13-09-2021, 10:04 PM
— Ach, więc tak się to teraz nazywa? – spytała, udając jeszcze większe oburzenie, chociaż tak naprawdę ledwie hamowała się od śmiechu. – Muszą się do Ciebie ustawiać kolejki, skoro robisz castingi przed randkami – rzuciła prowokująco, ciekawa, jak się teraz z tego wytłumaczy.
Chociaż nadal utrzymywała to wszystko w formie żartu.
— A jeśli się okaże, że jednak nieładnie tańczę i nie dostanę złotego biletu na randkę? – uniosła brew zaczepnie, robiąc teatralnie smutną minkę.
Skoro zamierzał być wobec niej odrobinkę złośliwy, ona wcale nie miała zamiaru się poddawać. Ba! Lubiła ich przekomarzanki wcześniej i nie zamierzała z nich rezygnować, nawet gdy… nawet gdy wszystko się zmieni. Jeśli się zmieni. Miała nadzieję, że się zmieni.
Zmarszczyła zabawnie nosek, kręcąc odrobinę głową. A to mały wyłudzacz!
Ale, nie zamierzała protestować, skoro tak bardzo się domagał… Skoro tak bardzo mu się spodobało…
Dotknęła jego policzka raz jeszcze, i tym razem pocałowała go znacznie dłużej, przesuwając delikatnie kciukiem po powierzchni jego skóry.
A kiedy odsunęła się, powtórzyła raz jeszcze, pewnie, żeby nie próbował się z nią wykłócać:
— Pocałowałam.
A potem… Cóż, po raz kolejny poczuła lekkie zaskoczenie. To ona właśnie próbowała wybadać nastawienie Ethana, jego oczekiwania, wyłapać odpowiedzi na dręczące ją pytania… A tymczasem miała wrażenie, że on starał się zrobić to samo z nią. Chciał dowiedzieć się, co będzie dalej.
Och, gdyby sama mogła to wiedzieć!
Ale… Jeśli chciał usłyszeć o jej oczekiwaniach, pragnieniach, chociażby tylko na ten wieczór… Cóż, mogłaby mu coś powiedzieć.
— Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę. Chyba oboje byliśmy zaskoczeni takim obrotem spraw – rzuciła, dość badawczo przyglądając się twarzy Ethana, dla pewności, że on też poczuł to samo, co ona, niespodziewane uczucie, które pojawiło się przed chwilą. Że… że może nie kisił tego w sobie przez ostatnie dni, tygodnie i miesiące, czekając na odpowiedni moment, a ona tego nie zauważyła. Miała taką nadzieję, bo to by znaczyło, że słaba z niej obserwatorka… - Wypiliśmy jeszcze trochę, a potem impreza stała się dla nas nudna. Zostawiliśmy wszystko w cholerę, niech się dzieje jak chce, i uciekliśmy, aby być tylko ze sobą. Niemalże do białego rana…
Nie miała pojęcia, czy spodoba mu się taka wersja wydarzeń, ale… ale byłaby szczęśliwa, gdyby tak się stało. Teraz, kiedy nagle odkryła to dziwne uczucie, nie chciała go zostawiać. Nie chciała od niego odchodzić. Chciała być blisko, chciała przytulać go, być pewną, że to wszystko nie jest jedynie mydlaną bańką, że nie pęknie następnego dnia…
— A gdy następnego dnia schodziłam z dormitorium, pocałował mnie na dzień dobry.
Ostatnie słowa wyszeptała niemalże bezgłośnie, jakby wręcz wstydziła się tej fantazji. Ale nie chodziło wcale o wstyd… Chodziło o to, że tak bardzo tego chciała, że bała się wręcz to zapeszyć.
Chociaż nadal utrzymywała to wszystko w formie żartu.
— A jeśli się okaże, że jednak nieładnie tańczę i nie dostanę złotego biletu na randkę? – uniosła brew zaczepnie, robiąc teatralnie smutną minkę.
Skoro zamierzał być wobec niej odrobinkę złośliwy, ona wcale nie miała zamiaru się poddawać. Ba! Lubiła ich przekomarzanki wcześniej i nie zamierzała z nich rezygnować, nawet gdy… nawet gdy wszystko się zmieni. Jeśli się zmieni. Miała nadzieję, że się zmieni.
Zmarszczyła zabawnie nosek, kręcąc odrobinę głową. A to mały wyłudzacz!
Ale, nie zamierzała protestować, skoro tak bardzo się domagał… Skoro tak bardzo mu się spodobało…
Dotknęła jego policzka raz jeszcze, i tym razem pocałowała go znacznie dłużej, przesuwając delikatnie kciukiem po powierzchni jego skóry.
A kiedy odsunęła się, powtórzyła raz jeszcze, pewnie, żeby nie próbował się z nią wykłócać:
— Pocałowałam.
A potem… Cóż, po raz kolejny poczuła lekkie zaskoczenie. To ona właśnie próbowała wybadać nastawienie Ethana, jego oczekiwania, wyłapać odpowiedzi na dręczące ją pytania… A tymczasem miała wrażenie, że on starał się zrobić to samo z nią. Chciał dowiedzieć się, co będzie dalej.
Och, gdyby sama mogła to wiedzieć!
Ale… Jeśli chciał usłyszeć o jej oczekiwaniach, pragnieniach, chociażby tylko na ten wieczór… Cóż, mogłaby mu coś powiedzieć.
— Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę. Chyba oboje byliśmy zaskoczeni takim obrotem spraw – rzuciła, dość badawczo przyglądając się twarzy Ethana, dla pewności, że on też poczuł to samo, co ona, niespodziewane uczucie, które pojawiło się przed chwilą. Że… że może nie kisił tego w sobie przez ostatnie dni, tygodnie i miesiące, czekając na odpowiedni moment, a ona tego nie zauważyła. Miała taką nadzieję, bo to by znaczyło, że słaba z niej obserwatorka… - Wypiliśmy jeszcze trochę, a potem impreza stała się dla nas nudna. Zostawiliśmy wszystko w cholerę, niech się dzieje jak chce, i uciekliśmy, aby być tylko ze sobą. Niemalże do białego rana…
Nie miała pojęcia, czy spodoba mu się taka wersja wydarzeń, ale… ale byłaby szczęśliwa, gdyby tak się stało. Teraz, kiedy nagle odkryła to dziwne uczucie, nie chciała go zostawiać. Nie chciała od niego odchodzić. Chciała być blisko, chciała przytulać go, być pewną, że to wszystko nie jest jedynie mydlaną bańką, że nie pęknie następnego dnia…
— A gdy następnego dnia schodziłam z dormitorium, pocałował mnie na dzień dobry.
Ostatnie słowa wyszeptała niemalże bezgłośnie, jakby wręcz wstydziła się tej fantazji. Ale nie chodziło wcale o wstyd… Chodziło o to, że tak bardzo tego chciała, że bała się wręcz to zapeszyć.