25-07-2021, 06:14 PM
Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. Pójście na ministra nie byłoby takim głupim pomysłem – gdyby któraś z nich miała jakieś predyspozycje. Chociaż, jakie niby predyspozycje są faktycznie potrzebne, żeby zostać Ministrem Magii… Każdy z ulicy mógłby nim być! Kaia po prostu nie czuła politycznej ciągoty.
— Ja się na Ministra nie nadaję, ale jeśli Ty kiedyś będziesz chciała zostać, to masz mój głos – stwierdziła trochę z rozbawieniem, a trochę na poważnie. – Tylko nie słuchaj wszystkich uczniów, bo w końcu zniesiesz w ogóle instytucję szkoły i czarodzieje znowu będą analfabetami – dorzuciła.
Obecna szkoła nie była taka, jaka powinna być, ale dobrze, żeby jakaś instytucja jednak się tym szkolnictwem zajmowała. Może jest ostatnią osobą, która powinna o tym mówić, zważywszy na jej stopnie i zapał do nauki, ale jakaś podstawowa wiedza jest przydatna. Mimo wszystko.
Z tą myślą napisała kilka kolejnych zdań na wypracowaniu. Na pewno nie zdąży go skończyć zanim się ściemni, ale może zrobi chociaż część. To już zawsze coś…
— Chyba wszyscy się lubią uczyć przedmiotów, które im się podobają. Zresztą, niektóre przedmioty mają też tak bardzo skrajnie nudne tematy… - westchnęła cicho. – Ale nic się na nie nie poradzi – dodała, wzruszając ramionami.
Zerknęła nieco uważniej na Avę, kiedy stwierdziła, że nie jej sprawa. Kaia nie miała za bardzo oporów, żeby mówić o swojej matce – tylko najczęściej były to nieprzychylne rzeczy. Zawsze miała tatę, który ją wspierał, i nikt więcej jej potrzebny do szczęścia nie był.
Jednak nieco się zdziwiła, kiedy Puchonka postanowiła podzielić się z nią nieco bardziej… prywatnymi rzeczami. Nie spodziewała się usłyszeć, że z tej drugiej strony też nie układało się najlepiej. Z tym, że tym razem rodzinę zniszczył alkohol.
— Przykro mi – powiedziała cicho. – Mogę sobie tylko wyobrazić, jak Ci musi być ciężko.
Bo nawet jeśli matka Kai była kompletną kretynką, to jednak nie uciekała się do agresji czy aż tak wielkich krzyków. Po prostu dawała wszystkim odczuć, że obecne życie ją męczy. To nadal nie tak ciężkie jak to, co musi znosić Ava… i chyba jednak powinna podziękować losowi, że chociaż w tym temacie jest jej nieco lżej.
— Gram na gitarze. A zespół powoli zakładam. Mam drugą gitarę, i klawiszowca. Więc nie jest źle. Jeszcze bas i perkusja jako podstawy, i możemy podbijać Hogwart – dorzuciła z nieco większą nutką optymizmu. – Przynajmniej takie mamy plany, żeby wystąpić na jakiejś większej szkolnej imprezie.
— Ja się na Ministra nie nadaję, ale jeśli Ty kiedyś będziesz chciała zostać, to masz mój głos – stwierdziła trochę z rozbawieniem, a trochę na poważnie. – Tylko nie słuchaj wszystkich uczniów, bo w końcu zniesiesz w ogóle instytucję szkoły i czarodzieje znowu będą analfabetami – dorzuciła.
Obecna szkoła nie była taka, jaka powinna być, ale dobrze, żeby jakaś instytucja jednak się tym szkolnictwem zajmowała. Może jest ostatnią osobą, która powinna o tym mówić, zważywszy na jej stopnie i zapał do nauki, ale jakaś podstawowa wiedza jest przydatna. Mimo wszystko.
Z tą myślą napisała kilka kolejnych zdań na wypracowaniu. Na pewno nie zdąży go skończyć zanim się ściemni, ale może zrobi chociaż część. To już zawsze coś…
— Chyba wszyscy się lubią uczyć przedmiotów, które im się podobają. Zresztą, niektóre przedmioty mają też tak bardzo skrajnie nudne tematy… - westchnęła cicho. – Ale nic się na nie nie poradzi – dodała, wzruszając ramionami.
Zerknęła nieco uważniej na Avę, kiedy stwierdziła, że nie jej sprawa. Kaia nie miała za bardzo oporów, żeby mówić o swojej matce – tylko najczęściej były to nieprzychylne rzeczy. Zawsze miała tatę, który ją wspierał, i nikt więcej jej potrzebny do szczęścia nie był.
Jednak nieco się zdziwiła, kiedy Puchonka postanowiła podzielić się z nią nieco bardziej… prywatnymi rzeczami. Nie spodziewała się usłyszeć, że z tej drugiej strony też nie układało się najlepiej. Z tym, że tym razem rodzinę zniszczył alkohol.
— Przykro mi – powiedziała cicho. – Mogę sobie tylko wyobrazić, jak Ci musi być ciężko.
Bo nawet jeśli matka Kai była kompletną kretynką, to jednak nie uciekała się do agresji czy aż tak wielkich krzyków. Po prostu dawała wszystkim odczuć, że obecne życie ją męczy. To nadal nie tak ciężkie jak to, co musi znosić Ava… i chyba jednak powinna podziękować losowi, że chociaż w tym temacie jest jej nieco lżej.
— Gram na gitarze. A zespół powoli zakładam. Mam drugą gitarę, i klawiszowca. Więc nie jest źle. Jeszcze bas i perkusja jako podstawy, i możemy podbijać Hogwart – dorzuciła z nieco większą nutką optymizmu. – Przynajmniej takie mamy plany, żeby wystąpić na jakiejś większej szkolnej imprezie.