Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- No to chyba najwyższy czas, żeby wiedziała, że żyła w kłamstwie, tak?
A Kaia była przecież wiarygodna, przyjaźniły się! No dobrze, realistycznie patrząc na całą potencjalną sytuację, skończyłoby się na tym, że obie by się nabijały... A on nie byłby im dłużny przy najbliższej okazji. Dlatego tak się dogadywali.
- To nie jest niebezpieczeństwo - udał oburzony ton. - Niebezpieczeństwo to coś, czego jeszcze możesz uniknąć, jeżeli jesteś uważna. To o czym mówisz, to tylko fakty. I pamiętaj jeszcze, że gówniaki będą pracowały na siebie od małego. Nie może być za łatwo.
Tu nawet nie chodziło o samego Cavingtona... Po prostu już wiedział, że po dzisiejszym intensywnym dniu nie będzie zainteresowany niczym innym niż te parę serwowanych posiłków w ciągu dnia, łóżkiem i może jeszcze Kaią. Mickey miał swoją kolej i swoją szansę! Ale może to ich wina. Może powinni wyznaczyć mu nieco bardziej odległy termin.
- Nie no, jeżeli coś jednak faktycznie potrafi, to spoko, ale jak okaże się beznadziejny, to czas mu to wygarnąć za stratę czasu - uznał wzruszając ramieniem.
I był w stanie to zrobić. Nie po to planował iść go wysłuchać, żeby się zawieść.
W międzyczasie znaleźli się już dużo bliżej zamku i wkrótce Ethan mógł otworzyć przed Kaią drzwi - możliwie jak najciszej, na wypadek gdyby ktoś był niedaleko.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uniosła brew w powątpiewaniu.
— Wszystko mam za Ciebie załatwiać? Co ja jestem, urząd od załatwiania niewyjaśnionych spraw? – szturchnęła go lekko. Mogłaby w sumie powiedzieć coś innego, na temat, na przykład, męskości, ale wolała już na samym początku nie podpadać w taki sposób…
Prychnęła śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— To jest wykorzystywanie nieletnich i na to też jest paragraf!
Na pewno był. Musiał być. Paragrafy były dosłownie na wszystko, jakby się uparła, to znalazłaby nawet na oddychanie albo sranie w krzakach. Była pewna, że by znalazła!
Spojrzała na niego z zainteresowaniem. Chociaż była dziewczyną Mickey’ego, to nie wiedziała w zasadzie, na jakim poziomie umie grać na klawiszach. Jakoś tak… nie było za bardzo okazji. Zresztą, nie byli nigdy u niego w mieszkaniu, a ona pianina nie miała, więc jak miał jej to wszystko zademonstrować?
— Zgłaszasz się na ochotnika do wygarnięcia? Możesz przy okazji zahaczyć o moje urodziny.
Bądź co bądź, rozstali się przed jej urodzinami właśnie. Poniekąd pokłócili się o Ethana, czego ten, na szczęście, nie wiedział. I bardzo długo przeżywała nie tylko fakt, że popsuł jej ten miły dzień, który mogłaby spędzić na zakupach i przy torcie. Jakby tego było mało, wysłał jej życzenia smsem!
Udało im się nareszcie dotrzeć do zamku. Kaia uśmiechnęła się, gdy Ethan otworzył jej drzwi i wślizgnęła się do zamku z powrotem. Teraz zaczynało się prawdziwe Mission Impossible: Dotarcie do wieży Gryffindoru.
z/t x2
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 60
5 października, poniedziałek, 19:32
Krukoński rozum od niemal zawsze podpowiadał mu, że łamanie szkolnego regulaminu nigdy nikomu nie przyniosło niczego dobrego. Chyba, że było się Harrym Potterem, ale jemu wiele rzeczy uchodziło płazem, głównie za sprawą Dumbledore’a, który zdaniem Laviego miał do niego słabość. Teraz czasy się zmieniły, dyrektor oraz nauczyciele byli bardziej wymagający (przynajmniej większość z nich), a co za tym szło, nie można było liczyć na taryfę ulgową, co nie zdawało się specjalnie przeszkadzać młodemu Azjacie. Nawet teraz, ten sam rozum mówił mu, że powinien zawrócić i nie pakować się w kłopoty. Nie chciał ich. Ba, on nawet od nich stronił mając ważniejsze rzeczy na głowie. A fakt, że niekiedy je przyciągał, był czymś zupełnie innym, czego niestety niektóre osoby nie rozumiał. Czemu nikt nigdy nie wnikał w powody? Życie byłoby dużo łatwiejsze. Jak chociażby teraz. Potrzebował chwili samotności, bo szkoła zdawała się być głośna. A on chciał się pouczyć mając tym samym pewność, że materiał zostanie w jego głowie, a nie jedynie przez nią przeleci.
W tym celu wybrał Zakazany Las. Był to wybór dość logiczny, ostatecznie nie powinno być tam zbyt wielu osób. Widomo utraty punktów przerażało sporą ilość uczniów, niemniej Lloyd wychodził z założenia, że jeśli tylko zakradało się pomiędzy drzewa umiejętnie, dało się to obejść i nie narazić własnego domu na stratę, którą później ciężko było odrobić.
Upewniając się, że nikt perfidnie za nim nie lezie, skierował się w ciemny gąszcz. Większość była na śniadaniu, zaledwie garstka wałęsała się po szkolnych błoniach, oddając się nie wiadomo czemu.
Poprawił torbę na ramieniu przeciskając się pomiędzy drzewami. Nigdy nie był w tej części, a może za każdym razem rośliny zmieniały swoje położenie? Spore prawdopodobieństwo, Hogwart i jego tereny pełne były niespodzianek.
Dotarłszy na niewielką polanę z oświetlonymi drzewami uznał, że było to miejsce idealne. Może niekoniecznie zdrowe dla oczu, ale jak tylko usiadło się pod jednym z nich, człowiek miał odpowiednio dużo światła, by móc przeczytać litery.
Skrzyżował nogi, opierając się o pień. Tak, z całą pewnością to było miejsce idealne.
Ravenclaw |
100% |
Klasa V |
15 |
bogaty |
Homo |
Pióra: 24
Krukoński rozum, to chyba jednak jakiś wybrakowany był tego wieczoru. Przynajmniej tak wmawiał sobie Daniel, który z jakichś przyczyn zobaczył Laviego, podążającego w kierunku zakazanego lasu. W myślach cały czas układał sobie litanię, jaką miał zamiar uroczyście wygłosić, na wypadek gdyby dogonił uciekiniera. Zakazany las, jest zakazany z jakichś powodów. On ma nawet słowo zakazany w nazwie, a według najnowszego słownika, zakazany wcale nie oznaczało dostępny. Czego tu nie rozumieć?
Czy Daniel mógł po prostu zignorować fakt, że ktoś, kogo znał, tułał się po niedozwolonych miejscach? Prawdopodobnie tak, aczkolwiek musimy też zrozumieć drugi punkt widzenia. Gdyby Krukon miał konto na facebooku, miałby w nim może trzech ludzi w znajomych, z czego jednym na pewno byłaby jego młodsza siostra. Lavi należał do grona osób, którymi Daniel autentycznie się przejmował, więc gdy ten próbował robić jakieś głupoty, oczywiście, że trzeba było mu stanąć na drodze.
Niestety - łatwiej powiedzieć trudniej zrobić, bo gdy Krukon wypatrzył Laviego, ten był od niego w sporej odległości. Próbując nadrobić różnicę odległości między nimi, chłopak prawie zgubił swój cel kilka razy, szczególnie gdy dotarł do prawdziwego gąszczu, jakim był zakazany las.
I to chyba w tamtym momencie do Daniela dotarło, co właściwie robi. Nie tylko intencjonalnie łamał zasady, ale także znajdował się właśnie w zakazanym lesie. Miejscu, które z natury było niebezpieczne i pełne pułapek. Dodatkowo na zewnątrz robiło się już ciemno. Za chwilę miało zmierzchać. Krukon w sumie nie wiedział, czy bardziej wystraszył się kary i ujemnych punktów, tego, że ojciec dowie się o jego eskapadzie, czy czymś morderczym czekającym za rogiem. Wszystkie trzy opcje w jego głowie prezentowały się równie strasznie i powodowały lekkie palpitacje serca.
Gdy jednak już wylądował (prawdopodobnie dosyć głośno i niezgrabnie) na polanie z oświetlonymi drzewami, zaparło mu dech w piersiach. Na chwilę zapomniał i o litanii, i o tym, że w cichym podszycie lasu mogło coś czekać, i o tym, że właściwie przyszedł tu za Lavim, żeby go stamtąd zabrać. Z tego ostatniego dość szybko się ocknął, gdy zobaczył Krukona już siedzącego wygodnie jak księżniczka pod jednym z pięknych drzew. - Lavi! - syknął, podchodząc do niego. Starał się za wszelką cenę opanować i brzmieć rozsądnie. - Jest tyle pięknych miejsc w Hogwarcie, dlaczego zakazany las? - Nawet ominął powitanie, szalony.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 60
Nie był typem odludka, nigdy nie miał niczego przeciwko towarzystwu innych ludzi, jeśli tylko miało miejsce na jego zasadach. Kiedy potrzebował skupienia liczył, że inni byli w stanie to uszanować, chociaż wiele razy przekonał się, iż ludzie byli tak skonstruowani, że zwyczajnie w świecie musieli pojawiać się wtedy, kiedy byli najmniej proszeni. Niemal, jakby nie mieli niczego innego do roboty.
Tym chętniej Lavi szukał odosobnionego miejsca, w którym mógłby oddać się przyjemności płynącej z czytania. Jego umysł pracował znacznie sprawniej, kiedy nikt mu nad uchem nie ględził i nie opowiadał o kolacji, którą właśnie spożył. Nie interesowały go również opowieści o randkach i podbojach, których dokonywali jego koledzy. Jasne, bywały momenty, kiedy każdy musiał się w taki sposób odmóżdżyć, ale hej, nie za każdym razem, co?
Był zadowolony, że udało mu się przyjść do Zakazanego Lasu. Nadal istniało prawdopodobieństwo, że ktoś go nakryje, ewentualnie zeżre, ale podobno bez ryzyka życie nie istniało. Wolał losu nie kusić, ale gdzieś w głębi umysłu wiedział, że wszystko dobrze się skończy. Bo jakie stworzenia zapuszczały się na taką polanę? Większość z nich była krwiożerczymi bestiami zapewne żyjącymi w jaskiniach, czy innych ponurych miejscach.
Westchnął, otwierając podręcznik na odpowiedniej stronie. Idealne otoczenie by zrelaksować umysł i nauczyć się czegoś konstruktywnego.
Nie było mu dane zatracić się w ładnie napisanych zdaniach, ponieważ jego uwagę przykuł dość niespodziewany dźwięk wydany przez równie niespodziewaną osobę.
Obrócił głowę dostrzegając Daniela jeszcze zanim ten zdążył się odezwać. Ninja był z niego raczej marny.
-Bawisz się w węża, czy próbujesz upodobnić się do innego stworzenia zamieszkującego Las? - spytał, nawiązując do jego syczenia. I tyle jeśli chodzi o naukę. Zamiast tego czekało go wysłuchiwanie uwag. - Bo to jest znacznie piękniejsze? Zresztą, znajduje się poza zamkiem, daje sposobność przebywania z naturą. Poza tym, Jung, czy ty nie masz lepszych rzeczy do roboty, niż chodzenie za mną? Zacznę podejrzewać, że mnie stalkujesz - dodał. Nie był aż takim fanem lasu, ale jak mus to mus.
Ravenclaw |
100% |
Klasa V |
15 |
bogaty |
Homo |
Pióra: 24
Skupienie, ciszę i spokój można było znaleźć bez uciekania się do wycieczki w Zakazanym Lesie. Przynajmniej taki tok myślenia miał Daniel, który sam przecież wolał swoje własne towarzystwo ponad socjalizację z innymi ludźmi. Hogwart był wielki i miejsca niedozwolone nie powinny być pierwszym pomysłem, jaki przychodził do głowy, gdy chciało się mieć trochę czasu dla siebie.
Młody Krukon miał dość oleju w głowie by wiedzieć, że Zakazany Las był miejscem zakazanym nie bez powodu. Dorośli przecież nie bez powodu nie pozwalali się tu zapuszczać uczniom. Taka piękna polana ze świecącymi drzewami mogła być lepem na niewinne żyjątka. Widoki zapierały dech w piersi, jednak wokół nich wciąż rozlewały się ciemne drzewa, niezachęcające do dalszej podróży.
- Możliwe, że tiara przydziału umieściła mnie w złym domu, kto wie - stwierdził nonszalancko, zaskakując przy tym sam siebie. Może to kwestia adrenaliny, spowodowana robieniem czegoś złego, wyzwoliła w nim umiejętności, o których istnieniu nie miał pojęcia. Ninja był z niego marny, to prawda, ale wcale nie zamierzał zostać nim w przyszłości. Miał lepsze rzeczy do roboty ze swoją dorosłością. O ile w ogóle do niej dożyje, biorąc pod uwagę, że właśnie znajdował się w miejscu, potencjalnie niebezpiecznym. - Błonia oraz Hogsmead również dają bardzo dużo możliwości na przebywanie z naturą i również można znaleźć tam miejsca odosobnione. - Klapnął na ziemi koło Laviego, zerkając kątem oka na książkę, którą czytał chłopak. Był to podręcznik, co, biorąc pod uwagę ich przynależność, wcale nie zaskakiwało. Westchnął cicho pod nosem i oparł głowę o pień. - Tak, stalkuję cię - zaśmiał się pod nosem. - Nie mam lepszych rzeczy do roboty. Dnie spędzam na robieniu obszernych list z każdą twoją aktywnością, z dokładnością do minuty. W zeszły czwartek o jedenastej zero osiem dłubałeś w nosie. - Mógł sobie darować sarkazm, ale skoro ich rozmowa z miejsca się potoczyła w te rejony, nie mógł sobie odmówić. - A tak na poważnie, serio nie mogłeś sobie znaleźć lepszego miejsca na naukę? Dlaczego akurat tutaj? Zakazany owoc smakuje najlepiej? - To powiedział już tonem zrezygnowanym, mając nadzieję, że dowie się czegoś, czego będzie mógł użyć do przekonania Laviego do powrotu w tereny dozwolone.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 60
Fenomen Zakazanego Lasu był dla niego niezrozumiały. Domyślał się, że mogła mieć z tym związek adrenalina, która kotłowała się w młodych ciałach ilekroć przestąpiło się skraj lasu, zapuszczając się dalej w gąszcz. Jednak czy właśnie to tak bardzo pchało śmiałków do łamania regulaminu? Czy naprawdę nikt nie miał bardziej konkretnego i bardziej oryginalnego pomysłu? Lavi nie uważał, że teraz sam wykazał się pomysłowością, ale z pewnością nie w głowie było mu zwiększenie poziomu adrenaliny, a już z pewnością nie miał zamiaru szukać żadnych przygód, którymi później dzieliłby się z innymi uczniami. Chciał jedynie spokoju i ciszy, w której mógłby się pouczyć. Szkoda, że szybko okazało się, że nawet w tak potencjalnie niebezpiecznym miejscu nie miał co liczyć na podobne rarytasy.
- Jakby nie patrzeć nawet Tiara popełnia błędy. Myślisz, że przyjmuje reklamacje? Może jeśli podważysz jej zdanie trafisz tam, gdzie powinieneś - odpowiedział. Nie był złośliwym typem, co najwyżej szczerym. Mówił to co myślał lub to, co pojawiło się na końcu jego języka. A to, jak rozmówca jego słowa odbierał nie było już jego broszką.
Zmierzył bezwiednie chłopaka wzrokiem, analizując. Robił tak zawsze, za co niekiedy dostawał ochrzan. Głównie gdy druga strona błędnie odebrała zamiary Lloyda.
- Błonia są aż nadto pełne ludzi, a Hogsmeade? Za głośno niemal w każdym miejscu. Wrzeszcząca Chata stała się dość turystycznym miejscem - zauważył. - Zakazany Las również ostatecznie okazał się miejscem, w którym na odosobnienie nie można liczyć, nie? - skomentował, dość sugestywnie zaznaczając, że Daniela wcale tu nie powinno być, a Lavi wcale z radości nie skakał, że go widział. Nie miał nic do niego, był w porządku, specjalnie nikomu nie zawadzał, ale aktualnie trafił na moment, w którym Krukon zdecydowanie towarzystwa nie szukał.
Aluzja została całkiem zignorowana, a tyłek kolegi z domu klapnął obok Laviego. Tyle z nauki.
- Szanuję, że się do tego przyznałeś, ale muszę cię zmartwić. W nosie nie dłubię, więc mnie z kimś pomyliłeś. Teraz sam nie wiem, czy powinienem się tym przejąć, czy cieszyć, że chociaż na chwilę odpocznę - odparł, niezrażony tonem jakiego użył Daniel. Był do tego przyzwyczajony, nie znał go ostatecznie od wczoraj.
- Obstawiałem, że o tej godzinie nikogo tutaj nie będzie. Jest cicho, spokojnie. Przynajmniej było. Plus koniec końców ładnie - skomentował, rozglądając się dookoła. Faktycznie te świecące drzewa dodawały uroku. - Nie znudziła ci się próba nawracania ludzi? - zerknął na niego.
zt przedawnione
|