29-04-2023, 03:04 PM
No dobra, może faktycznie miała dużo racji z tym pieczeniem, ale wierzył, a przynajmniej starał się, że przy odpowiedniej namowie chociaż raz udałoby jej się dostać do kuchni. Pierwszy i ostatni, możliwe, ale zawsze! W sumie przy okazji bardzo mocno doceniał fakt, że on mógł sobie robić tam, co chciał, i nie przeganiano go.
Zwrócił uwagę na to, że Saoirse się zapatrzyła, w sumie dopiero jak się zmieszała odwracając wzrok. Zmarszczył nieco brwi, domyślając się, że coś się zadziało, ale nie mając do końca świadomości co. Często się na to denerwował, ale chyba teraz nie miał na to nawet czasu i przestrzeni, bo jak Saoirse mówiła coraz więcej, też zestresowana, to cringe tej sytuacji był jednak... Cóż, gorszy. Poza tym póki nie robił się niebieski czy cokolwiek, jeszcze tolerował takie drobne zmiany.
Aż go skręcało za to na wewnętrzny krzyk jak Puchonka brnęła w swoje błędne założenia. Nawet nie był pewien czy powinien ją powstrzymywać, zaprzeczyć, czy zostawić to tak... I w zasadzie zażenował się jedynie bardziej, czując już faktycznie jak jego włosy skręcają się w mocniejsze loki tak, jak dusza jemu na tą sytuację. Może by spanikował gdyby nie to, że o dziwo nadal dzielnie jednak starał się przyjmować tylko jemu znany eliksir od pielęgniarki, więc i był spokojniejszy, nie tak... Cóż, rozchwiany. Ale już czuł się lepiej i jak zwykle, najpewniej niedługo go wywali.
- Domyślam się, że już znasz mnie na tyle by wiedzieć, że jak czegoś bym nie chciał, to bym nie proponował - zauważył najpierw, spoglądając na nią uważnie dla potwierdzenia swoich słów. Cała ich relacja przecież do tej pory opierała się na tym, że próbowała do czegoś go nakłonić żeby "było mu weselej", a on bezczelnie albo ją ignorował, albo spławiał, albo narzekał, uciekał, robił coś na odwal... Z czasem oczywiście zaczęło się to zmieniać i faktycznie zaczął się otwierać, ale to zmieniło się wraz z większą chęcią faktycznie do tego, a nie ze skłonnością do robienia czegoś wbrew sobie. To drugie odpadało w jego przypadku, z może paroma wyjątkami.
- Ładnie - rzucił cicho, biorąc zaraz rzutki samemu. Był beznadziejny w rzutki, bo wymagało to refleksu, którego nie miał, ale nie przeszkadzało mu to. - Nic nie narzucam, ogólnie, więc po prostu jeśli byś się nudziła, z reguły wiesz gdzie mnie znaleźć.
Dodał to niby mimowolnie, choć połamany mentalnie był nadal i generalnie trochę unikał wzroku Saoirse, nie chcąc... W sumie nie wiedział, zdenerwować jej? Siebie? Zobaczyć czegoś dziwnego w jej spojrzeniu, co mogłoby go jakoś zranić? Rzutki były w sumie dobrym pomysłem żeby zająć się czymś kiedy nie chcieli nawiązywać kontaktu wzrokowego oraz generalnie chcieli czymś się zająć w tle.
No dobrze, to może warto rzucić... Czy nadal miał coś dziwnego na głowie? Nie wiedział, zastanowiło go w sumie na ile sam się teraz nakręca i myśli, że nie wiadomo jakie ma odchyły, a na ile faktycznie coś się dzieje. I może przez ten kryzys rzucił absolutnie jak ślepy. Uniósł brwi nieco, patrząc w sekundzie zawieszenia na swoją porażkę.
- To tak żeby dać ci fory - rzucił cicho, zerkając na Saoirse. To miał być żart, ale uśmiechnął się do niej w sumie dość nieśmiało, jakby zmieszany. Odchrząknął zaraz i rzucił znowu, już lepiej. No, jakoś to może będzie...
Nie będzie. Kolejny rzut w ogóle poleciała niemalże obok, w samą obręcz tarczy. Gorzej się nie da. Może dlatego, że po prostu był w emocjach, zmieszany, zamyślony, może skupiał się na obecności Saoirse obok, albo po prostu świat jest za szybki dla niego w tym momencie. Poczuł jak na chwilę jakby zrobiło mu się odrobinę słabo i coś odrobinę pociągnęło go od góry za głowę. Doprawdy dziwne uczucie, które szybko minęło, zostawiając po sobie całkiem pokaźne poroże. Absolutnie w szoku sięgnął niepewnie do głowy, a czując faktycznie rogi, spojrzał na Saoirse pytająco, nie wiedząc aż czy go pojebało i sobie to wyobraził, czy serio miał rogi. Nie widział! Jedynie czuł dłońmi, i aż ogłupiał.
- Czy to...? - ciche, bardzo niepewne pytanie padło do Puchonki.
I rzut: udany, 4
II rzut: udany, 14
III rzut: udany, 21 - strzałka trafiła w zewnętrzną obręcz, nie otrzymujesz żadnych punktów, za to wyrasta ci piękne, obfite poroże... Za jakie grzechy, się pytam? Albo raczej, za które dokładnie, heh.
Podsumowanie: 501 - 18 = 483 . . . i rogi.
Zwrócił uwagę na to, że Saoirse się zapatrzyła, w sumie dopiero jak się zmieszała odwracając wzrok. Zmarszczył nieco brwi, domyślając się, że coś się zadziało, ale nie mając do końca świadomości co. Często się na to denerwował, ale chyba teraz nie miał na to nawet czasu i przestrzeni, bo jak Saoirse mówiła coraz więcej, też zestresowana, to cringe tej sytuacji był jednak... Cóż, gorszy. Poza tym póki nie robił się niebieski czy cokolwiek, jeszcze tolerował takie drobne zmiany.
Aż go skręcało za to na wewnętrzny krzyk jak Puchonka brnęła w swoje błędne założenia. Nawet nie był pewien czy powinien ją powstrzymywać, zaprzeczyć, czy zostawić to tak... I w zasadzie zażenował się jedynie bardziej, czując już faktycznie jak jego włosy skręcają się w mocniejsze loki tak, jak dusza jemu na tą sytuację. Może by spanikował gdyby nie to, że o dziwo nadal dzielnie jednak starał się przyjmować tylko jemu znany eliksir od pielęgniarki, więc i był spokojniejszy, nie tak... Cóż, rozchwiany. Ale już czuł się lepiej i jak zwykle, najpewniej niedługo go wywali.
- Domyślam się, że już znasz mnie na tyle by wiedzieć, że jak czegoś bym nie chciał, to bym nie proponował - zauważył najpierw, spoglądając na nią uważnie dla potwierdzenia swoich słów. Cała ich relacja przecież do tej pory opierała się na tym, że próbowała do czegoś go nakłonić żeby "było mu weselej", a on bezczelnie albo ją ignorował, albo spławiał, albo narzekał, uciekał, robił coś na odwal... Z czasem oczywiście zaczęło się to zmieniać i faktycznie zaczął się otwierać, ale to zmieniło się wraz z większą chęcią faktycznie do tego, a nie ze skłonnością do robienia czegoś wbrew sobie. To drugie odpadało w jego przypadku, z może paroma wyjątkami.
- Ładnie - rzucił cicho, biorąc zaraz rzutki samemu. Był beznadziejny w rzutki, bo wymagało to refleksu, którego nie miał, ale nie przeszkadzało mu to. - Nic nie narzucam, ogólnie, więc po prostu jeśli byś się nudziła, z reguły wiesz gdzie mnie znaleźć.
Dodał to niby mimowolnie, choć połamany mentalnie był nadal i generalnie trochę unikał wzroku Saoirse, nie chcąc... W sumie nie wiedział, zdenerwować jej? Siebie? Zobaczyć czegoś dziwnego w jej spojrzeniu, co mogłoby go jakoś zranić? Rzutki były w sumie dobrym pomysłem żeby zająć się czymś kiedy nie chcieli nawiązywać kontaktu wzrokowego oraz generalnie chcieli czymś się zająć w tle.
No dobrze, to może warto rzucić... Czy nadal miał coś dziwnego na głowie? Nie wiedział, zastanowiło go w sumie na ile sam się teraz nakręca i myśli, że nie wiadomo jakie ma odchyły, a na ile faktycznie coś się dzieje. I może przez ten kryzys rzucił absolutnie jak ślepy. Uniósł brwi nieco, patrząc w sekundzie zawieszenia na swoją porażkę.
- To tak żeby dać ci fory - rzucił cicho, zerkając na Saoirse. To miał być żart, ale uśmiechnął się do niej w sumie dość nieśmiało, jakby zmieszany. Odchrząknął zaraz i rzucił znowu, już lepiej. No, jakoś to może będzie...
Nie będzie. Kolejny rzut w ogóle poleciała niemalże obok, w samą obręcz tarczy. Gorzej się nie da. Może dlatego, że po prostu był w emocjach, zmieszany, zamyślony, może skupiał się na obecności Saoirse obok, albo po prostu świat jest za szybki dla niego w tym momencie. Poczuł jak na chwilę jakby zrobiło mu się odrobinę słabo i coś odrobinę pociągnęło go od góry za głowę. Doprawdy dziwne uczucie, które szybko minęło, zostawiając po sobie całkiem pokaźne poroże. Absolutnie w szoku sięgnął niepewnie do głowy, a czując faktycznie rogi, spojrzał na Saoirse pytająco, nie wiedząc aż czy go pojebało i sobie to wyobraził, czy serio miał rogi. Nie widział! Jedynie czuł dłońmi, i aż ogłupiał.
- Czy to...? - ciche, bardzo niepewne pytanie padło do Puchonki.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."