Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Przedział numer 13 Ośmioosobowy przedział, w którym w czasie drogi do szkoły uczniowie spędzają wspólnie czas na plotkach i nadrabianiu informacji z wakacji. Nad wygodnymi siedzeniami znajdują się półki by schować bagaż podręczny, za to pod nimi można w schowku znaleźć ciepłe koce gdyby w razie ktoś potrzebował się zagrzać czy uciąć sobie drzemkę. Bo podobno nie śpi się za dużo pierwszej nocy w szkole, trzeba nabrać sił!
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
1 września, po 11:00
Przez swoją przebojowość, Aurora miała naprawdę wiele znajomych w szkole, właściwie to właśnie Hogwart dał jej dopiero możliwość rozwinięcia jakichkolwiek bliskich relacji z rówieśnikami poza tymi rodzinnymi. Doskonale znała życie w trasie, kiedy to zmienia się miejsce pobytu po maksimum kilku miesiącach, więc wszelkie zawarte wtedy znajomości niekoniecznie miały potencjał na przetrwanie próby czasu. Natomiast szkolne przyjaźnie... miała szczerą i głęboką nadzieję, że jednak nie straci kontaktu przynajmniej z niektórymi bliskimi sercu osobami, bo przez te sześć lat nauki stali się dla niej tak bliscy, jak rodzina. Dlatego całym sercem wierzyła, że nawet jeśli będzie większość życia spędzała na ekspedycjach w środku dżungli, sercu Antarktydy, głębinach oceanu, czy innych wysokich gór, to nadal pozostanie w kontakcie między innymi z Teddy'm. Co z tego wyjdzie ostatecznie, to już czas pokaże.
Na tę chwilę obydwoje przecisnęli się przez rzednący tłumek uczniaków i w końcu wskoczyli do wagonu, machając na pożegnanie rodzicom Krukona. Dopiero jak mogli spokojnie ruszyć na poszukiwania przedziału, Aurora z uśmiechem odpowiedziała na zaczepkę przyjaciela.
- Hm, słyszałam wielokrotnie, że chyba powinnam być w Gryffindorze, ale pierwszy raz ktoś stwierdził, że wylądowałam w niewłaściwych lochach. - Rzuciła Thaddeusowi krótkie spojrzenie, unosząc przy tym jedną brew nieco wyżej. Zaledwie po sekundzie wróciła do przyglądania się mijanym przedziałom. Jak trafili na pierwszy nadal wolny (o dziwo!), to od razu otworzyła drzwi i zaprezentowała wnętrze przyjacielowi.
- Czy ten oto przedział spełnia wymagania pańskie? Przestrzeń wolna od wózków oraz pierwszaków. Przynajmniej póki co. - Przekroczywszy próg, wrzuciła swój bagaż na półkę i zajęła miejsce siedzące przy oknie, przodem do kierunku jazdy. Gdziekolwiek usiadł Teddy - czy naprzeciwko, czy obok - odwróciła się w jego stronę, gotowa zacząć wymianę relacji wakacyjnych.
- Ale wracając do wykorzystywania ciebie, żeby porozmawiać z twoim tatą.. hm, tak, zdecydowanie wykorzystałam naszą przyjaźń w tym celu, bez dwóch zdań. Bliskość Ślizgonów chyba mi się udzieliła, robię to bez skrupułów. - Krótkim ruchem ręki podkreśliła powagę swoich słów, za chwilę jednak uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie. - A skoro mowa o pikantnych szczegółach, chcesz się jakimiś podzielić? - Poruszyła kilkakrotnie brwiami, jakby to miało zachęcić Teddy'ego do zwierzeń. W tych kilku(nastu? dziesięciu?) listach, jakie wymienili w ciągu ostatnich miesięcy nie zawarł żadnej informacji z serii "pikantne", ale może czekał na ten moment, żeby się czymkolwiek podzielić? Ona miała całą masę takich rzeczy!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Żałowała, że nie mogła znowu zabrać ze sobą Dani do przedziału, no ale trudno – była prefektem, a w dodatku teraz naczelnym! Więc musiała się pogodzić, że przyjaciółkę złapie dopiero wieczorem, pewnie po uczcie. Albo przy stole! A potem będzie wyszukiwanie znajomych i nadrabianie czasu rozłąki!
Po tym, jak pożegnała się z tatą, wciągnęła za sobą kufer i ruszyła właśnie w stronę przedziału… jakiegoś wolnego. Ale nie zdążyła takiego znaleźć, kiedy za jedną z mijanych szyb dostrzegła bardzo znajomą twarz. Aż cofnęła się i chyba spowodowała w alejce mały korek, ale co z tego! Otworzyła drzwiczki i wetknęła za nie głowę, z uśmiechem patrząc na Aurorę.
— Hej, mogę się dosiąść? – zapytała, chociaż domyślała się, że raczej wielkiego protestu usłyszeć nie powinna… Miała nadzieję!
Zadanie:[5] Razem raźniej
Uczestnicy: Danica Davies (na peronie jeszcze) i Aurora Flosadóttir
Progress: 2/2
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Nie miała za bardzo szans na wymianę choćby kilku zdań z Teddy'm, bo ledwo co zalała go potokiem słów i na koniec zadała pytanie, on zdążył jedynie otworzyć usta, kiedy przerwało im szuranie otwieranych drzwi przedziału. Aurora od razu spojrzała w ich kierunku, żeby skontrolować czy ma grzecznie intruza wyprosić, czy właśnie entuzjastycznie zaprosić do środka. Ku jej wielkiej uciesze w progu stał nikt inny, jak Kaia, jedna z jej ulubionych Gryfonek!
Podskoczyła z miejsca i z tłumionym nieco piskiem rzuciła się do entuzjastycznego powitania przyjaciółki. Przytuliła ją z takim impetem, że aż trochę cofnęły się na korytarz, tym bardziej korkując przejście. W końcu odsunęła się na tyle, żeby ucałować każdy z policzków dziewczyny i spojrzeć na nią rozradowanym wzrokiem.
- Co za głupie pytanie, oczywiście, że możesz się dosiąść. Teddy nie będzie miał nic przeciwko, prawda? - Spojrzała przelotnie na Krukona, zanim znowu odwróciła się w kierunku Harris. - Im nas więcej, tym weselej, a tak doborowego towarzystwa to ze świecą szukać! - Dopiero po tych słowach powitania zorientowała się, że stojący w korytarzu uczniowie, którzy nie mogli przejść przez obecność kufra Gryfonki i obydwie dziewczyny dodatkowo blokujące przejście, zaczynają coś marudzić. Rzuciła im tylko nie bardzo przejęte spojrzenie (i tak nie był to nikt z jej znajomych), po czym pomogła koleżance z bagażem. W końcu zamknęła za nimi drzwi, żeby mogli spokojnie rozmawiać.
- Ledwo co wsiedliśmy, Teddy miał się właśnie podzielić pikantnymi szczegółami z wakacji, ale coś mi mówi, że ty będziesz miała ich dużo więcej do opowiedzenia. - Poruszyła sugestywnie brwiami doskonale pamiętając, że pod koniec roku Kaia zaczęła trochę bardziej na poważnie spotykać się z Cavngotonem.
Zadanie:[5] Razem raźniej
Uczestnicy: Thaddeus P. Sheeran (na peronie jeszcze) i Kaia Harris
Progress: 2/2
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Zaśmiała się wesoło, kiedy Aurora zaatakowała ją niemalże tak samo, jak ona przed momentem napadła na Dani, i aż cofnęła się o kilka kroków pod impetem tego natarcia połączonego z uściskiem. Objęła też przyjaciółkę i wyściskała ją mocno, jak należało – no bo w końcu nie widziały się całe wakacje! Zaśmiała się nawet, gdy Puchonka ucałowała serdecznie jej policzki, a potem jej uwaga skierowała się w stronę Krukona, którego nie za dobrze znała.
Nie na długo, bo za chwilę dostrzegła, że Aurora sięgała już po jej kufer, więc sama, wdzięczna za pomoc, postanowiła się nim jakoś zająć, żeby dłużej nie torował już przejścia. Gdy pozbyły się tego w cholerę ciężkiego balastu, opadła na siedzenie, kiedy Aurora zamknęła drzwi, a potem… Potem prychnęła. Sama nie wiedziała, czy z rozbawieniem czy z irytacją.
— Proszę Cię. Jak chcesz coś pikantnego, to poproszę dzisiaj skrzaty domowe o jakąś papryczkę chilli. W tym przypadku nie ma czego opowiadać – rzuciła, wymownie patrząc w okno i krzyżując ramiona pod biustem. Przy okazji nieco zapadła się w siedzisku i wyglądała nieco jak obrażone dziecko. – Zerwaliśmy ponad miesiąc temu – mruknęła niechętnie.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Zanim zajęła miejsce siedzące obok Krukona, wygrzebała z własnego bagażu pudełeczko pełne winogron, bo przecież dużo przyjemnie spędza się czas na pogaduchach, jak ma się co przekąsić w międzyczasie. Zawsze można było wykorzystać taką przekąskę jako amunicję, żeby rzucić w rozmówce w rozbawieniu, czy coś! Poza tym, Aurora mogła jeść owoce non stop, przy byle okazji.
Akurat zamierzała do usadzenia tyłka, kiedy Kaia prychnęła i zasugerowała, że pikanterię to może poprosić do kolacji. Oho... Uniosła brwi w geście zaskoczenia, bo nie wiedziała skąd u Harris taka skwaszona mina.
- Jak to nie ma? Przecież i ty i Mickey mieszkacie w Londynie, nie? - Z tego o dobrze kojarzyła, to tak właśnie było. Plus znając zarówno Kaię, jak i Cavingtona i pamiętając jak bardzo się do siebie kleili pod koniec minionego roku szkolnego, zakładała że nie przepuszczą żadnej okazji do spotkań. I świrowania z dala od prefektów i nauczycieli. No, ona na pewno by takiej okazji nie przepuściła!
Za chwilę jednak tajemnica się wyjaśniła, Harris spuściła bombę "rozstanie", a Aurorze trochę opadła szczęka w zaskoczeniu.
- No way! Co się stało? Wyglądaliście na tak nierozłącznych w czerwcu! Wszystko okej? Znaczy nie jest okej, to jasne, ale to on cię zostawił? Mam mu skopać dupsko? Teddy, przygotuj różdżkę, idziemy rozprawić się z pewnym Ślizgonem! - Klepnęła siedzącego obok Krukona w ramię, jakby faktycznie zarządziła szarżę na Cavingtona. Wstała też z miejsca, ale nigdzie nie wyszła. W zamian zmieniła miejsce i usiadła tuż obok Kai, żeby złapać ją przyjaźnie pod ramię i móc przytulić jeśli zajdzie taka potrzeba. - Nic nie pisałaś w listach, chcesz o tym w ogóle rozmawiać? No wiesz, nie musimy, ale wolę wiedzieć czy mam go mordować wzrokiem, ignorować, czy co. - Z pewnością przynajmniej przez dwa dni będzie pamiętała o wrogim spojrzeniu w kierunku Mickey'ego, później... cóż, bawił ją na tyle i lubiła się z nim droczyć, więc pewnie nie będzie w stanie gniewać się długo. Ale naprawdę się postara na początku!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Kaia wywróciła oczami, kiedy Aurora tylko wspomniała jej, że ona i Cavington mieszkają w końcu w Londynie. No tak, mieszkają. I kiedy byli razem, to było super! Potem tylko modliła się o to, żeby na niego przypadkiem nie wpaść. Londyn to co prawda ogromne miasto, ale nadal, nikt nie powiedział, że jej ex nie może zakręcić się w okolicy mieszkania Kai…
Tym gorzej jej się zrobiło, kiedy przyjaciółka wspomniała o czerwcu. Wręcz bardziej zapadła się w siedzisku na to wspomnienie. Pamiętała przecież doskonale, jak oboje się do siebie kleili, i w szatni po meczu, i potem… Byli niemalże nierozłączni i zapatrzeni w siebie, a tu nagle bum! Coś się popsuło i nie ma tego, co było wcześniej!
Chociaż zapał Puchonki nawet odrobinę ją rozbawił, a już tym bardziej zapowiedziana krucjata przeciwko Cavingtonowi, tak w razie gdyby się okazało, że to on rzucił ją.
— Nie, to ja zostawiłam jego – westchnęła w końcu z cieniem irytacji. – Tuż przed swoimi urodzinami zresztą. Miałam z Ethanem koncert, oboje mamy urodziny jeden po drugim, więc oboje sobie trochę zabalowaliśmy. I zapomniałam o tym powiedzieć Mickeyowi. Zostawiłam gdzieś tam telefon, nie odbierałam go, a jak wróciłam to zrobił mi awanturę. Trochę się pożarliśmy i w nerwach z nim w końcu zerwałam, nie ma w sumie o czym gadać.
Później co prawda trochę tego żałowała, ale przy okazji była zbyt dumna, żeby pójść do niego i go przeprosić. No może trochę przesadziła, a on się martwił, ale to wytykanie sobie później towarzystwa i wrzucanie na jej przyjaciół! A tym bardziej sugerowanie, że towarzystwo Ethana, który był przecież z nią praktycznie od zawsze – w sensie, obok niej, jako kumpel! – było w jakiś sposób nieodpowiednie, to już szczyt szczytów, naprawdę!
To nie ona tutaj zarywała każdego, kogo tylko mogła.
— Szkoda nerwów na to wszystko – burknęła tylko i odwróciła głowę w bok, krzyżując ramiona pod biustem.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Nie miała intencji wprawienia Kai w ponury nastrój, ale jakoś tak przypadkiem samo wyszło. Ale nie mogła też nic poradzić na to, że po prostu zainteresowało ją to, bo doskonale pamiętała jak ta dwójka kleiła się do siebie pod koniec roku, jakby to był jakiś szczyt sezonu godowego. No i naprawdę nic nie wiedziała o ich rozstaniu! Musiała nadrobić...
Słysząc tę skondensowaną wersję wydarzeń, aż otworzyła usta w zdumieniu. Z tego co znała Cavingtona, to sądziła, że to raczej on by kogoś zostawił z nudów albo cholera wie co, a tu jednak okazało się, że to Kaia zakończyła ten związek.
- O nie, zrobił ci awanturę za świętowanie własnych urodzin? Co on, ma pięć lat? - Nawet jeśli była w stanie zrozumieć, że Mickey się zirytował brakiem zaproszenia na urodziny własnej dziewczyny i na dodatek nie odbieranie telefonu, to mimo wszystko wybierała stronę Kai, bo i ona miała rację w swojej decyzji.
Zmarszczyła brwi w zastanowieniu, po czym spojrzała na Teddy'ego, który siedział cicho cały czas. Mógłby się na coś przydać, a jego nieobecność tez pewnie pomoże Harris wyrzucić z siebie więcej. Nie dobrze zaczynać rok szkolny z frustracjami!
- Teddy, będziesz tak kochany i przyniesiesz nam jakąś czekoladę? A najlepiej tonę? Taka sytuacja wymaga nadmiaru niezdrowego cukru. I sok owocowy dla mnie. Dzięki, jesteś cudowny, odwdzięczę się. - Nie czekając w ogóle na odpowiedź chłopaka, posłała mu powietrznego buziaka i poczekała aż wyjdzie.
Dopiero kiedy drzwi zasunęły się za wychodzącym krukonem, Aurora dużo poważniej spojrzała na Kaię.
- Wszystko w porządku? Znaczy... jak się trzymasz z tym wszystkim? I pytam serio: nie znosimy go teraz? - Again, za długo pewnie nie byłaby w stanie, ale przynajmniej bardzo by się starała! No i zawsze kiedy Harris i Cavington byliby obok, to brałaby stronę dziewczyny, oczywiście.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— No właśnie! – żachnęła się, szczęśliwa z tego powodu, iż przyjaciółka rozumie jej niezadowolenie i przy okazji wspiera jej stronę. – Okej, rozumiem, że się martwił, ale, cholera no, przecież wiedział, że jestem z Ethanem i zespołem – wywróciła oczami. – A Ethan od lat jest moim kumplem, przecież nic by mi się nie stało. Tata sam pozwolił mi tam iść, a on też się o mnie martwi, i jakoś awantur mi nie robił!
Inna sprawa, że tata był dorosłym, dojrzałym, kochającym facetem, a Mickey, cóż… Różnica wieku jednak między nimi była. Tak samo jak różnica między dojrzałością emocjonalną i… kilkoma innymi rzeczami zapewne też. Ale nadal!
Zerknęła raz jeszcze na Teddy’ego, gdy Aurora odrobinę wypraszała go z przedziału. Chociaż, będąc szczerą, naprawdę przydałaby jej się tabliczka czekolady. Albo przynajmniej tona. Chociaż minęło trochę czasu, nadal nie czuła się w tym wszystkim… dobrze…
Może dlatego, że nikt za bardzo nie wiedział o tym zerwaniu. Nikomu się raczej nie chwaliła. Po prostu się rozstali. I tyle.
— Nie wiem czy ciężarówka czekolady by mi pomogła – mruknęła, wracając spojrzeniem do Aurory. – Byłam na niego wściekła. W sumie, chyba jestem trochę nadal. Przeryczałam całe swoje urodziny, a on się nie odezwał! Myślałam, że chociaż będzie próbował mnie odwieść od tego zerwania, czy coś, cokolwiek, ale nie. Widocznie było mu na rękę – mruknęła, zapadając się jeszcze bardziej. W tym momencie już praktycznie leżała na tych fotelach. – Ja na pewno go nie znoszę – odpowiedziała, dając jej znak, że ona może myśleć o nim generalnie co chce, ale Kaia nie zamierza udawać, że go lubi i nic się nie stało.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Pokiwała głową w powątpiewaniu dla połączenia "Ethan" i "nic by się nie stało" w jednym zdaniu, bo jakkolwiek nie uwielbiałaby Gryfona, to chyba raczej własnej córki tak ochoczo nigdzie by z nim nie puściła. Jakby miała córkę, oczywiście. Syna w sumie też obawiałaby się puścić. Ale skoro była tam reszta zespołu, to nieco równoważyło to szaleństwo Duboisa - przynajmniej tak zakładała. Nie powiedziała tego jednak na głos, pozostając przy tym połowicznym, nieprzekonanym kiwaniu głową na boki, z trochę zabawną miną. No hej, znała Ethana przecież, nawet całkiem dobrze!
- Tacie dałaś znać o imprezie? - Nie chciała w żaden sposób bronić Cavingtona, ale potrzebowała tutaj sprecyzowania, bo jeśli ojciec Kai wiedział o imprezie, a Mickey nie, to jednak była różnica. Co nie zmienia faktu, że awantura była bardzo nie na miejscu!
- Nic się nie martw, jak będzie trzeba więcej czekolady, to wyślę Teddy'ego znowu, żeby tym razem wykupił z wózka cały zapas. I cały ten cukier dla ciebie! - Nie zamierzała Kai podbierać tych słodyczy, skoro miała pod ręką zabrane z domu na drogę owoce. Nie było w ogóle możliwości, żeby wybrała czekoladę ponad winogrono, jabłko, arbuza, czy cokolwiek innego świeżego!
Mając nadzieję na podniesienie Kai na duchu, objęła ją ramieniem i przytuliła mocno, jakby chciała podzielić się całą swoją pozytywną energią.
- Ale jako to? To nawet nie złożył ci życzeń na urodziny?! To najpierw awantura, że go nie informujesz o imprezie, a później nawet nie złożył ci życzeń?! - Nawet jeśli ten brak życzeń ze strony Cavingtona pewnie miał sens, to Aurora w tej chwili całą sobą i swoją świadomością stała po stronie Kai i to jej przyznawała rację! - W tej chwili też o nie znoszę! - Solidarnie zrobiła złą minę i kiwnęła zdecydowanie głową. Po dwóch sekundach jednak rozpogodziła się i tym razem w jej spojrzeniu zaświeciły iskierki zainteresowania.
- Ale, ale! Ty mi lepiej opowiedz o tych koncertach! - Żartobliwie szturchnęła Gryfonkę, zachęcając ją uśmiechem do podjęcia przyjemniejszego tematu.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— No… trochę tak, trochę nie… - mruknęła pod nosem. – To wszystko był jeden wielki spontan i jakoś tak tego nie planowaliśmy. Dopiero potem ekipa nam wyskoczyła z życzeniami i imprezą, to tylko przedzwoniłam szybko do taty, żeby mu powiedzieć, żeby się nie martwił, i rzuciłam telefon gdzieś w kąt. No dobra, może trochę zapomniałam o Mickeyu…
W gruncie rzeczy nie pomyślała, że może się aż tak bardzo martwić… Ale to nadal nie była jej wina i to nadal nie był powód, żeby wszczynać kłótnię! Tym bardziej, jakby miało się tam stać niewiadomo co! Gdyby jej coś groziło, to tata by jej nie puścił. Ufała przecież Ethanowi na tyle, żeby wiedzieć, że przecież jej życia na coś głupiego by nie narażał. Zgoda, miał durne pomysły, ona także, no ale… była tam też zgraja nieco dojrzalszych facetów, która ich pilnowała, nie?
— Ale nadal, nie powinien tak na mnie naskakiwać! Tym bardziej, że sam też miał sporo za uszami wobec mnie, i to znacznie gorszych rzeczy. – Wywróciła oczami. – Świętoszek się znalazł.
Tona czekolady by jej się w tym momencie przydała – szczególnie na wspomnienie życzeń, które dostała od Cavingtona na urodziny.
I chyba lepiej by było, gdyby ich w ogóle nie wysłał.
— Wysłał mi SMSa z życzeniami – rzuciła, przenosząc wzrok gdzieś w bok. – Wkurzył mnie tym dodatkowo. Chyba lepiej by było jakby faktycznie mnie już zlał kompletnie.
W końcu nie ma nic gorszego jak miły gest od osoby, której się w danym momencie nienawidzi, a w dodatku jest się na nią wściekłym!
Pomijając już fakt, że potem przepłakała całe popołudnie – bo tyle, ile jej złamane serce zdołało się zaleczyć, ta głupia, jedna wiadomość rozdarła je z powrotem do takiego stopnia jak w momencie zerwania…
— Ethan się wkręcił do kapeli, która grała w kilku knajpkach i przy okazji wkręcił też mnie – stwierdziła, wzruszając ramionami. Doceniała, że przyjaciółka chciała poprawić jej humor i chyba zmienić temat, ale jakoś nie miała ochoty już rozmawiać o tych wszystkich koncertach. A już na pewno nie po wspomnieniu cholernego zerwania z cholernym Cavingtonem.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Po kolejnych słowach Kai doszła do wniosku, że rozumiała coraz bardziej postawę Cavingtowa, bo ona sama potrafiła być cholernie zazdrosna, szczególnie o bliskie osoby, od których chciała uwagi. Nie będzie stawać w jego obronie, co to, to nie! Ale była w stanie zrozumieć zmartwienie. Nie mniej nie drążyła tematu, bo nie chciała jeszcze bardziej psuć Kai humoru - chyba już wystarczająco się do tego przyczyniła. Trzeba będzie jakoś odzyskać jej uśmiech!
- Hej, nie mówię, że powinien! Wszyscy dobrze wiemy, że nie jest niewinny, w końcu to Cavington. Nie znosimy go za to z całego serca, jak go spotkam na korytarzu to bardzo wyraźnie dam mu odczuć moją niechęć! - O ile będzie o tym nadal pamiętać. Na tę chwilę bardzo mocno wierzyła, że będzie. I pewnie opierdoliłaby go za to, że nie złożył Kai życzeń, gdyby nie to, że jednak złożył. Może nie w najlepszej formie, bo wiadomością (wiedziała co to sms, dzięki wielkiej ilości znajomych pochodzących z mugolskich lub pół mugolskich rodzin), ale jednak pamiętał. Czy to faktycznie było tak złe? No, może zaraz po zerwaniu owszem, budziło zbyt mocne uczucia, ale w ostatecznym rozrachunku całkiem miłe, że nie olał sprawy.
- Smsem! Przecież to takie dziecinne! Ale czego się spodziewać, samce orientują się i dojrzewają znacznie później, takie prawa natury…- Pokręciła przy tym głową z politowaniem dla wszystkich samców świata. Cóż, tacy już byli i raczej nic nie dało się z tym zrobić. Wystarczy spojrzeć na dyrektora Addingtona, ten to chyba nadal nie dojrzał…
Już miała nawiązać do tych koncertów, kiedy niespodziewanie przeciążenie niemalże zrzuciło ją z siedzenia. Chociaż przez pierwszą sekundę nie wiedziała co i dlaczego się dzieje, to nabyte w obcowaniu z różnymi stworzeniami refleksy zadziałały od razu - wyciągnęła ramię w bok przed Kaię, żeby zablokować jej ciało w razie jakby miała polecieć na twarz, zaparła się nogami i dzięki temu sama zębów nie pogubiła. Dopiero po pierwszy momencie zaskoczenia zrozumiała, że pociąg dość gwałtownie się zatrzymuje.
Kiedy znowu opadły na oparcie, Aurora spojrzała kontrolnie na Gryfonkę.
- Wszystko okej? Nic ci nie jest? - Hm, coś musiało się stać, skoro bez ostrzeżenia zatrzymali się w środku jakiegoś pola.
Zadanie:[20.2] Hamowanie awaryjne
Uczestnicy: Kaia Harris, którą Aurora uratowała przed pogubieniem zębów.
Progress:Done!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Posłała Aurorze delikatny, pełen wdzięczności uśmiech. Wcale nie musiała nie znosić teraz Cavingtona, ale i tak… była jej wdzięczna za tę solidarność. Nie czuła się dzięki temu osamotniona w sprawie, no i… czuła się tak, jakby częściowo miała też rację, a jej poczynania były słuszne! Chyba tego właśnie potrzebowała – jakiegoś rozgrzeszenia, zapewnienia, że miała powód, żeby się wkurzać!
Nie była w sumie nawet pewna, czy Aurora dobrze wiedziała, co to jest sms – ale sądząc po jej reakcji, raczej tak. W zasadzie, to jakby przesłać życzenia sowią pocztą, też tuż po zerwaniu. W tamtej chwili, czytając tę wiadomość, nienawidziła go jeszcze bardziej niż w chwili, kiedy się ze sobą kłócili i rozchodzili każde w inną stronę. To po prostu… było zbyt świeże, za bardzo bolało.
Może gdyby przyznał jej w tej wiadomości, że nie miał we wszystkim racji, albo że przegiął z reakcją, czy w ogóle wywlekaniem i wplątywaniem w to wszystko Ethana…
Na to liczyła bardziej niż na głupie życzenia.
Ale się nie doczekała.
I ona też nie umiała się zebrać do tego, że nie miała do końca racji i powinna była go poinformować o swoich planach. Że nie pomyślała, że może się martwić. I gdyby nie przeczucie, że to on powinien wyciągnąć rękę na zgodę jako pierwszy, może by to zrobiła.
— Wiesz… - miała już zdobyć się na wyznanie, kiedy pociągiem nagle szarpnęło i stanął wręcz w miejscu, po dość długim i ostrym hamowaniu. Aurora poleciała jako pierwsza i chyba automatycznie wyciągnęła dłoń, dzięki czemu Kaia nie zleciała z siedzenia, ale za to porządnie rąbnęła się głową o ścianę pociągu.
Syknęła głośno, dotknąwszy bolącego miejsca i zmrużyła przy tym oczy, jakby miało jej to pomóc załagodzić ból. Chuja, a nie pomogło! Ale do Aurory spróbowała się uśmiechnąć.
— Tak, hm, prawie – mruknęła tylko pod nosem i zacisnęła powieki nieco bardziej, czując pulsujący ból. Cóż, plus był taki, że krwi pod palcami raczej nie wyczuwała… - Przysięgam, że jeśli to nie szczeniaczek na torach, to zamorduję tego maszynistę – burknęła, gapiąc się w okno, jakby miała stamtąd wyczytać powód awaryjnego hamowania.
|