Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 62
- Ostrzegasz mnie, że zginę, jak wpierdoli mnie naprawdę duży wąż? - spytał wprost celowo, by usłyszała, jak absurdalnie sama brzmi!
Darował sobie dalsze komentarze na temat jej potencjalnej armii węży, ale to tylko dlatego, że szczerze nie miał siły na dalsze przekomarzanie się. Zdaje się, że Heidi i tak osiągnęła to, czego chciała. Dokuczyła mu, zagroziła paroma rzeczami, które oczywiście były blefem i dostała takie informacje, jakich akurat chciała. Nie, nie powinien był rozmawiać z nią w tym stanie. Trzeba było zostawić ją w tyle i zająć się... Cóż, czymkolwiek innym. Najlepiej dalszym gniciem i odpoczynkiem.
Nawet nie zauważył u siebie chwili niepewności, która zwróciła uwagę Ślizgonki. Oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru dzielić się z nią własnymi wątpliwościami! Już teraz postanowiła dokuczać mu z powodu jego wieloletniego crusha, z którym nareszcie zaczął coś robić. Przecież nie da jej do tego tylko dodatkowego materiału! Nawet jeśli zmieniła nagle ton w tej rozmowie.
Sapnął cicho, po czym obrócił się do niej bokiem, starając się jasno zasugerować, że jeśli tylko chciała kontynuować tę rozmowę, może przejść z nim kawałek.
- Nie wiem, chciałaś coś? - spytał, szczerze licząc, że odpowiedź okaże się przecząca i tym miłym akcentem się rozstaną.
Slytherin |
75% |
Klasa IV |
14 |
średni |
? |
Pióra: 0
Mimo że cały czas na niego patrzyła, jej głowa nagle opadła, a brwi się uniosły, tworząc piękną minę, którą można by było zatytułować are you fucking kidding me? I po raz kolejny prawdopodobnie tego dnia zastanawiała się, dlaczego akurat ją los pokarał takim wkurwiającym bratem.
— Nie. Zastanawiam się teraz, czy mój brat jest naprawdę taki tępy, czy tylko udaje przygłupa, żeby mnie wkurwić – stwierdziła bez ogródek, nadal patrząc na niego z ogromnym powątpiewaniem. – A ponieważ znam mojego brata, strzelam, że bramka numer dwa.
No, może nie znała go na wylot, ale trochę jednak tak! Zresztą, Lucas nigdy nie był osobą, która kryłaby się z własnym charakterem czy… czymkolwiek innym. Tak, często miał problemy z przyznaniem się, jeśli napotykał przeszkodę, nie wiedział, co zrobić, albo coś mu sprawiało trudność, ale zazwyczaj można było to wyczuć, bo chodził, marudził i robił się jeszcze bardziej wkurwiający niż normalnie.
Jakim sposobem zdołała wykrzesać wobec niego jakieś swoje siostrzane uczucia? To była dopiero magia! Nie jakaś tam wężoustość, czy inne eliksirki.
Popatrzyła na niego, jak odwracał się do niej bokiem, ale zinterpretowała to w rodzaju „skończ już pierdolić, chcę sobie iść”. Czyli w sumie nic, czego by do tej pory nie powiedział.
— Tak, chciałam mieć normalnego brata, ale to najwidoczniej nie był koncert życzeń – odgryzła mu się, bo jeśli przed momentem starała się okazać mu troskę, ten dalej grał swoje. No i jak miała być dobrą siostrą?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 62
Ależ nawet nie próbował jej zdenerwować! To znaczy, nie tym razem. Byli rodzeństwem. To chyba jasne, że miał obowiązek raz na jakiś czas świadomie wyprowadzić ją z równowagi. A jednak tym razem odpowiadał jedynie na, jego zdaniem, głupoty, jakie wygadywała. Może sama treść jej słów nie była problemem, ale absolutnie nie radziła sobie z dopasowaniem jej do momentu. Niemniej jednak pozwolił jej mieć ostatnie słowo w tym temacie i mogła być z tego niesamowicie dumna! W końcu Lucas zawsze starał się przegadać... Cóż, dosłownie wszystkich. Tym razem nawet nie próbował. To prawie jak jakieś święto.
Nie umknęło jego uwadze, że pomiędzy spokojnym, może nawet troskliwym pytaniem, a kolejną jej wypowiedzią, ton zmienił się diametralnie. Może nawet postanowiłby jej to wytknąć, ale skoro tak chciała prowadzić dalszą rozmowę, nawet nie miał problemu z zostawieniem jej w tyle. Dlatego też faktycznie ruszył przed siebie, machnąwszy na nią ręką. W końcu i tak wyglądało na to, że nic od niego nie chciała, pogadali, wkurzyli siebie nawzajem i zdaje się, że oboje mogli mieć siebie dosyć na jakiś czas.
z/t x2
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
poniedziałek, 5 października 2020, godzina 8:00
Tak, Ethan z pewnością mógłby zwlec się na śniadanie te pół godziny wcześniej, kiedy na stołach dopiero pojawiały się wszelkie potrawy na dobry początek dnia, ale prawda była taka, że nie do końca mu się chciało. Ani dziś, ani nigdy. Zdecydowanie częściej przychodził na ten posiłek w połowie. Przecież nie musiało mu się spieszyć! Nie zjedzą mu wszystkiego przez te pół godziny. W dodatku z pewnością nie był jedyną osobą, która przychodziła w trakcie posiłku.
I dzisiaj przemierzał korytarz do Wielkiej Sali, jeszcze średnio przytomny i jak typowy uczeń, nie do końca zadowolony z poniedziałku. Mógłby być już piątek... Może nie aż tak przyjemny, jak ostatni, kiedy przypadkiem odpuścił sobie zielarstwo dla miłego towarzystwa i bądźmy szczerzy, dla samego łóżka trochę również. Cóż, przynajmniej po śniadaniu czeka go jeszcze trochę słodkiego lenistwa. Co najmniej do dziesiątej.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nienawidziła poniedziałków. Po weekendzie i czasie wolnym to już szczególnie. Rozleniwiła się jakoś strasznie, ten przedłużony o piątek czas wolny jej nie służył, a już w szczególności fakt, że spędzała go z Ethanem jakoś niespecjalnie motywował ją do nauki… motywował ją do wielu rzeczy, ale na pewno nie do nauki.
Do takiego Quidditcha, na przykład. Spędziła czas między innymi na treningu i czuła się super. Nawet pomimo iż musiała znaleźć jakąś porządną miotłę z tych szkolnych.
Tata nadal jej nie odpisał…
Zwlekła się na śniadanie dość wcześnie, w perspektywie mając, że o dziewiątej i tak zaczyna zajęcia, więc nie ma od czego uciec. Jak się naje i wtoczy na górę, to przynajmniej będzie mogła jeszcze chwilkę się zdrzemnąć przed zajęciami…
I tak dziamała jakiegoś tosta z czymkolwiek on tam był, a nad nią fruwały beztrosko sowy roznoszące pocztę, kiedy nagle na jej talerz spadło coś wielkiego. Spojrzawszy w górę, mogła dostrzec zmęczonego Huntera, który przysiadł na ramie czegokolwiek właśnie przyniósł, a potem bezczelnie wydziobał jej kawałek tosta. Nie awanturowała się o jedzenie, bo serce stanęło jej w gardle i czuła, że nawet kawa nie będzie jej potrzebna, gdy już sięgała do pakunku, żeby rozwinąć go z papieru. Jej oczom ukazała się piękna Gwiezdna Zmiatarka, jedna z najlepszych, w które kiedyś wpatrywała się z uwielbieniem przez sklepową witrynę…
Do pakunku był załączony krótki liścik od taty. „Jestem z Ciebie dumny. Pokaż im wszystkim – Tata”.
O. Mój. Boże! Nie mogła być szczęśliwsza!
Z trudem nie wydała z siebie głośnego pisku. Już i tak zaczęła przyciągać zaciekawione spojrzenia, ale olała to zupełnie. Musi pokazać to Dani! I Ethanowi! I wszystkim z drużyny! I wszystkim Gryfonom! O mój Boże!
Chwyciwszy za trzon miotły, wybiegła niemal w podskokach z Sali, śmiejąc się w duchu i już wyobrażając sobie miny ich wszystkich, kiedy bezceremonialnie wpadła na zaspanego Ethana, staranowała go i prawie wywróciła na ziemię, gdyby nie refleks i fakt, że zdążyła złapać go za rękę. I nawet nie miała zamiaru go opierdolić, że stał jej na drodze! Znaczy, zanim zorientowała się, że to Ethan.
— Patrz! – pisnęła z zachwytem i wręczyła mu nowiutki model miotły, świeżo otrzymany, jeszcze cieplutki.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
To że nie spodziewał się Kai tak rozradowanej, energicznej i to jeszcze z miotłą było ogromnym niedopowiedzeniem. On nie zdążył spodziewać się dziś niczego. Było wcześnie. Za wcześnie aby normalny człowiek mógł choćby zacząć spodziewać się czegokolwiek. A może to on był już na to wszystko za stary? Tak, z pewnością właśnie o to chodziło. I wymagania, żeby ktoś w tak podeszłym wieku musiał wstawać o świcie, bo inaczej nie otrzyma posiłku, który pozwoliłby mu podtrzymać funkcje życiowe... Skandal! Było to na tyle okropne, że w drodze do Wielkiej Sali zdążył przeprowadzić ostrą dyskusję na temat niemoralności takich wymagań wobec uczniów - zwłaszcza tych starszych. Oczywiście tylko w swojej głowie, licząc się z tym, że gdyby tylko przeprowadził ją w ten sam sposób na głos, naprawdę mógłby liczyć na specjalne traktowanie.
Zaraz jednak, za sprawą swojej dziewczyny (dużo młodszej zresztą i zapewne stąd ta cała energia!) niemalże upadli przy zderzeniu. Ethan nawet zdążył otworzyć usta, żeby wyrazić swoje niezadowolenie i wyjaśnić Kai, że tak nie traktuje się starszych... Tyle że nie zdążył, bo zaraz podetknęła mu miotłę, na której widok zmarszczył brwi. Jak każdy szanujący się zaspany człowiek, chwycił w ręce to, co mu dawano bez zastanowienia - i oby tylko Kaia nie wykorzystała kiedyś tego mechanizmu do jakiegoś głupiego żartu, bo niemalże na pewno by się złapał. Popatrzył na Kaię, następnie na miotłę i znów na Kaię.
Każdy trybik w jego głowie pracował teraz na najwyższych obrotach, aby mógł wygłosić osąd:
- Ale to inna.
Tak. Z pewnością nie była to ta sama miotła, którą zniszczyła na wyścigu. Brawo, Ethan!
Może nawet trochę energii dziewczyny zaczęło mu się udzielać, bo myślami wchodził na coraz wyższe obroty ogarniania rzeczywistości.
- Dostałaś nową miotłę?!
Dobrze, zajęło mu to chwilę, ale przecież już od samego początku był na tropie rozwiązania tej zagadki! I wciąż była ósma. Dawno nie zrobił tyle do ósmej.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Miała ochotę strzelić soczystego facepalma – i w zasadzie to zrobiła, tylko mniej zamaszyście i plaskająco niż brzmiało to w jej własnych myślach. Nie wiedziała jeszcze, czy się załamać, czy go kopnąć, czy zacząć się śmiać, najwłaściwszą reakcją byłoby zrobienie tego wszystkiego na raz, ale wtedy trzeba byłoby się zastanowić, czy z jej zdrowiem psychicznym jest na pewno wszystko w porządku.
Już go miała zacząć wyzywać od niszczycieli zabawy i pogromcy uśmiechów dzieci (na to drugie pewnie by się nawet za bardzo nie obraził), kiedy widocznie jakiś trybik przeskoczył w jego głowie, patrząc po zmieniających się oczach, więc dała mu szansę, aby radośnie wykrzyknął swoje pytanie.
Wtedy dość szybko puściła pierwszą część spotkania w niepamięć, na ustach pojawił się szeroki uśmiech, a ona aż podskoczyła kilka razy w miejscu jak piłeczka. Klaszcząca piłeczka, bo jeszcze kilka razy klasnęła entuzjastycznie w ręce.
— Tak! – pisnęła radośnie. – Tata się tak ucieszył, że zostałam kapitanem, że postanowił nie naprawiać starej i… zobacz! – wskazała na trzonek miotły, będąc praktycznie pewną, że nazwę i markę też przy okazji przegapił. – To Gwiezdna Zmiatarka! Jedna z najlepszych, w dodatku jeden z najlepszych modeli, zawsze taką chciałam mieć! – ponownie kilka raz z entuzjazmem klasnęła w dłonie. – Teraz musimy po prostu zdobyć Puchar i nie ma nawet innej opcji!
Z taką miotłą? Inne drużyny zostawały bez szans!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, Ethan z pewnością nie ucieszyłby się tak bardzo... Może faktycznie chciałby zobaczyć samą miotłę, a następnie zastanowiłby się, czy w praktyce jest równie dobra, co według reklam. Ale to tyle. Prawdziwie podekscytowany był teraz! Teraz chodziło o Kaię. Dziewczynę, która być może przez wzgląd na jego rosnącą sympatię do niej, zaraziła go pewnym entuzjazmem. No dobrze, wciąż nie był największym fanem Quidditcha, ale to się nie liczyło. Był największym fanem tej oto Gryfonki, która stała tuż przed nim cała rozradowana i zapewniła mi ogromnego pozytywnego kopa na początek dnia. Dawno tak szybko się nie rozbudził!
Wciąż trzymając miotłę w rękach, przysunął się do niej, wykonując taki ruch, jakby chciał ją objąć, ale szybko uświadomił sobie, że jednak sama miotła nieco mu w tym przeszkadza. Zawahał się ledwie chwilę, nim chwycił ją pewnie w jedną dłoń, aby wolną ręką faktycznie objąć ciasno Kaię i ucałować ją w czoło, a następnie policzek.
- I zajebiście, należało ci się!
Żegnaj, poczucie winy po organizacji wyścigu! Tak, tak... To nie była do końca jego wina, Kaia wiedziała na co się pisze, ale gdzieś w głębi serca Ethan zastanawiał się, czy aby na pewno go za to nie winiła i czy w podobnym przypadku nie miałaby racji.
- Ale załatwiłabyś nam Puchar nawet na miotle służącej do sprzątania w kuchni, o to akurat się nie martwię. Teraz tylko rozjebiesz konkurencję, już prawie im współczuję!
Dawno nie czuł takiego entuzjazmu o tak wczesnej porze... Właściwie zwykle niewiele czuł o tak wczesnej porze. No proszę.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Chyba dawno nie była tak roześmiana jak tego ranka. Na pewno nie żadnego ranka nie była tak wesoła! Czuła się tak, jakby ktoś rzucił na nią przynajmniej zaklęcie Tarantallegra i wcale nie było jej z tym źle!
Umknęła jej nawet ta mała gafa, którą Ethan popełnił, bo za moment mogła się cieszyć nie tylko przytulasem i objęciem, ale też i buziakami! Z uśmiechem sama odwzajemniła jeden z nich, całując go w policzek, kiedy tylko skończył. A potem się do niego przytuliła.
Nie mógł sobie nawet wyobrazić, jaka była teraz szczęśliwa. Ten rok zapowiadał się naprawdę cudownie! Pozycja jako kapitan drużyny, nowa miotła wyścigowa, i cudowny chłopak u boku. Czy mogło być lepiej?
Poprawka – chłopak, który był cudowny i wierzył w nią bardziej niż ona sama. To słodkie, bo mimo że sam nie pałał pasją do Quidditcha, lubił go ze względu na nią.
— Jesteś najlepszy – odpowiedziała mu, obejmując go teraz obiema wolnymi rękami w pasie i przytulając się tak mocno, jak tylko mogła. – Musimy ją koniecznie przetestować! – wypaliła niemal od razu, z na nowo budzącym się entuzjazmem.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Naprawdę cieszył się jej szczęściem! Prawdopodobnie nie pałał aż taką radością, jak ona, ale to najwyraźniej był jej dzień. A może nawet i rok? Chciałby wierzyć, że wszystko szło teraz po jej myśli, ale zdaje się, że jeszcze jakiś czas temu płakała przez niego i to wspomnienie nawiedzało go co pewien czas. Na szczęście nie w tej chwili! Potrafił cieszyć się chwilami, takimi jak ta.
- Możesz mi tak mówić co rano, wiesz? - dopytał z rozbawieniem.
Nawet chciał dodać coś o tym, że dziś wcale nie zasłużył bardziej niż zwykle. W gruncie rzeczy, nie sądził, by jakkolwiek zdążył jej umilić dzień. Przecież to ona przybiegła do niego tak szczęśliwa!
Jednak przy propozycji zerknął na moment ku Wielkiej Sali, w której miało jeszcze czekać na niego śniadanie... Cóż, był nieco głodny, ale w gruncie rzeczy przecież wytrzyma. Zwłaszcza w dzień z tak niepowtarzalną okazją!
- Proponujesz mi prywatny pokaz? - spytał klepiąc ją krótko po ramieniu, by zaraz odsunąć się o pół kroczku i wręczyć jej miotłę ponownie.
Tak, zdecydowanie był gotów iść oglądać jej popisy.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Roześmiała się z rozbawieniem, krótko kręcąc głową, nim zbliżyła się jeszcze bardziej (o dziwo, nadal się dało!) i ucałowała go w policzek.
— Wiem – mruknęła mu do ucha w odpowiedzi, kompletnie nie przejmując się tym, że obok nich przepychali się uczniowie i może niespecjalnie mieli ochotę patrzeć na parę stojącą przed wielką salą w amorach. A niech się gapią, dzisiaj była niesamowicie szczęśliwa!
Miała wszystko, czego mogła by zapragnąć. Nową, wymarzoną miotłę wyścigową. Sukces w postaci tytułu kapitana domowej drużyny. I zajebistego chłopaka, z którym mogła właśnie cieszyć się swoim entuzjazmem. Czy mogło być jeszcze lepiej?
Otóż mogło, kiedy Ethan podchwycił jej humor i zapytał o coś jeszcze.
Odchyliła się na krótką chwilę, patrząc na niego oceniająco, jakby zastanawiała się, czy aby na pewno zasłużył…
— Nie wiem, nie wiem… - powiedziała w końcu, jeszcze nie zabierając od niego podawanej miotły. – A zasłużyłeś? – postanowiła się z nim chwilkę podroczyć.
Chociaż sama była już w blokach startowych do biegu na błonia. Nie mogła się doczekać, aż dosiądzie tej nowej miotły!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Uniósł dłoń do jej policzka i pogładził ją po nim delikatnie w odpowiedzi na buziaka.
- To co cię powstrzymuje? - zapytał, wciąż półżartem.
Przecież to byłoby takie miłe i nie kosztowałoby ją niczego i... No dobrze. Może nieco za bardzo by go tym rozpieszczała. Może to niewychowawcze wobec swojego partnera - zwłaszcza takiego, który lubił się w ten sposób droczyć i domagać... Nie to, żeby on o tym myślał w ten sposób.
Przynajmniej zdążyła go już skutecznie dobudzić. Na tyle, by wiedział, kiedy ma grać oburzenie. Teraz. Dokładnie teraz. Prychnął cicho, a następnie odstąpił od niej o krok w tył, aby zaprezentować... Siebie. Wskazał na siebie ruchem rąk.
- Czy kiedykolwiek nie zasługiwałem?
Z pewnością tak, ale to nie było teraz ważne. Teraz się droczyli, a więc mógł zgrywać najbardziej pewną siebie osobę na świecie... Ironicznie będąc gdzieś po drugim końcu skali. Ale to nieistotne! W szczególności nie teraz, kiedy miał dostać ten prywatny pokaz. Bo miał, prawda?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Przed momentem dostał buziaka – teraz dostał kuksańca w bok. Tak dla wyrównania.
— Twoje ego – odpowiedziała mu złośliwie. – Boję się, że je nakarmię tak, że urośnie do rozmiarów olbrzyma i nic się nie będzie dało z Tobą zrobić. – I na dokładkę jeszcze pokazała mu język. Tak dla formalności, żeby wiedział, iż nie było to nic więcej ponad czystą złośliwość.
Oho, chyba zdążyła Ethana już dostatecznie dobudzić, patrząc po tym, jak uruchamiał przed nią swoją grę aktorską. Może powinna zagrać, że się przejęła, ale była zbyt szczęśliwa – więc zamiast tego, zaśmiała się i pocałowała go raz jeszcze w policzek.
Nie było jeszcze poranka, żeby dostał od niej aż tyle buziaków.
— Chodź już – rzuciła z rozbawieniem, łapiąc go za rękę, żeby pociągnąć w kierunku błoni.
Co tam obowiązki, co tam śniadanie. Miotła czekała!
z/t x2
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
6 Listopada, Piątek, 20:00
Zaskakująco szybko jej ta kolacja zeszła- a jeszcze szybciej podniosła się z miejsca, gdy zauważyła pewną osobę wstającą od stołu Gryfindoru i udającą się w stronę korytarza.
Czuła się co prawda trochę jak stalker, może nawet jak creep, ale cel uświęcał środki.
Nie miała na sobie halloweenowego przebrania jak ostatnio; nie miała kopyt, rogów czy innych skórzano-futrzastych elementów jej satyrowego kamuflażu. Ot, zwykły mundurek krukonki i włosy wpół związane, pół puszczone luzem- tak w lekkim nieładzie, by jej grzywka i górna część burzy blond nie leciała do kolacji.
Woziła się z tym przez cały tydzień. Głównie dlatego, że musiała trochę przepracować i mentalnie odetchnąć od całej sytuacji z boginem.
Choć akurat w całej tej historii to bogin akurat był najmniej pracochłonny.
Czy to przepracowała? Nie. Weszła trochę w przesłodki okres wyparcia, że nie nie, wszystko jest git, w c a l e ją to już nie uwiera. Ani bogin, ani Oriane, ani Pascal z imprezy, nic a nic, naprawdę!
Dlatego dopiero teraz zebrała się by nareszcie zagadać nowopoznanego na imprezie, a raczej- poza nią- chłopaka, który właśnie teraz kierował się Bóg-wie-gdzie korytarzem.
Nie było na nim zbyt dużo osób, co akurat zwiastowało dobrze. Jakby był tłum akcja musiałaby zostać przełożona.
- Ethan? - zawołała za nim, gdy już podbiegła kilka metrów by znowu nie drzeć się w niebogłosy za nim. Bodbiegła tylko trochę, gdy się już odwrócił i ją zauważył, jej krok nieświadomie zmienił się na coś pokroju szybkiego marszu.
- H-hej...!- dodała, gdy już była bliżej, z nieco niezręcznym uśmiechem. - Dobrze cię widzieć w jednym kawałku.- dodała, prostując się nieco i uspokajając oddech po napdogramowym cardio- i to zaraz po obiedzie!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ethan raczej nie starał się rozpamiętywać nocy, kiedy dziewczyna z porożem podjęła pewną próbę rozmowy z nim. Co prawda zdawało mu się, że pamiętał sporo z ich pogawędki, ale wszystko to zdawało się dziwnie przytłumione i mieć stanowczo za mało sensu, aby miało być prawdziwe... A jednak był pewien, że było.
Jeszcze lepiej pamiętał emocje, które targały nim tamtej nocy, co w gruncie rzeczy zamykało temat. Trzeba było zostawić to za sobą. Żyć dalej! Przeżył kolejne załamanie. Chwilę słabości, do której nigdy się nie przyzna i dzięki niech będą wszystkim mocom panującym nad jego marnym losem, że nigdy więcej nie dojdzie do interakcji z tamtą dziewczyną! Fakt, iż sądził, że nawet by jej nie rozpoznał, ułatwiał sprawę... Mimo to, złapał się na tym, że kilkakrotnie zauważał dziewczyny, które mniej lub bardziej świadomie zawieszały wzrok na nim - lub w pobliżu - i zastanawiał się, czy to miało cokolwiek wspólnego z tamtą sytuacją.
Ostatecznie decydował, że nawet jeśli tak, najlepszym wyjściem było odwrócenie się i udawanie, że niczego nie zauważył. Brak kontaktu wzrokowego zniechęcał do dalszych interakcji i być może to się sprawdzało.
Zdążył się rozluźnić i zacząć zapominać o temacie.
Aż w końcu w swojej bezczelności...!
Nie rozpoznał jej w pierwszej chwili. Usłyszał jedynie swoje imię, co zazwyczaj nie zwiastowało nic złego, w związku z czym odwrócił się, a jego pytający wzrok spoczął na Krukonce.
O nie.
To nawet nie uczucie wstydu, czy niechęci powodowało, że nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Po prostu, jak miał udawać przed samym sobą, że wszystko jest w porządku, jeżeli ktoś był przy nim, kiedy zdawało się inaczej.
Nie miał jednak zamiaru uciekać, a jedynie skrzywił się nieznacznie, niezbyt zachwycony ze spotkania.
I czy ona nie mówiła czegoś o pani psycholog?
Wzniósł wzrok ku sufitowi, jakby właśnie stamtąd w jakikolwiek sposób, miało przyjść wybawienie.
Nie przyszło. Przyszła zmachana, blond dziewczyna.
I miała też dziwne imię... Ale był też prostszy odpowiednik.
- Ee... Tak. Ciebie... też - nie do końca starał się brzmieć przekonująco.
Nie pomyślał, że może w ten sposób wyjść na buca, ale wzięła go z zaskoczenia!
Tylko dlaczego tak zależało jej, aby go dogonić?
Zerknął ku pozostałym uczniom, którzy akurat obrali podobną trasę. Cóż, nie znał jej zamiarów... A więc chyba warto byłoby sprawić, aby cała sytuacja wyglądała naturalniej, niż potencjalna nagła dyskusja na środku korytarza.
Westchnął cicho, jakby właśnie decydował się o kapitulacji.
- Ok - zaczął, obejmując ją ramieniem, tak aby zmusić ją do tego, aby szła z nim wzdłuż korytarza. Jak... Znajomi, którymi w jakiś sposób byli. - Słuchaj, sorry za... Wiesz, tamto. Ale to przypadkowa sytuacja.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Spojrzenie ku górze, przewrócenie oczami. Ciche westchnienie.
O nie, nie jest zadowolony.
I cały misterny plan bombki strzelił. Tydzień... no dobra, trzy dni mentalnego zbieractwa żeby jednak zagadać, nagle zaczęły się wysypywać z jej kieszeni jak niewyciągnięte paragony ze sklepu przy próbie wyciągnięcia kluczy.
Niezauważalnie spięła się a jej brwi drgnęły ku górze z jakiejś dziwnej mieszance zaskoczenia i... zawodu?
Nie miała być może zbyt długo czasu by rozbijać na czynniki pierwsze jego zachowania. Próbowała się podnieść na duchu- że to może z zaskoczenia, że może mu się tak twarz wygięła bo próbował sobie przypomnieć kim jest, cokolwiek- byleby utrzymać i tak szarganą już niczym chorągiewka na wietrze misję.
Pamiętaj Zośka, to dla dobra nauki!
Już miała przyklejać do twarzy swój standardowy uśmiech wioskowego głupka nie mającego pojęcia jak czytać pokój, gdy Ethan nagle objął ją ramieniem... i zaczął gdzieś iść?
Kilka pierwszych sekund poświęciła na agresywne mruganie, następnie na rozglądnięcie się i rejestracje tego, co mówi do niej gryfon. Nie spodziewała się aż takiej bliskości, szczególnie że w teorii widzą się drugi raz... choć na ile można liczyć tamten raz za pierwszy, więc może pół raza?
No ale, jak już została mniej lub bardziej porwana w jakiś sposób, wciągnięta w grę przyjaźni na korytarzu, to co- trzeba grać. Jakby to jej pierwszy raz udawania różnych poziomów znajomości.
Tak, o Tobie mówię, gazetko szkolna. Nie pozdrawiam.
-...eee, daj spokój, przecież nie tylko ty piłeś na tej imprezie. Reszta pewnie odwalała gorsze rzeczy niż kłótnie z hrabią- odpowiedziała ciszej, tak by tylko on słyszał, machając przy tym ręką. Bo w jej pamięci to była jedyna rzecz za którą potencjalnie mógłby chcieć przeprosić ją w tym momencie.
- I nie martw się, nie przychodzę po lekcje gitary. - dodała po chwili z uśmiechem, w jakiś sposób... pokrzepiającym? Przyjaznym? Jakimś takim nieagresywnym, może nawet współczującym.
|