27-07-2021, 09:00 AM
Uniosła brwi w lekkim – no dobra, może wcale nie lekkim – zdziwieniu, kiedy Cavington stwierdził, że ma do niej sprawę i miał nadzieję ją tutaj wcześniej znaleźć. Zerknęła na Harper, która też posłała jej pytające spojrzenie – ale w tym momencie wiedziała dokładnie tyle samo, co i ona! Wzruszyła tylko ramionami na znak, że też nie ma pojęcia, jaką sprawę może mieć do niej jej były facet i sama jest absolutnie niewinna! Po zerwaniu w wakacje absolutnie nie miała ochoty mieć z nim nic do czynienia.
Zerknęła na niego ponownie, kiedy stwierdził, że im pomoże. Nie, żeby była zdziwiona – doskonale znała dziwny kompleks Mickeya (nawet jeśli nie znała powodu jego istnienia) i wiedziała, że nie odmówi im w potrzebie. Co za szlachetność! Gdyby nie cała reszta, nawet nadawałby się na Gryfona.
Wywróciła jedynie oczami na docinek o sarkazmie. Jak na to, ile zdołał ją poznać, to naprawdę powinien się spodziewać czegoś więcej niż kilka złośliwych słówek! W tym momencie, na przykład, miała ochotę z całej siły kopnąć go w dupę z pytaniem, co się tak, do cholery, guzdrze – czas jest tutaj przecież na wagę złota! Czy tam innych galeonów. Pereł. Diamentów. Cokolwiek tam czarodzieje uznają za cenne, tata jej jakoś nigdy nie powiedział. Będzie musiała go zapytać.
Poniekąd odetchnęła z ulgą, kiedy Muffliato zadziałało, ale za moment przypomniała sobie, kto rzucił to zaklęcie z powodzeniem i poczuła się z tego powodu tylko gorzej. Tym gorzej, że Harper mogła się przez to źle poczuć. Sama by się źle poczuła!
Zerknęła tylko kontrolnie na przyjaciółkę, a potem znów na Ślizgona, powstrzymując parsknięcie śmiechem. Było to naprawdę bardzo trudne do zrobienia!
A Harper widocznie miała mimo wszystko dobry humor. Kaia by mu nawet tego ciastka na drogę nie dała.
— A w kwestii spłaty w naturze, zwiniemy jakąś mandragorę ze szklarni. Albo kupimy Ci kaktusa. Będzie do Ciebie pasował – stwierdziła, może dość podle jak na to, że przed momentem wybawił je od nie lada problemów. Ale miała to w nosie! Gdyby nie jego obecność, Harper na pewno by się udało za drugim razem.
A Kaia przysięgła sobie w duchu, że na następną imprezę sama się nauczy już rzucać to cholerne zaklęcie.
— To zostało nam tylko czekać aż Puchoni przyjdą z jedzeniem i czymś do popicia – słowa te skierowała, rzecz jasna, do Harper, postanawiając zupełnie zignorować obecność Cavingtona. I ten jego interes, jakikolwiek tam mógł do niej mieć. – No i Ethan gdzieś się zapodział, ale powinien niedługo wrócić. Chyba wszystko mamy na miejscu generalnie, nie? – rzuciła okiem jeszcze raz po wystrojonej komnacie.
Zerknęła na niego ponownie, kiedy stwierdził, że im pomoże. Nie, żeby była zdziwiona – doskonale znała dziwny kompleks Mickeya (nawet jeśli nie znała powodu jego istnienia) i wiedziała, że nie odmówi im w potrzebie. Co za szlachetność! Gdyby nie cała reszta, nawet nadawałby się na Gryfona.
Wywróciła jedynie oczami na docinek o sarkazmie. Jak na to, ile zdołał ją poznać, to naprawdę powinien się spodziewać czegoś więcej niż kilka złośliwych słówek! W tym momencie, na przykład, miała ochotę z całej siły kopnąć go w dupę z pytaniem, co się tak, do cholery, guzdrze – czas jest tutaj przecież na wagę złota! Czy tam innych galeonów. Pereł. Diamentów. Cokolwiek tam czarodzieje uznają za cenne, tata jej jakoś nigdy nie powiedział. Będzie musiała go zapytać.
Poniekąd odetchnęła z ulgą, kiedy Muffliato zadziałało, ale za moment przypomniała sobie, kto rzucił to zaklęcie z powodzeniem i poczuła się z tego powodu tylko gorzej. Tym gorzej, że Harper mogła się przez to źle poczuć. Sama by się źle poczuła!
Zerknęła tylko kontrolnie na przyjaciółkę, a potem znów na Ślizgona, powstrzymując parsknięcie śmiechem. Było to naprawdę bardzo trudne do zrobienia!
A Harper widocznie miała mimo wszystko dobry humor. Kaia by mu nawet tego ciastka na drogę nie dała.
— A w kwestii spłaty w naturze, zwiniemy jakąś mandragorę ze szklarni. Albo kupimy Ci kaktusa. Będzie do Ciebie pasował – stwierdziła, może dość podle jak na to, że przed momentem wybawił je od nie lada problemów. Ale miała to w nosie! Gdyby nie jego obecność, Harper na pewno by się udało za drugim razem.
A Kaia przysięgła sobie w duchu, że na następną imprezę sama się nauczy już rzucać to cholerne zaklęcie.
— To zostało nam tylko czekać aż Puchoni przyjdą z jedzeniem i czymś do popicia – słowa te skierowała, rzecz jasna, do Harper, postanawiając zupełnie zignorować obecność Cavingtona. I ten jego interes, jakikolwiek tam mógł do niej mieć. – No i Ethan gdzieś się zapodział, ale powinien niedługo wrócić. Chyba wszystko mamy na miejscu generalnie, nie? – rzuciła okiem jeszcze raz po wystrojonej komnacie.