01-08-2021, 03:37 PM
Prychnęła tylko z pogardą na jego jakże troskliwy komentarz na temat tego, żeby się nie wyrywała i tylko przez to będzie gorzej. Niech się, skończony dureń, pierdoli, a nie, teraz będzie dla niej troskliwy! Co za zdradziecka, fałszywa, zakłamana szuja! Gdyby tylko miała trochę więcej sił i nic jej nie bolało, to…!
Zmarszczyła tylko gniewnie brwi, kiedy stwierdził, że nie jedyna jest wkurwiona. Pewnie, że nie. Cały Gryffindor musi być wkurwiony za takie zachowanie! Miała nadzieję, że powodem nieobecności drużyny i bliskich jest to, że poszli wtłuc tym zdradzieckim debilom trochę rozsądku i uczciwości do łbów.
Odwróciła głowę, nie mając już ochoty na niego patrzeć. Wygonić go i tak nie wygoni, będzie musiała poczekać, aż przyjdzie ktoś wcisnąć w nią jakiś paskudny eliksir. Wtedy na pewno go stąd wywali. Miejmy nadzieję, że nie będzie musiała czekać zbyt długo.
Jednak kiedy stwierdził, że przyszedł przeprosić, zmarszczyła nieco brwi i zamrugała. On? Przeprosić? Coś jej tutaj nie grało. Albo był tak kompletnie bezczelny, albo…
Spojrzała na niego znów, nieco podejrzliwie, gdy przyznał, że jemu też nie spodobało się to nieczyste zagranie i ich późniejsze reakcje. Miała w dupie ich reakcje, już w głowie wiedziała, że jak któregoś spotka, to albo mu dorobi rogi, albo wydłuży zęby, albo przyprawi o jakieś bolesne pryszcze na tym głupim ryju. Będzie miała chociaż odrobinę satysfakcji. Najwyżej zarobi szlaban. I tak będzie warto.
Jednak kiedy oznajmił jej, że mecz przerwano i będzie rozegrany ponownie… Chyba jakoś to sprawiło, że słuchała go o wiele chętniej. Przynajmniej jedna sprawiedliwość będzie na tym świecie i…
Zaraz, zaraz. Czy on jej sugerował, że chce z nią współpracować za to, co zrobili i sabotować własną drużynę?
Nieco mniej już oburzona, poprawiła się tylko lekko na łóżku.
— Zaraz, chcesz pomagać Gryfonom? – zapytała, bo chyba wolała wiedzieć, że nie wyobrażała sobie czegoś, czego nie było i czego wcale nie chciał powiedzieć. – Jak się dowiedzą, że będziesz sabotował własną drużynę, możesz z niej wylecieć – stwierdziła, chociaż sama siebie zaskoczyła, że w ogóle się tym przejmowała.
Ale w zasadzie, skoro to nie on przyczynił się do jej obecnego stanu, to chyba nie musiała go nienawidzić. Tym bardziej, że przyszedł tutaj i… chciał chyba jakoś pomóc. Albo jej to chociaż wynagrodzić. To w sumie było… miłe. Niemalże Gryfońskie! Aż jej się śmiać zachciało na tę myśl – lojalny i uczciwy Ślizgon. Tego jeszcze chyba nie grali.
Zmarszczyła tylko gniewnie brwi, kiedy stwierdził, że nie jedyna jest wkurwiona. Pewnie, że nie. Cały Gryffindor musi być wkurwiony za takie zachowanie! Miała nadzieję, że powodem nieobecności drużyny i bliskich jest to, że poszli wtłuc tym zdradzieckim debilom trochę rozsądku i uczciwości do łbów.
Odwróciła głowę, nie mając już ochoty na niego patrzeć. Wygonić go i tak nie wygoni, będzie musiała poczekać, aż przyjdzie ktoś wcisnąć w nią jakiś paskudny eliksir. Wtedy na pewno go stąd wywali. Miejmy nadzieję, że nie będzie musiała czekać zbyt długo.
Jednak kiedy stwierdził, że przyszedł przeprosić, zmarszczyła nieco brwi i zamrugała. On? Przeprosić? Coś jej tutaj nie grało. Albo był tak kompletnie bezczelny, albo…
Spojrzała na niego znów, nieco podejrzliwie, gdy przyznał, że jemu też nie spodobało się to nieczyste zagranie i ich późniejsze reakcje. Miała w dupie ich reakcje, już w głowie wiedziała, że jak któregoś spotka, to albo mu dorobi rogi, albo wydłuży zęby, albo przyprawi o jakieś bolesne pryszcze na tym głupim ryju. Będzie miała chociaż odrobinę satysfakcji. Najwyżej zarobi szlaban. I tak będzie warto.
Jednak kiedy oznajmił jej, że mecz przerwano i będzie rozegrany ponownie… Chyba jakoś to sprawiło, że słuchała go o wiele chętniej. Przynajmniej jedna sprawiedliwość będzie na tym świecie i…
Zaraz, zaraz. Czy on jej sugerował, że chce z nią współpracować za to, co zrobili i sabotować własną drużynę?
Nieco mniej już oburzona, poprawiła się tylko lekko na łóżku.
— Zaraz, chcesz pomagać Gryfonom? – zapytała, bo chyba wolała wiedzieć, że nie wyobrażała sobie czegoś, czego nie było i czego wcale nie chciał powiedzieć. – Jak się dowiedzą, że będziesz sabotował własną drużynę, możesz z niej wylecieć – stwierdziła, chociaż sama siebie zaskoczyła, że w ogóle się tym przejmowała.
Ale w zasadzie, skoro to nie on przyczynił się do jej obecnego stanu, to chyba nie musiała go nienawidzić. Tym bardziej, że przyszedł tutaj i… chciał chyba jakoś pomóc. Albo jej to chociaż wynagrodzić. To w sumie było… miłe. Niemalże Gryfońskie! Aż jej się śmiać zachciało na tę myśl – lojalny i uczciwy Ślizgon. Tego jeszcze chyba nie grali.