14-04-2022, 11:58 PM
Nawet jeśli Sao pochwyciła temat od razu, to te ułamki sekund oczekiwania wydawały się April wiecznością. I wiedziała, że kuzynka nie będzie jej oceniała, ale mimo wszystko jej poczucie własnej wartości było teraz tak mocno podkopane skazą na kujońskiej dumie wzorowej uczennicy, że i tak zaskoczyła ją lekkość tonu Puchonki. Aż nieco skołowana podniosła spojrzenie na Saoirse, szukając w jej twarzy jakichkolwiek oznak... sama już chyba nie wiedziała czego.
- N-nie... raczej... - Odpowiedziała jej bardzo niepewnie, na moment uciekając wzrokiem gdzieś obok, jakby patrząc gdzieś za nią. Bo tam właśnie patrzyła, na siedzącego i strojącego miny Vatesa. Potrząsnęła lekko głową, jakby to miało odgonić go skutecznie, po czym znowu spojrzała na Puchonkę, wciąż zdziwiona tym, że w najwyraźniej z nich dwóch, to ona sama jedna była potwornie przejęta tym szlabanem. - Znaczy, to zależy jak na to spojrzeć, bo przypisali mnie do sprzątania stajni w sobotę, kiedy jest wyjście do Hogsmeade. I mam sprzątać z... Willem. - Zacięła się tylko na ułamek sekundy przed wspomnieniem imienia Gryfona, ale to wystarczyło, żeby niechcący nadać temu faktowi ważność. I przy okazji zarumieniła się dorodnie, bo pobudziło to flashback z momentu, kiedy szlaban oberwała. - Nie sądzę, żeby dało się renegocjować szlaban. - Pokręciła lekko głową, spoglądając znowu na własne dłonie, po czym po chwili milczenia nabrała trochę gwałtowniej powietrza w płuca i odwróciła się nieco na ławce, siadając bardziej przodem w kierunku kuzynki. Jak już powiedziała A, to wypadało powiedzieć B, i jakoś też łatwiej jej teraz było zebrać się w sobie i wyznać wszystko, co jej na sercu leży.
- No bo Gryfoni zorganizowali nielegalnie wyścig na miotłach. W nocy. W Zakazanym Lesie. - Każdą z tych informacji zaakcentowała osobno, żeby nakreślić Sao całą sytuację łamania regulaminu. I jak wielu jego punktów. - I tylko przez zaproszenia. A ja nawet zaproszenia nie dostałam, poszłam bo namówiła mnie Heather. I w sumie zgodziłam się iść, bo... no bo niby tyle osób robi nielegalne rzeczy i nic się nie dzieje, nie wiem czemu pomyślałam, że w sumie nic się nie stanie. I jak się domyślasz, wszystko co mogło pójść źle... cóż, poszło. Woźny nas przyłapał. A przynajmniej tę część, która nie zdążyła opuścić miejsca zbrodni i... no i byłam jedną z tych osób. - Zmarszczyła brwi w pochmurnej minie przybicia. Było jej za siebie szczerze wstyd! Jeszcze pal licho jakby ją ktoś zatrzymał na korytarzy po ciszy nocnej, ale nie! Nie dość, że po ciszy nocnej, to poza zamkiem, w Zakazanym Lesie, na zgromadzeniu gdzie odbywał się hazard i niebezpieczne aktywności, które mogły skończyć się bardzo źle! Tym bardziej że wiele osób wleciało w drzewo i nawet niektórzy wymagali wyprawy do Skrzydła Szpitalnego.
- N-nie... raczej... - Odpowiedziała jej bardzo niepewnie, na moment uciekając wzrokiem gdzieś obok, jakby patrząc gdzieś za nią. Bo tam właśnie patrzyła, na siedzącego i strojącego miny Vatesa. Potrząsnęła lekko głową, jakby to miało odgonić go skutecznie, po czym znowu spojrzała na Puchonkę, wciąż zdziwiona tym, że w najwyraźniej z nich dwóch, to ona sama jedna była potwornie przejęta tym szlabanem. - Znaczy, to zależy jak na to spojrzeć, bo przypisali mnie do sprzątania stajni w sobotę, kiedy jest wyjście do Hogsmeade. I mam sprzątać z... Willem. - Zacięła się tylko na ułamek sekundy przed wspomnieniem imienia Gryfona, ale to wystarczyło, żeby niechcący nadać temu faktowi ważność. I przy okazji zarumieniła się dorodnie, bo pobudziło to flashback z momentu, kiedy szlaban oberwała. - Nie sądzę, żeby dało się renegocjować szlaban. - Pokręciła lekko głową, spoglądając znowu na własne dłonie, po czym po chwili milczenia nabrała trochę gwałtowniej powietrza w płuca i odwróciła się nieco na ławce, siadając bardziej przodem w kierunku kuzynki. Jak już powiedziała A, to wypadało powiedzieć B, i jakoś też łatwiej jej teraz było zebrać się w sobie i wyznać wszystko, co jej na sercu leży.
- No bo Gryfoni zorganizowali nielegalnie wyścig na miotłach. W nocy. W Zakazanym Lesie. - Każdą z tych informacji zaakcentowała osobno, żeby nakreślić Sao całą sytuację łamania regulaminu. I jak wielu jego punktów. - I tylko przez zaproszenia. A ja nawet zaproszenia nie dostałam, poszłam bo namówiła mnie Heather. I w sumie zgodziłam się iść, bo... no bo niby tyle osób robi nielegalne rzeczy i nic się nie dzieje, nie wiem czemu pomyślałam, że w sumie nic się nie stanie. I jak się domyślasz, wszystko co mogło pójść źle... cóż, poszło. Woźny nas przyłapał. A przynajmniej tę część, która nie zdążyła opuścić miejsca zbrodni i... no i byłam jedną z tych osób. - Zmarszczyła brwi w pochmurnej minie przybicia. Było jej za siebie szczerze wstyd! Jeszcze pal licho jakby ją ktoś zatrzymał na korytarzy po ciszy nocnej, ale nie! Nie dość, że po ciszy nocnej, to poza zamkiem, w Zakazanym Lesie, na zgromadzeniu gdzie odbywał się hazard i niebezpieczne aktywności, które mogły skończyć się bardzo źle! Tym bardziej że wiele osób wleciało w drzewo i nawet niektórzy wymagali wyprawy do Skrzydła Szpitalnego.