Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Główny korytarz lochów To ten korytarz stanowi jeden z najczęściej uczęszczanych w lochach, ponieważ prowadzi we wszystkie najważniejsze miejsca w podziemnej części zamku. Znajdziemy tu między innymi drzwi prowadzące do sali eliksirów, zamkniętego składziku z najróżniejszymi, w tym również niebezpiecznymi składnikami, a jeśli tylko ktoś zna tę część Hogwartu naprawdę dobrze, może znaleźć też tajne przejście prowadzące aż na dziedziniec.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
wtorek, 8 września 2020, godzina 10:55
Chociaż niektórzy nauczyciele zdawali się sądzić, że nowy rok szkolny rozkręcił się już wystarczająco, by zacząć zadawać wymagające prace domowe, Harper absolutnie się z tym nie zgadzała. Cieszyła się na powrót do Hogwartu, ale mimo to nie weszła jeszcze w pełni w szkolny rytm i szczerze mówiąc zadany eliksir był dla niej pewnym zaskoczeniem... Jednak największa niespodzianka okazała się być jeszcze przed nią. Gdy tylko usłyszała, że mają pracować w parach, rozejrzała się nieznacznie po sali, by samodzielnie wyszukać sobie partnera. Nie było jej jednak dane poświęcić się temu zajęciu zbyt długo, bo już po chwili pani profesor ogłosiła, że to ona dobierze ich w pary. To już wzbudziło w Harper pewien niepokój, ale jak źle mogła trafić? Każdy tu miał już co najmniej szesnaście lat i chodził na te zajęcia dobrowolnie, prawda? A więc podejdą do zadania w miarę poważnie, nie wspominając już o tym, że każdy będzie chciał mieć je z głowy jak najszybciej. Nie musi przecież zawsze pracować z bliskimi osobami... Byłoby to pewne ułatwienie, ale szybko uznała w myślach, że pozytywne myślenie ją uratuje.
Nie uratowało. Gdy usłyszała, że ma pracować ze Ślizgonem, który absolutnie nie robił na niej najlepszego wrażenia, zaczęła zastanawiać się, czy jest możliwość renegocjacji ogłoszonych par. Szybko sama odpowiedziała sobie na to pytanie - nie, to nie miałoby sensu. W końcu profesor musiałaby dobierać ich praktycznie od nowa. Gryfonka ledwie zerknęła ku swojemu partnerowi, jednak postanowiła nie zaczepiać go w sali. Zamiast tego tuż po opuszczeniu sali, zatrzymała się przy drzwiach i przeczekała chwilę na pojawienie się Mickey'ego ze splecionymi rękoma, żeby przypadkiem nie wyglądała na zbyt otwartą na tę współpracę.
- Hej - rzuciła w jego kierunku, machając nieznacznie ręką, gdy tylko opuścił salę, by zwrócić na siebie jego uwagę. - To skoro mamy zrobić ten eliksir wspólnie, może miejmy to z głowy dzisiaj? Możemy to ogarnąć po lunchu, chyba że masz inne zajęcia?
Tylko konkrety. To miało wystarczyć, zgodzą się na dogodny termin i każde pójdzie w swoją stronę.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Całe szczęście SUMy miał już za sobą i tegoroczny plan zajęć wyglądał znacznie przyjemniej, niż przez dotychczasowe lata. Mając tylko cztery przedmioty mógł zdecydowanie więcej czasu poświęcić na rzeczy przyjemniejsze - trenowanie. Do tej pory i tak wiele razy poświęcił naukę na rzecz latania i machania pałą, ale teraz mógł to robić bez akrobacji w celu znalezienia łosia, który dałby mu spisać zadanie domowe.
A w każdym razie tak właśnie myślał, dopóki rok szkolny nie ruszył z kopyta i profesorowie wzięli na siebie wymyślanie form zajęcia czasu wolnego swoich uczniów.
Projekt poza lekcyjny w parach mógł być całkiem łatwy do odbębnienia bez konieczności autentycznego skupiania się na nim, gdyby nie został przydzielony do pary z chyba jedyną osobą, która z pewnością nie zgodziłaby się na ogarnięcie eliksiru w pojedynkę. Harper Brooks. Właściwie z jednej strony trochę cieszył go ten przydział, bo będzie miał okazję podogryzać jej rekreacyjnie poza treningami i zajęciami. Rzucił jej przelotne spojrzenie, uśmiechając się sam do siebie łobuzersko. To mogło być bardzo ciekawie spędzone popołudnie. Lub ranek, w zależności od tego kiedy się za to zabiorą.
Jak tylko zajęcia zakończyły się i wszyscy mogli się rozejść, Mickey niespiesznie wrzucił swoje rzeczy do torby. Nie zakładał, żeby zadany eliksir miał robić dzisiaj, więc myślami już powędrował na boisko, gdzie miał zamiar spędzić przynajmniej większość dnia, bo na dzisiaj nie miał już zaplanowanych innych lekcji. Wyszedł z sali jako jeden z ostatnich, po drodze rozmawiając z koleżanką z domu i już mieli razem skierować się do Wielkiej Sali, gdyby nie stojąca zaraz za drzwiami Gryfonka. Najwyraźniej czekająca na niego. Oho, Brooks czekająca na niego, żeby zagadać po lekcji, tego jeszcze nie grali!
Pożegnał się ze Ślizgonką, która chyba miała nadzieję móc spędzić z nim lunch (wcale by nie narzekał i zaszczyciłby ją swoją obecnością!), po czym zatrzymał się tuż przed Harper.
- Kto by pomyślał, że doczekam dnia, kiedy będziesz mnie wypatrywać przy wyjściu z zajęć. - Uśmiechnął się do niej na wpół czarująco, na wpół z rozbawieniem. Przychylił nieznacznie głowę i zmierzył ją wzrokiem, jakby oceniał czy warto zmienić plany na resztę dnia na rzecz spędzenia czasu z nią. - Nie mam dzisiaj więcej zajęć, planowałem potrenować. Ale skoro tak bardzo nalegasz na spędzenie ze mną dzisiejszego popołudnia, to mogę przełożyć trening na inny dzień.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Dobrze, nie było najgorzej. Nie spełniła się jeszcze żadna jej obawa. Mógł ją zignorować i mogła zostać w tej pracy sama - co w gruncie rzeczy nie byłoby takie złe, ale oczywiście powiedziałaby wprost, ile wkładu miał Mickey w całą pracę... Mógł też z miejsca ją zwyzywać i to też szczególnie by jej nie zdziwiło. Zdenerwowało, owszem, ale pewne zachowania Cavingtona nie były już niespodziankami.
A jednak była zmuszona przewrócić oczami, gdy tylko się do niej odezwał.
- Jestem równie zachwycona... - mruknęła cicho, odwracając na chwilę wzrok, który mimowolnie wylądował na odchodzącej właśnie Ślizgonce.
No właśnie, jak te wszystkie dziewczyny właściwie z nim wytrzymywały? Jeśli tylko nie udało mu się zmienić, może dojrzeć trochę przez wakacje, była przekonana, że się nie da... Ale czy coś mogłoby skopać jego ego ledwie przez dwa miesiące?
- Dobra, świetnie. W takim razie bardzo nalegam na eliksir z płonącej lewizji, dzisiaj o 14:00? - zaproponowała sucho, nie spodziewając się odmowy, skoro już przystał na wspólne spędzenie popołudnia. - Będziemy mieli to od razu z głowy... No, i ja mam sporo zajęć w inne dni.
A przynajmniej taką miała nadzieję, że sprawnie się z tym uwiną... Chodziło tylko i wyłącznie o wspólne wykonanie pracy. Albo co najmniej o to, żeby pojawił się na miejscu i podawał jej składniki, jeśli w eliksirach był równie beznadziejny, co w komunikacji z innymi. Inna sprawa, że to bardzo subiektywna ocena.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Sarkazm wypowiedzi Harper był bardzo jasny i wyraźny, co w pewnym stopniu rozbawiło Mickey'go. Nie mógłby przepuścić takiej okazji do słownych przepychanek! Może i ona faktycznie nie była wcale zadowolona z takiego doboru par, ale jemu zaczynał się ten pomysł podobać coraz bardziej.
- Więc zachowaj ten entuzjazm na czas, kiedy będziemy sami - Pochylił się odrobinę w jej stronę, jakby wypowiedziane słowa miały być czymś w rodzaju obietnicy. Wyprostował się powoli, wciąż nie odrywając od niej rozbawionego spojrzenia.
- Nie musisz się tłumaczyć, moja droga. Przyznaj, że po prostu nie możesz się doczekać, żeby w końcu mieć mnie tylko dla siebie. Harpia Gryffindoru jednak mięknie.- Nie trzeba mu było wiele, żeby choćby samemu łechtać swoje ego. Poza tym lubił przekręcać jej wypowiedzi na swoją korzyść, szczególnie te mające na celu wyrazić jej wyjątkowe niezadowolenie i złość. - Może być czternasta. Gdzie mam cię odebrać, księżniczko? Przynieść wino? A może preferujesz mocniejszy alkohol? - Nie mówił poważnie z tym alkoholem, ale czemu miałby sobie nie pożartować? Chociaż będą robić eliksir, w którego warzeniu będzie musiał brać względnie czynny udział, to zamierzał w pewłni wykorzystać ten czas, kiedy będą faktycznie tylko we dwoje. Nie często nadarzała się okazja do rzucania w jej stronę ociekających słodką powłoką złośliwości bez niepożądanych słuchaczy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Cóż, nie miało być w tym nic zabawnego. Dla Harper nastawienie Ślizgona wobec niej było całkowicie jasne. Nie lubił jej i to było w porządku! Nie wszyscy musieli. A już w szczególności nie zadufane w sobie dupki, które z jakiegoś powodu z łatwością przyciągały stada panien... Naprawdę, co one w nim widziały? Tylko dodatkowo karmiły jego i tak stanowczo za wysokie ego.
Wymusiła uśmiech.
- Och, o to się nie martw. Tego entuzjazmu mi wystarczy.
Tak, tego entuzjazmu, o którym mówił na pewno. I wierzyła jeszcze chwilę, że oboje będą nim pałać, póki tylko jej nie usłyszała znajomego przezwiska, a nadzieje o tym, że być może zdecydował się z nim skończyć legły w gruzach. Czyli jednak nie będzie tak miło... A może jednak dałoby się zrobić małą podmianę? Zamienić się z kimś na partnerów i wcale nie mówić o tym nauczycielce? W końcu, co jej za różnica z kim pracowali...
Szczerze chciałaby też wymyślić mu podobne przezwisko! Czasem nawet zdarzyło się jej nad tym zastanawiać, ale nic nie było szczególnie trafne oraz miała wrażenie, że wcale nie przejąłby się tak bardzo... Jak ona. O właśnie, trzeba było udawać, że się nie przejmuje. A jednak grymas na jej twarzy zdradzał wszystko.
- I nie mogę się doczekać, żeby oddać cię tym wszystkim dziewczynom, które to kupują - przy słowie "to", wskazała na niego ruchem ręki.
Oczywiście nie znała go dobrze, a więc szczerze nie wiedziała, jaką ma relację z alkoholem. Chciała wierzyć, że to kolejny głupi żart, ale kto wie? Tacy chyba lubią sobie popić w dowolnym towarzystwie? Dostają wtedy fory u swoich towarzyszek, co pewnie też wydałoby mu się przezabawne. Zmierzyła go wzrokiem wyraźnie chwilę zastanawiając się, co zrobić z jego pytaniem, jednak ostatecznie zrezygnowała ze zbaczania z tematu w jakikolwiek sposób.
- Może być przy wejściu do Wielkiej Sali.
I tak mieli być akurat po lunchu, chyba to odpowiednie miejsce...
- A w razie czego, nie myśl że odwalę za ciebie wszystko - dodała ostrzegawczo. Niech wie na czym stoi.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Miałby zapomnieć o jednej z najbardziej skutecznych rzeczy w dokuczaniu jej? Niedoczekanie... I wyjątkowo ucieszyło go, kiedy zauważył bardzo pożądaną reakcję z jej strony, jak tylko padło przezwisko, którym obdarował ją... hm, w sumie kiedy to było? Zdaje się że przynajmniej z rok temu. Może nawet trochę dalej.
- Nie musisz się spieszyć, będę miał calutkie popołudnie dla ciebie, niech te wszystkie dziewczyny poczują trochę zazdrości, dobrze im to zrobi. A w zależności od tego jak potoczy się popołudnie, to również i noc dla ciebie zarezerwuję. - Nawet jeśli ona wcale nie chciała spędzać z nim więcej czasu niż było to absolutnie konieczne, to Mickey wcale nie wydawał się być tym zrażony. I wcale nie musiał sam chcieć przebywać z nią całą dobę i rozmawiać o życiu i śmierci, po prostu z jakiegoś powodu sprawiało mu satysfakcję denerwowanie jej i wprawianie w zakłopotanie.
- Doskonały wybór, więcej osób zobaczy nas razem. - Jej pewnie wcale ten fakt nie zachwycał, ale Cavington nie mógł wyobrazić sobie lepszego obrotu sprawy. Widziany z Harpią, która nie darzyła go sympatią, było świetnym dodatkiem do jego reputacji, którą przecież musiał utrzymać.
Na jej ostrzeżenie uniósł lekko ręce zgięte w łokciach, jakby ten gest miał być swego rodzaju obroną przed tym dziwnym atakiem.
- Nie śmiałbym! To praca w parach, więc parą będziemy. - Wykorzystał moment, żeby wprowadzić trochę gry słownej, która z pewnością nie przypadnie jej do gustu.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Po prostu nie dało się inaczej... Jeśli tylko było się Cavingtonem, najwyraźniej wszystko musiało kręcić się wokół podtekstów. Bo absolutnie nie ma szans na to, żeby spędzić czas z dziewczyną tak po prostu - jak z drugim człowiekiem! Trzeba było to spłycić. A i tak czuła, że większość roboty związanej z całym projektem spadnie właśnie na nią.
- Może gdybyś był zmuszony pracować samodzielnie, musiałbyś zarezerwować sobie też noc, ale godzina powinna wystarczyć - odparła jeszcze siląc się na spokojny głos i lekki uśmiech z rodzaju tych, którymi obdarzają siebie nawzajem partnerzy biznesowi, bo tak wypada. Na więcej nie było jej jednak stać.
Dopiero po swojej wypowiedzi zauważyła, że może zaplątała się w jego wstrętne podteksty, do których nie chciała w żaden sposób nawiązywać. Musiała być o dwa kroki przed Ślizgonem i zawsze zastanowić się, jak może zwrócić coś przeciwko niej! Teraz miała już pewne pomysły.
- A zresztą te wszystkie dziewczyny na pewno nie są zawiedzione innym partnerem w tematyce eliksirów. W gruncie rzeczy, mogą ten jeden raz zazdrościć tobie. Może dlatego mówi się, że głupi ma zawsze szczęście... - dodała szybko po swojej poprzedniej wypowiedzi, żeby tylko nie miał szansy od razu się do niej odnieść.
Co prawda nie znała osiągnięć Cavingtona z tego konkretnego przedmiotu, bo też nie miała potrzeby mu się przyglądać, jednak mogła z góry założyć, że nie traktuje tego wystarczająco poważnie... Dla niej był to jednak typ z wąskimi zainteresowaniami. Była przekonana, że jest w pełni zaangażowany w grę w Quidditcha, ale poza tym? Poza tym nie dostrzegała wiele.
- No patrz, prawie jakbyśmy chodzili do jednej szkoły... - zbyła szybko jego złośliwość. Oczywiście nie podobało jej się to! Nie chciała, żeby ludzie gadali za jej plecami. A skoro błądzili wzrokiem za Cavingtonem, w szczególności musiała wyglądać tego dnia tak, żeby nie mieli jej nic do zarzucenia... Z drugiej strony, nie chciałaby, aby wyglądało to, jakby starała się wyglądać jak najlepiej dla niego. Nie chodziło o niego! Chodziło o... Cóż, całą resztę. I opinię wszystkich, którzy otaczali ją na co dzień oraz mogliby przyczepić się jakichś niedoskonałości.
- Świetnie... - mruknęła z niezadowoleniem.
Powstrzymała się jeszcze od prośby o to, by nie wymyślił czegoś durnego... Przecież wtedy tylko postawiłby sobie właśnie to za cel!
- To... Nie wierzę, że mówię to względnie dobrowolnie, ale do zobaczenia.
Zmierzyła go jeszcze wzrokiem, czekając, czy nie ma czegokolwiek istotnego do powiedzenia, po czym obróciła się, by odejść.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Uśmiechnął się łobuzersko pod nosem, trochę tak, jakby powstrzymywał parsknięcie gromkim śmiechem na słowa Harper. Hm, godzina wystarczyła? Już otworzył usta żeby odbić piłeczkę, a miał na to idealną odpowiedź, ale weszła mu w niewypowiedziane jeszcze słowo i kontynuowała swoją wypowiedź. Poczuła jakieś lekkie ukłucie niesprawiedliwości wobec swoich umiejętności, ale nie dał porwać się temu uczuciu. W zamian tym razem odpowiedział niemal od razu.
- Mógłbym je zapytać, ale jakoś nie bardzo chcę spędzać czas na prowadzeniu statystyk. Wolę poświęcić go tobie. Zresztą... wynik mógłby cię zaskoczyć, Brooks. - Wzruszył ramionami i spojrzał na nią nieco sugestywnie. Może i nie był orłem i ogólnie nie bardzo skupiał się na nauce, ale miał swoje powody, żeby jednak eliksirom trochę więcej uwagi poświęcić. Ale ona nie musiała tego wiedzieć.
- W takim razie widzimy się o czternastej przed Wielką Salą. Nie planuj nic na wieczór, bo może zejdzie nam więcej niż godzina. - Puścił do niej oko, zupełnie jakby sugerował coś innego niż warzenie eliksiru. Nie sugerował.
Chyba.
Uśmiechnął się do siebie, kiedy się odwróciła, po czym poszedł w swoją stronę, już zastanawiając się nad tym, jak jej podogryzać w trakcie realizowania projektu.
/zt x2
|