24-08-2021, 10:16 PM
O wszystkie świętości tego świata! Jeszcze nigdy widok Ethana nie ucieszył jej tak bardzo, jak w tym momencie! Od razu poczuła się lepiej i lżej na serduszku, że nie została zupełnie opuszczona i nie musi teraz zmagać się z tym sama. Chociaż z drugiej strony – pojawienie się Gryfona wykluczało również pierwotną odmowę i odciągnięcie w czasie tej rozmowy z wymówką, że musi zapytać jeszcze Ethana, bo jednak razem prowadzą ten zespół.
Aczkolwiek zważywszy na to, że naprawdę brakowało im członków zespołu, to była bardzo kiepska opcja.
Miała już otworzyć nawet usta, żeby coś odpowiedzieć, czując się zdecydowanie pewniej, kiedy to Cavington uprzedził ją. Tuż po tym, jak Ethan chrząknął i znalazł się obok niej. I może gadane Mickeya nie robiło już na niej tak wielkiego wrażenia (w końcu sama do niedawna się na nie nabierała), to jednak kolejne słowa zwróciły jej uwagę. Bo chyba nie spodziewała się takiego zwrotu i to do Ethana. Zrozumiałaby, gdyby chodziło o jakąś dziewczynę, ale o… niego?
Zmarszczyła brwi, przypatrując się Gryfonowi, jakby chciała go kulturalnie i bezgłośnie zapytać, co tutaj się właśnie odpierdala. Ale za moment zastanowiła się, czy faktycznie chciała to wiedzieć. Doszła jednak do wniosku, że chyba nie. Nawet wzdrygnęła się na samą myśl, o co dokładnie, czy też możne nawet dogłębnie mogło im chodzić. Może nie chodziło o to, że miała coś przeciwko takim… eksperymentom. Ale chyba samo połączenie Mickeya i Ethana budziło w niej wręcz… takie emocje.
Tym bardziej po tym, co Cavington nagadał jej na jego temat w dniu, w którym z nim zrywała.
Chyba wolała przejść jednak do rzeczy, zamiast pozwolić galopującym myślom galopować jeszcze dalej. I szybciej.
— Okej – odpowiedziała bez ogródek. Im szybciej się go pozbędą, tym lepiej. – Jutro wieczorem. Po kolacji? Chyba wszyscy będą już na tyle trzeźwi, żeby urządzać sobie talent show. – Aczkolwiek do wielkiego talentu Ślizgona podchodziła jednak z dozą sceptycyzmu. Wiele o sobie mówił, jeszcze więcej myślał, w mniejszym stopniu pokrywało się to z rzeczywistością. – Może być nawet i ta sama komnata co dzisiaj, chyba zdążymy już posprzątać – wzruszyła ramionami, zwracając się do Ethana, zupełnie jakby przed chwilą o cokolwiek pytała, a nie podawała stwierdzenie.
Aczkolwiek zważywszy na to, że naprawdę brakowało im członków zespołu, to była bardzo kiepska opcja.
Miała już otworzyć nawet usta, żeby coś odpowiedzieć, czując się zdecydowanie pewniej, kiedy to Cavington uprzedził ją. Tuż po tym, jak Ethan chrząknął i znalazł się obok niej. I może gadane Mickeya nie robiło już na niej tak wielkiego wrażenia (w końcu sama do niedawna się na nie nabierała), to jednak kolejne słowa zwróciły jej uwagę. Bo chyba nie spodziewała się takiego zwrotu i to do Ethana. Zrozumiałaby, gdyby chodziło o jakąś dziewczynę, ale o… niego?
Zmarszczyła brwi, przypatrując się Gryfonowi, jakby chciała go kulturalnie i bezgłośnie zapytać, co tutaj się właśnie odpierdala. Ale za moment zastanowiła się, czy faktycznie chciała to wiedzieć. Doszła jednak do wniosku, że chyba nie. Nawet wzdrygnęła się na samą myśl, o co dokładnie, czy też możne nawet dogłębnie mogło im chodzić. Może nie chodziło o to, że miała coś przeciwko takim… eksperymentom. Ale chyba samo połączenie Mickeya i Ethana budziło w niej wręcz… takie emocje.
Tym bardziej po tym, co Cavington nagadał jej na jego temat w dniu, w którym z nim zrywała.
Chyba wolała przejść jednak do rzeczy, zamiast pozwolić galopującym myślom galopować jeszcze dalej. I szybciej.
— Okej – odpowiedziała bez ogródek. Im szybciej się go pozbędą, tym lepiej. – Jutro wieczorem. Po kolacji? Chyba wszyscy będą już na tyle trzeźwi, żeby urządzać sobie talent show. – Aczkolwiek do wielkiego talentu Ślizgona podchodziła jednak z dozą sceptycyzmu. Wiele o sobie mówił, jeszcze więcej myślał, w mniejszym stopniu pokrywało się to z rzeczywistością. – Może być nawet i ta sama komnata co dzisiaj, chyba zdążymy już posprzątać – wzruszyła ramionami, zwracając się do Ethana, zupełnie jakby przed chwilą o cokolwiek pytała, a nie podawała stwierdzenie.