28-04-2023, 12:05 AM
W sumie nie był pewien czy na pewno by ją wyrzuciły, ale chyba też wierzył, że nie byłyby tak przychylne, jak z nim. On był zorganizowany, pilnował, starał się nie brudzić jakoś zbyt i sprzątał po sobie, często na bieżąco. No i absolutnie nic nie mówił w tym czasie, a to chyba skrzaty lubiły, bo to tak jakby prawie go tam nie było. Saoirse... No, widział w wyobraźni jak by to wyglądało i rozumiał, że mogło to zależeć od tego czy skrzaty akurat mają dobry dzień, czy chujowy.
- Może, ale nie wiesz tego - powiedział mimo wszystko, nie chcąc jej od razu skreślać. Każdemu innemu powiedziałby, że absolutnie nie, ale ona nie była każdym innym.
I w sumie w tym niewinnym, ot luźnym pytaniu, absolutnie nie spodziewał się odpowiedzi Saoirse. Nie to, że była jakaś zła! Znaczy, nie tak całkiem. Zależy od punktu patrzenia, acz Romilly zawiesił się aż, spoglądając na nią i zrobiło mu się autentycznie gorąco. Był niemal pewien, że i jego rumieniec wysypał, choć nie widział Saoirse aż tak dobrze by ocenić na ile ona się czerwieni. Wiedział, że tak jest, bo na tyle ją poznał i słyszał w jej reakcji... No wiedział, niemal jakby widział jej policzki. Tak samo, jak i jego włosy ciut się skłębiły, ale jeszcze nie jakoś na tyle mocno by zauważył i się tym zdenerwował.
Najgorsze, że brnęła dalej, choć nadal absolutnie go to nie zdziwiło. Dużo mówienia było jej cechą na wszystko - gdy była szczęśliwa, podekscytowana, przejęta, albo teraz, zestresowana. I tylko się w tym bardziej pogrążała, jak zwykle w sytuacjach akurat stresowych, a on próbował nie umrzeć na niezręczność i zmieszanie na równi z nią.
W sumie zatkało go na chwilę i póki mówiła, nie przerywał jej. Jeszcze nie był może aż tak mocno pewny siebie by przejmowac inicjatywę czy jakoś ją zatrzymywać, mimo wszystko też randkowanie nei było dla niego łatwym tematem. Udało się ostatnio i było fajnie, ale i tak się stresował bardzo, każdą wizją kolejnej! A chciał kolejne, tylko miał plan nie czaić się kolejnych par tygodni... Odwrócił wzrok na rzutki, gdy o nie zapytała w jasnej sugestii, po czym po chwili wziął jedną ze strzałek z koszyka, by podać ją Saoirse w geście... Co, pojednania? Może po prostu uznał, że jej się zrobi lepiej, czy coś.
- Ogólnie nic nie mam w planach więc... Jeśli chciałabyś odpoczywać w towarzystwie, to ja też. A jak wolisz sama, to też okej, oczywiście.
Pauza, kiedy sekundę, może dwie, trzy, bił się z myślami czy w ogóle brnąć w temat randki. Planował się nastawić znowu na samo pytanie, wymyślić coś, ale teraz w tej cholernej niezręczności, choć dla nich trochę typowej, była też idealna okazja.
- A jeśli chciałabyś wyjść na randkę, o ile to się łapie w odpoczynek... - O ile? Ostatnio w sumie pewnie się stresowała. On tak, do pewnego momentu. I trochę nie był pewien co mieliby robić, spacer? Też rzutki? W sumie już to wyglądało troszkę na randkę, jaka była różnica?
Nie skończył więc w sumie zdania, marszcząc brwi lekko i bardziej zerkając niż patrząc na Sao, bo trochę aż go nieśmiałość nawiedziła. Troszkę tylko! Tak... Na tyle, na ile ona potrafiła go zawstydzić.
- Może, ale nie wiesz tego - powiedział mimo wszystko, nie chcąc jej od razu skreślać. Każdemu innemu powiedziałby, że absolutnie nie, ale ona nie była każdym innym.
I w sumie w tym niewinnym, ot luźnym pytaniu, absolutnie nie spodziewał się odpowiedzi Saoirse. Nie to, że była jakaś zła! Znaczy, nie tak całkiem. Zależy od punktu patrzenia, acz Romilly zawiesił się aż, spoglądając na nią i zrobiło mu się autentycznie gorąco. Był niemal pewien, że i jego rumieniec wysypał, choć nie widział Saoirse aż tak dobrze by ocenić na ile ona się czerwieni. Wiedział, że tak jest, bo na tyle ją poznał i słyszał w jej reakcji... No wiedział, niemal jakby widział jej policzki. Tak samo, jak i jego włosy ciut się skłębiły, ale jeszcze nie jakoś na tyle mocno by zauważył i się tym zdenerwował.
Najgorsze, że brnęła dalej, choć nadal absolutnie go to nie zdziwiło. Dużo mówienia było jej cechą na wszystko - gdy była szczęśliwa, podekscytowana, przejęta, albo teraz, zestresowana. I tylko się w tym bardziej pogrążała, jak zwykle w sytuacjach akurat stresowych, a on próbował nie umrzeć na niezręczność i zmieszanie na równi z nią.
W sumie zatkało go na chwilę i póki mówiła, nie przerywał jej. Jeszcze nie był może aż tak mocno pewny siebie by przejmowac inicjatywę czy jakoś ją zatrzymywać, mimo wszystko też randkowanie nei było dla niego łatwym tematem. Udało się ostatnio i było fajnie, ale i tak się stresował bardzo, każdą wizją kolejnej! A chciał kolejne, tylko miał plan nie czaić się kolejnych par tygodni... Odwrócił wzrok na rzutki, gdy o nie zapytała w jasnej sugestii, po czym po chwili wziął jedną ze strzałek z koszyka, by podać ją Saoirse w geście... Co, pojednania? Może po prostu uznał, że jej się zrobi lepiej, czy coś.
- Ogólnie nic nie mam w planach więc... Jeśli chciałabyś odpoczywać w towarzystwie, to ja też. A jak wolisz sama, to też okej, oczywiście.
Pauza, kiedy sekundę, może dwie, trzy, bił się z myślami czy w ogóle brnąć w temat randki. Planował się nastawić znowu na samo pytanie, wymyślić coś, ale teraz w tej cholernej niezręczności, choć dla nich trochę typowej, była też idealna okazja.
- A jeśli chciałabyś wyjść na randkę, o ile to się łapie w odpoczynek... - O ile? Ostatnio w sumie pewnie się stresowała. On tak, do pewnego momentu. I trochę nie był pewien co mieliby robić, spacer? Też rzutki? W sumie już to wyglądało troszkę na randkę, jaka była różnica?
Nie skończył więc w sumie zdania, marszcząc brwi lekko i bardziej zerkając niż patrząc na Sao, bo trochę aż go nieśmiałość nawiedziła. Troszkę tylko! Tak... Na tyle, na ile ona potrafiła go zawstydzić.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."