05-05-2023, 01:20 PM
Więc tak przez chwilę mierzyli się wzrokiem, Hiro z wewnętrznym "tylko spróbuj". Ostatecznie Camden odpuścił, i dobrze. Był gotów bronić swojej salamandry!
- No, jako że masz w tym talent najwwyraźniej, pierwszy pospieszyłeś to zepsuć - rzucił bez większego w zasadzie wyrzutu, bardziej po prostu się czepnął.
Na szczęście większość zabawek z jarmarku zmniejszył i pochował do torby, a więc nie paradował z siatą pluszaków w ramionach. Camden na szczęście nie wiedział, że było ich stado i że ogólnie ma problem kiedy coś chce, a gra polega na losowości, zatem utyka póki nie wylosuje co chce. Na szczęście wszystko za nim, a ojciec nie musi wiedzieć ile kieszonkowego przejebał na jakieś pierdoły. Albo, że w ogóle przejebał, aż tak się nie interesuje jego funduszami, póki dobrze się uczył i był raczej posłuszny.
Uniósł nieco brwi jak Cam zaczął mówić, ale ten się wycofał. Przewrócił oczami, po czym odetchnąwszy wstał, odstawiając salamandrę na ziemię. Ta sobie powolutku bardzo zaczęła dreptać kiedy wyjął różdżkę z torby. W końcu ją miał ze sobą!
- Jedyne, czego-... - W sumie to urwał, bo zdał sobie sprawę, że to zupełnie bez sensu. Do tej pory darł z Camdenem koty chyba na każdym niemal spotkaniu, a teraz raz, że trochę stracił do tego poczucie sensu i motywacji, dwa, zdecydowanie silniejsze, ale uparcie wypierał taką możliwość - sam an sam chuj wie gdzie jednak trochę się go obawiał, mimo wszystko. Cam nie raz pokazał mu, że może sobie z nim poradzić. Nie chciał sprawdzać czy jego raczej nieszkodliwe nastawienie się nie zmieni. - A zresztą, nieważne. - Mruknął, celując na salamandrę. - Reducio.
Pluszak zmniejszył się, niby tak jak miał, ale też do nie tak małego, jak wcześniej. Tak o połowę, a liczył na jeszcze większy efekt zaklęcia. Ostatecznie jednak tak czy siak miało się to zmieścić w torbie więc wziął za fraki zwierzątko i schował mimo wszystko dość ostrożnie.
- Dziś jest jakaś impreza w piwnicy, słyszałem, wybierasz się? - Zagaił tak ogólnie, nawet bez insynuacji. Trochę z ciekawości, a trochę zapełniając ciszę.
- No, jako że masz w tym talent najwwyraźniej, pierwszy pospieszyłeś to zepsuć - rzucił bez większego w zasadzie wyrzutu, bardziej po prostu się czepnął.
Na szczęście większość zabawek z jarmarku zmniejszył i pochował do torby, a więc nie paradował z siatą pluszaków w ramionach. Camden na szczęście nie wiedział, że było ich stado i że ogólnie ma problem kiedy coś chce, a gra polega na losowości, zatem utyka póki nie wylosuje co chce. Na szczęście wszystko za nim, a ojciec nie musi wiedzieć ile kieszonkowego przejebał na jakieś pierdoły. Albo, że w ogóle przejebał, aż tak się nie interesuje jego funduszami, póki dobrze się uczył i był raczej posłuszny.
Uniósł nieco brwi jak Cam zaczął mówić, ale ten się wycofał. Przewrócił oczami, po czym odetchnąwszy wstał, odstawiając salamandrę na ziemię. Ta sobie powolutku bardzo zaczęła dreptać kiedy wyjął różdżkę z torby. W końcu ją miał ze sobą!
- Jedyne, czego-... - W sumie to urwał, bo zdał sobie sprawę, że to zupełnie bez sensu. Do tej pory darł z Camdenem koty chyba na każdym niemal spotkaniu, a teraz raz, że trochę stracił do tego poczucie sensu i motywacji, dwa, zdecydowanie silniejsze, ale uparcie wypierał taką możliwość - sam an sam chuj wie gdzie jednak trochę się go obawiał, mimo wszystko. Cam nie raz pokazał mu, że może sobie z nim poradzić. Nie chciał sprawdzać czy jego raczej nieszkodliwe nastawienie się nie zmieni. - A zresztą, nieważne. - Mruknął, celując na salamandrę. - Reducio.
Pluszak zmniejszył się, niby tak jak miał, ale też do nie tak małego, jak wcześniej. Tak o połowę, a liczył na jeszcze większy efekt zaklęcia. Ostatecznie jednak tak czy siak miało się to zmieścić w torbie więc wziął za fraki zwierzątko i schował mimo wszystko dość ostrożnie.
- Dziś jest jakaś impreza w piwnicy, słyszałem, wybierasz się? - Zagaił tak ogólnie, nawet bez insynuacji. Trochę z ciekawości, a trochę zapełniając ciszę.