11-09-2021, 02:04 AM
Miles co prawda przyglądał jej się z odrobiną powątpiewania, ale to jej absolutnie nie zraziło! Na szczęście Ethan wydawał się ją całkowicie popierać i nawet uśmiechnęła się, patrząc, jak przechylił kubeczek ognistej… do momentu, aż niespodziewanie coś chlusnęło na Milesa. Kaia jakby automatycznie odskoczyła w tył, jeszcze patrząc po sobie, czy nic na nią nie skapnęło. Na jej szczęście nie, na nieszczęście Milesa… cóż…
— Ty normalna w ogóle jesteś?! – zawołała do młodszej Gryfonki, jakoś mając gdzieś historię o byciu niezdarnym kaczątkiem. – Weź Ty patrz, jak w ogóle chodzisz! – ofuknęła ją jeszcze ze złością.
Kiedy oficjalnie skończyła ją już besztać, odwróciła głowę w stronę Milesa, lecz ten już odchodził, zostawiając Ethana z dwoma kubeczkami. No i świetnie… Rzuciła tylko mordercze spojrzenie raz jeszcze odchodzącej Gryfonce, kiedy spojrzała na chłopaka, który zagaił rozmowę raz jeszcze.
Westchnęła głęboko, nagle jakby przygasając w całym swoim trybie opierdalania niesfornych dzieciaków.
— Czuję się jak gówno – powiedziała mu rozbrajająco szczerze, patrząc na niego z odrobiną żalu. – Najpierw Ivy, potem Cavington… potem nawet podejrzewałam Ciebie o jakieś świństwa… Zupełnie mi odbija. W dodatku czuję się tak, jakbym psuła wszystkim tą imprezę, na której mi tak cholernie zależało. Ja pierdolę. Nie wiem. Czuję, że chyba powinnam sobie odpuścić i pójść do dormitorium, bo może być już tylko gorzej, i to w dodatku przeze mnie.
Z cichym westchnieniem, i pięknym błękitem wykwitającym pomiędzy jej pasemkami, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Generalnie mogłaby uciec i z samego pomieszczenia, ale najpierw chciała wyjaśnić jeszcze sprawę z Ethanem. I w jakiś sposób go przeprosić za to, jak chujowo się wobec niego zachowała. To było totalnie nie fair…
— Ty normalna w ogóle jesteś?! – zawołała do młodszej Gryfonki, jakoś mając gdzieś historię o byciu niezdarnym kaczątkiem. – Weź Ty patrz, jak w ogóle chodzisz! – ofuknęła ją jeszcze ze złością.
Kiedy oficjalnie skończyła ją już besztać, odwróciła głowę w stronę Milesa, lecz ten już odchodził, zostawiając Ethana z dwoma kubeczkami. No i świetnie… Rzuciła tylko mordercze spojrzenie raz jeszcze odchodzącej Gryfonce, kiedy spojrzała na chłopaka, który zagaił rozmowę raz jeszcze.
Westchnęła głęboko, nagle jakby przygasając w całym swoim trybie opierdalania niesfornych dzieciaków.
— Czuję się jak gówno – powiedziała mu rozbrajająco szczerze, patrząc na niego z odrobiną żalu. – Najpierw Ivy, potem Cavington… potem nawet podejrzewałam Ciebie o jakieś świństwa… Zupełnie mi odbija. W dodatku czuję się tak, jakbym psuła wszystkim tą imprezę, na której mi tak cholernie zależało. Ja pierdolę. Nie wiem. Czuję, że chyba powinnam sobie odpuścić i pójść do dormitorium, bo może być już tylko gorzej, i to w dodatku przeze mnie.
Z cichym westchnieniem, i pięknym błękitem wykwitającym pomiędzy jej pasemkami, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Generalnie mogłaby uciec i z samego pomieszczenia, ale najpierw chciała wyjaśnić jeszcze sprawę z Ethanem. I w jakiś sposób go przeprosić za to, jak chujowo się wobec niego zachowała. To było totalnie nie fair…