14-05-2022, 01:56 PM
Czy sądziła, że przesadza? Czy cała rodzina najwyraźniej myślała, że przesadza? I jak miała jej to powiedzieć w delikatny sposób?
Najpierw zmarszczyła lekko brwi i przekrzywiła głowę, opierając się łokciami o stół i splatając palce swoich dłoni ze sobą, jakby faktycznie szykowała się do powiedzenia jej czegoś bolesnego.
- Wiesz... - zaczęła, starając się ułożyć sobie sensowną wypowiedź w głowie, co już stanowiło pełen przełom i wyjątkowość. - Ale czy przesadzasz z czym?
O, proszę! To na przykład było bardzo ważne pytanie! Z pewnością było tu coś, z czym nie przesadzała... Oraz było też parę rzeczy, z którymi przesadzała, choć Saoirse nie chciała jej przez to w żaden sposób umniejszać.
- Znaczy... Hmm... Ze szlabanem? Bo jeśli chodzi o szlaban, to chyba może troszeczkę, no bo wiesz... Ja już chyba w pierwszym tygodniu szkoły coś miałam... A może to były tylko punkty. Ale jak nie w pierwszym tygodniu, to w pierwszym miesiącu na pewno. Znaczy, może to nie było coś tak fajnego, jak wyjście na taki właśnie nocny wyścig, więc chyba mam wrażenie, że jeśli coś jest warte szlabanu, to chyba właśnie coś takiego? Zresztą, to w sumie na przyszłość raczej nic nie zmienia, nie? W sensie, na tą najbliższą przyszłość, jako na czas samego szlabanu... No to tak, to zmienia dosyć dużo, bo musisz coś tam zrobić, ale po wszystkim będzie... No, właśnie, po wszystkim. I pewnie szybko o tym zapomnisz.
Machnęła nawet ręką, ale w jej ręka nagle zatrzymała się w pół drogi w powietrzu, kiedy uświadomiła sobie, że nie zapomni o swoim jedynym szlabanie, póki będzie wyjątkowy.
Ręka opadła w końcu na blat stołu.
- Hm... Znaczy, zapomniałabyś... Uch... Wiesz... No bo jeszcze masz sporo czasu, to może wcale nie ostatni twój szlaban, a każdy miał tego mnóstwo, więc pewnie jakbyś dobiła nawet do, nie wiem, dziesięciu, to będziesz w absolutnej czołówce osób z najmniejszą ilością szlabanów... Może nie dziesięciu. Pięciu? Trzech?
Chyba że... Chyba że wszyscy dookoła mieli ich naprawdę mało i to ona była dziwna? No dobrze, nie zgarnęła ich aż tylu, ale co jakiś czas jej się zdarzały... Przecież miała za sobą cztery długie, ciężkie lata! Nie, nie. Na pewno wszyscy mieli ich mnóstwo. Dlatego też właśnie kuzyn do niej napisał. Sam musiał mieć w takim razie sporo szlabanów... I wiedziała, że jej bracia też mieli jakieś co pewien czas...
A jej znajomi z roku? Na przykład Romilly i Aspasia?
- Och... - mruknęła z pewnym zawodem, słysząc, że kuzynka nie tylko nie obstawiała, ale też nie zrobiłaby tego, gdyby najwyraźniej mogła coś zmienić.
Hazard nie kojarzył jej się wcale z czymś złym. To znaczy, ostatecznie nie próbowała, chyba że chodziło o jakieś gry o słodycze i inne takie... Ale gdyby miała szansę, chętnie postawiłaby na kogoś w takim wyścigu, to brzmiało emocjonująco!
- No tak, w sumie to jednak nie tak, że będziesz teraz chodziła pijana, czy coś... - mruknęła w chwili zastanowienia. - Ale może w takim razie jest jakiś... No nie wiem, eliksir, który łagodziłby...
Nie była pewna, czy Vates nadal siedzi gdzieś za nią, ale bez skrępowania wskazała za siebie kciukiem. Eliksir, który łagodziłby jego. Na pewno są takie, które mają podobne skutki do upojenia alkoholowego, albo takie, które imitują coś takiego... I jakby udało się stworzyć coś, co wyodrębnia tylko ten jeden skutek? Tak, na pewno było to możliwe! Tylko może nie na ich możliwości.
- Ale... Skoro już o tym mówiliście i w ogóle, to on by chciał czegoś więcej, czy raczej... Znaczy, po co miałby ci przypominać, jeśli nie byłby zainteresowany. Jest zainteresowany? - spytała, wyraźnie gubiąc się w tym temacie. Cóż, nie była w tym dobra i naprawdę nic nie miało zmieniać się w najbliższej przyszłości. Nie była typem osoby, która szukałaby miłości... Zakładała raczej, że to ona sama ją kiedyś znajdzie. Pewnie niespodziewanie. Pewnie po szkole.
Dalej obserwowała kuzynkę przechodzącą najwyraźniej jakieś małe załamanie. Nawet przysunęła się troszkę i chciała poklepać ją po plecach, ale wtedy ta zwróciła głowę z powrotem ku niej.
Cóż, Puchonce nic się jeszcze nie komplikowała i nie spodziewała się tego, co zbliżało się do niej wielkimi krokami... Może nawet teraz wolałaby, aby jej życie było nieco bardziej skomplikowane. Wtedy rozumiałaby April troszkę lepiej.
- Nie no... Chyba tak ostatecznie, to żadna z tych rzeczy nie jest taka zła... Znaczy, ja nie do końca wiem, no bo to też nie tak, że jakoś tak miałam... Może oprócz szlabanów. Szlabany są... Spoko. Znaczy, nie do końca są, ale to normalne, a cała reszta... No nie wiem, chyba nie wyszło tak źle, nie?
Najpierw zmarszczyła lekko brwi i przekrzywiła głowę, opierając się łokciami o stół i splatając palce swoich dłoni ze sobą, jakby faktycznie szykowała się do powiedzenia jej czegoś bolesnego.
- Wiesz... - zaczęła, starając się ułożyć sobie sensowną wypowiedź w głowie, co już stanowiło pełen przełom i wyjątkowość. - Ale czy przesadzasz z czym?
O, proszę! To na przykład było bardzo ważne pytanie! Z pewnością było tu coś, z czym nie przesadzała... Oraz było też parę rzeczy, z którymi przesadzała, choć Saoirse nie chciała jej przez to w żaden sposób umniejszać.
- Znaczy... Hmm... Ze szlabanem? Bo jeśli chodzi o szlaban, to chyba może troszeczkę, no bo wiesz... Ja już chyba w pierwszym tygodniu szkoły coś miałam... A może to były tylko punkty. Ale jak nie w pierwszym tygodniu, to w pierwszym miesiącu na pewno. Znaczy, może to nie było coś tak fajnego, jak wyjście na taki właśnie nocny wyścig, więc chyba mam wrażenie, że jeśli coś jest warte szlabanu, to chyba właśnie coś takiego? Zresztą, to w sumie na przyszłość raczej nic nie zmienia, nie? W sensie, na tą najbliższą przyszłość, jako na czas samego szlabanu... No to tak, to zmienia dosyć dużo, bo musisz coś tam zrobić, ale po wszystkim będzie... No, właśnie, po wszystkim. I pewnie szybko o tym zapomnisz.
Machnęła nawet ręką, ale w jej ręka nagle zatrzymała się w pół drogi w powietrzu, kiedy uświadomiła sobie, że nie zapomni o swoim jedynym szlabanie, póki będzie wyjątkowy.
Ręka opadła w końcu na blat stołu.
- Hm... Znaczy, zapomniałabyś... Uch... Wiesz... No bo jeszcze masz sporo czasu, to może wcale nie ostatni twój szlaban, a każdy miał tego mnóstwo, więc pewnie jakbyś dobiła nawet do, nie wiem, dziesięciu, to będziesz w absolutnej czołówce osób z najmniejszą ilością szlabanów... Może nie dziesięciu. Pięciu? Trzech?
Chyba że... Chyba że wszyscy dookoła mieli ich naprawdę mało i to ona była dziwna? No dobrze, nie zgarnęła ich aż tylu, ale co jakiś czas jej się zdarzały... Przecież miała za sobą cztery długie, ciężkie lata! Nie, nie. Na pewno wszyscy mieli ich mnóstwo. Dlatego też właśnie kuzyn do niej napisał. Sam musiał mieć w takim razie sporo szlabanów... I wiedziała, że jej bracia też mieli jakieś co pewien czas...
A jej znajomi z roku? Na przykład Romilly i Aspasia?
- Och... - mruknęła z pewnym zawodem, słysząc, że kuzynka nie tylko nie obstawiała, ale też nie zrobiłaby tego, gdyby najwyraźniej mogła coś zmienić.
Hazard nie kojarzył jej się wcale z czymś złym. To znaczy, ostatecznie nie próbowała, chyba że chodziło o jakieś gry o słodycze i inne takie... Ale gdyby miała szansę, chętnie postawiłaby na kogoś w takim wyścigu, to brzmiało emocjonująco!
- No tak, w sumie to jednak nie tak, że będziesz teraz chodziła pijana, czy coś... - mruknęła w chwili zastanowienia. - Ale może w takim razie jest jakiś... No nie wiem, eliksir, który łagodziłby...
Nie była pewna, czy Vates nadal siedzi gdzieś za nią, ale bez skrępowania wskazała za siebie kciukiem. Eliksir, który łagodziłby jego. Na pewno są takie, które mają podobne skutki do upojenia alkoholowego, albo takie, które imitują coś takiego... I jakby udało się stworzyć coś, co wyodrębnia tylko ten jeden skutek? Tak, na pewno było to możliwe! Tylko może nie na ich możliwości.
- Ale... Skoro już o tym mówiliście i w ogóle, to on by chciał czegoś więcej, czy raczej... Znaczy, po co miałby ci przypominać, jeśli nie byłby zainteresowany. Jest zainteresowany? - spytała, wyraźnie gubiąc się w tym temacie. Cóż, nie była w tym dobra i naprawdę nic nie miało zmieniać się w najbliższej przyszłości. Nie była typem osoby, która szukałaby miłości... Zakładała raczej, że to ona sama ją kiedyś znajdzie. Pewnie niespodziewanie. Pewnie po szkole.
Dalej obserwowała kuzynkę przechodzącą najwyraźniej jakieś małe załamanie. Nawet przysunęła się troszkę i chciała poklepać ją po plecach, ale wtedy ta zwróciła głowę z powrotem ku niej.
Cóż, Puchonce nic się jeszcze nie komplikowała i nie spodziewała się tego, co zbliżało się do niej wielkimi krokami... Może nawet teraz wolałaby, aby jej życie było nieco bardziej skomplikowane. Wtedy rozumiałaby April troszkę lepiej.
- Nie no... Chyba tak ostatecznie, to żadna z tych rzeczy nie jest taka zła... Znaczy, ja nie do końca wiem, no bo to też nie tak, że jakoś tak miałam... Może oprócz szlabanów. Szlabany są... Spoko. Znaczy, nie do końca są, ale to normalne, a cała reszta... No nie wiem, chyba nie wyszło tak źle, nie?