17-04-2023, 11:53 PM
Zaczynała go już trochę męczyć ta sytuacja. Chciał pomóc i chociaż nie dziwiło go w ogóle, że Harper zapiera się tej pomocy niczym żaba błota, to ból w plecach i zmęczenie mięśni pojawiające się wraz z opadaniem emocji po wyścigu robiły swoje. Spojrzał na Gryfonkę co najmniej sceptycznie.
- Jasne, pozbierałabyś się. Jeśli nie padłabyś najpierw ofiarą którychś stworzeń żyjących w lesie. Zresztą, jak tam sobie chcesz, Brooks. Ja sumienie mam czyste, nie będę miał wyrzutów, że zostawiłem cię na pastwę losu, choć pewnie każdy inny by to zrobił, wiedząc z jak bardzo niewdzięczną harpią a do czynienia. - Prawie machnął na nią ręką, ale miał tu jeszcze pewną misję do dokończenia.
Zatrzymał się na ten jej nagły wybuch i odwrócił w jej kierunku tak gwałtownie, jakby chciał jej coś bardzo dobitnie powiedzieć. Zamiast tego po prostu spojrzał na nią nieco ostrzej, ale i ze zmęczeniem. Zanim cokolwiek powiedział, bez żadnego ostrzeżenia i całą siłą woli ignorując promieniujący w plecach ból, schylił się odrobinę, chwycił Harper w pasie i przerzucił sobie przez ramię, trochę jak worek ziemniaków. I mogła o pić pięściami po plecach, wyrywać się, kopać, ale był gotów na to poświęcenie, bo Skrzydło Szpitalne było dosłownie trzy metry przed nimi.
- Mam dosyć na dzisiaj twoich humorów, Brooks. Potrzebujesz wizyty u pielęgniarza, niech stwierdzi, że nic ci nie jest i możesz iść do siebie, a ja będę spał spokojnie. - I tak, doszedł do Skrzydła i otworzył drzwi i wniósł ją do środka.
- Jasne, pozbierałabyś się. Jeśli nie padłabyś najpierw ofiarą którychś stworzeń żyjących w lesie. Zresztą, jak tam sobie chcesz, Brooks. Ja sumienie mam czyste, nie będę miał wyrzutów, że zostawiłem cię na pastwę losu, choć pewnie każdy inny by to zrobił, wiedząc z jak bardzo niewdzięczną harpią a do czynienia. - Prawie machnął na nią ręką, ale miał tu jeszcze pewną misję do dokończenia.
Zatrzymał się na ten jej nagły wybuch i odwrócił w jej kierunku tak gwałtownie, jakby chciał jej coś bardzo dobitnie powiedzieć. Zamiast tego po prostu spojrzał na nią nieco ostrzej, ale i ze zmęczeniem. Zanim cokolwiek powiedział, bez żadnego ostrzeżenia i całą siłą woli ignorując promieniujący w plecach ból, schylił się odrobinę, chwycił Harper w pasie i przerzucił sobie przez ramię, trochę jak worek ziemniaków. I mogła o pić pięściami po plecach, wyrywać się, kopać, ale był gotów na to poświęcenie, bo Skrzydło Szpitalne było dosłownie trzy metry przed nimi.
- Mam dosyć na dzisiaj twoich humorów, Brooks. Potrzebujesz wizyty u pielęgniarza, niech stwierdzi, że nic ci nie jest i możesz iść do siebie, a ja będę spał spokojnie. - I tak, doszedł do Skrzydła i otworzył drzwi i wniósł ją do środka.