04-09-2021, 09:50 PM
— No… trochę tak, trochę nie… - mruknęła pod nosem. – To wszystko był jeden wielki spontan i jakoś tak tego nie planowaliśmy. Dopiero potem ekipa nam wyskoczyła z życzeniami i imprezą, to tylko przedzwoniłam szybko do taty, żeby mu powiedzieć, żeby się nie martwił, i rzuciłam telefon gdzieś w kąt. No dobra, może trochę zapomniałam o Mickeyu…
W gruncie rzeczy nie pomyślała, że może się aż tak bardzo martwić… Ale to nadal nie była jej wina i to nadal nie był powód, żeby wszczynać kłótnię! Tym bardziej, jakby miało się tam stać niewiadomo co! Gdyby jej coś groziło, to tata by jej nie puścił. Ufała przecież Ethanowi na tyle, żeby wiedzieć, że przecież jej życia na coś głupiego by nie narażał. Zgoda, miał durne pomysły, ona także, no ale… była tam też zgraja nieco dojrzalszych facetów, która ich pilnowała, nie?
— Ale nadal, nie powinien tak na mnie naskakiwać! Tym bardziej, że sam też miał sporo za uszami wobec mnie, i to znacznie gorszych rzeczy. – Wywróciła oczami. – Świętoszek się znalazł.
Tona czekolady by jej się w tym momencie przydała – szczególnie na wspomnienie życzeń, które dostała od Cavingtona na urodziny.
I chyba lepiej by było, gdyby ich w ogóle nie wysłał.
— Wysłał mi SMSa z życzeniami – rzuciła, przenosząc wzrok gdzieś w bok. – Wkurzył mnie tym dodatkowo. Chyba lepiej by było jakby faktycznie mnie już zlał kompletnie.
W końcu nie ma nic gorszego jak miły gest od osoby, której się w danym momencie nienawidzi, a w dodatku jest się na nią wściekłym!
Pomijając już fakt, że potem przepłakała całe popołudnie – bo tyle, ile jej złamane serce zdołało się zaleczyć, ta głupia, jedna wiadomość rozdarła je z powrotem do takiego stopnia jak w momencie zerwania…
— Ethan się wkręcił do kapeli, która grała w kilku knajpkach i przy okazji wkręcił też mnie – stwierdziła, wzruszając ramionami. Doceniała, że przyjaciółka chciała poprawić jej humor i chyba zmienić temat, ale jakoś nie miała ochoty już rozmawiać o tych wszystkich koncertach. A już na pewno nie po wspomnieniu cholernego zerwania z cholernym Cavingtonem.
W gruncie rzeczy nie pomyślała, że może się aż tak bardzo martwić… Ale to nadal nie była jej wina i to nadal nie był powód, żeby wszczynać kłótnię! Tym bardziej, jakby miało się tam stać niewiadomo co! Gdyby jej coś groziło, to tata by jej nie puścił. Ufała przecież Ethanowi na tyle, żeby wiedzieć, że przecież jej życia na coś głupiego by nie narażał. Zgoda, miał durne pomysły, ona także, no ale… była tam też zgraja nieco dojrzalszych facetów, która ich pilnowała, nie?
— Ale nadal, nie powinien tak na mnie naskakiwać! Tym bardziej, że sam też miał sporo za uszami wobec mnie, i to znacznie gorszych rzeczy. – Wywróciła oczami. – Świętoszek się znalazł.
Tona czekolady by jej się w tym momencie przydała – szczególnie na wspomnienie życzeń, które dostała od Cavingtona na urodziny.
I chyba lepiej by było, gdyby ich w ogóle nie wysłał.
— Wysłał mi SMSa z życzeniami – rzuciła, przenosząc wzrok gdzieś w bok. – Wkurzył mnie tym dodatkowo. Chyba lepiej by było jakby faktycznie mnie już zlał kompletnie.
W końcu nie ma nic gorszego jak miły gest od osoby, której się w danym momencie nienawidzi, a w dodatku jest się na nią wściekłym!
Pomijając już fakt, że potem przepłakała całe popołudnie – bo tyle, ile jej złamane serce zdołało się zaleczyć, ta głupia, jedna wiadomość rozdarła je z powrotem do takiego stopnia jak w momencie zerwania…
— Ethan się wkręcił do kapeli, która grała w kilku knajpkach i przy okazji wkręcił też mnie – stwierdziła, wzruszając ramionami. Doceniała, że przyjaciółka chciała poprawić jej humor i chyba zmienić temat, ale jakoś nie miała ochoty już rozmawiać o tych wszystkich koncertach. A już na pewno nie po wspomnieniu cholernego zerwania z cholernym Cavingtonem.