Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Choć temat był niezmiernie poważny i oboje na zmianę przybierali naburmuszone miny, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy Kaia zainscenizowała potencjalny opierdol Milesa... I chyba coś właściwie w tym było. Niemniej, mimo okazanego rozbawienia, przewrócił też oczami.
- Mówisz tak, bo jeszcze nigdy nie musiał mnie przed tobą bronić - odparł ponownie grożąc jej palcem. - Teraz jesteś na innych zasadach.
No nie, raczej nic się nie zmieniało od tej strony i był przekonany, że nawet potencjalny opierdol Milesa, nie mógłby się równać prawdopodobnie wybuchom ze strony dziewczyn, jeśli coś poszłoby nie tak... Ale to jedynie słowna przepychanka! Nic nie miało iść nie tak, prawda?
Przy poważnym temacie z kolei, frustracja Ethana rosła. Kaia tak naprawdę zdawała się oddalać coraz bardziej - przynajmniej fizycznie - i nawet zabrała rękę z jego dłoni. Naprawdę, przez jeden głupi gest, odsunęła się całkowicie i jeszcze uparcie brnęła w temat, który może miał spore znaczenie... Ale nie teraz!
Sama zresztą w końcu trafnie zauważyła, że psuje im wieczór. Jednak resztki taktu Ethana nie pozwalały mu przytaknąć. Zamiast tego wymownie przemilczał tę kwestię, a i tak zaraz mógł słuchać jej dalej.
Szybko okazało się, że do jej historii miał mieszane uczucia. Była jego przyjaciółką i zdecydowanie chciał wiedzieć, jak się czuje oraz jakie ma ku temu powody... Z drugiej strony przy ostatniej wypowiedzi poczuł, że nagle ciążyła na nim jeszcze większa odpowiedzialność niż do tej pory. Nie chciał jej krzywdy. Nigdy w życiu nie chciałby zrobić niczego, co sprawiłoby, że poczułaby się niewystarczająca. Ale czy to oznaczało, że naprawdę musiałby zachowywać się, jakby byli po ślubie? Co jeśli faktycznie miałoby im nie wyjść? O takich rzeczach nie myśli się na pierwszej randce! Właściwie Ethan starał się nigdy nie zagłębiać w ten sposób. Dlaczego nagle to wszystko musiało stać się tak trudne i tak... Ciężkie?
Po tym wszystkim nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział też, co zrobić. Doskonale widział, że czuła się coraz gorzej w tej sytuacji, a on... Czuł się podle, że doprowadził ją w jakiś dziwny sposób do całej tej historii.
Jedyne, co przychodziło mu teraz na myśl, to że mógłby powiedzieć, iż to jego rodzina była bardziej zjebana... Ale nie chodziło przecież o to, żeby licytować się w ten sposób!
- To... - zaczął niezręcznie, wyraźnie nie wiedząc jeszcze, co powinien powiedzieć.
Chciał jedynie zapełnić czymś cisze, kiedy desperacko szukał sposobu na rozluźnienie atmosfery... Był jakiś?
- Wygląda na to, że chyba oboje mieliśmy zjebane matki.
On co prawda nie wiedział wiele o swojej i raczej podchodził z pewnym dystansem do strzępków informacji, jakie usłyszał w domu na jej temat... Jednak przede wszystkim wiedział też, że nie żyła, więc czy to wszystko było takie ważne? Po latach przestał o nią dopytywać.
Kaia z kolei musiała znać te podstawowe informacje na jej temat - że uwiodła ojca Ethana, który już wtedy był żonaty, że w jakimś stopniu była wilą oraz że zmarła, gdy chłopak miał parę lat. On z kolei zdawał się podchodzić do tego wszystkiego z dystansem. Zupełnie jakby nie przejmował się tym, co zaszło w przeszłości... Mimo że przecież miało to dla niego ogromny wpływ! Matka Milesa na przykład go nienawidziła i właśnie to wydawało mu się tworzyć problemy na przyszłość... Na bardzo niedaleką przyszłość.
Wziął głębszy wdech, już doskonale wiedząc, że będzie gadał cokolwiek, licząc, że będzie to brzmiało lepiej niż cisza, która ponownie zapadła.
- Znaczy, jakby, mamy jeszcze chyba sporo czasu i ostatecznie też może się okazać, że cię wkurwiam... Chociaż, kurwa, oby nie... Ale też poznajemy się z innej strony i chujowo byłoby zakładać z góry, że nie wyjdzie, ale jeśli tak, to nie tak, że byłabyś niewystarczająca... W jakiejkolwiek kwestii.
Jakoś nie brzmiało mu to dobrze, ale nie miał pojęcia, co mogłoby brzmieć lepiej...
- Nie wiem, przepraszam? - rzucił w końcu rozkładając ręce.
Tego może oczekiwała? Tak miał się wycofać? Bo z jakiegoś powodu czuł, że cały ten wylew negatywnych emocji, to jego wina.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Mhmmm… - mruknęła z udawaną powagą i pokiwała bardzo poważnie głową, jakby naprawdę zaczynała się bać! – Masz rację. Teraz oprócz trochę przegięłaś, ale rozumiem może dorzucić też chodź, pogadamy o tym, co lubi mój brat, a potem skoczymy na szybkie zakupy, co?
Dźgnęła go wrednie palcem pod żebra z szerokim uśmiechem, powstrzymując śmiech. Ale tak to sobie właśnie wyobrażała! A Miles przy okazji dziwnie pasował jej do archetypu kolegi-geja. No, może gejem nie był – aczkolwiek nie była na sto procent pewna! – ale tak jakoś jej pasował, no…
Zresztą, rozważanie na temat orientacji brata Ethana nie było teraz ważne. Dużo ważniejsze było to, co teraz się między nimi działo – a działo się… cóż. Chyba nie za dobrze.
Poza tym, że czuła własną niepewność, w której zdawała się pogrążać i zapadać, to miała wrażenie, że Ethan zaczął być… trochę zły? Sama nie wiedziała. Na pewno zmieszany i… miał rację. Wyszli w końcu na randkę. Na pierwszej randce robi się najdurniejsze rzeczy, gada o największych pierdołach, trzyma za rączki, szczebiocze – a nie mówi od razu o całym swoim bagażu mentalnym.
Tylko że… że to nadal był Ethan. I chyba jeszcze nie za bardzo umiała pogodzić rolę chłopaka i najlepszego kumpla, który znał ją przecież na wylot. Z jednej strony chciała, aby wiedział. Miała potrzebę zrzucić z siebie ten ciężar. Z drugiej… z drugiej tego żałowała, bo to chyba nie było to, czego oczekiwał.
Zerknęła na niego niepewnie, gdy odezwał się cicho. Mogło jej się nawet wydawać, że coś usłyszała, bo zaraz zapadła okrutna, nieco wymowna cisza. Może faktycznie jej się wydawało… Może Ethan nie chciał rozmawiać, nie chciał słuchać i… sama wolała już nie myśleć, gdzie w tym momencie galopowały jej myśli. Przynajmniej do momentu, w którym dokończył swoją wypowiedź.
Uniosła lekko kącik ust. Nie był to temat do śmiechu, ale w jakiś sposób, nawet taki drobniutki, poczuła się zrozumiana.
Może Ethan miał zupełnie inną historię niż jej – można by powiedzieć, że odwrotną. Od jej taty matka odeszła. Jego matka uwiodła jego ojca, zabierając ją innej kobiecie. Podobna historia, z dwóch różnych perspektyw, ale… ale po tym strzępku słów, który powiedział Ethan, czuła się zrozumiana. Nawet zrobiło jej się nieco głupio, że nie pomyślała o tym wcześniej, ale tak bardzo zapadła się we własne lęki, że…
Że zapomniała w tym wszystkim, że przecież ufała Ethanowi jak nikomu. I że przecież wiedziała, że nigdy, przenigdy by jej nie skrzywdził. Nawet jeśli uczucie między nimi miałoby nie być romantyczne, to przecież oboje zawsze pragnęli swojego dobra…
Jak mogła o tym zapomnieć?
Wzięła głęboki oddech, a kiedy powoli wypuszczała powietrze, przez moment zastygła, wraz otwartymi nieco ustami.
Zrozumiała jego poprzednie słowa. Nawet ją uspokoiły, nawet chciała mu odpowiedzieć, ale… on ją… przepraszał? Za co? Za to, że miała zjebaną matkę? Czy on do reszty zwariował?
— Za co? – wypaliła w końcu, bo może faktycznie miał jakiś powód, żeby ją przepraszać, o którym nie wiedziała. No ale, cholera, niby jaki? Zresztą, jakie to miało znaczenie w tej chwili. To ona powinna przeprosić jego. Dlatego pokręciła tylko głową. – To ja przepraszam. Psuję nam randkę jakimiś… głupotami – machnęła ręką, jakby chcąc podkreślić, że to wszystko faktycznie było niewarte zmartwień. Za moment, z nieco głupim uśmieszkiem na twarzy, rzuciła tylko: - Może Miles dzisiaj miał jednak odrobinę racji.
Bo przeszło jej to przez myśl! Może to jakieś skoki hormonalne. Zwykle przecież była zupełnie stabilna, może nieco za bardzo ekspresyjna i szalona, ale… ale stabilna. Więc co się dzisiaj z nią działo? Najpierw Ivy wyprowadziła ją z równowagi, potem wszystko było cukierkowo, a teraz znowu zaczynała obijać się o dno – tylko dla odmiany dno smutku, nie wkurwienia…
Nie. Musi się wziąć w końcu w garść. Błękit i biel zaczęły znikać, a jej włosy zaczęły przypominać normalny, naturalny brąz, gdy odchyliła się nieco od drzewa i wyciągnęła do Ethana rękę.
— Chodź. Czuję się lepiej, gdy jesteś blisko – powiedziała z lekkim uśmiechem, nachylając się nieco bardziej, aby złapać jego dłoń i pociągnąć w swoją stronę, a jeśli tylko dał się skusić na tę propozycję, przylgnęła do jego boku, opierając głowę o jego tors i zahaczając nogą o jego nogę. – Albo może powinniśmy zatańczyć i udać, że tego nie było – rzuciła z rozbawieniem, podnosząc lekko głowę, aby spojrzeć na jego twarz.
Cóż, na imprezie to działało…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Jak przystało na dojrzałego, a nawet starszego od niej... Bezgłośnie ją przedrzeźnił. W końcu do teraz przegrywał dyskusję. Do teraz.
A za co ją przepraszał? Sam do końca nie wiedział! Ale chyba dziewczyny w takich sytuacjach chciały być przepraszane. Bo po co innego całe to przemówienie? Po co wzbudzanie poczucia winy? Nawet zaczął sądzić, że faktycznie zrobił coś nie tak. Może zrobił?
Nie spodziewał się też absolutnie wyznania, że może Miles miał dziś rację... W dodatku nie wiedział, czy to na poważnie, czy nie, dlatego nieświadomie zmierzył ją wzrokiem w momencie zastanowienia. Może gdyby ogólny nastrój do tej pory był luźniejszy, zareagowałby inaczej i uznałby to za niewinny żart. Teraz jednak nie czuł się wystarczająco pewnie, by pozwolić sobie na śmiech. Zwłaszcza, że komentarz Milesa faktycznie wyjaśniałby jej skrajnie dziwnie zachowanie tego dnia.
- Może - przyznał z ostrożnością, jakby spodziewał się, że zaraz okaże się, iż wybrał złą odpowiedź i wszystko runie od nowa. - Albo to, albo nie powinnaś więcej pić.
W końcu alkohol różnie działał na ludzi! Może jakimś cudem Kaia osiągnęła swój dzisiejszy limit? Przecież jemu również zdarzało się przez to zbaczać na tematy, o których wcale nie chciał wspominać...
Zaraz miał tylko zdziwić się jeszcze bardziej, bo wyciągnęła ku niemu rękę i jednoznacznie zażądała bliskości.
Teraz. Po tym, jak chwilę temu gwałtownie odsunęła się i jeszcze zaraz po tym zabrała od niego rękę! Teraz raptem czuła się lepiej, gdy był blisko.
Nie chodziło w tym wszystkim nawet o to, że jest na nią jakkolwiek zły... Raczej był w tej sytuacji całkowicie zmieszany, nie nadążając za huśtawką nastrojów Kai.
Mimo wszystko zbliżył się do niej z powrotem i objął ją ręką, po czym ucałował ją w bok głowy.
- Musiałabyś co najmniej zaśpiewać, żeby było do czego tańczyć - odparł ciszej, niż podczas ich poprzednich rozmów, zupełnie jakby cały ten rollercoaster emocji sprawił, że był nieco przybity.
Jednak nie w tym rzecz. Wciąż był jedynie zmieszany i czuł, jakby stąpał po bardzo cienkim gruncie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nie wiedziała, czy powinna się obrazić czy roześmiać, gdy patrzyła, jak Ethan w trakcie wypowiedzi zaczął ją przedrzeźniać, jak przystało na dojrzałego mężczyznę (przynajmniej w papierach, w końcu oboje to opijali w tym roku!) – dlatego połączyła dwa w jedno i z zaciętym wyrazem twarzy, w którym mimo wszystko wyraźnie było widać cienie uśmiechu, tryknęła go łokciem pod żebra. Pozostawiła to wszystko jednak bez komentarza – bo Ethan chyba zdał sobie sprawę, że sprawa jest przegrana i nie ma nawet o czym dyskutować. I słusznie!
Chyba wziął na poważnie jej żartobliwy komentarz odnośnie uwagi Milesa, bo aż poczuła się dość nieswojo, kiedy obrzucał ją spojrzeniem, jakby faktycznie chciał ocenić, czy jego brat miał rację czy też nie… W sumie sama w tym momencie nie wiedziała, czy żartowała czy mówiła poważnie, bo ciężko jej było wyjaśnić, skąd u niej dzisiaj taka huśtawka emocjonalna. Ten dzień… może to nie był jej dzień po prostu. Albo stało się zbyt wiele, żeby Kaia była w stanie to wszystko sobie w głowie poukładać.
Niecodziennie w końcu zdradza Cię przyjaciółka i tego samego dnia zakochujesz się w swoim najlepszym przyjacielu…
Za chwilę sama zamrugała oczami, zaskoczona własnymi myślami. Do tej pory jak ognia unikała słowa kochać w stosunku do Ethana, a teraz…
Spojrzała na niego, wyraźnie zmieszanego, może nawet przybitego albo zmęczonego ciągłymi zmianami nastroju u Kai i zaczęła zastanawiać się, czy właśnie to do niego czuje. Jeszcze przed momentem sama była skłonna wyklinać siebie, że nie jest pewna, jakie uczucia wywołuje w niej Ethan, a teraz to…
Może to był po prostu ciąg dalszy tej huśtawki? Jeśli tak, to cholernie chciała, żeby ten dzień się w końcu skończył.
Ale miała wrażenie, że to wcale nie była iluzja czy przypadkowe określenie, które nagle wpadło jej do głowy.
W tym wszystkim jakoś nie do końca od razu dotarły do niej słowa Ethana, szczególnie te drugie – ani emocje za nimi idące, płynące od strony chłopaka. Szybko uśmiechnęła się, jakby chcąc zamaskować zmieszanie, które w niej wystąpiło i to absolutnie nie miało związku z tym, co przed chwilą powiedział jej Dubois.
— Albo nie powinnam spotykać dawnych przyjaciółek, które mnie zdradzają – dodała ciszej, nieco spuszczając głowę. Bo… to też było bardzo możliwe. Do tej pory nie musiała borykać się z czymś takim, ze stratą, z przeświadczeniem, że żyła w kłamstwie. Kaia ceniła sobie nade wszystko lojalność. Więc może to właśnie tak bardzo w nią uderzyło, tak bardzo rozregulowało? I chociaż przeszło jej wkurwienie, dzięki Ethanowi, żal nie mija wcale tak szybko… A ślady pozostawione na psychice goją się o wiele wolniej niż te zadane ciału.
Odtrąciła te myśli dość szybko, nie chciała się tym zajmować, bo Ethan zgodził się usiąść obok niej. Tym chętniej wtuliła się w niego – a gdy ucałował bok jej głowy, podniosła ją, aby spojrzeć na niego z delikatnym uśmiechem. Nawet jeśli na jego twarzy nie widziała już radości czy entuzjazmu...
Przynajmniej miała świadomość dzięki temu, jak bardzo zjebała. I nie potrzebowała do tego ściszonego głosu Ethana – wystarczyło spojrzeć na to, jak bardzo wyczerpany był całym tym dniem, huśtawkami i skakaniem wokół Kai…
Nasada jej włosów zmieniła się na fiolet, kiedy odwracała głowę, zostawiając jego słowa wybrzmiewające w chwili panującej między nimi ciszy. Czuła się paskudnie i wiedziała, że to wyłącznie jej wina, bo… nie, nie do końca była to jej wina. Dopiero teraz dotarło do niej, że przecież lęk przed odrzuceniem nie odpalił jej się bez powodu – zapewniła jej go Krukonka, która bezczelnie, prosto w twarz powiedziała jej, że Kaia tylko sobie wyobrażała, że są przyjaciółkami i żadnej wyjątkowej więzi między nimi nie było. Ciężar, który zapewniła jej matka, był tylko na doczepkę, nieco zasłaniał główny, bardziej świeży problem.
Chyba wcale nie poczuła się lepiej, kiedy zrozumiała sedno swojego zachowania, bo to nie zmieniało faktu, że oberwał przy okazji Ethan. Ethan, którego nie chciała krzywdzić. Ani tym bardziej nie chciała, żeby ich pierwsza randka była porażką.
Toteż gdy na jej usta cisnęło się nie chciałbyś słyszeć, jak śpiewam, odwróciła ku niemu głowę i wyduszając z siebie odrobinkę, iskierkę entuzjazmu, odpowiedziała:
— Okej. Pod warunkiem, że spojrzysz na mnie i się uśmiechniesz.
W końcu była muzykiem. Nie mogła śpiewać aż tak źle.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Właściwie liczył, że zdołał odwrócić uwagę Kai od najwyraźniej zakończonej już przyjaźni z... Jak jej było? O właśnie. Chyba na tym polegał problem. Własną uwagę jak najbardziej odwrócił! Liczył przy tym, że w głowie Gryfonki również dzieje się w międzyczasie mniej złego.
- Nadal o tym myślisz? - wypalił bez zastanowienia z cieniem zawodu w głosie.
Nie pomyślał nawet, jak mogło to zabrzmieć. Wyraził jedynie swoje zdziwienie i... Cóż, wspomniany zawód również. Niemniej jednak nie miał o to do niej pretensji! Zwyczajnie został właśnie postawiony przed faktami, które nie bardzo mu się podobały. To wszystko. I jakoś w tym wszystkim nie był obecnie skłonny do refleksji nad własnymi słowami.
Szczerze w tym wszystkim nie spodziewał się też, że przystanie na jego propozycję. Uniósł tylko brwi i zmierzył ją wzrokiem, jakby był o krok od zabronienia jej śpiewu, który przecież sam chwilę temu zaproponował! Bo czy naprawdę mogłaby mieć teraz na to ochotę? Nie, absolutnie nie. Może nie rozumiał wiele z tego, co się działo i z pewnością nie nadążał za jej huśtawką emocji, ale nie miał zamiaru pozwolić na to, by rozhuśtała się w górę tylko po to, by zaraz jebnąć go z całej siły w tył głowy, jak tylko będzie wracała na dół.
- Chujowa zamiana - mruknął, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. - Uśmiechnę się, dopiero jak ty się uśmiechniesz. Ale tak szczerze.
Mówiąc to, wytknął ją palcem, jakby właśnie jej czymś groził.
I jakoś wbrew sensowi swych słów, uśmiechnął się lekko, ciepło patrząc na nią... Uświadomił sobie to dopiero po paru sekundach, na co zmarszczył brwi, odwracając wzrok.
- Kurwa - rzucił zaraz po tym, jak uświadomił sobie swoją mimowolną porażkę.
Nie jego wina, że ludzie uśmiechali się czasem w absolutnie najgorszych momentach! Może ten nie był tragiczny, ale w obliczu targowania się konkretnie o uśmiechy... Po prostu nie wypadł najlepiej.
- Ale to się nie liczy - dodał po chwili, przybierając ponownie poważny, niemal wyniosły wyraz twarzy.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Poczuła mocne ukłucie w sercu, kiedy usłyszała zawód Ethana w głosie…
No tak, wiedziała, że się bardzo starał, żeby odwrócić jej uwagę. I… i obiecał jej, że zrobi wszystko, że się nią zajmie, że będzie się jeszcze dobrze bawiła… I naprawdę to doceniała. Był z tym taki kochany. Naprawdę sprawował się świetnie. Ale… ale pewne rzeczy były silniejsze od najszczerszych chęci.
A Kaia teraz poczuła się głupio, przy okazji też nieco przyparta do muru, jakby odrobinę zaatakowana. Dlatego poczuła nagłą potrzebę wytłumaczenia się:
— Nie, nie myślę o niej cały czas. Cały czas myślami byłam z Tobą. Ja po prostu… - urwała, a pomiędzy nimi zawisła bardzo długa, i bardzo nieprzyjemna cisza, którą przerwała w końcu pełnym poirytowania westchnięciem. – Wyobraź sobie, że teraz ja Ci nagle powiem, że wszystko, co się dzieje między nami, to tylko wymysł Twojej wyobraźni i ja nigdy nie uważałam Cię nawet za dobrego kumpla, sam to sobie wymyśliłeś. Nie byłbyś wściekły? Na pewno zmieszany. I nawet jeśli byś próbował o mnie nie myśleć, to podświadomość cały czas by Ci się przebijała i nie dawała spokoju… - poprawiła się nieco na miejscu, odrywając się od jego klatki piersiowej, aby usiąść prosto. Ale nie chciała, żeby myślał, że od niego ucieka, dlatego splotła ze sobą palce ich dłoni. Po prostu chciała podkreślić, że myśli, które właśnie wypowiadała, były ważne. Dla niej były ważne. – Myślę, że tak właśnie jest teraz. W sensie, nie myślałam za bardzo o tym, że Ivy mnie zdradziła, ale jednocześnie wejście na zupełnie nieznany grunt relacji z Tobą mogło trochę zaburzyć jeszcze bardziej zaburzoną równowagę i… - urwała, ponownie wzdychając. Miała wrażenie, że im dłużej mówiła, tym bardziej się pogrążała. Poza tym… to był Ethan. Ethan był facetem. A faceci lubili bardzo proste i jasne komunikaty! Nie gderanie na temat… w sumie niewiadomo czego. – Po prostu to, co zrobiła, zabolało mnie bardziej niż bym chciała i bezsensownie przerzuciłam to na Ciebie.
To zabrzmiało jeszcze gorzej. Poczuła jeszcze większe wyrzuty sumienia – co zresztą odbiło się na kolorze jej włosów, po których fiolet zaczął wręcz spływać od samej nasady.
— Wiem. Jestem do dupy. Dzisiaj szczególnie. Ale w tym wszystkim potrzebowałam usłyszeć Twojego zapewnienia, że z Twojej strony nic takiego mnie nie czeka. – Przysunęła się nieco bliżej niego. Była teraz rozpaczliwa. Była straszną desperatką, która za wszelką cenę szukała chyba jego aprobaty, ale… chuj z tym, przy Ethanie mogła być nawet najgorszą wersją siebie. – Nawet jeśli to wiedziałam, potrzebowałam tego usłyszeć. Może to bez sensu, ale… ale potrzebowałam.
Może to były tylko jej pobożne życzenia, ale miała wrażenie, że ten wylew prawdy i szczerości jakoś zaczął oczyszczać atmosferę między nią a Ethanem, która przez pewien czas była napięta. A może jej się to tylko zdawało? Może po prostu sama czuła się lepiej, bo w końcu wyrzuciła z siebie to, co najbardziej ją gryzło, powiedziała mu szczerze, chyba nawet za bardzo, jak się czuła i… i w sumie teraz nie wiedziała, na co czekała.
Dzisiaj to już chyba tylko na porządnego gonga w łeb, bo nie nadawała się kompletnie do niczego. I zepsuła im pierwszą randkę.
To, że Ethan jej natychmiastowo nie rzucił, to był chyba cud.
Miała już w sumie zamiar wykonać jego odwrócenie wcześniejszego życzenia… kiedy dostrzegła, jak jego wargi lekko się unoszą. Patrząc dość wymownie na jego usta, sama zaczęła uśmiechać się z sekundy na sekundę coraz szerzej – aż w końcu, w momencie kulminacji, która padła na słowo kurwa, zaniosła się śmiechem i wróciła ponownie do niego, oparłszy skroń o jego ramię.
Za chwilę starał się być śmiertelnie poważny, ale przyniosło to chyba odwrotny skutek, bo zachciało jej się śmiać jeszcze bardziej! Pokręciła głową, ale zaraz uniosła dłoń do jego policzka i ucałowała go w wargi, długo, przeciągając pieszczotę do granic możliwości, jakby najważniejszym w tym momencie było to, aby napawać się bliskością, na którą dopiero dzisiaj mogli sobie pozwolić, a kiedy się odsunęła, spojrzała mu w oczy z uśmiechem:
— To chyba jednak mam nie śpiewać?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Może problem polegał na tym, że w gruncie rzeczy nie wiedział, kim ta cała Ivy była... Możliwe nawet, że Kaia wspominała mu kiedyś o niej, ale z jakiegoś powodu tego nie zakodował i zdawało mu się, że nie poznał dziewczyny osobiście, w związku z czym rzecz jasna zdawała się ona mało ważna. I choć miał w sobie całe pokłady empatii, tu poznał dziewczynę jako czarny charakter całej historii. Od razu zapałał do niej negatywnymi emocjami, w związku z czym była dla niego po prostu mało ważna. zasługiwała co najwyżej na niechęć i jakoś w tym wszystkim zdawał się zapomnieć, że Kaia miała z nią nieco inną historię.
Powinien był to zauważyć i tak naprawdę, gdy już zaczęła wykładać mu całą sprawę, sam sobie to uświadomił. To naprawdę mogło być coś dużego... To znaczy, nie porównywałby tego osobiście do tego, co oni mieli - ich przyjaźń wydawała się czymś znacznie bardziej poważnym, ale i na to mógł patrzeć jedynie subiektywnie.
Nim zdążył jakkolwiek skomentować jej słowa, okazało się, że Gryfonka ma jeszcze parę słów do dodania. Zdążył jedynie otworzyć usta i zaraz ponownie je zamknąć, gdy tłumaczyła mu, że potrzebowała zapewnień iż jej nie zostawi. Cóż, z jednej strony czuł się nieco urażony, a z drugiej czuł niewyjaśnioną potrzebę podkreślenia tego jeszcze raz, ewentualnie dziesięć... Zwłaszcza że w całym swoim wewnętrznym oburzeniu był tylko i wyłącznie hipokrytą. Co więcej, doskonale o tym wiedział, z czym czuł się jedynie nieco gorzej...
- W razie czego będę męczył cię jeszcze chwilę dłużej, niż będziesz tego chciała - mruknął po chwili.
Nawet przez myśl nie przeszło mu, że to samo zdanie pozbawione kontekstu mogłoby brzmieć okropnie źle - prawie jakby jej groził! Ale właściwie powiedział tu całą prawdę. Gdyby tylko Kaia zdecydowała, że ma go dosyć i odwróciła się od niego, w żadnym wypadku nie zostawiłby tak tego. Z pewnością by o nich walczył! I nie chodziło tu wcale o ich nowy status pary. Chodziło o wszystkie lata przyjaźni... Oraz fakt, iż co jakiś czas sam również borykał się z myślami, że zostanie przez wszystkich zwyczajnie porzucony.
Pyrgnął ją lekko w bok, kiedy postanowiła wyśmiać jego próbę zachowania powagi, jednak ponownie nie mógł powstrzymać kolejnego lekkiego uśmiechu. Ale właściwie jak miał się tu nie cieszyć? Jej uśmiech był dziś wyjątkowy. Może trochę dlatego, że patrzył na nią nieco inaczej, ale przede wszystkim chodziło o to, że chwilami niełatwo było go wydobyć.
- Zaśpiewasz następnym razem - odparł z powagą.
Cokolwiek miało się kryć za słowami następny raz... Sam nie był tego do końca pewien, niemniej jednak następny raz brzmiał jak idealna pora na śpiew. Może nawet drobny duet.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Chociaż Ethan po jej słowach był paskudnie markotny, uśmiechnęła się, słysząc jego cichą odpowiedź. Tak naprawdę była wszystkim, czego potrzebowała – zapewnieniem, że nie zostanie sama. Że ta historia się nie powtórzy. I chociaż doskonale to przecież wiedziała, to i tak…
Czuła się dzisiaj paskudnie. Beznadziejnie. Jak skończona kretynka. Naprawdę, powinien ją dzisiaj za to rzucić! Nawet jeśli dopiero zaczęli ze sobą chodzić…
Ale Kaia uśmiechała się do niego delikatnie. I zbliżyła się bardziej, aby przytulić bok głowy do jego policzka.
— Wiem – szepnęła, przymykając delikatnie oczy. Fiolet z jej włosów zaczął powolutku ustępować naturalnej, brązowej barwie. – Ale i tak dobrze jest to usłyszeć. – Podniosła powolutku wzrok na twarz Ethana, jednocześnie nie odrywając się od niego ani na milimetr. – Ja też zamierzam męczyć Cię nawet wtedy, kiedy będziesz miał mnie dosyć. Jak teraz – rzuciła żartobliwie, dźgając go przy tym delikatnie pod żebra.
No bo przecież wiedziała, że była nieznośna. Czuła się z tym paskudnie, ale doskonale wiedziała, że huśtawki emocjonalne dla nikogo nie są przyjemne… A Ethan mimo wszystko z nią był, słuchał jej, przytulał, kiedy tego chciała i…
I coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego, jaką kretynką była, że jeszcze przed momentem dostawała paranoi, że może ją zostawić z jakiegoś błahego powodu. Albo z powodu odmiennego zdania. Naprawdę, Kaia, jesteś skończoną idiotką! A już szczególnie dzisiaj.
Spojrzała na niego raz jeszcze. Spojrzeniem, jakby chciała powiedzieć mu coś jeszcze. Nawet rozchyliła odrobinę wargi, ale… zatrzymała się jedynie na znaczącym spojrzeniu. Nie miała na to odwagi. Jeszcze było za wcześnie. I… i jeszcze nie była do końca pewna. Poczeka więc jeszcze chwilę. Może dłuższą. Aż wszystko się ustatkuje i… wszystko stanie się jaśniejsze. Bo prostsze pewnie się nie stanie.
Dlatego odwróciła powoli głowę, z delikatnym uśmiechem błąkającym się na wargach, i rozlewającym się różem u nasady jej włosów. Ponownie wtuliła się w niego, jedynie reagując cichym śmiechem na jego komentarz… który w gruncie rzeczy aż tak śmieszny nie był, ale…
— Szkoda. Właśnie straciłeś okazję na posłuchanie Kai Harris w roli Elvisa Presleya – rzuciła żartobliwie… chociaż…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Może i był nieco markotny, ale przede wszystkim zależało mu w tej chwili na doprowadzeniu tej sytuacji do końca... I nie miał tu wcale na myśli samej randki - o ile jeszcze w ogóle nią była. Chodziło jedynie o wszystko to, co sprawiało, że Kaia do pewnego momentu zdawała się czuć tylko coraz gorzej. A tym samym wszystko to, co sprawiało, że on w tej chwili czuł się gorzej... Może było to nieco samolubne, ale po wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, a konkretniej po wszystkim dobrym, co miało miejsce, liczył że spędzą wyjątkowo miłą noc. Nie miał tu nawet na myśli seksu! Oczywiście byłoby to piękne zwieńczenie randki, ale i bez niego liczył zwyczajnie, że spędzą miło czas. Liczył nawet na romantyczną atmosferę! Tak, on! Pewnie rzecz jasna troszkę inaczej widział romantyzm, niż sama Gryfonka, ale miał w sobie wystarczające pokłady wrażliwości, aby faktycznie zwracać uwagę na podobne rzeczy.
Tylko że parę chwil temu wszystko runęło. A w tym wszystkim swoje miejsce znalazł też jego własny optymizm. Jednak jeszcze nie zdążył uświadomić sobie, że jego markotność jest na tyle wyraźna i wyczuwalna.
- Teraz jeszcze mnie nie męczysz - odparł z lekkim uśmiechem, celowo wplatając tu drobną złośliwość.
Może powinien był pomyśleć też, że nie jest to moment na podobne dogryzanie i Kaia mogłaby wziąć to do siebie... Ale o tym również nie pomyślał.
Gdy tylko wtuliła się ponownie, zaczął głaskać ją po ramieniu... I tu z kolei przyszło mu na myśl coś nieproszonego oraz niepotrzebnego. Mianowicie pytanie, czy aby na pewno mógł ją tak głaskać. Zaraz jednak pokręcił nieznacznie głową, tłumacząc sobie krótko w myślach, że przecież to tylko ramię i nie potrzebował nawet by byli razem, aby dotykać ją w taki właśnie sposób! Niestety jego przewrażliwienie na ten wieczór zostało ulokowane nie tam, gdzie trzeba i zdawał się nadmiernie czujny w niektórych kwestiach. Niemniej nie spodziewał się ponownej ucieczki. Sytuacja była opanowana. Chyba. A on nie przekraczał żadnych granic.
- Nieprawda - udał oburzony ton, choć wciąż brzmiał dużo spokojniej niż przed kolejnymi kryzysami w tej rozmowie. - Na pewno zaśpiewasz mi jeszcze kiedyś, jak ładnie poproszę.
A przecież potrafił ładnie prosić! Od dzisiaj może nawet ładniej!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uniosła lekko brwi, jakby w oburzeniu. Oczywiście, wyczuła drobną złośliwość, ale żeby miała ją urazić? Nie, chyba nie. Nie czuła się przynajmniej dotknięta. No bo w końcu była świadoma, jak bardzo jej dzisiejszy humor był męczący i nawet jeśli czuła się z tym źle, to przecież jeszcze przed chwilą sama przed sobą postanowiła się ogarnąć i jakoś to naprawić. Jeszcze wyjdą z tego wieczoru uśmiechnięci. Była tego bardziej niż pewna!
— Nie mówiłam, że Cię teraz męczę – wywróciła teatralnie oczami, jakby oburzył ją sam fakt braku zrozumienia! – Mówiłam, że masz mnie dość – rzuciła z podłym uśmieszkiem błąkającym się na wargach i dźgnęła go raz jeszcze zaczepnie w bok.
Oczywiście nie wierzyła w to, że Ethan mógłby mieć jej dość. Znaczy, może chwilowo, to jasne, ale nie tak na poważnie. Nie na zawsze, nawet jeśli przed chwilą o tym na moment zapomniała.
I jakby w potwierdzeniu na te myśli, poczuła lekki dotyk dłoni Ethana na swoim ramieniu, który wywołał na jej twarzy lekki uśmiech. Wtuliła się ponownie, ufnie, kładąc wolną dłoń na jego piersi i przymknęła oczy. Tak było przyjemnie. Tak było dobrze.
Tak powinno być od samego początku.
Zerknęła na niego jedynie, kiedy ponownie się odezwał i uniosła brwi jakby w zdumieniu.
— Och. Mówisz, że umiesz prosić aż tak ładnie? – spytała z pobrzmiewającym w głosie powątpiewaniem… który w rzeczy samej bardziej był prowokacją. No bo skoro był tego aż tak pewny, to niech jej zademonstruje!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ale czy mógł mieć jej dość? Nie do końca - nadal miał dosyć tej sytuacji, ale przy tym na pewno nie chciałby stąd zniknąć. Naprawdę zależało mu w pierwszej kolejności, żeby to Kaia poczuła się dobrze. Może do tej pory nie był nigdy wzorowym chłopakiem, ale przyjacielem zdecydowanie tak!
Również przewrócił oczami z lekkim uśmiechem.
- Już prędzej męczysz, niż mam cię dość - odparł bez zastanowienia, kręcąc nieznacznie głową.
Zaraz jednak, w reakcji na jej pytanie, uśmiechnął się nieco szerzej. Oczywiście planował brzmieć na urażonego, bez względu na to, czy mimowolna mimika wprowadzała jakieś zgrzyty...
- Oczywiście? - odpowiedział zupełnie tak, jakby był zaraz gotów do prezentacji pod wpływem udanej prowokacji.
Nawet wyprostował się niemal dumnie i uniósł wyżej brodę, wziął głębszy wdech i...
- Na szczęście nie mam teraz o co prosić - zakończył.
Przecież nie będzie teraz tego zdradzał, bo jeszcze Kaia zdążyłaby się uodpornić, nim faktycznie byłoby warto o coś się dopraszać.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Och – odezwała się z marnie skrywaną satysfakcją. – Czyli mogę pomęczyć Cię jeszcze trochę, zanim mi każesz spadać – stwierdziła jakże błyskotliwie, takim tonem, jakby za moment faktycznie miała zamiar badać dalej, gdzie znajduje się jego granica wytrzymałości… ale zamiast tego nachyliła się i ucałowała słodko jego policzek.
Nie, już nie zamierzała. Dręczyły ją wystarczające wyrzuty sumienia, więcej już nie potrzebowała. Teraz jedynie chciała, żeby oboje czuli się dobrze i… chyba wszystko faktycznie zaczęło się prostować. Cała ta beznadziejna sytuacja. Kaia przynajmniej sobie zdała sprawę ze źródła problemu i mogła przestać projektować to wszystko na Ethana, który zawinił tylko tym, że chciał jej poprawić humor.
Nie należało mu się więcej takich batów. Należała mu się solidna, dobra randka. Im obu się należała.
Uniosła brwi z powątpiewaniem, kiedy już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale… potem wydała z siebie stłumiony okrzyk zawodu, kiedy tak jawnie ją wystawił! No jak on śmiał! Właśnie dlatego zaraz rzuciła się na niego z łapskami, żeby w ramach kary go połaskotać.
— Jesteś po prostu straszny! – rzuciła pomiędzy dalszym poszukiwaniem czułych miejsc, w których powinna go połaskotać, żeby wywołać pożądany efekt. Najlepiej śmierć w wyniku przedawkowania śmiechu. To bardzo dobra śmierć!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Uniósł powoli jedną brew i zmierzył ją wzrokiem.
- Jeszcze pomyślę, że robisz to specjalnie, bo chcesz, żebym kazał ci spadać... Bo to ty masz dosyć mnie! - niemalże wykrzyczał triumfalnie, jakby właśnie w tej sekundzie odkrył jeden z największych sekretów świata.
Po chwilę pokręcił jeszcze głową z dezaprobatą.
A jednak nie potrafił niedługo później powstrzymać krótkiego śmiechu w reakcji na jej łaskotanie. Nawet nie chodziło o to, że miał silne łaskotki... Bardziej rozbawił go sposób ataku, przez co szybko złapał ją za nadgarstki, by odsunąć od siebie jej ręce.
- Tak? - zapytał z rozbawieniem, przekrzywiając przy tym głowę. - Czyli uważasz, że o co powinienem cię prosić?
Przez króciutką chwilę nawet planował czekać na odpowiedź, ale zaraz wpadło mu do głowy coś, co uznał za lepsze rozwiązanie.
- Wiesz... - zaczął wciąż trzymając jej nadgarstki i machnął jej ręką na bok, jakby jej ręce miały teraz zastąpić jego gestykulację. - Jak już, to raczej ty powinnam przeprosić za atak i może ładnie poprosić...
Przy słowie "ty", wskazał na nią delikatnym ruchem jej własnej ręki, a na sam koniec rozłożył jej ręce na boki, co miało tylko zastąpić wzruszenie ramionami. Następnie oparł jej dłonie o siebie nawzajem i popatrzył wyczekująco.
Choć nie chciał wcale jej tak łatwo puścić, oczywiście każdy jego ruch był wystarczająco delikatny, by nie szarpać nią, ani nie miotać. W końcu chciał tu niewinnej zabawy, a nie sceny porwania.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Otworzyła usta i zrobiła oburzoną, a jednocześnie zdumioną minę, jakby właśnie przejrzał jej wszystkie ukryte intencje!
— Och, nie! Wydało się! – przyłożyła dłoń do policzka, prawie w tym momencie naśladując Kevina Samego w Domu, i pokręciła przy tym głową z niedowierzaniem. – Co mnie zdradziło? Byłam tak genialnie przygotowana!
Ale na jego cichy śmiech sama się zaśmiała, przy okazji uśmiechając się z satysfakcją. Haha! Czyli tutaj są jego słabe punkty! To teraz będzie już wiedziała na przyszłość! Na przykład na chwile, w których będzie ją niemiłosiernie wkurzał… albo śmiertelnie się na nią obrazi… albo… albo znajdzie się jeszcze mnóstwo innych pretekstów!
Zastanowiła się jednak porządnie nad jego pytaniem. W sumie… w sumie to nie wiedziała, o co powinien ją prosić. W końcu już ją poprosił i o chodzenie, i nawet o bycie jej żoną! No może nie tyle poprosił, co dokonał tego faktu sam z siebie, ale… ale liczy się!
— Zawsze się na pewno coś znajdzie! – odezwała się natychmiast i machnęła lekceważąco ręką, żeby sobie czasem nie myślał, że wygrał i ujdzie mu to płazem! Potrzebowała tylko chwili, żeby lepiej to wszystko przemyśleć, o!
Cóż, jak się okazało, była to odpowiedź trochę na wyrost, bo Ethan miał dla niej odpowiedź, zgoła inną niż się spodziewała i… uniosła brwi z powątpiewającym wyrazem twarzy.
Ona? Miała go przepraszać?
No dobra, miała mnóstwo powodów, żeby go dzisiaj przepraszać. Ale akurat za łaskotki nie miała zamiaru!
— Chyba sobie żartujesz, że łaskotki obraziły Cię na tyle, żebym musiała Cię przepraszać – powiedziała ironicznie, aczkolwiek nadal uśmiechała się i zbliżyła znacząco ku niemu swoją twarz. – Jesteś aż taki delikutaśny? – spytała prześmiewczo, unosząc brew.
Niech sobie nawet nie myśli, że ją zaszantażuje!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ponownie pokręcił głową.
- Nie, dobra, nie musisz mi powtarzać, już idę - starał się udawać urażony ton, unosząc lekko ręce, żeby wskazać na to, że już się od niej dystansuje.
I zdystansował naprawdę, bo po chwili wstał z ziemi i splótł ręce na piersi, jakby faktycznie strzelił właśnie focha!
- I nie, nie. Nie musisz mnie zatrzymywać - dodał odwracając głowę w przeciwnym do niej kierunku, jakby chciał dramatycznie zarzucić włosami... Niestety te rzecz jasna były za krótkie, ale zdawał się zrozumiały w swoim przerysowaniu.
Gdy z kolei zadała prześmiewcze pytanie, ponownie uśmiechnął się lekko, oparł ręce na biodrach i pochylił się do niej.
- Kochanie, jestem artystą. Oczywiście, że jestem w chuj wrażliwy. I jeszcze gwiazdą.
Tak, zdaje się, że o tym też zdarzało mu się wspominać coraz częściej odkąd zagrali te parę razy w ostatnie wakacje. Oczywiście nie był jeszcze wcale tak zarozumiały, ale to nie przeszkadzało mu w żartowaniu w ten sposób. Zwłaszcza w rozmowach z Kaią. Ona rozumiała. Kto inny mógłby wziąć go zbyt na poważnie - i to też byłoby na swój sposób zabawne...
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Po tych słowach spodziewała się, że Ethan będzie chciał wstać – chociaż była pewna, że będzie tylko udawał! – toteż szarpnęła dłońmi nieco za wcześnie. Jakoś tak się rozminęła z nim i kiedy faktycznie wstał, złapała go za ramię z opóźnieniem, kiedy ten już zarzucał teatralnie przykrótkimi włosami. Całość wyglądała tak komicznie, że nadęła policzki, byleby tylko się zaśmiać się w głos – ale poległa w tej walce, bo wypuściła i nabrane powietrze, i roześmiała się głośno, zwieszając na moment głowę. Ta zresztą zaczęła zmieniać kolor z włosów koloru brązowego, na praktycznie rudy! Dopiero po chwili zdobyła się na to, żeby podnieść głowę, i gdy już powstrzymała kolejną falę śmiechu, złapała do za ramię nieco mocniej i pociągnęła do siebie.
— Daj już spokój i wracaj tutaj! Zimno mi! – No nie do końca było jej zimno, ale ten pretekst wydawał jej się szalenie słodki i nawet trochę romantyczny! Czy nie był?
Uniosła lekko brew, kiedy Ethan nachylił się nad nią. Ciekawa była jego kolejnego kroku, ale… no tak, takiego mogła się spodziewać! Uśmiechnęła się szerzej, słysząc stwierdzenie, że jest gwiazdą.
Kaia dzisiaj zdecydowanie za bardzo głaskała ego Ethana…
Bo podniosła się – chociaż nie zupełnie, nadal na kolanach przed nim, żeby chociaż trochę wyrównać szansę i zbliżyć twarz do jego twarzy, mruknęła:
— Cholernie seksowną gwiazdą – i puściła mu zalotnie oczko. – Dasz mi swój autograf?
O inne rzeczy wypadało prosić dopiero po autografie…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ale przecież Ethan nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał szansy na podroczenie się z Kaią chwile dłużej. To akurat miało się nie zmieniać bez względu na charakter ich relacji.
- Ha! Widzisz? Teraz ci zimno. Trzeba było o tym pomyśleć, kiedy miałaś mnie dosyć - odparł wciąż grając wyrzut.
Jednak zamiast rzucić się z powrotem do zajęcia miejsca przy niej, postanowił że jeszcze przez chwilę podtrzyma tego drobnego foszka. Tylko chwilkę. Ostatecznie też wolał jednak mieć ją blisko... Dziś okazało się nawet, że nieco bliżej, niż sądził.
Zaskoczyła go jednak kolejnym ruchem, kiedy to postanowiła przed nim klęknąć. Pochylił się jednak tylko nieco bardziej i choć było to niewygodne, złożył krótki pocałunek na jej ustach.
- Nie wiem, nie mam na czym - odpowiedział, mierząc ją wzrokiem, po czym się wyprostował. - Chyba że to ten niestandardowy sposób na podryw.
Zaraz po tych słowach, wysunął ku niej rękę, licząc że pomoże jej w ten sposób wstać i będzie mógł ją objąć, żeby przypadkiem dalej nie marzła.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Wywróciła oczami i pokręciła głową, bo Ethan nie byłby Ethanem, gdyby nie dorzucił jeszcze kolejnego zdania i nie wykorzystał okazji, żeby się z nią podroczyć. No naprawdę! Pomińmy fakt bycia kumplem, to chyba nie po to walczył z wciskaniem we friendzone, żeby teraz się zachowywać jak dawny kolega, nie? Może troszkę romantyzmu chociaż!
— Teraz to ja się obrażam, co z Ciebie za dżentelmen! – rzuciła jakże pretensjonalnie, również udając wielki zawód razem z urażeniem.
Swoją drogą, ciekawe, które z nich umiałoby dłużej udawać, że się obraża. Coś miała wrażenie, że taki maraton był całkiem możliwy, jak na nich, i… trwałby. Długo.
Może lepiej jednak nie kusić losu.
Jej wargi rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy Ethan odpowiedział tym razem dokładnie tak, jak tego chciała – i ją pocałował. Oddała mu ten pocałunek, nawet jeśli był bardzo króciutki, wręcz prawie przelotny.
Och, cóż, ona miała pomysł, na czym mógłby złożyć ten autograf, ale zważywszy już na to, że obiecała się podpisać jako Kaia Dubois, a zaraz potem miałaby się pokazać z podpisem Ethana jak na jakiejś własności, to cóż… znajmy jakieś granice!
I może nie wszystko od razu…
— Jak na nas to byłby to bardzo standardowy podryw – stwierdziła, ochoczo przyjmując jego rękę, żeby wstać z ziemi. – Powiedziałabym nawet, że wręcz przewidywalny.
W końcu suche teksty na podryw były o wiele bardziej nieprzewidywalne, nie? A na pewno o wiele ciekawsze!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Westchnął z oburzeniem w równie przerysowany sposób, co do tej pory.
- Takiego sobie wybrałaś, nie ma odwrotu, zaklepane - odparł rozkładając przy tym ręce. - Nie zgodzę się na rozwód tak szybko. Będę walczył o ten związek!
Może wczuł się w ten mały teatrzyk trochę za bardzo, ale przecież nie robił tym nikomu krzywdy i liczył na rozbawienie Kai jeszcze trochę bardziej. Co najmniej na tyle, by wybić ją z jej własnej gry - w końcu śmiejąc się nie mogłaby już udawać obrażonej.
Oczywiście wpadł na podobny pomysł z autografem... Ale nie chciał jeszcze badać, na ile może sobie pozwolić na każdym kroku. Bo skoro zapoznał się już trochę z fizyczną barierą, to pewnie w rozmowie też mógłby się na jakieś nadziać. Może nie wszystko jednej nocy.
- Nie bądź dla siebie taka... Nie jesteś wcale aż tak przewidywalna - odpowiedział jej wyrozumiałym tonem, trochę złośliwie, jakby pocieszał dziecko.
Jednak już w chwilę później objął ją i przysunął ją tym samym do siebie.
- Ale serio, zimno ci? - dopytał pamiętając o jej słowach sprzed paru chwil.
Może powrót do zamku nie byłby też takim najgorszym pomysłem... Zwłaszcza że póki co miał w głowie jeszcze plan nazbierania jej małego bukieciku i przecież mogliby przenieść swoją dwuosobową imprezę choćby do Pokoju Wspólnego na chwilę przed rozstaniem... Choć jeśli zależałoby to od Ethana, nie rozstawaliby się na noc wcale. Nawet jeśli był pewien, że noc nie zakończy się seksem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
No i miał rację, bo Kaia ponownie uśmiechnęła się z rozbawieniem, a hamowany śmiech wymsknął się zza jej zamkniętych warg. Odwróciła głowę i pokręciła nią, jakby nie dowierzała całej tej sytuacji. Ale w gruncie rzeczy, jakby tak pomyśleć, była ona strasznie słodka!
— Poproszę to na piśmie, inaczej się nie liczy – rzuciła prowokująco, ponownie zwracając ku niemu twarz.
No ale za moment znowu wszystko zepsuł, kiedy obrócił jej słowa w ripostę przeciw niej! O nie, teraz to powinna się naprawdę obrazić! Że ona miałaby być niby nudna? Nieodczekanie!
Znaczy, po około sześciu latach znajomości na pewno Ethan lepiej wiedział, jak Kaia się zachowuje i czego powinien się po niej spodziewać… ale to nie znaczyło, że była przewidywalna i nudna! No może troszkę… przez jego przyzwyczajenie! Ale tak poza tym?
— Teraz to chyba się powinnam obrazić – prychnęła ogromnie urażonym tonem i dźgnęła go palcem w pierś. – Ja tu Ci prawię komplementy i Cię podziwiam, a Ty mi robisz takie coś?!
Prychnęła, skrzyżowała ramiona pod biustem i odwróciła się bokiem do niego, z wysoko zadartą głową. Niech się teraz głowi, jak ją przeprosić, ona się obraża, o!
Uśmiechnęła się jedynie lekko, kiedy objął ją i troskliwie spytał, czy naprawdę jej było zimno.
No cóż, wrześniowe wieczory nie należały już do najcieplejszych… Jej wcale nie było z drugiej strony tak zimno. W zasadzie, cały czas była obok Ethana, a ognista ją trochę dogrzewała, ale zdawało się, że już trochę ułożyła się w jej ciele i faktycznie Kaia zaczynała lepiej odczuwać chłód wieczoru… ale czy było jej aż tak zimno?
— Może troszkę. Ale to nic wielkiego.
Skoro już zaczęła się poprawiać ta randka, nie chciała jej kończyć i wracać do zamku. Miała nadzieję, że jeszcze spędzą trochę czasu, żeby mimo wszystko dobrze wspominali ten wieczór…
|