Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 107
Zerknęła na siebie w lustrze wiszącym w łazience. Prezentowała się dobrze, przynajmniej akceptowalnie. Przeanalizowała w głowie różne scenariusze, wyobrażając sobie reakcje rodziców, zwłaszcza ojca. Tak, pozwoliłby jej tak wyjść do ludzi. Starannie uczesana, bez przesadnego makijażu, w uprasowanym mundurku. Wygląd miał znaczenie, bo po tym inni oceniali ludzi. Właśnie tak za każdym razem jej powtarzano ucząc jej, by nigdy nie zapomniała tak żelaznej zasady.
Poprawiła jeszcze niesforne kosmyki włosów, których loki opadały jej na ramiona i wyszła z łazienki kierując się w stronę Wielkiej Sali, w której odbywało się właśnie śniadanie. Musiała się pospieszyć, jeśli nie chciała poranka przeżyć głodna. Głośne burczenie w brzuchu z pewnością nie przypadłoby do gustu otoczeniu, dla którego liczyło się zdanie innych. I chociaż Mia nie chciała kierować się tym całe życie była pewna, że będzie musiała. Opinia społeczeństwa była wszak wyznacznikiem wartości człowieka.
Po zjedzeniu skromnego śniadania, pozbawionego jakiejkolwiek oznaki obżarstwa, udała się do sali zaklęć. Nie wypadało się spóźnić, dlatego nieznacznie przyspieszyła.
Kiwnęła głową na przeproszenie, kiedy przypadkiem kogoś potrąciła. Nie lubiła takich sytuacji; człowiek nigdy nie wiedział, na kogo trafił.
Rozejrzała się szybko po sali, witając się z nauczycielką. Nie była zbyt zżyta z uczniami ze swojego domu, samej nie czując się tam dobrze, dlatego darowała sobie siadanie w grupie Zielonych. Zamiast tego wybrała pierwsze lepsze miejsce, które wydawało jej się neutralne. Gdzieś w środku czuła, że powinna siedzieć ze swoim narzeczonym, ale z drugiej strony głosik podpowiadał jej, że jemu samemu jest na rękę, kiedy jej nie było obok.
Nie mając czasu na dalsze myślenie usiadła koło Puchona, który ewidentnie przyszedł ze znajomymi. Przynajmniej mogła liczyć na spokój i brak przymusowej konfrontacji.
Kiedy zaczęły się zajęcia i padło pytanie, na które znała odpowiedź, uniosła pewnie rękę do góry. Przynajmniej jeśli chodziło o wiedzę miała się czym pochwalić. Nie zawsze, ale zdarzały się sytuacja jak ta, kiedy faktycznie czuła, że ma do powiedzenia coś mądrego. Chciała to wykorzystać i liczyła, że uda jej się spełnić swoje niewielkie marzenie.
Pkty zaklęć: 5
Pkty pamięci: 5
K6: 4
Suma: 10
Przyzwyczaił się już, że na wiele zajęć chodził wraz ze swoją nową narzeczoną. Przyzwyczaił się nawet do tego, że nią była - dużo prościej niż było ostatnim razem. Może z przymusu, ale najważniejsze, że jakoś udawało mu się... Po prostu żyć i iść do przodu. To takie proste.
Jednak przez ten czas to Gemma więcej mówiła, a on... Cóż, słuchał. I wbrew temu, jak to wyglądało, może nawet ją polubił. Może wyglądał na chłodnego i zdystansowanego, ale nie było to związane z nią, a jego ogólnym stylem bycia. W szczególności ostatnio. Jeśli ktoś jeszcze rok temu sądził, że był mało towarzyski, to co mogli pomyśleć o nim teraz? Może tylko Gemma u jego boku jakoś łagodziła jego obecny wizerunek.
Razem z nią wszedł do sali, po czym wybrał im nawet miejsca. Strategicznie sam usiadł obok Aarona, aby Ślizgonce zostało tylko jedno miejsce dalej. W końcu nie będzie prosił się o kolejne problemy w tak zwanym związku.
Niedługo lekcja się rozpoczęła, a nawet na jej start padło pytanie. Na które zresztą znał odpowiedź, więc podniósł rękę. Szczerze mówiąc nawet nie miał ochoty się odzywać, ale zdaje się, że tak powinien robić. Dla reputacji, nic więcej. Profesor jednak wybrała kogoś innego. Innym razem.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 1
K6: 3
Suma: 6
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Gemma tymczasem zawsze zdawała się cieszyć gdy Kieran poświęcał jej uwagę jakkolwiek. Co prawda faktycznie w większości to ona mówiła i raczej był to bardziej monolog niż dialog, ale fajnie, że chociaż był obok i w miarę chyba się troszczył. Tak przynajmniej zdecydowała się wierzyć. Że był ponury to już zdążyła zauważyć i nawet powoli przyzwyczajała się do tego, że taką jest osobą. Doceniała jednak, że przynajmniej nie był złośliwy ani chamski wręcz, naprawdę są dużo gorsze rzeczy niż bycie oschłym.
Z zadowoleniem zatem skierowała się na zajęcia właśnie z nim, przy tym mając cichą nadzieję, że może ich relacja idzie powolutku ku dobremu. Kieran zdawał się nie cierpieć w jej towarzystwie zbyt bardzo, chyba, czy też tak jej się przynajmniej wydawało. Dlatego więc pomimo jego poważnej miny, sama dość pogodnie mu opowiadała o kółku literackim z Ilvermony, nieoficjalnym, bo złożonym z niej i kilku jej bliskich osób, ot taki prywatny klubik fankowania książek (lub przeciwnie). W klasie dopiero łaskawie nieco przycichła i dokończyła swoją opowieść krótkim podsumowaniem, aż zasiedli przy ławce. Nie zwróciła uwagi na strategiczne posadzenie jej z dala od Ślizgona, którego imię jeszcze zdarzało jej się zapominać. Niewinnie po prostu cieszyła się z... Czegokolwiek, w sumie dużo czasu i energii poświęcała na niemalże desperackie docenianie małych rzeczy, coby nie załamywać się tymi, które miały większe znaczenie, ale na które nie miała wpływu. Dlatego podjęła trudną, ale pewną decyzję żeby przynajmniej dać z siebie wszystko by pokochać to miejsce. Może w końcu jej się to uda? Nie było tu w końcu w sumie tak źle.
Odpowiedzi na pytanie nie znała, i też trochę nie chciała się wychylać nawet gdyby było inaczej. Zerknęła na Kierana gdy uniósł rękę, zaraz jednak skupiając się na notowaniu wszystkiego, co odpowiedzieli inni uczniowie.
Pkty zaklęć: 4
Pkty pamięci: 0
K6: nawet nie próbuję
Suma: 4
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
Była na zajęciach nieco przed czasem, zajmując jedno z wielu miejsc w sali. W zasadzie nie myślała zbytnio o tym czy usiadła dobrze i czy to nie chamskie, że zamiast usiąść na brzegu, usiadła jedno siedzenie dalej. Nie to żeby w ogóle ją to obchodziło przy okazji, może jak rozbije jakiejś grupce szyk to będą uważniejsi na zajęciach. A jednak ucieszyła się ostatecznie tym bardziej gdy obok niej usiadł Dexter, co okazała przyjaznym uśmiechem posłanym w jego kierunku.
- Dzień dobry. - Przywitała się przyjaźnie, wyjmując przybory z torby.
Chwila dosłownie minęła gdy po drugiej stronie usiadł Jayson, jeden z jej bliskich przyjaciół, jakich miała w tej szkole. Był dość specyficzny i byłą to relacja nieco skomplikowana, ale obecnie nie było między nimi żadnych negatywnych uczuć, za to było dużo akceptacji wobec wzajemnych odmienności czy zachowań. A to najważniejsze! Uniosła nieco brwi na komentarz Gryfona zdecydowanie odnoszący się do Dextera i nijak nawet próbujący być dyskretnym.
- Tak, bratałam się z wrogiem i dlatego nie poczekałam. Czuj się wystawiony. - Powiedziała z rozbawieniem, zupełnie nie biorąc do siebie uwagi. Zerknęła tylko na Dextera by mrugnąć do niego ukradkiem.
Zaraz jednak nauczycielka zaczęła zajęcia, może i na szczęście, więc Rose skupiła się na zajęciach. Niestety jednak nie pamiętała zupełnie odpowiedzi na pytanie. Czytała o tym, kiedyś, chyba. Ale ostatecznie tylko wiedziała, że coś takiego jest. Jay z kolei pamiętał jakby z podręcznika recytował, na co Rose spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Chyba za dużo Krukońskiego towarzystwa wokół ciebie, jak już się czepiamy znajomych. - Powiedziała z rozbawieniem, mając na myśli jego kolegę obok. Czy tez przyjaciela, czy ex, czy wroga, obecnie straciła już rachubę kim oni teraz byli.
Pkty zaklęć: 5
Pkty pamięci: 3
K6: 5
Suma: 5
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Może i Kaia sądziła, że Dani miała dość słuchania o zbliżającym się sezonie Quidditcha, ale tak naprawę rzecz miała się zupełnie inaczej. Dani ekscytowała się nadchodzącym sezonem sportowym tak samo, jak przyjaciółka, tylko może nie aż tak... głośno? No, z pewnością poświęcała więcej czasu na naukę, niż Harris, ale to akurat nie było niczym nowym i zaskakującym. Nie mniej przy każdej nadarzającej się okazji z chęcią rozmawiała o Quidditchu!
Podobnie dzisiaj, w drodze za lekcję Zaklęć. I pewnie pogrążyłaby się w konwersacji na temat taktyk, zwodów, uników i goli, jakie w tym roku obydwie bez wątpienia wykorzystają na boisku (wielki plus grania w drużynie z najlepszą przyjaciółką, w dodatku na tej samej pozycji, rozumiały się bez słów!), gdyby nie trochę niespodziewanie w drodze do klas nie zaczepił jej Zander. Zdążyła polubić jego towarzystwo, nawet jeśli nie mieli okazji spędzać ze sobą stosunkowo wiele czasu. Ale zdecydowanie był z niego doskonały kompan do nauki!
Zaskoczona jego pojawieniem się obok siebie, uśmiechnęła się odrobinę nieśmiało i nawet zwolniła nieznacznie kroku, pozwalając żeby Kaia i Ethan poszli przodem, a samej zrównując się z krukonem.
- Hej, Zander. W porządku, choć jak zwykle pospałabym dłużej, gdyby nie zajęcia. Chociaż akurat zaklęcia to bardzo dobra motywacja do wstania z łóżka i stoczenia się z siódmego piętra na śniadanie. - Zaśmiała się krótko sama do siebie, odrobinę szerzej się uśmiechając. - Och, nowości zawsze mnie ekscytują! A ty? Podekscytowany? - Może trochę zacięła się gdzieś pomiędzy słowami, reflektując się po chwili kontynuacją pytania, co zabrzmiało jakby były to dwa osobne zdania.
Podziękowała szczerym i może odrobinę zawstydzonym uśmiechem na to przepuszczenie jej w drzwiach, po czym zajęła miejsce obok Kai. Nie spodziewała się, że Zander usiądzie zaraz obok, ale nie oponowała w żaden sposób, jedynie posłała mu przyjazne spojrzenie, przygotowując się do zajęć i na moment poświęcając uwagę przyjaciółce i Ethanowi.
- Kaia, ja wiem, że jakbyś mogła zamieszkać na boisku, to pewnie więcej bym cię w dormitorium nie spotkała, ale czy to właśnie nie oczekiwanie jest jednym z tych ekscytujących elementów sezonu? - Spróbowała w swój Danicowy sposób nieco obudzić entuzjazm Harris, bo sport sportem, ale na zajęciach z zaklęć lepiej być skupionym!
Lekcja rozpoczęła się niewiele później i ku zadowoleniu Dani, dzisiejsze zagadnienie było znacznie interesujące, niż zwykła nauka zaklęcia. Tym bardziej, że przez swoją wrodzoną ciekawość nieco zapoznała się z teoretyczną częścią tematu lekcji, więc uniosła rękę, jak tylko profesor Kemppainen zapytała zebranych czy coś o magii konwergencyjnej wiedzą.
Usłyszawszy za sobą pytanie zadane przez inny znajomy głos, odwróciła się nieco i uśmiechnęła w lekkim rozbawieniu pomieszanym ze współczuciem, widząc wyraźnie niedospanego Alana. Zerknęła też na Zandera, który podobnie do niej uniósł rękę i zdążył odpowiedzieć koledze. Nie chcąc wprowadzać niepotrzebnego na lekcji szumu, nie włączyła się do szeptanej wymiany zdań, ale pokiwała głową w odpowiedzi, że owszem, też wie o czym mowa.
Niestety nie było jej dane pochwalić się swoją wiedzą na forum. Ale to nie szkodzi, i tak cieszyła się z samego faktu, że posiadała wiedzę ponadprogramową.
Pkty zakleć: 6
Pkty pamięci: 2
K6: 2
Suma: 6 + 2 = 8
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
Kiedy Avery wszedł do klasy, pozostało już niewiele wolnych miejsc. Postanowił wybrać pierwszą ławkę i usiadł obok Persephony Emerson. Uśmiechnął się krótko do siedzących za nim ślizgonów i wlepił wzrok w podręcznik, który spiesznie wyciągnął z torby. Jego zielona skóra sprawiała, że nie potrafił się skupić na zajęciach. Głupie uśmiechy niektórych gryfonów wyprowadzały go z równowagi. Kogo obchodziło, czy znał odpowiedzi na zadawane przez nauczyciela pytania, jeśli nie słyszał dobrze nawet pytań. Jedno jego ucho wciąż jeszcze cierpiało po wybuchu eliksiru jego koleżanki. Siedział więc bezmyślnie, modląc się do wszystkich znanych mu bóstw, żeby nikt się do niego już nie dosiadł i o nic już nie zapytał. Kochał zajęcia z zaklęć, ale wolałby żeby już się skończyły. Potarł nerwowo twarz i zaczął czytać na stronie która odgapił od siedzącej obok krukonki. Obiecywał sobie, że wszystko nadrobi... kiedyś. Jak już dojdzie do siebie. I kto powiedział, że nauka w Hogwarcie była bezpieczna? Czuł, że najbliższe miesiące będą prawdziwą walką o życie.
Pkty zaklęć: 5
Pkty pamięci: 4
K6: 1
Suma: 5
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Kolejny dzień, kolejne spóźnienie. To nie wyglądało najlepiej. Po dość wylewnym przeproszeniu prowadzącej, Cromwell szybciutko skierowała się na sam koniec sali. Lepiej było się nie wychylać, nie odzywać i najlepiej udawać, że wcale się nie istniało. Na tych zajęciach zdecydowanie wolałaby uważnie notować, niż pomyłką dodatkowo irytować prowadzącą.
- Chyba jesteś na mnie skazany - mruknęła cicho w stronę Avery'ego, koło którego pospiesznie wypakowała swoje rzeczy. Z trudem powstrzymała się, by nie skomentować, jak pięknie reprezentował swój dom. Nie dało się ukryć, w zielonym było mu do twarzy!
Pytanie, czy zdradził ją rozbawiony wyraz twarzy?
Pkty zaklęć: 3
Pkty pamięci: 2
kostką nie rzucam, bo i tak nie przeskoczy 5.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Na zajęciach zjawił się nieco za wcześnie, dzięki czemu mógł dobrać sobie najdogodniejsze dla siebie miejsce - na tyle blisko nauczycielki, by nic nie zakłócało mu zajęć, ale też na tyle daleko, by... No właśnie, właściwie nie miał żadnych złych zamiarów. Nie przegada całej lekcji, choć liczył zamienić z kimś parę słów, w razie gdyby tematyka dzisiejszych zajęć okazała się mało pasjonująca, ale to tyle. Może jedynie nie należał do tych Krukonów, którzy musieli siedzieć z przodu sali i wyrywali się do każdej odpowiedzi, czy też uparcie wszystko notowali. Był nieco bardziej... Stonowany. Tak, stonowany to odpowiednie słowo. Może też właśnie dlatego szybko okazało się, że z niemal niczym nie kojarzył mu się temat dzisiejszych zajęć. Z drugiej strony, może to i lepiej - może właśnie dzięki temu zajęcia miały okazać się nieco ciekawsze.
Pkty zaklęć: 4
Pkty pamięci: 0
K6: -
Suma: 4
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Przyszedł do klasy względnie na czas, niezbyt dziś zmotywowany. Nie to żeby miał jakiś super zły humor czy cokolwiek, ale każdy miewa takie dni, że się po prostu zwyczajnie nie chce. Dla niego to właśnie był ten dzień, nie wyspał się, gwiazdy były nie takie, a w ogóle to wolno myślał i poszedłby spać dalej. Dlatego też może jak usiadł obok Alana, witając się cicho i ledwie kiwając profesor czekającej cierpliwie aż się wszyscy zejdą, po czym podparł głowę na ręce i tak został.
Odpowiedzi na pytanie nie znał, nawet nie słyszał o czymś takim gdziekolwiek, ale wiedział, że gdyby ją znał, też by się nie wychylał. Dlatego otwierając zeszyt, bazgrał sobie jakiekolwiek wzory, buzie i inne zupełnie nie związane ze sobą rzeczy, myślą odpływając gdzieś zupełnie indziej niż trwające zajęcia. Zerknął raz jedynie na Philipa, a widząc jego wątpliwe zadowolenie towarzystwem... W zasadzie podziękował w duchu temu szczęściu, że on nie miał na co narzekać. Ach, ta braterska empatia.
Pkty zaklęć: 2
Pkty pamięci: 0
K6: nieparzyste
Suma: 2 , nie kupiłam punktów przez nieuwagę, będzie śmieszna lekcja
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Jako wzorowy uczeń, a przynajmniej tak się starał, naturalnie przyszedł na zajęcia przygotowany. Bez zawahania zajął miejsce obok przyjaciela, jak i dobrej koleżanki, witając się z dziewczyną z uprzejmym uśmiechem. Taki sam uśmiech na wejściu podarował profesor, która zdawała się już być w pełni gotową do zajęć. Nie było to oczywiste, wielu nauczycieli zaczynało lekcję albo opieszale i trochę "spontanicznie", albo razem z poranną kawą, zatem dopiero budzili się na dzień.
Nie umknęło uwadze Raphaela miejsce, które zajęła Oriane. W ostatnim czasie obserwował ją wyjątkowo uważnie, choć starał się naturalnie być w tym dyskretnym i nie zachowywać się jak pojeb. Trudno jednak było nie interesować się narzeczoną, która nie chciała mieć z nim nic wspólnego jak najdłużej się dało. Przy tym było to dość... Przykre. Dla niego w każdym razie, troszkę go to ubodło, poza samym niezrozumieniem do czego niby ma prowadzić takie izolowanie się. Zazdrościł w tym momencie nieco dziwnej, ale starającej się parze Kierana i Gemmy, którzy faktycznie zachowywali się przynajmniej względnie jak para i zdawali się spędzać ze sobą trochę czasu. Nawet więcej niż trochę!
Pytanie dopiero wyrwało go z ponurych rozmyślań gdy zapatrzył się zupełnie na swoją narzeczoną z niezadowoloną miną. Nie było proste ot udawać, że wszystko jest w porządku, szczególnie, że zdawało się, że akurat aż za bardzo odpowiadało jej, że Noah siedzi obok. Nic do niego nie miał, w zasadzie był sympatyczny i zdawało się, że teraz miał przesrane z porą miesiąca, ale jednak wolałby żeby zajął się kimkolwiek innym, Heather na przykład, niż jego dziewczyną. Ale rościć praw sobie nie mógł. Raz, że zaręczeni byli dopiero na słowo, nie oficjalnie, a dwa, że dziewczyna sama postawiła mu granicę przed nosem.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 1
K6: parzyste, 2
Suma: 7
Ravenclaw |
75% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 64
Z początku wydawało się, że ten dzień będzie całkiem w porządku. Znaczy, może inaczej: gorzej niż wczoraj nie będzie. Po tym, jak wysadził sobie ryj nad kociołkeim i przypalił nieco końcówki włosów z przodu był gotowy zabijać. Nadal był na to wściekły, bo nie rozumiał nigdy, i nie zrozumie pewnie już, jaki sens ma odpowiedzialność grupowa. W założeniu, ma niby sprawić by uczniowie pilnowali siebie nawzajem żeby nie zostać ukaranym za przewinienie jednej osoby, a w praktyce nikt nie zamierzał się nikomu wpieprzać, a wszyscy byli wkurwieni na nauczyciela. I kto na tym tracił? No właśnie. Zresztą takie wrzucanie do jednego wora szczególnie dla niego było odbierane bardzo urazowo i agresywnie.
Dziś jednak, gdy odespał, miał nadzieję zacząć dzień trochę lepiej. Co więcej, nawet ładnie podpiął górną część włosów, które już sięgały mu do ramion, ubrał się schludnie, kolczyki nawet założył! Dwa srebrne kółka i jeden z łańcuszkiem wiszącym od górnej części do ucha do jego płatka. Stylówka jakoś tak poprawiała z reguły mu humor, czuł się bardziej... Pod kontrolą otoczenia. Mimo że to siebie ogarniał, ale tak to mniej więcej działało.
Bardzo szybko jego psychika go zweryfikowała. Przyszedł na zajęcia z Jaysonem, gadając o czymś niezobowiązującym i swobodnym i nawet ucieszył się siadając obok Killiana. Uśmiechnął się do niego lekko, przyjaźnie, witając się cicho krótkim "cześć". Co mu się nie podobało za to, to kto siedział po drugiej stronie Jaysona. Nie od dzisiaj był bardzo zazdrosną osobą. Gdy jeszcze był z Jayem w związku, zaszło to jednak za daleko i na długi czas stracił ostatecznie i chłopaka, i przyjaciela. Ostatecznie jednak pogodzili się i przyjaźnili się ponownie, może nawet bardziej, a Jay znając Tima aż za dobrze, hamował jego odruchy zazdrości i raczej sprowadzał na ziemię tak, by ich relacja działała względnie dobrze. I całe szczęście, bo Tim naprawdę nine potrafił się powstrzymać w wielu przypadkach. Na przykłąd teraz, zerkając na Rose ledwie i od tego momentu uznając ją za powietrze. Cały czas jednak słuchał wymiany zdań między nią i Gryfonem i nie można powiedzieć, poczuł jak coś w nim zagotowuje się żeby dziewczynie zasadzić z półobrotu. Niektórzy takie robią wrażenie, że jedynie chce się im przywalić. A może to kwestia tego, że Jay zdawał się aż za dobrze bawić w tej rozmowie. A gdy usłyszał, że ta pizda czepnęła się jego osoby, wyrzucając jego przyjacielowi, że brata się "z wrogiem"...
Spojrzał na nich, choć bardziej jednak utrzymując wzrok na Jaysonie, mordując go wzrokiem. Był wściekły. Zazdrosny i wściekły. Nie był jednak jeszcze pewien czy chce mu zrobić moralną przeprawę przez piekło, jak to on miał tylko w zwyczaju, czy obrazić się i... Cóż, pewnie mieć kryzys po raz enty, że Jay się od niego odsunie. Ale nie umiał się zachować inaczej, powiedzieć sobie, że ma nie czuć się tak, jak się czuje, i ot przestać. Dlatego zacisnął zęby, nerwowym gestem otwierając zeszyt i unosząc dość... Mocno energicznie rękę gdy pytanie nauczycielki padło. Nie został co prawda wybrany do odpowiedzi, ale pokazał przynajmniej, że wie. Zerknął na Rose, która nie miała pojęcia o czym mowa. Ha! Tępa kurwa. Przy okazji zresztą miał szansę pokazać się w oczach Killiana, przy którym bardzo nie chciał robić jakichkolwiek dram żeby nie zabić czegokolwiek, co czuł, że się między nimi rodzi.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 0
K6: nie rzucam, bo 0
Suma: 6
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Nikogo nie powinno już dziwić, że Elías wypatrzył zdecydowanie najbardziej odległe miejsce od wszystkich. Jasne, były osoby, których towarzystwo cenił, jednak stanowiło to pewien rodzaj przyzwyczajenia i radzenia sobie z szeregiem własnych problemów. Bezpieczniej było zająć miejsce samotnie, nie przeszkadzać innym dookoła i zdecydowanie nie chciał dowiedzieć się zaraz, że miejsce, które by zajął było zajęte, bo ktoś trzyma je dla koleżanki, czy kolegi... Kto i dlaczego w ogóle tak robił? W takiej sytuacji mógłby równie dobrze krążyć po sali aż do rozpoczęcia zajęć i nie znaleźć miejsca! A wystarczyło ledwie kilka takich sytuacji, aby był zdecydowanie wyczulony i wolał wypatrywać miejsca, które pozostawiały przestrzeń co najmniej jednego miejsca siedzącego pomiędzy nim, a resztą grupy. Tak też stało się dziś, gdy zajął miejsce z brzegu, jeszcze nie myśląc, że utrudni to zaraz komuś zajęcie miejsca obok niego... W dodatku od razu podparł głowę ręką i wbił wzrok w podręcznik, który powoli zaczął przeglądać - chyba bardziej, aby unikać kontaktu z innymi, niż z zainteresowania przedmiotem... Nie umniejszając jednak zaklęciom! Po prostu godzina nie sprzyjała.
Kiedy jednak usłyszał nad sobą chrząknięcie, podniósł wzrok i choć poczuł drobniutkie ukłucie wewnętrznej paniki, zmierzył znajomą osobę wzrokiem, zupełnie, jakby zrobiła mu coś złego. Szybko jednak dotarło do niego, o co chodzi i w związku z tym, że siedział z brzegu, wstał na moment, by przepuścić kolegę z domu, z którym rzecz jasna miał nadzieję nie zamienić na lekcji ani słowa więcej. Nie rozmawiali do tej pory? No właśnie. Ani. Słowa. Więcej. Jakoś nie był jeszcze dziś gotowy na takie interakcje. Każdy ma prawo na swój gorszy czas, a dziewiąta rano i sala wypełniona po brzegi była jak najbardziej gorszym czasem.
Niedługo po rozpoczęciu zajęć, padło pytanie, na które co gorsza znał odpowiedź. Znaczy, że wypadałoby zgłosić się do odpowiedzi i tylko ta myśl sprawiła, że niedbale machnął ręką - ni to odganiając niewidzialną muchę, ni zgłaszając się do odpowiedzi. Szybko zresztą ją opuścił. Jakoś odpowiedź przed całą klasą nie była jego szczytem marzeń. Nawet jeśli wypowiedź miałaby zamknąć się w jednym zdaniu, podziękowałby.
Pkty zaklęć: 4
Pkty pamięci: 2
K6: 2
Suma: 4 + 2 = 6
Madeline przyszła tu z misją. Była na miejscu przed większością z uczniów, zajęła bardzo losowe miejsce, a następnie otworzyła notatnik, w którym zaczęła pospiesznie coś zapisywać - musiała w końcu wyrobić się co najmniej nim reszta uczniów wleje się do sali, a nauczycielka bezczelnie przerwie jej proces, na który miała przecież wenę! A to nie byle co! Być może wkrótce wszyscy mieli o tym przeczytać! Nie zdecydowała jeszcze jedynie, czy podpisze się pod tym własnym nazwiskiem, czy jednak pseudonim będzie bardziej odpowiedni...
Niestety, wkrótce wszystko się skończyło. Co prawda nie zamknęła jeszcze notatnika, licząc, że uda jej się przelać jeszcze parę rzeczy na papier w trakcie zajęć, ale uważała na słowa profesor... Hmm... Przynajmniej mniej więcej. Miała wystarczająco podzielną uwagę. Na przykład od razu wyłapała zadane przez nią pytanie! Co więcej, coś zaświtało jej w głowie, dlatego też jej ręka zaraz poszybowała w górę... Tylko trochę gwałtownie i tylko prawie zdzieliła nią Milesa w twarz. Jednak nie została wzięta do odpowiedzi. Cóż, trudno. Następnym razem. Szybko wróciła do notatek absolutnie na temat... Tak.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 2
K6: parzyste
Suma: 6 + 2 = 8
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Mimo że nie były w jednym domu, to April na prawie każdą wspólną lekcję przychodziła z Heather. Poza tym, że się przyjaźnią, czuła się w jej towarzystwie po prostu bezpiecznie, mogła schować się w jej cieniu, bo to Gryfonka zwracała na siebie większość uwagi, a dla April to było bardzo wygodne.
Znając przyjaciółkę bardzo dobrze, nie zdziwiło ją ani trochę miejsce, jakie wybrała niemal natychmiast po wejściu do sali. Uśmiechnęła się nawet lekko pod nosem, rzucając w kierunku Noah krótkie zawstydzone spojrzenie, na które całe szczęście nie odpowiedział, bo chyba spłonęłaby z zawstydzenia. I usiadła po drugiej stronie Hatheway, tylko co jakiś czas zerkając w jej i Noah kierunku, ale po rozpoczęciu zajęć skupiając się w pełni na dzisiejszym temacie.
Nie był jej obcy, znała zagadnienie i właściwie była z tego faktu bardzo zadowolona. Dlatego też bez zawahania podniosła rękę, kiedy padło pytanie. To był chyba jeden z tych niewielu momentów, kiedy April była pewna siebie, bo wierzyła w swoją wiedzę. A podana przez nią odpowiedź najwyraźniej też usatysfakcjonowała profesorkę, więc mogła jedynie z zadowoleniem i nieco podbudowaną samooceną zabrać się do notowania... cóż, najwyraźniej wszystkiego, nawet jeśli już to wiedziała.
Pkty zakleć: 7
Pkty pamięci: 5
K6: 6
Suma: 7 + 5 = 12
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 159
Bardzo nie chciał iść ani na te zajęcia, ani wszystkie inne wczoraj i dzisiaj. Kto by chciał, będąc zielonym jak trawka na polu czy cokolwiek? Chciał się popisać przed Lucasem, a jak się rozproszył, wyszło najgorzej jak mogło. Nie było większej hańby. Od pamiętnych zajęć eliksirów właściwie unikał Lucasa jak ognia, i w ogóle ludzi, i z nikim nie rozmawiał, wkurzony i zawstydzony swoją aparycją i wtopą. Nawet przyjaciel z paczki jakoś nie mógł złapać języka z Krukonem i odpuścił, pozostając na dystans i czekając aż wścieklizna przejdzie. Jego wstyd do własnego wyglądu sięgnął tak daleko, że mimo dużej niechęci do rozpuszczonych włosów, dziś rozpuścił je zupełnie wolno i nawet pozwolił loczkom na niesforne stworzenie lekkiego bałąganu wokół jego twarzy. Taka tam zasłona.
Zatem znowu Yannis przyszedł względnie wcześnie i usiadł tam, gdzie jeszcze nie było niemalże nikogo. Było to co prawda mniej więcej w środku rzędu, ale wszędzie indziej na rogach już się mościli ludzie, więc ponuro siadł tam, gdzie na tę chwilę wydało mu się najbezpieczniej. Może niepotrzebnie, bo ostatecznie ilość ludzi wokół przytłoczyła znacznie bardziej niż się spodziewał, i jeszcze Lucas usiadł obok, tak jakby miał znowu być świadkiem kolejnego faila. Perfekcyjnie.
Nie odezwał się słowem nieproszony, nawet nie zerknął na tą jedną osobę, na której zaczęło mu głupio zależeć, i uniósł rękę na pytanie profesor. Nie wybrała go do odpowiedzi, ale może to i lepiej, może by coś palnął? Chwilowo sobie nie ufał. Za to był przekonany, że jeśli fizycznie podobał się Lucasowi, to już czar prysł jak bańka mydlana.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 0
K6: nawet nie rzucam
Suma: 6
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Absolutnie póki co nie był to jakiś wyjątkowy, inny od wszystkich dzień dla Bellamy'ego. Wstał bardzo wcześnie, koło szóstej rano, wyszedł na spacer na błonia ze swoim szczurkiem. Zapalił sobie za cieplarniami i po godzinie wrócił by się ogarnąć na śniadanie i zacząć dzień. I tak trochę przyjarany przyszedł w końcu na zajęcia, gotowy zacząć dzień, spokojny niczym jeziorna tafla wody z rana, odbijająca świat nad sobą niczym lustro.
Skierował się bez większego przemyślenia na miejsce obok kolegi z Domu, z którym chyba nigdy nie rozmawiał, ale kojarzył go z widzenia. Odchrząknął i czekał cierpliwie, patrząc mu prosto w oczy, aż ten ruszy tyłek. Oczywiste, że nie przyszedł prosić o autograf więc sądził, że może albo Elias nie ogarnia jeszcze życia, albo komuś miejsce zajmuje i nie wie czy to mówić czy odpuścić i kogoś wystawić. Ostatecznie łaskawie wstał i Bellamy zajął miejsce bez większego wyrzutu, że został zjechany wzrokiem. W gruncie rzeczy ciągle jest i miał na tym etapie gdzieś takie spojrzenia.
Nie odezwał się, choć popatrzył na Puchona trochę w chwili zainteresowania. Skupił się jednak na zajęciach, na ile mu się chciało, i nawet uniósł rękę na zadane pytanie, znając odpowiedź. Fakt jednak, że też nie chciał odpowiadać i opuścił już widząc, że nauczycielka patrzy w innym kierunku. Wszystko jedno, musiałby głośno mówić, a jakoś mu się nie chciało.
Pkty zaklęć: 4
Pkty pamięci: 3
K6: parzyste - 2
Suma: 4 + 3 = 7
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Trochę zaspany, acz ogarnięty, zwarty i gotowy, Don przyszedł na zajęcia na czas, zajmując jedno z przypadkowych zupełnie miejsc. Głównie dlatego, że przy jego znajomych było zajęte w większości i odpuścił, zamierzając się do nich przykleić po zajęciach. Teraz miał trochę spokoju, zresztą nieco bolała go głowa od natłoku wszystkiego dookoła. Legilimencja nie zawsze była ot fajnym dodatkiem życia codziennego...
Odpowiedzi na pytanie zadane przez profesor nie znał, nie wiedział o czym mówi. A przynajmniej póki nie usłyszał mnogo odpowiedzi od innych, ale nie czuł się w porządku oszukując w ten sposób i przyjął na klatę, że nie wie. Zanotował za to w zeszycie odpowiedź na pytanie, tak żeby na przyszłość wiedzieć i nie musieć nawet doszukiwać się u innych.
Pkty zaklęć: 5
Pkty pamięci: 0
K6: -
Suma: 5
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 76
Absolutnie miał gdzieś przy kim będzie siedział na zajęciach. A właściwie, tak brzmiał i wyglądał, a w rzeczywistości dość się stresował i nie wiedział z kim miałby usiąść żeby względnie normalnie zagadać. Ostatecznie jakoś tak wyszło, że usiadł przy bardzo zamkniętym i wiecznie wkurwionym typie i jakiejś Puchonce, która przytłaczała energią. Czyli dosłownie między przeciwnościami, w zasadzie. Acz może to i lepiej o tyle, że ostatecznie nie rozmawiał z nikim i dano mu spokój, być może ze względu na nieświadomie surową, nieprzystępną minę.
Podniósł rękę trochę z łaski, znająd opowiedź na zadane pytanie, jednak nie ubolewał, że nie dano mu odpowiedzieć. Najważniejsze, że wiedział jaka ona była, a zależało mu żeby jednak ogarniać możliwie najlepiej pewne przedmioty, w tym szalenie ważne zaklęcia. Więc opuścił rękę, notując przy tym krótko treść zajęć by wiedzieć co było i z czego się w razie co uczyć na test, jeśli by taki był.
Pkty zaklęć: 6
Pkty pamięci: 3
K6: nieparzyste - 5
Suma: 6
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Po wczorajszej niefortunnej dość lekcji eliksirów, Mickey nadal nie odzyskał w pełni ostrego widzenia. I może by go to bardziej przerażało, gdyby nie wizyta w Skrzydle Szpitalnym i uspokojenie przez pielęgniarka, który zapewnił o ustąpieniu efektu stopniowo najdalej w ciągu kilku dni. Co więcej, nie martwił się nawet specjalnie o poruszanie po zamku, bo nie było dla niego ujmą na honorze pozwolić, żeby to Laurel wisiała mu na ramieniu i prowadziła gdzie trzeba. Wręcz przeciwnie, był zachwycony, że ma ją cały czas przy sobie! Tak też właśnie pojawili się na lekcji zaklęć i w pełni zaufał swojej dziewczynie, że wybierze dogodne la nich miejsca. Niby widział rozmazane sylwetki i rozróżniał kolory, ale nie było mowy o pisaniu czegokolwiek.
- Dziękuję, skarbie. - Oczywiście podziękował, jak tylko zajęli miejsca. - Jak już wróci mi pełna ostrość widzenia, to zorganizuję notatki z tych wszystkich zajęć, więc nie musisz się martwić pisaniem. - Szepnął to do Zimmerman jeszcze zanim zajęcia się rozpoczęły.
Skupił się trochę na temacie, bo obserwowanie otoczenia nie miało większego sensu, kiedy nie mógł go dobrze widzieć. Więc po prostu słuchał. I nie miał zielonego pojęcia o czym w ogóle mowa, pierwszy raz spotkał się z takim zagadnieniem. Ale nawet go zainteresowało!
Pkty zakleć: 3
Pkty pamięci: 0
K6: 6
Suma: 3 + 0 = 3
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 62
Lucas tak naprawdę nie wiedział, co się stało i czy na pewno Yannis go unikał, czy może... No dobrze, czuł, że go unika, ale wiedział, że nic mu nie zrobił! Z drugiej strony zawsze był tego pewien, a kolega zawsze znajdował jakiś powód, by być złym na Lucasa. Absolutnie nie skojarzył, że - jakkolwiek by to nie brzmiało - problem mógł leżeć w jego kolorze skóry. Tak, był dumny, że poradził sobie na eliksirach lepiej, niż Yannis - że może udało mu się przed nim popisać! Ale przecież nie było nic takiego w porażce... On starałby się usilnie dalej udowodnić, ile jest wart. A zielona skóra? Cóż, niefortunne, ale bardziej zabawne, niż odpychające!
Wiedziony nadzieją, na to, że dziś chłopak nie stroi już dalszych fochów, postanowił przysiąść się do niego na lekcji zaklęć, po tym jak wparował do sali tuż przed rozpoczęciem zajęć. Cud, że zdążył wypatrzeć Yannisa i ruszyć ku niemu pospiesznie, gdy nauczycielka zaczynała już mówić.
- Hej - mruknął, a od rozwinięcia rozmowy ratowała chłopaka tylko nauczycielka.
Zwłaszcza, że po chwili padło pytanie, na które oczywiście Lucas znał odpowiedź. Niemal automatycznie uniósł rękę i gdy tylko został wskazany, udzielił (dumny z siebie, zresztą) poprawnej odpowiedzi.
Ha, Yannis pod wrażeniem? Nawet zerknął ku niemu kontrolnie.
Pkty zaklęć: 11
Pkty pamięci: 2
K6: (2) parzyste - dodajesz punkty Pamięci
Suma: 11 + 2 = 13
|