20-07-2021, 12:22 PM
W zasadzie, Ava miała rację. Albo ludzie powinni uczyć się tego, czego chcieli. A nie jakiejś historii magii. To było dobre dla nerdów, którym to przynudzanie i rycie dat na blachę się podobało. Ale nie dla Kai! Ona była zdolna w innych tematach.
— Wiesz, co mnie wkurza w szkole? To, że próbują wszystkich przecisnąć przez tą samą ramkę – stwierdziła nagle, na chwilę odkładając pióro. – W sensie, Ty jesteś dobra w czymś innym, ja jestem dobra w czymś innym, ktoś inny jeszcze będzie umiał coś innego, a i tak musimy uczyć się tego samego i najlepiej, jakbyśmy opanowały to wszystko do doskonałości. Ale tak się nie da przecież! Chyba że poświęcimy swoje hobby. Ale to wtedy nam zabierze swoją wyjątkowość. To jest straszne! Edukacja nie powinna odbierać czegoś młodym ludziom, ale pokazać im możliwości rozwoju w tym, w czym czują się dobrze. Jestem pewna, że wtedy zdecydowanie więcej osób samo z siebie chciałoby chodzić do szkoły.
Z głośnym westchnięciem wróciła do skrobania swojego wypracowania z transmutacji. Jednocześnie, o ile do tej pory nie miała problemów, aby odpowiadać Avie na pytania, teraz poczuła się przytłoczona, kiedy spytała o reakcję rodziny. I zapytała o to takim tonem, jakby Kaia była jakimś strasznym dziwadłem i wybrykiem natury. A wiedziała, że nie jest. Miała rzadki dar, lubiła go i akceptowała, i wszystko było w związku z tym w porządku. Często też wykorzystywała go dla zabawy. To znaczne ułatwienie w wielu kwestiach!
— Matka często prawiła mi kazania na temat tego, żebym starała się opanować, szczególnie w otoczeniu mugoli, bo to może ich zdziwić, że nie mogę chodzić w różowych albo niebieski włosach do szkoły i tak dalej. Ona od początku nie lubiła mojej metamorfomagii. Ale tata był zachwycony i razem się bawiliśmy. W sumie dzięki niemu i jego wsparciu bardziej nauczyłam się panować nad sobą, niż przez marudzenie mojej matki – stwierdziła.
Ale na temat swojej matki mogłaby powiedzieć o wiele, wiele więcej, i to niekoniecznie przychylnych rzeczy. Na przykład, że nigdy nie powinna mieć dzieci. A przynajmniej nie takie jak Kaia.
— Najlepiej bym się czuła w Quidditchu. Albo w muzyce – stwierdziła bez zastanowienia. Bo to były dwie dziedziny, które pociągały ją najbardziej, i w nich, skromnie mówiąc, po prostu wymiatała.
— Wiesz, co mnie wkurza w szkole? To, że próbują wszystkich przecisnąć przez tą samą ramkę – stwierdziła nagle, na chwilę odkładając pióro. – W sensie, Ty jesteś dobra w czymś innym, ja jestem dobra w czymś innym, ktoś inny jeszcze będzie umiał coś innego, a i tak musimy uczyć się tego samego i najlepiej, jakbyśmy opanowały to wszystko do doskonałości. Ale tak się nie da przecież! Chyba że poświęcimy swoje hobby. Ale to wtedy nam zabierze swoją wyjątkowość. To jest straszne! Edukacja nie powinna odbierać czegoś młodym ludziom, ale pokazać im możliwości rozwoju w tym, w czym czują się dobrze. Jestem pewna, że wtedy zdecydowanie więcej osób samo z siebie chciałoby chodzić do szkoły.
Z głośnym westchnięciem wróciła do skrobania swojego wypracowania z transmutacji. Jednocześnie, o ile do tej pory nie miała problemów, aby odpowiadać Avie na pytania, teraz poczuła się przytłoczona, kiedy spytała o reakcję rodziny. I zapytała o to takim tonem, jakby Kaia była jakimś strasznym dziwadłem i wybrykiem natury. A wiedziała, że nie jest. Miała rzadki dar, lubiła go i akceptowała, i wszystko było w związku z tym w porządku. Często też wykorzystywała go dla zabawy. To znaczne ułatwienie w wielu kwestiach!
— Matka często prawiła mi kazania na temat tego, żebym starała się opanować, szczególnie w otoczeniu mugoli, bo to może ich zdziwić, że nie mogę chodzić w różowych albo niebieski włosach do szkoły i tak dalej. Ona od początku nie lubiła mojej metamorfomagii. Ale tata był zachwycony i razem się bawiliśmy. W sumie dzięki niemu i jego wsparciu bardziej nauczyłam się panować nad sobą, niż przez marudzenie mojej matki – stwierdziła.
Ale na temat swojej matki mogłaby powiedzieć o wiele, wiele więcej, i to niekoniecznie przychylnych rzeczy. Na przykład, że nigdy nie powinna mieć dzieci. A przynajmniej nie takie jak Kaia.
— Najlepiej bym się czuła w Quidditchu. Albo w muzyce – stwierdziła bez zastanowienia. Bo to były dwie dziedziny, które pociągały ją najbardziej, i w nich, skromnie mówiąc, po prostu wymiatała.