20-06-2021, 03:05 PM
Przed przeniesieniem się do Londynu tata, prewencyjnie, kazał jej sprawdzić, czy na pewno zabrała wszystko. No to się zaczęło. Przekopywanie się przez całe stosy ciuchów i mundurków, żeby zobaczyć, czy na pewno posiada wszystko, co tylko dyrektor kazał im kupić – no i oczywiście, obowiązkowo, swoją starą miotłę! Nie była najlepsza ani najszybsza, ale Kaia i tak ją lubiła, głównie dlatego, że była prezentem od taty, gdy się dowiedział, że załapała się do szkolnej drużyny Quidditcha. Od tamtego czasu była jego małą sportową gwiazdeczką.
W zasadzie z tego całego grajdołka miotła była najważniejsza, więc kiedy ją przyczepiła do kufra, stwierdziła, że mogą iść. Na szczęście tata zawsze miał głowę na karku, w progu przypominając jej o zabraniu Huntera. W zasadzie niewielka strata, pewnie i tak by znalazł drogę do Hogwartu, więc nawet za bardzo się tym nie przejęła.
Nigdy by o to siebie nie podejrzewała, ale z podekscytowaniem wracała do szkoły. Nie dla przedmiotów i innych naukowych rzeczy, które głównie jej przeszkadzały. Ale dla ludzi! To znajomych i przyjaciół brakowało jej najbardziej. Szalonych wypadów, zakazanych wybryków i szlabanów wymykających się spod kontroli nauczycieli. No i, oczywiście, pełnych adrenaliny meczy Quidditcha, i dzikich imprez z podwędzonym wyposażeniem z kuchni. Dlatego wstała dziś z łóżka nawet energicznie i nie było problemu ze spóźnieniem się na dworzec – dotarli nawet kilkanaście minut przed czasem. Wystarczająco, aby miała szansę wepchnąć się do jakiegoś wolnego przedziału w pociągu, zostawić tam swoje rzeczy i wrócić, żeby pożegnać się z tatą.
A w tym czasie dostrzegła w tłumie jeszcze jedną, bliską jej osóbkę, z którą, dla kontrastu, koniecznie musiała się przywitać!
Jak tylko pojawił się w jej głowie ten pomysł, wszystko inne przestało istnieć – włącznie z końcówkami włosów, które właśnie zmieniły kolor na jaskrawożółty – i z dzikim piskiem, którego nie powstydziłby się jakiś rodowity Indianin, ruszyła przez peron, aby zatrzymać się na Gryfonce i rzucić się jej na szyję.
— Dani! – Jest całkiem prawdopodobne, że uścisk, jakim obdarowała przyjaciółkę, na moment odebrał jej umiejętność oddychania. – Na gacie Merlina, tak bardzo się stęskniłam! Super Cię znowu zobaczyć!
Zadanie: [5] Razem raźniej
Uczestnicy: Danica Davies
Progress: 1/2
W zasadzie z tego całego grajdołka miotła była najważniejsza, więc kiedy ją przyczepiła do kufra, stwierdziła, że mogą iść. Na szczęście tata zawsze miał głowę na karku, w progu przypominając jej o zabraniu Huntera. W zasadzie niewielka strata, pewnie i tak by znalazł drogę do Hogwartu, więc nawet za bardzo się tym nie przejęła.
Nigdy by o to siebie nie podejrzewała, ale z podekscytowaniem wracała do szkoły. Nie dla przedmiotów i innych naukowych rzeczy, które głównie jej przeszkadzały. Ale dla ludzi! To znajomych i przyjaciół brakowało jej najbardziej. Szalonych wypadów, zakazanych wybryków i szlabanów wymykających się spod kontroli nauczycieli. No i, oczywiście, pełnych adrenaliny meczy Quidditcha, i dzikich imprez z podwędzonym wyposażeniem z kuchni. Dlatego wstała dziś z łóżka nawet energicznie i nie było problemu ze spóźnieniem się na dworzec – dotarli nawet kilkanaście minut przed czasem. Wystarczająco, aby miała szansę wepchnąć się do jakiegoś wolnego przedziału w pociągu, zostawić tam swoje rzeczy i wrócić, żeby pożegnać się z tatą.
A w tym czasie dostrzegła w tłumie jeszcze jedną, bliską jej osóbkę, z którą, dla kontrastu, koniecznie musiała się przywitać!
Jak tylko pojawił się w jej głowie ten pomysł, wszystko inne przestało istnieć – włącznie z końcówkami włosów, które właśnie zmieniły kolor na jaskrawożółty – i z dzikim piskiem, którego nie powstydziłby się jakiś rodowity Indianin, ruszyła przez peron, aby zatrzymać się na Gryfonce i rzucić się jej na szyję.
— Dani! – Jest całkiem prawdopodobne, że uścisk, jakim obdarowała przyjaciółkę, na moment odebrał jej umiejętność oddychania. – Na gacie Merlina, tak bardzo się stęskniłam! Super Cię znowu zobaczyć!