To miał być obiecujący, i ostatni, mecz Gryffindoru, w którym mieliśmy zdobyć Puchar Quidditcha! I wszystko szło w jak najlepszym porządku... Dopóki nie dostałam tłuczkiem w plecy! Spadłam z miotły, nie wiem, co stało się z moją miotłą, a na dodatek kiedy ocknęłam się w skrzydle szpitalnym zobaczyłam... cholernego pałkarza Ślizgonów! Gdyby nie fakt, że wszystko mnie bolało, udusiłabym go na miejscu! No i... to mógłby być błąd, bo Cavington przyszedł tylko przeprosić... a przy okazji podrzucić małą propozycję zemsty na Ślizgonach, którzy grali bardzo nieczysto. Chyba... chyba nawet go polubię...
Jak to jest, że dwa miesiące wakacji tak szybko się kończą? Ledwie się człowiek obejrzy, a już wsiada do Ekspresu Londyn-Hogwart! Jak co roku, wybrałam się na Peron 9 i 3/4 z tatą, a przy okazji wypatrzyłam w tłumie swoją najlepszą przyjaciółkę! Za Dani zdążyłam się zatęsknić, a patrząc po jej odznace prefekta naczelnego, będziemy miały dużo do nadrobienia! Ale to musiało poczekać, bo prefekci ukradli mi przyjaciółkę, więc poszłam pożegnać się z tatą, po czym ruszyłam na poszukiwanie wolnego przedziału.
Wolnego przedziału może nie znalazłam, ale znalazłam kolejną przyjaciółkę, z którą jak najszybciej należało nadrobić stracony czas! Siedziała z jakimś Krukonem, ale bardzo szybko przepadł gdzieś w labiryncie... pociągowego korytarza, cokolwiek. My w każdym razie mogłyśmy porozmawiać - i o wakacjach, i o koncertach w wakacje... no i o tym, że zerwałam z Cavingtonem, bo nie byłam w humorze, żeby o tym pisać.
Zajęcia dopiero się zaczęły - a przerwa między lekcjami to wspaniały moment na to, żeby przysiąść, pomyśleć... I wymyślić na przykład, że warto zorganizować imprezę! Najlepiej dla wszystkich, w końcu nic nie jednoczy tak, jak wspólna balanga! Miałam nawet na myśli pewnego konkretnego wspólnika, który najwidoczniej zabalował już poprzedniego dnia, bo o jedenastej zastałam go jeszcze w łóżku! Nieważne, ważne, że udało nam się ustalić plan zabawy... i przy okazji plan na muzyczny podbój Hogwartu! Jeszcze tego popołudnia napisaliśmy wspólnie ogłoszenie, iż poszukujemy członków do zespołu i... no cóż, teraz trzeba czekać. I planować imprezę, oczywiście!
Naprawdę próbowałam chociaż sprawić wrażenie obowiązkowej i odrobinę się pouczyć, najlepiej już na samym początku roku... no ale co miałam poradzić, że podręczniki są takie nudne? Chyba zdążyłam przysnąć, a obudził mnie (i przy okazji wystraszył!) Ian z szalonym pytaniem, czy mam płyn do kąpieli. To już brzmiało jak świetny plan na popołudnie! A przy okazji dobry sposób na szlaban. Oczywiście, że musiałam być tego częścią!
Pamiętam doskonale swoją przyjaciółkę Ivy, która niegdyś była nieodłączną częścią imprez i wszelkich szalonych pomysłów... Aż niespodziewanie zniknęła rok temu i nie odpisywała na żadne wiadomości. A jednak, dzisiaj spotkałam ją, idącą korytarzem, jakby nigdy nic! Byłam w szoku! Przez rok się nie odzywała, a teraz nagle okazuje się, że jest w szkole i nawet się nie odezwała? Musiałam dowiedzieć się, co się takiego stało i... okazało się, że to nie była już ta sama Ivy. Próbowałam z nią porozmawiać, ale wyszła z tego tragiczna kłótnia, w której po raz kolejny mnie od siebie odepchnęła i stwierdziła, że nigdy nie mówiła, iż się przyjaźnią. Nie potrafię w to uwierzyć! Nie potrafię uwierzyć w żadne jej słowo! I najchętniej bym jej to powiedziała, ale uciekła... i zostawiła mnie wkurzoną i rozbitą. Cholera jasna!
Nie wspomniałam, że Ivy spotkałam, wracając od Puchonów z informacją, że załatwią nam jedzenie na imprezę. Z tym, że meldując to Ethanowi, wcale już w nastroju do imprezowania nie byłam. Na szczęście mam tak kochanego kumpla jak Ethan, który dość szybko rozpoznał, że coś jest nie tak, wysłuchał mnie i wsparł. I nawet trochę poprawił mi humor!
Jeśli jeszcze przed chwilą zebrałam w sobie motywację do imprezowania - to ta bardzo szybko spadła, kiedy na imprezie jako jeden z pierwszych gości pojawił się Cavington... A potem powiedział coś, co mnie zabiło. Spodziewałam się wszystkiego po każdym, ale zamieszczając ogłoszenie o nabór do zespołu, nie przypuszczałam, że zgłosi się do mnie mój ex! Czy to jest w ogóle zgodne z kodeksem exów? W każdym razie, powiedziałam, żeby przyszedł następnego dnia na przesłuchanie, ale... co mnie zdziwiło, to dziwne, dwuznaczne teksty między Ethanem i Mickeyem. W tym wszystkim niepotrzebnie zaczęłam być podejrzliwa, że Ethan mógł mi zrobić świństwo, kiedy jeszcze byłam z Mickeyem, i chociaż miałam tego dnia ogromną huśtawkę nastrojów (Miles w sumie całkiem uzasadnienie spytał, czy mam okres...) to udało się to wszystko załagodzić. Bawiłam się z Ethanem wyśmienicie - cóż, przynajmniej do momentu, w którym zabawa przestała nią być, a stała się... czymś poważniejszym. Żartobliwy flirt nagle przestał być żartem, a między nami nagle coś zaiskrzyło i... mój Boże, chyba o mało go nie sfriendzonowałam! A w dodatku, chyba się zakochałam...
Zgodnie stwierdziliśmy, że najwyższy czas uciec od ludzi i pobyć ze sobą sam na sam, w najbardziej romantycznej scenerii, jaką mogliśmy sobie wyobrazić... Może randka nie poszła dokładnie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy, ale gdy udało się naprawić nastrój, doszło do czegoś, czego się nie spodziewaliśmy... Do wyimaginowanego ślubu, walki o dzieci, rozwodu i podziału majątku, ot co!
Na śmierć zapomniałam o pierwszej pracy domowej z transmutacji! Tyle się działo... impreza, zespół, nadrabianie zaległości, aż zapomniałam, że nauczyciele nie próżnują. Akurat do towarzystwa dzisiejszego dnia udało mi się złapać Avę - wspierając się w cierpieniu i narzekając zarówno na szkołę, jak i na życie oraz system edukacji, udało się co nieco napisać. Ale na pewno byłybyśmy lepszym ministrem niż nasz obecny!
Gryfoński kodeks zabrania zawodzenia przyjaciela w zasadzie to już swojego chłopaka, prawda? A skoro już dostałam zaproszenie na nielegalny wyścig zorganizowany przez Ethana... jak mogłabym nie przyjść? Z zapałem godnym siebie samej przystąpiłam do wyścigu - i z zapałem wrąbałam się w drzewo. Wyścig ukończyłam chyba druga i skończyłam z uszkodzoną miotłą i bólem głowy. Ale przynajmniej bez szlabanu, jak niektórzy...
Wciąż opłakując zniszczoną miotłę, zanieśliśmy ją do punktu pocztowego, aby zajął się nią mój tata. I oczywiście kolejna randka nie mogłaby się odbyć bez małej nastrojowej wtopy. Na nasze szczęście w miarę udało się ją naprawić. Nic tak nie poprawia nastroju jak wygłupy i zdradzanie swojego chłopaka z nim samym!
Kontynuując randko-wycieczkę, oraz zdradzanie Ethana z Ethanem, następnym przystankiem było Miodowe Królestwo, a wraz z nim odrobinę wyłudzone słodycze...
Po najnowszych wieściach musiałam podzielić się z nimi z Ethanem. Musiałam powiedzieć mu, że zostałam kapitanem drużyny Gryfonów! A najlepiej było to uczcić małą randką...
Po wspaniałych wieściach trzeba było je uczcić - randką z Ethanem. Byłam w tak dobrym nastroju, że nic nie byłoby go zepsuć, naprawdę, wierzyłam, że nic... Ale się przeliczyłam. Kiedy pierwszy raz powiedziałam Ethanowi, że go kocham, nie odpowiedział mi tym samym. Złamane serce bolało chyba za bardzo, żebyśmy byli w stanie naprawić dobrze tą randkę. W dziwnym nastroju przesiedzieliśmy tam jeszcze chwilę, nim się zebraliśmy do pokoju wspólnego.
Może zmiana miejsca pomaga w podbudowaniu klimatu, bo jakoś tak nagle zrobiło się lepiej... Zgodziłam się spędzić noc z Ethanem. W dormitorium Ethana. Obok Ethana! Do niczego nie doszło! Chociaż było bardzo miło... i pierwszy raz zasnęłam przy nim. Nigdy tego nie zapomnę.
Obudziliśmy się razem. Pierwszy raz. Klimat zepsutej randki już aż tak bardzo się za nami nie ciągnął. Był to miły poranek. Szczególnie miły, że nie musiałam iść na zajęcia... a Ethan nie poszedł, pod siłą perswazji. I ładnych ocząt. Wylegiwaliśmy się beztrosko w łóżku jakąś dłuższą chwilę, nim postanowiłam poświęcić się i przynieść nam śniadanie. Niech zna moją dobrą wolę!