23-10-2021, 11:08 AM
Nie wiedziała, czy powinna się obrazić czy roześmiać, gdy patrzyła, jak Ethan w trakcie wypowiedzi zaczął ją przedrzeźniać, jak przystało na dojrzałego mężczyznę (przynajmniej w papierach, w końcu oboje to opijali w tym roku!) – dlatego połączyła dwa w jedno i z zaciętym wyrazem twarzy, w którym mimo wszystko wyraźnie było widać cienie uśmiechu, tryknęła go łokciem pod żebra. Pozostawiła to wszystko jednak bez komentarza – bo Ethan chyba zdał sobie sprawę, że sprawa jest przegrana i nie ma nawet o czym dyskutować. I słusznie!
Chyba wziął na poważnie jej żartobliwy komentarz odnośnie uwagi Milesa, bo aż poczuła się dość nieswojo, kiedy obrzucał ją spojrzeniem, jakby faktycznie chciał ocenić, czy jego brat miał rację czy też nie… W sumie sama w tym momencie nie wiedziała, czy żartowała czy mówiła poważnie, bo ciężko jej było wyjaśnić, skąd u niej dzisiaj taka huśtawka emocjonalna. Ten dzień… może to nie był jej dzień po prostu. Albo stało się zbyt wiele, żeby Kaia była w stanie to wszystko sobie w głowie poukładać.
Niecodziennie w końcu zdradza Cię przyjaciółka i tego samego dnia zakochujesz się w swoim najlepszym przyjacielu…
Za chwilę sama zamrugała oczami, zaskoczona własnymi myślami. Do tej pory jak ognia unikała słowa kochać w stosunku do Ethana, a teraz…
Spojrzała na niego, wyraźnie zmieszanego, może nawet przybitego albo zmęczonego ciągłymi zmianami nastroju u Kai i zaczęła zastanawiać się, czy właśnie to do niego czuje. Jeszcze przed momentem sama była skłonna wyklinać siebie, że nie jest pewna, jakie uczucia wywołuje w niej Ethan, a teraz to…
Może to był po prostu ciąg dalszy tej huśtawki? Jeśli tak, to cholernie chciała, żeby ten dzień się w końcu skończył.
Ale miała wrażenie, że to wcale nie była iluzja czy przypadkowe określenie, które nagle wpadło jej do głowy.
W tym wszystkim jakoś nie do końca od razu dotarły do niej słowa Ethana, szczególnie te drugie – ani emocje za nimi idące, płynące od strony chłopaka. Szybko uśmiechnęła się, jakby chcąc zamaskować zmieszanie, które w niej wystąpiło i to absolutnie nie miało związku z tym, co przed chwilą powiedział jej Dubois.
— Albo nie powinnam spotykać dawnych przyjaciółek, które mnie zdradzają – dodała ciszej, nieco spuszczając głowę. Bo… to też było bardzo możliwe. Do tej pory nie musiała borykać się z czymś takim, ze stratą, z przeświadczeniem, że żyła w kłamstwie. Kaia ceniła sobie nade wszystko lojalność. Więc może to właśnie tak bardzo w nią uderzyło, tak bardzo rozregulowało? I chociaż przeszło jej wkurwienie, dzięki Ethanowi, żal nie mija wcale tak szybko… A ślady pozostawione na psychice goją się o wiele wolniej niż te zadane ciału.
Odtrąciła te myśli dość szybko, nie chciała się tym zajmować, bo Ethan zgodził się usiąść obok niej. Tym chętniej wtuliła się w niego – a gdy ucałował bok jej głowy, podniosła ją, aby spojrzeć na niego z delikatnym uśmiechem. Nawet jeśli na jego twarzy nie widziała już radości czy entuzjazmu...
Przynajmniej miała świadomość dzięki temu, jak bardzo zjebała. I nie potrzebowała do tego ściszonego głosu Ethana – wystarczyło spojrzeć na to, jak bardzo wyczerpany był całym tym dniem, huśtawkami i skakaniem wokół Kai…
Nasada jej włosów zmieniła się na fiolet, kiedy odwracała głowę, zostawiając jego słowa wybrzmiewające w chwili panującej między nimi ciszy. Czuła się paskudnie i wiedziała, że to wyłącznie jej wina, bo… nie, nie do końca była to jej wina. Dopiero teraz dotarło do niej, że przecież lęk przed odrzuceniem nie odpalił jej się bez powodu – zapewniła jej go Krukonka, która bezczelnie, prosto w twarz powiedziała jej, że Kaia tylko sobie wyobrażała, że są przyjaciółkami i żadnej wyjątkowej więzi między nimi nie było. Ciężar, który zapewniła jej matka, był tylko na doczepkę, nieco zasłaniał główny, bardziej świeży problem.
Chyba wcale nie poczuła się lepiej, kiedy zrozumiała sedno swojego zachowania, bo to nie zmieniało faktu, że oberwał przy okazji Ethan. Ethan, którego nie chciała krzywdzić. Ani tym bardziej nie chciała, żeby ich pierwsza randka była porażką.
Toteż gdy na jej usta cisnęło się nie chciałbyś słyszeć, jak śpiewam, odwróciła ku niemu głowę i wyduszając z siebie odrobinkę, iskierkę entuzjazmu, odpowiedziała:
— Okej. Pod warunkiem, że spojrzysz na mnie i się uśmiechniesz.
W końcu była muzykiem. Nie mogła śpiewać aż tak źle.
Chyba wziął na poważnie jej żartobliwy komentarz odnośnie uwagi Milesa, bo aż poczuła się dość nieswojo, kiedy obrzucał ją spojrzeniem, jakby faktycznie chciał ocenić, czy jego brat miał rację czy też nie… W sumie sama w tym momencie nie wiedziała, czy żartowała czy mówiła poważnie, bo ciężko jej było wyjaśnić, skąd u niej dzisiaj taka huśtawka emocjonalna. Ten dzień… może to nie był jej dzień po prostu. Albo stało się zbyt wiele, żeby Kaia była w stanie to wszystko sobie w głowie poukładać.
Niecodziennie w końcu zdradza Cię przyjaciółka i tego samego dnia zakochujesz się w swoim najlepszym przyjacielu…
Za chwilę sama zamrugała oczami, zaskoczona własnymi myślami. Do tej pory jak ognia unikała słowa kochać w stosunku do Ethana, a teraz…
Spojrzała na niego, wyraźnie zmieszanego, może nawet przybitego albo zmęczonego ciągłymi zmianami nastroju u Kai i zaczęła zastanawiać się, czy właśnie to do niego czuje. Jeszcze przed momentem sama była skłonna wyklinać siebie, że nie jest pewna, jakie uczucia wywołuje w niej Ethan, a teraz to…
Może to był po prostu ciąg dalszy tej huśtawki? Jeśli tak, to cholernie chciała, żeby ten dzień się w końcu skończył.
Ale miała wrażenie, że to wcale nie była iluzja czy przypadkowe określenie, które nagle wpadło jej do głowy.
W tym wszystkim jakoś nie do końca od razu dotarły do niej słowa Ethana, szczególnie te drugie – ani emocje za nimi idące, płynące od strony chłopaka. Szybko uśmiechnęła się, jakby chcąc zamaskować zmieszanie, które w niej wystąpiło i to absolutnie nie miało związku z tym, co przed chwilą powiedział jej Dubois.
— Albo nie powinnam spotykać dawnych przyjaciółek, które mnie zdradzają – dodała ciszej, nieco spuszczając głowę. Bo… to też było bardzo możliwe. Do tej pory nie musiała borykać się z czymś takim, ze stratą, z przeświadczeniem, że żyła w kłamstwie. Kaia ceniła sobie nade wszystko lojalność. Więc może to właśnie tak bardzo w nią uderzyło, tak bardzo rozregulowało? I chociaż przeszło jej wkurwienie, dzięki Ethanowi, żal nie mija wcale tak szybko… A ślady pozostawione na psychice goją się o wiele wolniej niż te zadane ciału.
Odtrąciła te myśli dość szybko, nie chciała się tym zajmować, bo Ethan zgodził się usiąść obok niej. Tym chętniej wtuliła się w niego – a gdy ucałował bok jej głowy, podniosła ją, aby spojrzeć na niego z delikatnym uśmiechem. Nawet jeśli na jego twarzy nie widziała już radości czy entuzjazmu...
Przynajmniej miała świadomość dzięki temu, jak bardzo zjebała. I nie potrzebowała do tego ściszonego głosu Ethana – wystarczyło spojrzeć na to, jak bardzo wyczerpany był całym tym dniem, huśtawkami i skakaniem wokół Kai…
Nasada jej włosów zmieniła się na fiolet, kiedy odwracała głowę, zostawiając jego słowa wybrzmiewające w chwili panującej między nimi ciszy. Czuła się paskudnie i wiedziała, że to wyłącznie jej wina, bo… nie, nie do końca była to jej wina. Dopiero teraz dotarło do niej, że przecież lęk przed odrzuceniem nie odpalił jej się bez powodu – zapewniła jej go Krukonka, która bezczelnie, prosto w twarz powiedziała jej, że Kaia tylko sobie wyobrażała, że są przyjaciółkami i żadnej wyjątkowej więzi między nimi nie było. Ciężar, który zapewniła jej matka, był tylko na doczepkę, nieco zasłaniał główny, bardziej świeży problem.
Chyba wcale nie poczuła się lepiej, kiedy zrozumiała sedno swojego zachowania, bo to nie zmieniało faktu, że oberwał przy okazji Ethan. Ethan, którego nie chciała krzywdzić. Ani tym bardziej nie chciała, żeby ich pierwsza randka była porażką.
Toteż gdy na jej usta cisnęło się nie chciałbyś słyszeć, jak śpiewam, odwróciła ku niemu głowę i wyduszając z siebie odrobinkę, iskierkę entuzjazmu, odpowiedziała:
— Okej. Pod warunkiem, że spojrzysz na mnie i się uśmiechniesz.
W końcu była muzykiem. Nie mogła śpiewać aż tak źle.