29-04-2023, 12:36 AM
Po razy chyba jeden z niewielu, w każdym razie odkąd w ogóle zaczęli rozmawiać, Hiro nie przejmował się takim droczeniem. Z Valerianem pozwalali sobis na wiele więcej, Camden nie był zi.kiem co prawda, ale z jakiegoś powodu mógł więcej niż przeciętna osoba, choć mniej niż Val.
Zmrużył oczy w niewypowiedzianym "Really?" kiedy ten określił jaśniej jego niby podobieństwo do salamandry trzymanej na kolanach, ciut aż opuszczając ramiona.
- Dobra skończ - rzucił, trochę nie będąc pewnym czy się śmiać czy denerwować. Więc nijak nie zareagował, zerkając na niego jedynie by zasygnalizować, że jaka by to reakcja nie była, ryzykuje coś. Niby. Tak jakby na tym etapie mógł mu zagrozić. Niby mógł, szczerze, napuścić na niego ziomków, ale paradoksalnie, absolutnie nie chciał. Bez powodu, jego zdaniem, jedynie nie. Jego sprawa!
Nawet zabrał ciut ręce żeby sobie Camden sprawdził, że pluszak naprawdę grzeje. Dlatego go miał!
- Aha, to tak dla sportu marzniesz, rozumiem. Znaczy, nie rozumiem, ale przyjąłem, powiedzmy. - Krótka pauza kiedy wzruszył ramionami. - Paliłem, a potem po prostu mi się nie chciało wstać. A nuż jakiś nieśmiałek by się tu zawieruszył, ale teraz na pewno już wszystkie potencjalne wizytacje przepędziłeś, więc szkoda sensu, tylko będzie wiało.
Nawet popatrzył po otoczeniu najbliższym, jakby trochę jednak oczekiwał, że coś znajdzie, ale nie, nic. Więc wrócił wzrokiem do Krukona.
- Poza tym jakbym ją puścił, poszłaby w pizdu, nie mają za grosz lojalności. Te sztuczne, znaczy. Mam też akromantulę i przyprawia o zawał parę osób jak w nocy chodzi. - Absolutnie nie wiedział po chuj aktualnie mu to mówił, ale też czemu nie?
Zmrużył oczy w niewypowiedzianym "Really?" kiedy ten określił jaśniej jego niby podobieństwo do salamandry trzymanej na kolanach, ciut aż opuszczając ramiona.
- Dobra skończ - rzucił, trochę nie będąc pewnym czy się śmiać czy denerwować. Więc nijak nie zareagował, zerkając na niego jedynie by zasygnalizować, że jaka by to reakcja nie była, ryzykuje coś. Niby. Tak jakby na tym etapie mógł mu zagrozić. Niby mógł, szczerze, napuścić na niego ziomków, ale paradoksalnie, absolutnie nie chciał. Bez powodu, jego zdaniem, jedynie nie. Jego sprawa!
Nawet zabrał ciut ręce żeby sobie Camden sprawdził, że pluszak naprawdę grzeje. Dlatego go miał!
- Aha, to tak dla sportu marzniesz, rozumiem. Znaczy, nie rozumiem, ale przyjąłem, powiedzmy. - Krótka pauza kiedy wzruszył ramionami. - Paliłem, a potem po prostu mi się nie chciało wstać. A nuż jakiś nieśmiałek by się tu zawieruszył, ale teraz na pewno już wszystkie potencjalne wizytacje przepędziłeś, więc szkoda sensu, tylko będzie wiało.
Nawet popatrzył po otoczeniu najbliższym, jakby trochę jednak oczekiwał, że coś znajdzie, ale nie, nic. Więc wrócił wzrokiem do Krukona.
- Poza tym jakbym ją puścił, poszłaby w pizdu, nie mają za grosz lojalności. Te sztuczne, znaczy. Mam też akromantulę i przyprawia o zawał parę osób jak w nocy chodzi. - Absolutnie nie wiedział po chuj aktualnie mu to mówił, ale też czemu nie?