26-03-2022, 04:12 PM
Gdzieś w połowie drogi do pierwszych schodów prowadzących na piętro, Mickey poczuł lekkie poruszenie Harper i usłyszał jej pogłębiony, zdecydowanie przytomniejszy oddech. Zwolnił odrobinę kroku, bo nie chciał się o nic wywalić i jeszcze bardziej dziewczynę uszkodzić, po czym spojrzał na nią... można by to uznać za troskliwe spojrzenie, gdyby nie ogólna niechęć tej dwójki do siebie nawzajem.
Słysząc jej słaby głos i to jeszcze słabsze klepanie w ramię, uśmiechnął się nieznacznie pod nosem do siebie samego.
- Nie bądź taka wyrywna, Brooks, uderzyłaś się mocno w głowę. Idziemy do Skrzydła Szpitalnego. - Nie, nie odstawił jej na nogi. W ogóle nie zamierzał tego robić, bo prawdopodobnie od razu by się wyjebała na twarz i straciliby tylko czas. A ona też mogłaby przy tym stracić zęby, zupełnie niechcący. Ładniej jej z pełnym uzębieniem, to z pewnością, nawet jeśli wciąż jest harpią.
Słysząc jej słaby głos i to jeszcze słabsze klepanie w ramię, uśmiechnął się nieznacznie pod nosem do siebie samego.
- Nie bądź taka wyrywna, Brooks, uderzyłaś się mocno w głowę. Idziemy do Skrzydła Szpitalnego. - Nie, nie odstawił jej na nogi. W ogóle nie zamierzał tego robić, bo prawdopodobnie od razu by się wyjebała na twarz i straciliby tylko czas. A ona też mogłaby przy tym stracić zęby, zupełnie niechcący. Ładniej jej z pełnym uzębieniem, to z pewnością, nawet jeśli wciąż jest harpią.