17-09-2021, 07:32 PM
Ze wszystkich miejsc, z których widać by było dobrze gwiazdy, jak to sobie wymyśliła w opowiedzianym śnie, którego w rzeczywistości nie było, Ethan zaprowadził ich właśnie w to. Nie narzekała – było całkiem zabawnie, kiedy, z prowiantem w jednej dłoni, trzymając się za ręce starali się uniknąć wszelkich możliwych patroli, aby przemknąć niezauważeni przez całe siedem pięter, a potem przeciąć błonia w stronę Zakazanego Lasu. Zdawało jej się, że to praktycznie było niemożliwe! A jednak dnia dzisiejszego wyjątkowo dopisywało im szczęście.
Może powinna odczytywać to jako dobry znak na przyszłość? We wróżbiarstwo bawić się nie lubiła, ale naprawdę chciała w to wierzyć. Wszystko zapowiadało się… dobrze. Chociaż uczucie, które pojawiło się zupełnie niespodziewanie do Ethana, było dla niej zaskoczeniem, to miała wrażenie, że z każdą chwilą jest coraz bardziej pewne i silne. I jeśli nawet wszystko to działo się pod wpływem chwili, to nie chciała, aby ich przyszłość była jedynie ulotną chwilą. Sama nie wiedziała, dlaczego, ale… naprawdę chciała z nim być.
A na samym początku chciała wiedzieć, czy on też myśli i czuje to samo, co ona.
Kiedy dotarli na miejsce, była w szoku. Spędziła w tym zamku dobre sześć lat, ale nie widziała jeszcze czegoś tak… pięknego jak to. Niewykluczone, że przechodziła tędy kilka razy, ale najpewniej za dnia i nie dostrzegała całego wdzięku tego miejsca. Równomiernie rosnące drzewa jakby same podświetlały się delikatnym blaskiem, tworząc przy tym niesamowitą atmosferę, której nie potrafiła opisać. Światło tak doskonale współgrało z blaskiem gwiazd i księżyca, że… brakowało jej po prostu słów.
Puściła delikatnie dłoń Ethana, aby odejść kawałek i obrócić się wokół własnej osi, powolutku, jakby wzrokiem chciała chłonąć wszystko to, co dostrzegała.
To przewyższało jej najśmielsze oczekiwania. Na jej wargach pojawił się szeroki uśmiech, i odetchnęła głęboko, jakby samo powietrze przynosiło jej szczęście.
Niewykluczone, że tak właśnie było. Ponownie poczuła się tak, jakby żyła w zupełnie innym świecie. Jakby była lżejsza od puchu, jakby mogła wznieść się i odfrunąć.
W końcu jej wzrok padł na Ethana. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc go, stojącego pośród blasku drzew. Podeszła do niego ponownie, aby ująć jego twarz w dłonie i podarować mu pełen czułości pocałunek, który jednocześnie był i podziękowaniem, i wyrazem zachwytu.
— Chyba przeszedłeś sam siebie – stwierdziła, gdy otwierała oczy, aby na niego spojrzeć. – Tak pięknie nie było nawet w moim… hm… śnie.
Wszelkie słowa uznania i komplementy dzisiaj mu się należały. Szczególnie teraz, gdy zaskakiwał i zachwycał ją jednocześnie…