25-07-2021, 10:12 AM
Drgnęła nagle, kiedy niespodziewanie usłyszała czyjś głos. Męski głos, który zdecydowanie nie należał do grona jej najbliższych znajomych, których mogła się tutaj spodziewać jako pierwszych!
Chciała gwałtownie odwrócić głowę, ale kark odmówił jej posłuszeństwa – więc powoli poruszyła nią na tyle, na ile mogła, żeby dostrzec… Ślizgona, i to jeszcze w szatach drużynowych. Ślizgona, którego, kurwa, znała, bo był piątoklasistą i mieli razem niektóre zajęcia.
Mickey, jebany, Cavington!
Chyba powinna zacząć uważać na to, co myśli, skoro jej pobożnym życzeniem było uduszenie jakiegoś Ślizgona, a najlepiej wszystkich – i oto, nagle, niespodziewanie, pojawił się jebany pałkarz! Od razu w niej się zagotowało i zawrzało, że aż poczuła, że może lepiej ruszać rękami. Ile może zrobić z człowiekiem adrenalina!
Niestety, nie na tyle dużo, żeby poderwać się z łóżka, wstać i do niego podejść, bo kolejna próba skończyła się jedynie bólem pleców i głośnym jękiem, a następnie opadnięciem z powrotem na poduszki.
— Musisz nie mieć, kurwa, instynktu samozachowawczego, skoro po tym tłuczku masz czelność mi się jeszcze pokazywać na oczy – syknęła w jego stronę z wściekłością godnej zaciętej lwicy pragnącej rzucić się do walki. – Wypierdalaj stąd, zanim poczuję się lepiej i własnoręcznie Cię uduszę.
Pewnie podniosłaby głos i zaczęła na niego wrzeszczeć, gdyby w tym momencie nie było to takie męczące.
Odwróciła nieco głowę i zamknęła oczy, byleby tylko na niego nie patrzeć. Jakby dla podkreślenia nastroju, jej włosy zmieniły całkowicie swoją barwę na wściekłą czerwień, a Kaia zacisnęła dłonie w pięści.
No bo czego tu jeszcze chciał? Pomachać jej Pucharem Quidditcha przed nosem? Niech spierdala, pierdolony sadysta!
— Po drodze pogratuluj ode mnie kolegom. Jesteście siebie, kurwa, warci. Wszyscy, co do jednego.
Chciała gwałtownie odwrócić głowę, ale kark odmówił jej posłuszeństwa – więc powoli poruszyła nią na tyle, na ile mogła, żeby dostrzec… Ślizgona, i to jeszcze w szatach drużynowych. Ślizgona, którego, kurwa, znała, bo był piątoklasistą i mieli razem niektóre zajęcia.
Mickey, jebany, Cavington!
Chyba powinna zacząć uważać na to, co myśli, skoro jej pobożnym życzeniem było uduszenie jakiegoś Ślizgona, a najlepiej wszystkich – i oto, nagle, niespodziewanie, pojawił się jebany pałkarz! Od razu w niej się zagotowało i zawrzało, że aż poczuła, że może lepiej ruszać rękami. Ile może zrobić z człowiekiem adrenalina!
Niestety, nie na tyle dużo, żeby poderwać się z łóżka, wstać i do niego podejść, bo kolejna próba skończyła się jedynie bólem pleców i głośnym jękiem, a następnie opadnięciem z powrotem na poduszki.
— Musisz nie mieć, kurwa, instynktu samozachowawczego, skoro po tym tłuczku masz czelność mi się jeszcze pokazywać na oczy – syknęła w jego stronę z wściekłością godnej zaciętej lwicy pragnącej rzucić się do walki. – Wypierdalaj stąd, zanim poczuję się lepiej i własnoręcznie Cię uduszę.
Pewnie podniosłaby głos i zaczęła na niego wrzeszczeć, gdyby w tym momencie nie było to takie męczące.
Odwróciła nieco głowę i zamknęła oczy, byleby tylko na niego nie patrzeć. Jakby dla podkreślenia nastroju, jej włosy zmieniły całkowicie swoją barwę na wściekłą czerwień, a Kaia zacisnęła dłonie w pięści.
No bo czego tu jeszcze chciał? Pomachać jej Pucharem Quidditcha przed nosem? Niech spierdala, pierdolony sadysta!
— Po drodze pogratuluj ode mnie kolegom. Jesteście siebie, kurwa, warci. Wszyscy, co do jednego.