Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Może chcesz spisać od razu umowę? Prawa i obowiązki? - spytał z rozbawieniem.
Wyraźnie chciał jeszcze coś dodać, jednak zawahał się z lekko rozchylonymi ustami i ostatecznie, przezornie zrezygnował. Tyle wystarczyło. Nie potrzebował podrzucać fali dwuznaczności. Jeszcze nie, w każdym razie.
Po chwili udał zdziwienie, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To jest komplement! Powiedziałem, że nie jesteś aż tak przewidywalna! To dobrze!
Doskonale wiedział, że nie brzmi to dobrze i sam grałby oburzonego, gdyby powiedziała coś podobnego do niego... Ale nadal chodziło o wzajemne droczenie się ze sobą.
- Ale wiesz, zawsze możesz zmienić moje zdanie i mnie jakoś zaskoczyć... - mruknął ciszej, pochylając się do jej ucha, wbrew pozorom nie mając na myśli nic konkretnego.
Był po prostu ciekaw, czym mogłaby go zaskoczyć w próbie odwrócenia sytuacji!
Nie przestając jej obejmować, zmierzył ją jeszcze raz wzrokiem, zupełnie jakby w tej chwili ją oceniał, a następnie zabrał jedną rękę, tylko po to by wytknąć ją palcem.
- I widzisz, to... To jest niebezpieczne - zaczął poważnym tonem. - Teraz to nic wielkiego, ale jeśli tylko się przeziębisz, to będzie na mnie. Podstępne...
Dobrze, może miał pewne doświadczenie z dziewczynami, ale nie takimi, które zwalałyby na niego winę na każdym kroku... Ale zdarzały się takie, które czepiały się byle czego i trzeba było uważać, żeby czegoś nie palnąć, czy nie zrobić fałszywego kroku! Oczywiście z takimi Ethan nie zadawał się za długo, ale przecież mógł teraz wykorzystać swoje doświadczenia w mało poważnej rozmowie, skoro już i tak zeszła na taki tor.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Odpowiedziała mu cichym śmiechem, bo zorientowała się właśnie, jakim stała się biurokratą! Wszystko od niego chciała na piśmie! Znaczy, „chciała”, drocząc się z nim, ale można było wywnioskować z tych żartów zupełnie nowy wizerunek Kai. Kaia-biurokratka. To byłoby dopiero dobre przebranie na Noc Duchów!
— A wiesz, przydałoby się! – Ale mimo wszystko szła w zaparte! – Z Tobą nigdy nic nie wiadomo, trzeba Cię pilnować – dodała i mrużąc oczy, dźgnęła go leciutko w policzek, przypatrując mu się podejrzliwie, jakby za moment miał zrobić coś niespodziewanego.
Prychnęła na jego udawane zdziwienie.
— Powiedziałeś, że nie jestem aż tak przewidywalna! Czyli głównie jestem, tylko czasem nie!
Kaia jeszcze widocznie nie była świadoma, że przewidywalność do jednak dobry fundament kładziony pod zdrowy związek, no ale cóż… Była nastolatką, która potrzebowała i stabilności, i zabawy. Nie była przecież taka nudna! Prawda, że nie była?
Zmrużyła lekko, podejrzliwie oczy, kiedy Ethan przysunął się i szepnął jej do uszka, drażniąc je przy tym cieplutkim oddechem… co mimowolnie wywołało delikatny dreszcz na skórze jej szyi. Obróciła delikatnie głowę w jego stronę, z uśmiechem, jakby rozważała to wyzwanie… I skradła mu krótkiego całusa, mówiąc:
— Chcesz, żebym teraz zrobiła coś nieprzewidywalnego? Spodziewanie się czegoś niespodziewanego brzmi jak świetny plan na to, żeby popsuć wszystko, co nieprzewidywalne – stwierdziła tonem, którego nie powstydziłby się żaden Krukon recytujący wyuczone z podręcznika definicje.
Ale na jego kolejne słowa, uśmiechnęła się słodziutko, prawie niewinnie. Chociaż nie chodziło jej o żaden podstęp, teraz to brzmiało bardzo… ciekawie. Intrygująco!
— Więc może powinieneś zadbać o to, żebym nie miała za co zwalać na Ciebie winy – rzuciła i puściła mu zalotnie oczko.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- To mnie pilnuj - odparł lekko, bez zawahania.
Owszem, była to jedna z kolejnych drobnych prowokacji. Chciałby zobaczyć, jak miałoby to pilnowanie wyglądać. Zwłaszcza że do tej pory był bardzo zadowolony z przebiegu ich związku. Nie to, żeby ten miał już długi staż... Ale jakoś na ten moment wierzył, że to absolutnie najlepsze, co spotkało go od dawna.
- Zawsze mogłaś być bardziej przewidywalna - skomentował z powagą, choć przy tej złośliwości nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
I oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że to wcale nie najlepszy komplement... Sam oburzyłby się, gdyby powiedziała o nim coś podobnego!
- Skoro spodziewałbym się niespodziewanego... - przerwał na krótki moment, jakby musiał ułożyć sobie w głowie to, co właśnie wypowiedział oraz co miał powiedzieć zaraz. - To musiałabyś po prostu bardziej się postarać, żeby mnie zaskoczyć. Ale to nie niemożliwe. Chyba że nie chcesz, to w sumie zrozumiałe i ok... To poddajesz się?
Miał szczerą nadzieję, że wystarczająco ją sprowokował. W końcu tak było ciekawiej! Dobrze się bawili.
Prychnął cicho w reakcji na jej dalsze słowa.
- Sugerujesz, że nie dbam? - spytał ponownie udając oburzenie. - To tyle, wracasz do ciepłego dormitorium!
Po tym zarządzeniu, odsunął się od niej i chwycił ją za rękę, by spróbować poprowadzić ją w kierunku zamku. Oczywiście nie miałby nic przeciwko, gdyby zaprotestowała. Właściwie tego właśnie się spodziewał.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uniosła lekko brew, z dość zadziornym uśmieszkiem i ogólnym wyrazem twarzy wyrażającym nie tyle zaskoczenie, co też i stwierdzenie „nie wiesz jeszcze, o co się prosisz”.
Rzecz jasna nie miała zamiaru kontrolować go na każdym roku i sprawdzać, co on odwalał (a nawet gdyby postanowiła to zrobić, to koniec byłby taki, że po prostu robiłaby to samo razem z nim), miała do Ethana zaufanie (i nie zamierzała już zapominać, że je miała, bo jakaś Krukonka popsuła jej i humor, i dzień, i randkę!), ale zawsze mogła go trochę postraszyć. Podroczyć się. Sprowokować… Jakoś myśl o uciekającym przed nią Ethanie zdawała jej się szalenie zabawna.
O ile ta ucieczka pozostawałaby w granicach żartu. Bo żeby tak naprawdę to nie…
Na jego kolejny komentarz już bezpardonowo dźgnęła go paluchem między żebra, a potem jeszcze powtórzyła, dla pewności, że dobrze weszło!
— Masz tyle taktu co garboróg w balecie! – rzuciła oskarżycielsko, po czym prychnęła, fuknęła i odwróciła się teatralnie, strzelając kolejnego focha.
Chyba nigdy w życiu nie walnęła tylu fochów co dzisiaj…
Ale zaraz… zerknęła na niego podejrzliwie, gdy Ethan kombinował, jak ją tylko sprowokować, żeby go zaskoczyła. Jasne, jasne, ona tu się da nabrać, a ten prychnie, że tego się spodziewał! Aha, akurat!
— Możesz sobie pomarzyć – mruknęła i zostawiła go z krótkim całusem na wargach, przy tym nie wyjaśniając, czy jej odpowiedź dotyczyła poddania się, czy tego, że nie dała się jednak sprowokować.
Zaśmiała się na jego komentarz, ale zamiast potulnie podreptać za nim do dormitorium, zacisnęła palce na jego dłoni i lekko szarpnęła w swoją stronę, aby Ethan przybliżył się nieco.
— A wystarczyłoby, gdybyś mnie tylko przytulił, od razu nam obojgu byłoby cieplej – stwierdziła z zalotnym uśmieszkiem, bo… bo nie chciała jeszcze wracać. Noc była jeszcze młoda, prawda? A oni mieli ją całą dla siebie!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
No tak, nie wiedział o co prosi, ale przecież w jakimś stopniu mogłoby schlebiać mu, że Kaia strzeże i pilnuje go jak jakąś najwyższą nagrodę. Jeśli tylko miałoby się jej chcieć, to proszę bardzo!
Parsknął z kolei na jej przytyk i kolejną dawkę focha. Nawet chciał udawać powagę, ale ona była w tym aż nazbyt trafna i zdawał sobie z tego sprawę. To znaczy, zwykle starał się być taktowny, ale przy niej? Nie, nie ma mowy. Wręcz przeciwnie.
- A to świadczy źle tylko i wyłącznie o twoim guście - odparł wytykając ją palcem. - Pamiętaj, że teraz każdy taki komentarz obraca się przeciwko tobie.
Oczywiście działało to również w drugą stronę, a nie zamierzał wcale przerywać podobnej wymiany docinek ze względu na wejście w nowy związek... Ale właśnie, to była jedna z tych docinek z jego strony.
- Zupełnie niespodziewane... - szepnął do niej w odpowiedzi na jej, jak sądził, wycofanie się z udowadniania mu, jak bardzo nieprzewidywalna potrafi być.
Co prawda niemal każdą jej próbę pewnie opatrzyłby podobnym komentarzem, ale tego mogła się jedynie domyślać! W razie czego, wyparłby się wszystkiego.
Rzecz jasna nawet lekki szarpnięcie wystarczyło, by obrócił się ku niej i ponownie się zbliżył. W końcu chcieli mniej więcej tego samego i nie miał zamiaru aż tak się z nią droczyć, by faktycznie zaciągać ją siłą z powrotem. Wtedy straciłoby to cały urok.
Westchnął, a następnie faktycznie ją przytulił, zupełnie jakby robił jej łaskę.
- Z wami to zawsze tak samo, w kółko przytulanie - udał nawet zmęczony ton.
Ale było miło. Było cieplej i szczerze mówiąc chciał nacieszyć się Kaią w nowej roli. Każdy nowy związek był ekscytujący! A jeśli chodziło o dziewczynę, którą uwielbiał już dużo wcześniej na inny sposób? Zdaje się, że zapowiadało się jeszcze lepiej!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Każdy komentarz obraca się przeciwko mnie, bo to Ty go przeciwko mnie obracasz! – rzuciła oskarżycielsko i równie oskarżycielsko dźgnęła go palcem w pierś. – A to wszystko dlatego, że nie umiesz przyznać się do porażki!
Jakby ona potrafiła… Ale nieważne, teraz mowa była o Ethanie, który miał fetysz pieszczenia jego ego. I Kaia nawet czasem lubiła to robić, ale czasem by się przydało, żeby się zrewanżował! Na przykład teraz!
Odwróciła się ponownie, udając focha. Tym razem szło jej odrobinę lepiej niż jeszcze chwilę temu, bo nawet udawało jej się nie uśmiechać i utrzymywać naburmuszoną minę!
Uniosła brew przy kolejnym komentarzu, bo o ile jej słowa były dwuznaczne, tak jego odpowiedź też można było zinterpretować dwojako i już nawet nie wiedziała, na czym stała. Poza tym, chwila, dlaczego ciągle ona miała coś udowadniać!
— A kiedy Ty postarasz się zaskoczyć mnie, hm? – spytała dociekliwie, trącając go lekko biodrem. Zupełnie jakby w związku byli już ze dwa lata, a on jeszcze ani razu się nie wykazał.
Wywróciła oczami, gdy przysunął się i łaskawie objął ją, lekko przytulając.
— Żebyś nie doczekał się czasów, kiedy będziesz za tym tęsknił – mruknęła złośliwie, niemalże jak groźbę, i wtuliła się w niego.
Tak, było zdecydowanie cieplej. I… przyjemniej.
Chociaż Ethan miał rację, niedługo będą musieli wrócić do dormitorium. Może to faktycznie był dobry na to czas…
Kto wie, co może wydarzyć się jeszcze po drodze?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ponownie parsknął na jej oskarżenia. Ale jak mógł nie obracać wszystkiego przeciwko niej, albo przedstawiać odwrotnie, niż ona sama by sobie tego życzyła, skoro prosta odpowiedź przychodziła mu na myśl każdorazowo w chwili, gdy usłyszał jej słowa. To tak jakby sama się prosiła.
- Jakiej porażki? - spytał na wstępie z szerokim uśmiechem, co jasno sygnalizowało, że jest dumny z tego, co zaraz doda. - Ale jakiej porażki, jak jestem dziś absolutnie najszczęśliwszym facetem, hm?
Był również oczywiście facetem po pewnej dawce alkoholu, tym bardziej upojonym początkiem czegoś nowego i ekscytującego, ale faktycznie mógł być w tej chwili jedną z najszczęśliwszych osób w Hogwarcie. Na pewno te emocje miały jeszcze ciut opaść, ale był przekonany, że Kaia jest idealna.
- Ja? - spytał udając zdziwienie zmieszane zgrabnie ze zmartwieniem. - Kurwa, chcesz powiedzieć, że spodziewałaś się oświadczyn? Jak długo? Co mnie zdradziło?
Oczywiście, że się nie spodziewała! On tylko udowadniał jej w tej chwili, jak bardzo absurdalne pytanie mu zadała.
Z kolei kolejna docinka Kai już trochę go dotknęła. Wiedział, kiedy będzie tęsknił. Sporo o tym myślał. Właściwie codziennie uciekał od myśli o przyszłym roku, ale ta zdawały się w końcu uparcie wracać i to w najmniej spodziewanych momentach, jak choćby ten. Tym razem jednak nie dał po sobie tego poznać inaczej niż przez nieco mocniejsze przytulenie. Zaraz jednak rozluźnił objęcie, by unieść jedną rękę i położyć ją jej na głowie, jakby chciał czule ją pogłaskać, ale po chwili tylko poczochrał jej włosy.
- Nie ma mowy, nie dasz mi zatęsknić - odparł zupełnie jakby był o tym w stu procentach przekonany.
Nie był. W tym cały problem... Ale tym razem chyba udało mu się dobrze zagrać swoją rolę.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Być może chciał tylko odeprzeć ripostę, a być może przy okazji ją oczarować, albo zamydlić oczy… albo zwyczajnie być romantycznym… cokolwiek to było, udało mu się dosłownie wszystko.
Momentalnie upór z oczu Kai zniknął, a jej zacięty wyraz twarzy zmienił się w delikatny, pełen rozczulenia uśmiech. Obrazu dopełniły zmieniające się powoli włosy, gdy brąz coraz bardziej ustępował słodkiemu różowi. Może nawet nie zamierzał, ale kupił ją kompletnie. Obezwładnił totalnie. I przy tym zaskoczył.
Dlatego zamiast mu odpowiedzieć, po prostu objęła go i przylgnęła do jego ciała mocniej.
— Ja też – szepnęła, przymykając oczy. – Ja też…
Zaśmiała się na jego kolejne słowa i zerknęła na niego zadziornie.
— Nie wiem, może fakt, że przed chwilą włożyłeś mi niewidzialną obrączkę na palec? Trochę pojebałeś z kolejnością, ale fakt, brakuje jeszcze tylko zaręczyn.
W zasadzie oboje byli tak ogarnięci, że ta pomylona kolejność nawet nie wydawała jej się taka dziwna. A w zasadzie, co to za różnica, co było najpierw… Ważne, że było, o! Po co jej coś więcej…
I o ile wcześniej zwróciła uwagę na zmianę nastroju Ethana, tak teraz udało mu się ją skutecznie zatuszować. Może to kwestia nowych, odkrywanych wciąż uczuć, a może kwestia determinacji, żeby po raz kolejny tego wieczoru nie zjebać – pewnie też dodatkowo odrobiny alkoholu – i jego mocniejsze przytulenie odebrała jako podkreślenie pewności swoich słów.
I miał rację. Nie dałaby mu zatęsknić. Chyba że sam kazałby jej spadać – ale wtedy już by nie czuł potrzeby tęsknienia.
— Mmm, jesteś taki pewny… - rzuciła dla podroczenia się, jakby faktycznie rozważała, czy da mu zatęsknić czy jednak nie da. W zasadzie, odrobinka tęsknoty jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, ale…
Ale może nie na sam początek związku.
Jakby w tym momencie chciała mu uciec, odsunęła się, ale złapała go za rękę i pociągnęła lekko.
— Chodź, musisz mi jeszcze po drodze nazbierać kwiatków – mruknęła zaczepnie, puszczając mu oczko.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Po pierwsze faktycznie tak się dzisiaj czuł, a po drugie faktycznie chciał też zgrabnie odbić piłeczkę - i to tak, by już do niego nie wróciła. I wyszło!
Objął ją nieco ciaśniej, gdy tylko do niego przylgnęła i pogłaskał ją delikatnie po plecach. Normalnie skomentowałby jeszcze, że Kaia właśnie ogłosiła, że również jest najszczęśliwszym facetem, ale jakoś mu to umknęło i na szczęście nie udało się zepsuć całego momentu w jego własnym stylu. Przynajmniej jeden został miło uroczy, A za parę sekund i tak na pewno mieli rzucać ku sobie kolejną serię złośliwostek.
Zastanowił się chwilę po wysłuchaniu jej kolejnych słów i szczerze mówiąc dopiero teraz uświadomiła mu, że faktycznie jakoś nie do końca wyszła mu kolejność działania.
- A... Ale jakbym faktycznie się oświadczał, to powiedziałabyś, że tak, prawda? To nie tak, że to wbrew twojej woli i cię sterroryzowałem, czy coś? - spytał udając ponownie zmartwienie, któremu towarzyszyło mimo wszystko szczere zmieszanie.
Nie ma tego złego... Na przyszłość będzie pamiętał, że przed ślubem, nawet spontanicznym, dobrze byłoby się oświadczyć.
Zaraz poklepał ją po głowie i chciał sprawnie zahamować dalsze droczenie się w temacie, co do którego naprawdę nie był taki pewien.
- Jestem pewny. Jesteś zbyt upierdliwa, żeby dać mi zatęsknić - odparł ponownie grając własne przekonanie.
Następnie dał się jej poprowadzić, choć dopiero gdy wyjaśniła swoje zamiary, zaczęło to mieć sens.
- Dobrze, że nie robimy tego w zimę... - rzucił nieco ciszej z lekkim uśmiechem. - To jakie tam lubisz kwiatki?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
W zasadzie tego się właśnie spodziewała – że zaraz jej dogryzie, że też jest najszczęśliwszym facetem. A Kaia nawet już miała gotową odpowiedź! Powiedziałaby mu, że nigdy nie wie, w końcu się jeszcze nie przekonywał… ale, ku jej kolejnemu zdziwieniu, Ethan po prostu chłonął tą chwilę. I poczuła się z tym jakoś lepiej, bo nawet jeśli lubiła się z nim droczyć, to polubiła też te romantyczne chwile, które dopiero poznawała.
To niesamowite, że znali się tak długo, a wciąż nie znali wszystkich aspektów siebie. Kaia by w życiu nie pomyślała, że Ethan mógłby być obiektem jej westchnień, że kiedykolwiek spojrzy na niego… w ten sposób. Ciekawa była, jak wiele tajemnic jeszcze uda im się odkryć.
Chciała więc chłonąć tę słodką chwilę i zacieśniła swój uścisk, wtulając się w niego mocniej.
Nim nie zaśmiała się, słysząc jego pełen powątpiewania komentarz.
— Tego też nie byłabym taka pewna… - rzuciła, odsuwając się od niego i rzucając mu karcące spojrzenie. – Czy molestowanie zgłasza się od razu do aurorów? – spytała zaczepnie. – Trochę będzie przykro odwiedzać Cię do końca życia w Azkabanie. Dopiero zaczęliśmy ze sobą chodzić – rzuciła z odrobiną sarkazmu, dźgając go przy tym w pierś.
I dopiero po chwili się zorientowała, że zarzucenie mu molestowania mogło być akurat dość niefortunne, zważywszy na to, jak przed chwilą zareagowała na dotknięcie jej uda…
Nie, nie, nie. Miała nadzieję, że tego nie skojarzy i nie będzie o tym pamiętał. Że mu się to teraz nie przypomni. Przysunęła się i jakby wbrew myślom, które wcale nie musiały pojawić się w jego głowie, położyła jego rękę na swojej talii. Chciała jego bliskości. Po prostu… po prostu była Kaią i nie mogła się powstrzymać przed dogryzaniem. Ale nic więcej!
Zaśmiała się na kolejne stwierdzenie. Tak. Miał rację. Była zbyt upierdliwa, żeby dać mu zatęsknić. Chyba nigdy nie zostawiła go na dłużej niż było to konieczne, a i tak było to za krótko, żeby zacząć za nią tęsknić. Szczególnie, gdy jeszcze nie odgonił się od wspomnień wspólnie spędzonego czasu. W końcu oboje byli równie szaleni. Nawet jeśli nie zgadzali się w tej kwestii.
Zmrużyła oczy, zastanawiając się nad tym.
— Generalnie to wolę jakieś dobre jedzenie, nie wiem, jakiegoś hamburgera, frytki, coś w tym rodzaju – rzuciła, może mało romantycznie, ale taka była prawda! – Ale jeśli chodzi już o kwiatki, to w sumie mogą być nawet i koniczyny znad jeziora – wzruszyła ramionami. – O ile są nazbierane szczerze – dorzuciła, bo doskonale znała jego złośliwość i już wiedziała, że kiedyś zapewne to wykorzysta. Przyniesie jej jakieś badyle i powie, że nazbierał od serca.
Chociaż to nawet byłoby praktyczne, dorzuciliby do kominka w pokoju wspólnym i byłoby cieplej.
Szkoda tylko, że w lato nie musi być cieplej.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Popatrzył na nią na chwilę mrużąc oczy, jakby widział w niej teraz wroga. Chciała posłać go do Azkabanu, jak inaczej miałby patrzeć?! Zaraz wytknął ją palcem i pomachał nim jej przed twarzą.
- Pamiętaj, że przy ślubie też można się jeszcze wycofać i nie zgodzić. W razie czego wygram z tobą w sądzie i będziesz mi winna odszkodowanie.
Na szczęście nie przyszło mu na myśl, że Kaia mogła niedawno faktycznie poczuć się zmolestowana. Co prawda sytuacja była dziwnie nieprzyjemna, ale chyba wyjaśnili sobie wszystko, niemal jak dorośli, prawda? W razie czego ta myśl może jeszcze wrócić, jak tylko Ethan ponownie stanie się ofiarą overthinkingu, który czasem wracał. Wtedy może wrócą do tego tematu.
Przewrócił oczami z rozbawieniem na jej "marzenia".
- Chcesz randkę z hamburgerem i frytkami w święta? - spytał luźno planując już im najwyraźniej kolejne miesiące.
Właściwie czemu nie? To też brzmiało miło!
Jego wiedza na temat roślin nigdy nie była zbyt obszerna, dlatego zmarszczył brwi, gdy wspomniała o bukiecie koniczyny.
- To nawet nie kwiat? To zwykła trawa też by się liczyła? - spytał bezmyślnie, wierząc że to Kaia właśnie powiedziała coś głupszego. - Zresztą, teraz to koniczyna, a potem... Dobra, to inaczej. Jaki kolor, może?
W dalszej drodze rozważał też dwie opcje... Mogli pójść na którąś z łąk, lub włamać się do jakiejś cieplarni. Obie wersje miały swoje wady, ale i zalety, dlatego Ethan jeszcze raz spróbował wydusić z Kai jej oczekiwania. Jeśli to nie zadziała, miał zdecydować się zapytać ją wprost.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Wywróciła oczami i pokiwała na boki głową, jakby to nie była jakaś wielka sprawa tylko Ethan sobie wyolbrzymia. Zazwyczaj sobie wyolbrzymiał, to nie było nic nadzwyczajnego!
Prychnęła cierpkim śmiechem, oczywiście cały czas w formie droczenia się.
— Jeszcze czego! To Ty mi będziesz winien alimenty na nasze dzieci, o! – dźgnęła go palcem.
Co prawda jeszcze im dzieci nie planowała, aż tak daleko jej wyobrażenie na temat związku nie sięgało, ale zazwyczaj kobiety wygrywały w sądach argumentem posiadania i trzymania dzieci, więc skoro tak, też mogła się tym posłużyć, a co!
Zaraz spojrzała na niego, jakby powiedział największą głupotę na świecie.
— Nie, w święta chcę randkę z Tobą – stwierdziła, trącając go zaczepnie z biodrem. – No i może ze Świętym Mikołajem. Przymkniesz oko na ten trójkąt – machnęła lekceważąco ręką. – Z hamburgerem bym randkowała gdybym była sama. Ale już nie jestem – mruknęła i puściła mu oczko. Po raz kolejny dzisiaj. – Ale jak pytasz, czy możesz mnie zapraszać na randki do jakiejś burgerowni, to tak, możesz.
Nie miała nic przeciwko solidnemu posiłkowi, nawet jeśli tenże posiłek był masakryczną bombą kaloryczną! Kto by liczył kalorie? Kaia była na tyle wysportowana i miała na tyle dobrą przemianę materii, że mogła sobie pozwolić na takie kaprysy.
Wywróciła oczami.
— Tak, ale koniczyna też kwitnie i wtedy ma takie malutkie, białe kwiatuszki. No weź, przecież czasami chodzisz po błoniach, na pewno widziałeś. Nie większe od stokrotek.
Taki bukiecik byłby całkiem uroczy w zasadzie.
Ale na jego pytanie zastanowiła się solidnie.
— Czerwony? Nie wiem, jaki kolor by do mnie pasował?
W sumie teraz to nawet była ciekawa, co Ethan sądzi. Co by do niej pasowało.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Więc nie dostaniesz dzieci - odparł od razu, jakby było to całkowicie oczywiste i wzruszył ramionami. - Proste.
Nie podejrzewał Kai o to, by planowała im już ten prawdziwy ślub, wesele, dzieci, dom i jeszcze przeprowadzkę w spokojniejsze miejsce na starość... W końcu tyle czasu była jego przyjaciółką, wydawało mu się, że dobrze ją znał i mógł pozwolić sobie na żarty odnośnie tych dzieci, podziału majątku i takich tam. Może status ich relacji się zmienił, ale nadal byli tymi samymi, dobrze znanymi sobie nawzajem osobami!
- Czekaj, ale jak już dociągniemy to do świąt, to będę musiał znaleźć ci jakiś zajebisty prezent - powiedział zaraz na wspomnienie o Mikołaju.
Nie to, żeby to był aż tak duży problem, ale postarał się, żeby brzmieć, jakby była to jedna z wielu rzeczy, z których musiał się wyżalić, bo życie było zbyt trudne.
- Zwłaszcza jak sugerujesz, że burger nie wystarczy...
Jeden pomysł na prezent wykreślony z listy. Co dalej...
Następnie jednak szczerze zdziwił się na wiadomość o kwitnięciu koniczyny. Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiał i nie był pewien, czy dobrze myśli, o jakie kwiatki chodzi Kai... A nawet nie był pewien, czy miała w tym wszystkim rację. Przecież taka koniczyna za nic nie zamieni się w kwiatek! Jak mogła kwitnąć? Przecież to małe! Na pewno te białe kwiatuszki znajdowały się obok niej przez przypadek. Jednak nie był tu tak pewien swojej teorii. Zostawił to sobie w głowie na później - w kąciku zjaranych, bądź pijanych pytań do Willa o trzeciej nad ranem.
Przemilczał temat koniczyny i zmierzył ją wzrokiem.
- To chyba zależy, jaki masz humor.
Ale z drugiej strony pomyślał też, że to tylko włosy... Co pasowałoby do Kai tak ogólnie? Pierwszą myślą był kolor czarny, jako najbardziej neutralny, ale chyba nie brzmiałoby to najlepiej. Zawahał się, jakby jednak chciał podać ten kolor na głos, jednak szybko zamknął usta. Nie, to by nie przeszło.
- Zależy.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
No dobra, spodziewała się czegoś innego. Na przykład wielkiego zdziwienia albo komentarza w stylu „my nie mamy dzieci”. W końcu jej tekst był tak durny i absurdalny, że aż dziw brało, że Ethan chciał to ciągnąć dalej!
Ale z drugiej strony to właśnie był Ethan. On pociągnąłby prędzej najbardziej absurdalną myśl niż rozważania natury naukowej…
— Sąd chętniej przyznaje opiekę nad dziećmi matkom – stwierdziła z ogromnym przekonaniem w głosie, chociaż sama była żywym przykładem, że niekoniecznie i nie zawsze tak było. To z jednej strony. Ale z drugiej, jej matka brać jej ze sobą do swojego nowego, wspaniałego życia nie chciała, więc i tutaj dylemat się rozwiązał sam.
Pokiwała głową z powagą, słuchając jego poważnych problemów i dylematów, w tym momencie takiego, że będzie jej musiał kupić jakiś zajebisty prezent na Święta… Zupełnie jakby do tej pory co roku tego nie robili…
Ale utrzymując pokerową, pełną powagi twarz, pokiwała lekko głową, jakby ze zrozumieniem.
— Ach, no tak… - westchnęła ciężko, jakby faktycznie rozumiała ciężar jego problemu, po czym tonem śmiertelnej powagi powiedziała: - Rozwiązanie jest jedno, musisz ze mną zerwać przed świętami.
Zapewne brzmiało to tak, jakby jej nie zależało, ale wręcz przeciwnie! Poczuła lekkie ukłucie na samą tę myśl i silny protest w myślach. Chciała z nim być. Miała nadzieję, że uda im się utrzymać ten związek jak najdłużej! Bądź co bądź, już się przyjaźnili i sobie ufali.
Zaraz jednak spojrzała na niego z miną I see what you did there, kiedy wspomniał o jej humorze. Zdecydowanie miał za łatwo w życiu!
Dobrze, że chociaż jej w myślach nie czytał. Nadal pozostawał element opcjonalnego zaskoczenia.
— Okej, dobra, bo się w życiu nie dogadamy.
Zastanowiła się dłużej, jakie kwiatki by w sumie lubiła. Róże są spoko, ale róże lubią wszystkie laski, są takie strasznie oklepane. Ale… kiedyś widziała takie ładne w ogrodzie… problem w tym, że widziała je jedynie latem, ale były naprawdę śliczne. Ich zapach był intensywny i utrzymywał się tak długo…
— Peonie są ładne. Myślę, że lubiłabym peonie. Te takie jasne, białe, albo bladoróżowe.
To intensywniej różowe nie podobały jej się aż tak, ale takie subtelne… Tak, to mogłoby być to. Chyba. W sumie nie wiedziała, ale byłaby zadowolona z takich kwiatków.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Prychnął.
- Próbujesz mnie zastraszyć? - spytał prostując się i zatrzymał się na chwilę, by stanąć ledwie centymetry przed nią i tym samym górować nad nią te parę centymetrów, jakby to jednak on próbował zastraszania. - To też moje dzieci i będę o nie walczył.
Tak naprawdę, to on nawet nie chciał mieć dzieci. Jasne, brał pod uwagę, że może coś mu na starość odwali i zmieni zdanie, ale póki co dzieci zdawały się być niepotrzebnym ciężarem i być może nie chciałby też nieumiejętnie prowadzić rodziny i wychowywać dziecka, tak samo jak to się stało w jego przypadku... Na szczęście na ten temat jeszcze nigdy nie myślał w tym kontekście i jeszcze długa droga przed nim.
Zakończył wszystko, grożąc jej palcem, po czym jak gdyby nigdy nic, obrócił się i trzymając ją wciąż za rękę, ruszył z nią dalej.
- No właśnie nie, bo wtedy musiałbym ogarnąć, żebyśmy zeszli się przed nowym rokiem, a skoro miałaby być to taka szybka akcja, to musiałbym jeszcze przekupić cię czymś dwa razy bardziej fajnym...
Podsumowując, zerwanie nie było rozwiązaniem. Choć z pewnością podszedł do tego tematu luźniej, niż Kaia. Absolutnie nie wziął takiej ewentualności na poważnie. W końcu skoro świetnie dogadywali się pierwszego dnia związku, to kolejne kilka miesięcy mają być tylko lepsze, prawda? Nie? Nieistotne, wszystko przed nimi, zobaczą.
Zaraz spojrzał na nią z pewną dozą zakłopotania i jeśli tylko Kaia potrafiła choć trochę czytać z oczu, mogła w nich ujrzeć Ethanowe "co to, kurwa, są peonie?". Z drugiej jednak strony, sam pytał. Miał za swoje. Ale nie mogła wspomnieć o różach? Dziewczyny lubiły róże, prawda? A on wiedział, jak wyglądały! Róże, tulipany, bez, mlecze! Był biegły w rozpoznawaniu normalnych kwiatów, a Kaia musiała wyjeżdżać mu z jakąś koniczyną - która absolutnie nie istniała jako kwiat, nie gdził się na to - i peoniami. O ile go nie podpuszczała, może wcale takie nie istniały.
Zmarszczył brwi i wbrew wszystkiemu zaraz był gotów do odpowiedzi:
- Więc biało-różowy bukiet, tak?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uniosła brew, kiedy tak stanął i popatrzył na nią z góry, jakby te niecałe dziesięć centymetrów faktycznie stanowiło teraz kolosalną różnicę i powód do wywyższania się. Akurat! Mógłby mierzyć i dwa metry, a Kaia by się go nie przestraszyła!
Aczkolwiek ta bojowa postawa o nieistniejące dzieci szalenie jej się podobała. Nawet jeśli oboje byli zdecydowanie za młodzi, żeby w ogóle o tym myśleć, a ich związek trwał zaledwie kilka godzin, to i tak… Ethan nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jego słowa i postawa jej imponowały.
Dlatego stanęła na palcach, aby w miarę możliwości się zrównać, nim mruknęła:
— W takim razie się nie rozwódźmy – rzuciła, po czym musnęła zaczepnie jego wargę na chwilę przed tym, jak pociągnął ją dalej, a ona grzecznie poszła obok, w stronę zamku. Jakoś tak zapominając, że beztroski spacer o tej porze może skończyć się kiepsko, jeśli wypatrzy ich ktoś upierdliwy.
Spojrzała na niego kątem oka, a udawana powaga coraz mniej powagę przypominała, gdy na wargi wkradał jej się pełen rozbawienia uśmiech, kiedy tylko tłumaczył, że było to kompletnie nierozsądne, bo faktycznie, potem musiałby się napracować nie tylko dwukrotnie…
— Nie zapominaj jeszcze o Walentynkach, moich urodzinach i naszej rocznicy związku – wymieniła tak jakoś ciurkiem i chyba na razie nic więcej jej nie przychodziło do głowy. – I tak co roku, cztery razy ze mną zrywać… No nie wiem, jakieś takie nieopłacalne są te wszystkie związki – stwierdziła z głośnym westchnięciem i pokręciła głową, jakby było to dla niej wręcz nie do uwierzenia, ile pracy i pieniędzy trzeba w to wszystko włożyć! – Kto to w ogóle wymyślił?
Tak naprawdę wcale nie miała nic przeciwko. Mogła i wymyślać mu kolejne prezenty na kolejne okazje. Zawsze cieszyła się, mogąc sprawić mu radość – i to się zapewne nie zmieni. Może poza tym, że dochodzą im kolejne okazje do świętowania. Bo przecież Walentynek raczej nigdy razem nie spędzali… Jeszcze…
Ech, miała wrażenie, że znowu trafiła kulą w płot. Matko, no naprawdę, nie wiedziała, że kwiatki mogą być tak problematyczne! Jakiekolwiek – źle. Konkretne – źle. No cholera jasna! A jakby powiedziała, że róże są okej, to by powiedział, że jest nudna i przewidywalna, była prawie tego pewna!
Uścisnęła mocniej jego dłoń, wysuwając lekko głowę, aby lepiej na niego spojrzeć.
— Słońce moje, możesz mi przynieść nawet wrzeszczącą mandragorę, i tak się będę cieszyła. – No niekoniecznie, ale to przynajmniej ładnie brzmiało… - Tylko załóżmy jednak, że chciałabym pożyć jeszcze kilka dni i powkurzać Cię dłużej – dodała z zaczepnym uśmiechem. – Więc nie traktuj tego jak wyzwania.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Z jakiegoś powodu nie mógł powstrzymać już uśmiechu, gdy Kaia stanęła na palcach. I jak tu prowadzić poważną rozmowę na temat przyszłości swoich dzieci? Była niepoważna!
- Widzisz, wiedziałem, że stchórzysz. Doskonale wiesz, że nie miałabyś szans.
Tak. Szans w walce o wyimaginowane dzieci po zmyślonym rozwodzie, który nie miałby miejsca, gdyby nie odgrywanie spontanicznego ślubu z pomocą niematerialnych obrączek. Właśnie w tym jej szanse były zerowe i Ethan czuł satysfakcję z wygranej. Tak, bo widział w tym swoje zwycięstwo! To Kaia wycofała pozew rozwodowy.
- Może powinniśmy być razem tylko od dwudziestego ósmego lipca do połowy grudnia? Inaczej to brzmi jak cholernie ciężka sprawa - odparł od razu takim tonem, jakby szczerze to rozważał, jednak zapominając, że w takim wypadku nadal prześladowałaby go rocznica. Tego nie dało się wygrać. - Albo możesz jeszcze mi powiedzieć, że nie potrzebujesz ode mnie nic, bo liczy się przede wszystkim uczucie między nami.
Dodając ostatnie położył dłoń, którą trzymał za rękę Kaię na swojej piersi, by podkreślić wagę swoich słów oraz uczucia pomiędzy nimi.
W chwilę potem, gdy kończyła mówić mu o roślinach, puścił jej rękę, tylko po to by przysunąć się nieco bliżej i objąć ją w drodze na kwiatki.
- Mandragora nie miałaby szans, moja dziewczyna by ją dojebała w razie potrzeby - odparł z pełnym przekonaniem, a nawet niemal dumą w głosie. - Ale dobra, w takim razie zrzekasz się prawa do marudzenia, jak coś ci się nie spodoba, mi to pasuje.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Chciej tu być dobrą, miłą, uczynną dziewczyną… no nie da się, no, no nie da się! Ty tutaj próbujesz czarować oczkami i buziaczkami, a ta bezlitosna łajza mówi, że wygrała!
Dlatego Kaia zmrużyła oczy i wytknęła go palcem, przy okazji mu nim machając, jakby chciała nim pogrozić.
— Ty mnie tutaj nie prowokuj, bo zaraz doczekasz się wojny! – stwierdziła tonem śmiertelnej powagi, a potem pokręciła głową z dezaprobatą. – Ja tutaj okazuję Ci dobre serce, a Ty co! Zero docenienia! Jak ja z Tobą wytrzymałam te wszystkie lata, za kogo ja wyszłam za mąż! – zaczęła lament tonem zmęczonej życiem starej kury domowej, co w sumie śmieszyło też i ją, i ciężko było jej ukryć swój uśmiech.
Spojrzała na niego, unosząc brew. Wiedziała, że sobie żartowali… ALE! Po takich tutaj tańcach triumfalnych myślał, że będzie mu dalej szła na rękę? Nie było nawet takiej opcji! Dlatego potrząsnęła głową natychmiastowo.
— Absolutnie. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem z Tobą wyłącznie dla drogich prezentów i pieniędzy – rzuciła sarkastycznie, próbując przy tym przedrzeźniać nieco sposób zachowania tych lasek, które faktycznie bywają z chłopakami głównie ze względu na zawartość ich portfela (czasami bonusem jest też zawartość rozporka), pozycję społeczną, czystą krew… czy co tam jeszcze by sobie wymyśliły te wymalowane, wypindrzone panienki.
Fakt, że Ethan akurat pochodził z nieco bogatszej rodziny niż Kaia, ale jakoś nigdy nie zwracała na to uwagi. Dla niej był świetnym kumplem, który dzielił jej pasję. No bo co za różnica, w jakich domach mieszkali.
Zresztą, czemu sama to przed sobą w ogóle tłumaczy? Samo zdanie było absurdalne również ze wzgląd na to, że na razie nikt jeszcze o ich związku nie wiedział!
I ciekawa była jutrzejszych min, jak oznajmią najbliższym, że coś się stało i nagle tak jakoś wyszło, że są parą…
Pewnie sama na siebie by popatrzyła jak na wariatkę, gdyby Kaia z teraźniejszości powiedziała to Kai z wczoraj.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem i nie powstrzymała śmiechu na komentarz o dojebaniu mandragorze. To było fizycznie niemożliwe, ale i tak było jej szalenie miło słyszeć takie słowa. I jego wiarę w nią.
Zaraz uniosła dłonie na znak prawie poddańczy.
— Okej, obiecuję, że nie będę marudzić. Przyjmę wszystko, co mi, panie, dasz – rzuciła żartobliwie i trąciła go lekko biodrem, aby za chwilę wtulić bok głowy w jego pierś.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ach tak? To bardzo była miła, sugerując tak nieprzyjemne rzeczy!
- Ja cię prowokuję? - spytał z niedowierzaniem i aby dodać odpowiedni efekt, położył dłoń na swojej piersi.
On kogokolwiek w ogóle prowokował? A w życiu!
- W dodatku jestem najlepszym mężem, jakiego kiedykolwiek miałaś.
Nie było w tym kłamstwa...
Zaraz jednak musiał zagrać jeszcze większe zdziwienie, więc gwałtownie zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nią najpierw pytająco, a następnie z wyrzutem.
- Mówiłem ci kiedyś, dlaczego cię uwielbiam? - spytał, wydawałoby się niezgodnie z tematem. - Jesteś charyzmatyczne, utalentowana, zaradna...
Po tym wyznaniu zmierzył ją wzrokiem przy dramatycznej pauzie, aby chwilę później kontynuować:
- No i właśnie, to ja jestem z tobą dla kasy! Nie możemy tak oboje, to nie miałoby sensu, a ja byłem pierwszy. I masz przed sobą świetlaną przyszłość, a ja chcę być obok.
Choć oczywiście żartował z tym, że jest z nią dla pieniędzy, cała reszta była prawdą. Wierzył w nią i uważał, że ma przed sobą świetlaną przyszłość. Tylko do tej pory jakoś nie myślał, że może to być przyszłość z nim...
Uśmiechnął się nieco szerzej, słysząc śmiech Kai. To zawsze był miły dźwięk, ale dziś w nocy jakoś w szczególności... I to nie tylko przez związek. Nie był to chyba nawet główny powód. Liczyło się to, że jednak dali radę wybrnąć z jej dzisiejszych kryzysów. Wspólnie. A Ethan miał przecież po drodze momenty zwątpienia!
Skinął głową, kierując się ku jednej z łączek u skraju lasu, by tam nazbierać... Być może peonie. Nawet nie śmiał pytać, jak taka peonia wygląda.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Spojrzała na niego z powątpiewaniem. Nie, absolutnie jej nie prowokował. Ethan Dubois? Ależ skąd! Ethan przecież był niewinny, i to zawsze! Tak miał na drugie imię! Ethan Niewiniątko Dubois. To Kaia sobie wymyślała, absolutnie, zawsze tak było. Ach te złe baby!
Na kolejne słowa prychnęła śmiechem. No, okej, to akurat prawda. Nie, żeby miała kiedykolwiek jakiegokolwiek innego męża, także… tak, on był tym najlepszym.
— Marną miałeś konkurencję, że tak powiem – dodała z rozbawieniem. – A myślałam, że mierzysz trochę wyżej – dorzuciła jeszcze, bo przecież nie mogła tak po prostu zakończyć, bez malutkiej szpileczki.
I takiej samej spodziewała się za moment. Kiedy tak zaczął wymieniać, jaka to jest charyzmatyczna, utalentowana, zaradna, i że ją uwielbia… i w tym wszystkim czekała tylko na jedno wielkie ALE. Ale się go nie doczekała! Zamiast tego próbował odparować jej słowa, które w większości puściła mimo uszu, bo nie zgadzało jej się tutaj coś innego.
— Zaraz zaraz zaraz – rzuciła, unosząc dłoń, jakby dla podkreślenia, że musi się nad czymś zastanowić. – Chcesz mi powiedzieć, że jestem tak samo niesamowita jak Ty? – uniosła brew i z wrednym uśmieszkiem na twarzy spojrzała na niego.
No ciekawa była, jak z tego wybrnie. Przez kilkadziesiąt ostatnich minut sam chłonął komplementy Kai, a ona z uśmiechem pieściła jego ego… więc ciekawa była, czy jej to teraz odda, czy będzie szedł w zaparte!
— Ale Ty teoretycznie już masz pieniądze – stwierdziła, no bo w końcu to Ethan był bywalcem salonów, nie Kaia. Nawet nie wiedziała, na czym takie salony polegają. – Więc to kompletnie bez sensu i nawet pomimo mojej jawnej niesamowitości, dorobię się może za jakieś dziesięć lat – rozłożyła ręce w bezradności. – Do tego czasu zdążysz się mną znudzić.
Oczywiście nadal się droczyła. Szczerze miała nadzieję, że Ethan, jak nie zdążył zrazić się do niej do tej pory, tak zostanie przy niej już do końca.
W sumie zawsze chciała mieć kogoś takiego, kto będzie przy jej boku, kto będzie jej odskocznią od ponurej i przytłaczającej rzeczywistości… i jakoś tak zawsze jej wzrok prześlizgiwał się nad Ethanem, chociaż to on był jedną z tych najbardziej stałych kolumn, fasad, fundamentów, elementów w jej życiu. Osobą, która była zawsze.
Dlaczego w przyszłości miałoby być inaczej?
Bez słowa sprzeciwu dała się poprowadzić… gdziekolwiek ich prowadził. Mieli w końcu czas. Tyle czasu, ile tylko chcieli.
|