13-05-2022, 02:01 AM
Nawet pomimo stresu i ogólnego przeżywania wszystkiego, co jej się zdążyło we wrześniu skumulować, April aż całkiem racjonalnie zastanowiła się nad słowami kuzynki. Czy grono pedagogiczne faktycznie miało jakieś wytyczne odnośnie karania uczniów, czy każdy kierował się własnymi wartościami i kreatywnością, oraz nastrojem w danej chwili? Niektórzy faktycznie zdawali się wymierzać sparwiedliwość dość... nieadekwatnie do zawinienia, chociaż akurat to było April dość ciężko stwierdzić, bo nie była karana prawie w ogóle.
- Hm, to raczej zrozumiałe, że za złamanie w sumie wielu punktów regulaminu na raz należy się szlaban... ale czasem to wygląda trochę tak, jakby faktycznie nie było jakichś ogólnych wytycznych? Znaczy... nie wiem, bo nie dostałam nigdy wcześniej szlabanu... - Westchnęła zrezygnowana i trochę teraz zażenowana faktem, że najwyraźniej jest jedyną, która nigdy nie wychylała się przed szereg. - Myślisz, że przesadzam? - Spojrzała na Sao, krzywiąc się lekko, z już wyraźną niepewnością co do swojej reakcji.
Trochę zbita z tropu przez to całe zamieszanie szlabanem, pokręciła przecząco na pytanie odnośnie obstawiania. Może trochę nazbyt nerwowo.
- Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło. Nie dostałam nawet zaproszenia, Heather mnie wyciągnęła do towarzystwa. Ale jakoś... nie, zdecydowanie nie stawiałabym nawet, jakbym zaproszenie dostała. - Hazard, nawet w jak najmniejszym natężeniu, zupełnie nie współgrał jej z priorytetami. Już sam fakt zgody na łamanie regulaminu i wychodzenie po nocy do Zakazanego Lasu był wystarczającym hazardem!
Tak jak i rozmawianie o niewidzeniu i niesłyszeniu Vatesa, kiedy tak bardzo oceniająco i z oburzeniem świdrował teraz April wzrokiem. Aż trochę ją to spłoszyło.
- Nigdy wcześniej na żaden sposób nie wpadłam, nie wiem czy jakiś istnieje... Alkohol to był zupełny przypadek i skutki ogólne chyba jednak nie są warte chwili... wolności. - Rzuciła nieco nerwowe spojrzenie Vatesowi i znowu popatrzyła na kuzynkę, wolała skupiać się na niej dopóki mogła. Później pewnie przyjaciel nie da jej spokoju i nie będzie już miała gdzie uciec.
Skrzywiła się nieznacznie na pytanie, czy to na pewno się stało. Chciałaby móc powiedzieć, że nie wie, nie jest pewna, albo że nie wierzy Willowi, ale... nie mogła. Bo wiedziała, że to sięstało, bo stopniowo w miarę jak jej mówił, przypominała sobie. I miała niewielkie przebłyski, które potwierdził zanim w ogóle temat zaczęła. Pokiwała więc głową w odpowiedzi.
- Nie pamiętam wieczoru ogólnie, ale mam te pojawiające się nagle wspomnienia co jakiś czas. Poza tym, kiedy rozmawiałam z Willem i powiedział mi co się działo... przypomniało mi się kilka momentów. Także... no, tak, jestem pewna, że to wszystko miało miejsce. - Zarumieniła się w zawstydzeniu, bo aż znowu jej się przypomniało, jak zachowała się zupełnie inaczej niż ona sama, kiedy akurat wciskali się w jakiś kąt, żeby uniknąć patrolu.
Z frustracji tym, że już sama nie wiedziała czy to normalne, czy nie, czy ona sama reaguje normalnie, czy nie, czy może jednak jest dziwniejsza niż myślała, oparła twarzą na wcześniej otwartą książkę, opierając czoło o tytuł działu. Na moment splotła dłonie na własnej głowie, chowając się trochę we własnych ramionach, zamknęła oczy, przygryzła wargi i westchnęła ciężko. To wszystko trwało może trzy sekundy, aż opuściła ręce, odwróciła głowę i z tej dziwnej perspektywy spojrzała na Sao.
- Dlaczego mam wrażenie, że im jesteśmy starsi, to wszystko jakoś złośliwie się komplikuje? Też masz takie wrażenie? Bo na przykład dla Heather to wszystko jest takie... łatwe. I normalne. - Zdecydowanie jej osobistym guru w sprawach kontaktów z płcią przeciwną jest właśnie Hatheway, April od dawna żyje jej uniesieniami, bo nie ma własnych. A teraz jak niby jakieś się pojawiają... totalnie nie potrafi się w tym odnaleźć, głupio jej, stresują ją i nie wie nawet czy to w ogóle cokolwiek znaczy, czy właśnie nie powinno znaczyć. Argh, frustracja.
- Hm, to raczej zrozumiałe, że za złamanie w sumie wielu punktów regulaminu na raz należy się szlaban... ale czasem to wygląda trochę tak, jakby faktycznie nie było jakichś ogólnych wytycznych? Znaczy... nie wiem, bo nie dostałam nigdy wcześniej szlabanu... - Westchnęła zrezygnowana i trochę teraz zażenowana faktem, że najwyraźniej jest jedyną, która nigdy nie wychylała się przed szereg. - Myślisz, że przesadzam? - Spojrzała na Sao, krzywiąc się lekko, z już wyraźną niepewnością co do swojej reakcji.
Trochę zbita z tropu przez to całe zamieszanie szlabanem, pokręciła przecząco na pytanie odnośnie obstawiania. Może trochę nazbyt nerwowo.
- Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło. Nie dostałam nawet zaproszenia, Heather mnie wyciągnęła do towarzystwa. Ale jakoś... nie, zdecydowanie nie stawiałabym nawet, jakbym zaproszenie dostała. - Hazard, nawet w jak najmniejszym natężeniu, zupełnie nie współgrał jej z priorytetami. Już sam fakt zgody na łamanie regulaminu i wychodzenie po nocy do Zakazanego Lasu był wystarczającym hazardem!
Tak jak i rozmawianie o niewidzeniu i niesłyszeniu Vatesa, kiedy tak bardzo oceniająco i z oburzeniem świdrował teraz April wzrokiem. Aż trochę ją to spłoszyło.
- Nigdy wcześniej na żaden sposób nie wpadłam, nie wiem czy jakiś istnieje... Alkohol to był zupełny przypadek i skutki ogólne chyba jednak nie są warte chwili... wolności. - Rzuciła nieco nerwowe spojrzenie Vatesowi i znowu popatrzyła na kuzynkę, wolała skupiać się na niej dopóki mogła. Później pewnie przyjaciel nie da jej spokoju i nie będzie już miała gdzie uciec.
Skrzywiła się nieznacznie na pytanie, czy to na pewno się stało. Chciałaby móc powiedzieć, że nie wie, nie jest pewna, albo że nie wierzy Willowi, ale... nie mogła. Bo wiedziała, że to sięstało, bo stopniowo w miarę jak jej mówił, przypominała sobie. I miała niewielkie przebłyski, które potwierdził zanim w ogóle temat zaczęła. Pokiwała więc głową w odpowiedzi.
- Nie pamiętam wieczoru ogólnie, ale mam te pojawiające się nagle wspomnienia co jakiś czas. Poza tym, kiedy rozmawiałam z Willem i powiedział mi co się działo... przypomniało mi się kilka momentów. Także... no, tak, jestem pewna, że to wszystko miało miejsce. - Zarumieniła się w zawstydzeniu, bo aż znowu jej się przypomniało, jak zachowała się zupełnie inaczej niż ona sama, kiedy akurat wciskali się w jakiś kąt, żeby uniknąć patrolu.
Z frustracji tym, że już sama nie wiedziała czy to normalne, czy nie, czy ona sama reaguje normalnie, czy nie, czy może jednak jest dziwniejsza niż myślała, oparła twarzą na wcześniej otwartą książkę, opierając czoło o tytuł działu. Na moment splotła dłonie na własnej głowie, chowając się trochę we własnych ramionach, zamknęła oczy, przygryzła wargi i westchnęła ciężko. To wszystko trwało może trzy sekundy, aż opuściła ręce, odwróciła głowę i z tej dziwnej perspektywy spojrzała na Sao.
- Dlaczego mam wrażenie, że im jesteśmy starsi, to wszystko jakoś złośliwie się komplikuje? Też masz takie wrażenie? Bo na przykład dla Heather to wszystko jest takie... łatwe. I normalne. - Zdecydowanie jej osobistym guru w sprawach kontaktów z płcią przeciwną jest właśnie Hatheway, April od dawna żyje jej uniesieniami, bo nie ma własnych. A teraz jak niby jakieś się pojawiają... totalnie nie potrafi się w tym odnaleźć, głupio jej, stresują ją i nie wie nawet czy to w ogóle cokolwiek znaczy, czy właśnie nie powinno znaczyć. Argh, frustracja.