28-04-2023, 02:40 AM
Wiedziała to. Dlatego też uniosła brwi i spojrzała na niego znacząco. Nie wymagało to żadnego komentarza - nawet z jej strony.
Niestety dalej wszystko powoli się waliło, kiedy odpaliła niezłe domino swoimi słowami.
Ostatecznie spuściła tylko nieco głowę, aby nie musieć patrzeć mu w oczy i zacisnęła usta, jakby chciała upewnić się, że chociaż przez moment nie wydostanie się z nich nic innego. Z wdzięcznością przejęła rzutkę i nawet posłała Romilly'emu lekki uśmiech, ledwie na niego zerkając, aby zaraz zacząć przyglądać się przedmiotowi, jakby widziała go po raz pierwszy - obracała go w dłoniach, a nawet zaczęła zaraz sprawdzać ostrość końcówki rzutki na własnym opuszku palca, na co ostatecznie skrzywiła się nieznacznie, kiedy poczuła raniące ją ukłucie. Nic wielkiego i z pewnością mogła była to przewidzieć. Pospiesznie schowała ręce z rzutką za plecami, jakby wcale nic się nie stało.
Podniosła wreszcie głowę i pokiwała od razu. Na pewno wyszłoby bardziej elegancko, gdyby nie zwróciła automatycznie zainteresowanego wzroku na jego włosy, ale zrobiła to całkowicie bezwiednie! To nie jej wina!
Zaraz zamrugała kilka razy szybciej, uświadomiwszy sobie, że się gapi - a miała już pewne pojęcie o tym, że Romilly zdawał się tego nie lubić. Nawet jeśli na wszelkie przejawy jego metamorfomagii reagowała z podziwem... Wracając na ziemię, spojrzała mu jednak w twarz, trafiając akurat na moment, kiedy Ślizgon jednak zdecydował się zaprosić ją na kolejną randkę, a ona w tym wszystkim czuła się, jakby właśnie to na nim wymusiła... Co jeśli wcale tego nie chciał? W ogóle ludzie jak chodzą na randki, to wypada tak często? Co jeśli pomyśli, że jest zbyt wymagająca? Ona wcale nie potrzebowała tej randki! To znaczy, bardzo miło byłoby wyjść na kolejną, ale zdecydowanie mogła poczekać. Chyba, że on by nie chciał - wtedy ona też nie musiała!
- No... - zaczęła ostrożnie, przy czym wyraźnie brakowało jej słów. Nawyraźniej nawet jej się zdarzało! - Znaczy... Chyba możemy iść kiedy indziej... Bo... Znaczy... Eee... Wcale nie to miałam na myśli. Bo jeśli chcesz, to spoko, ja... Mogę, chyba. Tylko że jeśli byś nie chciał, albo wolałbyś kiedy indziej, to też spoko. No bo w sumie byliśmy ostatnio, nie? Więc mogę też poczekać... Aż ty będziesz miał ochotę, no... Nie to żebym ja jakoś niechętnie. Ja chętnie. Ale tylko wtedy, jeśli to byłby dobry czas na to, bo jeśli nie, to możemy po prostu, wiesz, odpocząć. Ale możemy też oddzielnie, jeśli teraz to za dużo. Wiesz, może po prostu wrócimy do tematu. Jak będziesz miał ochotę, co? Tak? Tak. Zajebiście. No. Uwaga, rzucam.
Trafiła - i to wszystkie trzy! Nie były to rzuty wybitne, ale była przekonana, że wszystkie wylądują poza planszą, patrząc na to, że jej myśli były teraz zupełnie gdzie indziej.
I rzut: udany, 14
II rzut: udany, 16
III rzut: udany, 7
Podsumowanie: 501-37=464
Niestety dalej wszystko powoli się waliło, kiedy odpaliła niezłe domino swoimi słowami.
Ostatecznie spuściła tylko nieco głowę, aby nie musieć patrzeć mu w oczy i zacisnęła usta, jakby chciała upewnić się, że chociaż przez moment nie wydostanie się z nich nic innego. Z wdzięcznością przejęła rzutkę i nawet posłała Romilly'emu lekki uśmiech, ledwie na niego zerkając, aby zaraz zacząć przyglądać się przedmiotowi, jakby widziała go po raz pierwszy - obracała go w dłoniach, a nawet zaczęła zaraz sprawdzać ostrość końcówki rzutki na własnym opuszku palca, na co ostatecznie skrzywiła się nieznacznie, kiedy poczuła raniące ją ukłucie. Nic wielkiego i z pewnością mogła była to przewidzieć. Pospiesznie schowała ręce z rzutką za plecami, jakby wcale nic się nie stało.
Podniosła wreszcie głowę i pokiwała od razu. Na pewno wyszłoby bardziej elegancko, gdyby nie zwróciła automatycznie zainteresowanego wzroku na jego włosy, ale zrobiła to całkowicie bezwiednie! To nie jej wina!
Zaraz zamrugała kilka razy szybciej, uświadomiwszy sobie, że się gapi - a miała już pewne pojęcie o tym, że Romilly zdawał się tego nie lubić. Nawet jeśli na wszelkie przejawy jego metamorfomagii reagowała z podziwem... Wracając na ziemię, spojrzała mu jednak w twarz, trafiając akurat na moment, kiedy Ślizgon jednak zdecydował się zaprosić ją na kolejną randkę, a ona w tym wszystkim czuła się, jakby właśnie to na nim wymusiła... Co jeśli wcale tego nie chciał? W ogóle ludzie jak chodzą na randki, to wypada tak często? Co jeśli pomyśli, że jest zbyt wymagająca? Ona wcale nie potrzebowała tej randki! To znaczy, bardzo miło byłoby wyjść na kolejną, ale zdecydowanie mogła poczekać. Chyba, że on by nie chciał - wtedy ona też nie musiała!
- No... - zaczęła ostrożnie, przy czym wyraźnie brakowało jej słów. Nawyraźniej nawet jej się zdarzało! - Znaczy... Chyba możemy iść kiedy indziej... Bo... Znaczy... Eee... Wcale nie to miałam na myśli. Bo jeśli chcesz, to spoko, ja... Mogę, chyba. Tylko że jeśli byś nie chciał, albo wolałbyś kiedy indziej, to też spoko. No bo w sumie byliśmy ostatnio, nie? Więc mogę też poczekać... Aż ty będziesz miał ochotę, no... Nie to żebym ja jakoś niechętnie. Ja chętnie. Ale tylko wtedy, jeśli to byłby dobry czas na to, bo jeśli nie, to możemy po prostu, wiesz, odpocząć. Ale możemy też oddzielnie, jeśli teraz to za dużo. Wiesz, może po prostu wrócimy do tematu. Jak będziesz miał ochotę, co? Tak? Tak. Zajebiście. No. Uwaga, rzucam.
Trafiła - i to wszystkie trzy! Nie były to rzuty wybitne, ale była przekonana, że wszystkie wylądują poza planszą, patrząc na to, że jej myśli były teraz zupełnie gdzie indziej.