22-07-2021, 05:54 PM
Nie wiedziała, co w nią wstąpiło i co ją w sumie pojebało, ale jakoś tak wyszło, że stwierdziła, że się pouczy. Ona! Pouczy się! I to sama, bez zaganiania jej do książek! Haha, to byłby dopiero dobry żart! A jednak – zrobiła to na poważnie. Zabrała ze sobą podręcznik i zeszła na dół. W zamiarze miała dotarcie do biblioteki, ale po drodze stwierdziła, że jej się nie chce. W konsekwencji zeszła tylko jedno piętro niżej i znalazła sobie idealny kącik do siedzenia w samotności.
Wykusz z ażurowymi oknami, jak jej się zdawało, był miejscem obleganym przez wszystkie dziubdziujące sobie pary Hogwartu. Bo to miejsce niby takie romantyczne, a szczególnie o zachodzie słońca, bla, bla…
Była to idealna chwila, żeby odczarować tę słodką do porzygu tęczę z atmosferą i to wszystko zepsuć.
Może w ten sposób zapamięta to miejsce i nigdy więcej nie przyjdzie tutaj z chłopakiem, jak już go znajdzie.
Tylko tym razem chciałaby sobie znaleźć jakiegoś normalnego. Nie skończonego dupka, który zarywa wszystko, co się rusza i ma trochę cycków.
W pełnym optymizmie usiadła sobie na tej dziwnej ławeczce i nawet otworzyła podręcznik! Ba, nawet przeczytała pierwszą stronę! Drugą w sumie też, ale od trzeciej ten pomysł zaczął ją powoli przerastać… Kilka razy gubiła wątek, musiała wracać się o kilka zdań, zaczęły ją boleć plecy i ogólnie było jakoś tak chujowo. Więc legła sobie na plecach na tej ławeczce, książkę trzymając w dłoniach tuż nad głową.
Do momentu, kiedy książka klapnęła ją prosto w twarz.
A to mały skurwysyn!
Ale skoro tak, to w sumie nie chciało jej się już podnosić i tak sobie została. Minutę. Dwie. Kilka. Może kilkanaście. Chyba straciła rachubę, bo jakoś tak jej się nawet błogo i dobrze zrobiło, i chyba nawet przycięła sobie komara…
A potem niemalże podskoczyła w miejscu. Książka spadła jej z twarzy i w sumie tylko dlatego, że oparła się ręką o ziemię, to nie pierdolnęła w nią z całym potencjałem. Z wielkim wyrzutem i czerwonymi pasemkami we włosach spojrzała na owego żartownisia… I natychmiast przybrała niby oburzoną minę.
— Chrzań się, Ian! Ładnie to tak przeszkadzać kujonom w nauce?!
Oczywiście, że żadnego kujona tu nie było. A Kaia nawet nie była za bardzo obrażona. Nawet lepiej, że znalazł ją Ian, a nie jakiś random, który potem by rozpowiadał, że panienka Harris jest jakaś bezdomna i śpi na ławce przy ażurowych oknach…
Wykusz z ażurowymi oknami, jak jej się zdawało, był miejscem obleganym przez wszystkie dziubdziujące sobie pary Hogwartu. Bo to miejsce niby takie romantyczne, a szczególnie o zachodzie słońca, bla, bla…
Była to idealna chwila, żeby odczarować tę słodką do porzygu tęczę z atmosferą i to wszystko zepsuć.
Może w ten sposób zapamięta to miejsce i nigdy więcej nie przyjdzie tutaj z chłopakiem, jak już go znajdzie.
Tylko tym razem chciałaby sobie znaleźć jakiegoś normalnego. Nie skończonego dupka, który zarywa wszystko, co się rusza i ma trochę cycków.
W pełnym optymizmie usiadła sobie na tej dziwnej ławeczce i nawet otworzyła podręcznik! Ba, nawet przeczytała pierwszą stronę! Drugą w sumie też, ale od trzeciej ten pomysł zaczął ją powoli przerastać… Kilka razy gubiła wątek, musiała wracać się o kilka zdań, zaczęły ją boleć plecy i ogólnie było jakoś tak chujowo. Więc legła sobie na plecach na tej ławeczce, książkę trzymając w dłoniach tuż nad głową.
Do momentu, kiedy książka klapnęła ją prosto w twarz.
A to mały skurwysyn!
Ale skoro tak, to w sumie nie chciało jej się już podnosić i tak sobie została. Minutę. Dwie. Kilka. Może kilkanaście. Chyba straciła rachubę, bo jakoś tak jej się nawet błogo i dobrze zrobiło, i chyba nawet przycięła sobie komara…
A potem niemalże podskoczyła w miejscu. Książka spadła jej z twarzy i w sumie tylko dlatego, że oparła się ręką o ziemię, to nie pierdolnęła w nią z całym potencjałem. Z wielkim wyrzutem i czerwonymi pasemkami we włosach spojrzała na owego żartownisia… I natychmiast przybrała niby oburzoną minę.
— Chrzań się, Ian! Ładnie to tak przeszkadzać kujonom w nauce?!
Oczywiście, że żadnego kujona tu nie było. A Kaia nawet nie była za bardzo obrażona. Nawet lepiej, że znalazł ją Ian, a nie jakiś random, który potem by rozpowiadał, że panienka Harris jest jakaś bezdomna i śpi na ławce przy ażurowych oknach…