09-03-2022, 11:44 PM
Niespodziewanie jej się wymknął. Odsunął się, zakończył tę przyjemność zanim zdołała się zacząć, i to wcale nie po to, aby poszukać jej w zupełnie innym miejscu, nie… Wszystko jakby się zatrzymało, włącznie z czasem, włącznie z jego oddechem. Nie rozumiała, co się stało – przecież nigdy nic takiego nie miało miejsca. Miles jeszcze przed chwilą był taki, jak zawsze, więc nie przypuszczała, aby cokolwiek się stało, więc… dlaczego?
Podążyła torem jego spojrzenia do własnych nadgarstków. A kiedy odsłonił nieco jej sukienkę na żebrach, stało się dla niej zupełnie jasne, na co zwrócił uwagę.
Cholera.
Była zbyt pochłonięta nim samym, aby zdać sobie sprawę, aby przypomnieć sobie, że jej ciało już od pewnego czasu zdobiły blednące powoli sińce.
Nie planowała tego, co się stało. Pamiętała, że jeszcze tamtego samego wieczoru miała dylemat moralny, co powinna zrobić w związku z zaręczynami z Ramseyem – i Mickey jej doradził. Posłuchała jego rady nieco szybciej niż się spodziewała, ale Dickman sam się prosił i…
Jakoś tak to wszystko wyszło.
Wyczuwała w tonie Milesa troskę. I dziwną powagę, tak bardzo niepasującą do portretu tego uradowanego, wiecznie zachwyconego artysty, którym zawsze był w jej towarzystwie. To nawet było… kochane. Ale niepotrzebnie się martwił.
Dlatego uśmiechnęła się, choć trochę niemrawo, i kręcąc głową, ponownie ujęła delikatnie jego twarz we własne dłonie, zbliżając się ku niemu raz jeszcze.
— To nic takiego. Nie musisz się martwić, Miles.
Naprawdę, umiała sobie poradzić. Kto jak kto, ale ona akurat potrafiła.
— Nie zwracaj na to uwagi – szepnęła i zbliżywszy się bardziej, oparła własne czoło o jego skroń, jakby w formie niemej prośby o zaufanie. I być może bliskość, którą tak nagle przerwał, a w niej wciąż nawet nie zaczęła przygasać rozpalona iskra…
Podążyła torem jego spojrzenia do własnych nadgarstków. A kiedy odsłonił nieco jej sukienkę na żebrach, stało się dla niej zupełnie jasne, na co zwrócił uwagę.
Cholera.
Była zbyt pochłonięta nim samym, aby zdać sobie sprawę, aby przypomnieć sobie, że jej ciało już od pewnego czasu zdobiły blednące powoli sińce.
Nie planowała tego, co się stało. Pamiętała, że jeszcze tamtego samego wieczoru miała dylemat moralny, co powinna zrobić w związku z zaręczynami z Ramseyem – i Mickey jej doradził. Posłuchała jego rady nieco szybciej niż się spodziewała, ale Dickman sam się prosił i…
Jakoś tak to wszystko wyszło.
Wyczuwała w tonie Milesa troskę. I dziwną powagę, tak bardzo niepasującą do portretu tego uradowanego, wiecznie zachwyconego artysty, którym zawsze był w jej towarzystwie. To nawet było… kochane. Ale niepotrzebnie się martwił.
Dlatego uśmiechnęła się, choć trochę niemrawo, i kręcąc głową, ponownie ujęła delikatnie jego twarz we własne dłonie, zbliżając się ku niemu raz jeszcze.
— To nic takiego. Nie musisz się martwić, Miles.
Naprawdę, umiała sobie poradzić. Kto jak kto, ale ona akurat potrafiła.
— Nie zwracaj na to uwagi – szepnęła i zbliżywszy się bardziej, oparła własne czoło o jego skroń, jakby w formie niemej prośby o zaufanie. I być może bliskość, którą tak nagle przerwał, a w niej wciąż nawet nie zaczęła przygasać rozpalona iskra…