26-12-2021, 12:06 AM
Chciej tu być dobrą, miłą, uczynną dziewczyną… no nie da się, no, no nie da się! Ty tutaj próbujesz czarować oczkami i buziaczkami, a ta bezlitosna łajza mówi, że wygrała!
Dlatego Kaia zmrużyła oczy i wytknęła go palcem, przy okazji mu nim machając, jakby chciała nim pogrozić.
— Ty mnie tutaj nie prowokuj, bo zaraz doczekasz się wojny! – stwierdziła tonem śmiertelnej powagi, a potem pokręciła głową z dezaprobatą. – Ja tutaj okazuję Ci dobre serce, a Ty co! Zero docenienia! Jak ja z Tobą wytrzymałam te wszystkie lata, za kogo ja wyszłam za mąż! – zaczęła lament tonem zmęczonej życiem starej kury domowej, co w sumie śmieszyło też i ją, i ciężko było jej ukryć swój uśmiech.
Spojrzała na niego, unosząc brew. Wiedziała, że sobie żartowali… ALE! Po takich tutaj tańcach triumfalnych myślał, że będzie mu dalej szła na rękę? Nie było nawet takiej opcji! Dlatego potrząsnęła głową natychmiastowo.
— Absolutnie. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem z Tobą wyłącznie dla drogich prezentów i pieniędzy – rzuciła sarkastycznie, próbując przy tym przedrzeźniać nieco sposób zachowania tych lasek, które faktycznie bywają z chłopakami głównie ze względu na zawartość ich portfela (czasami bonusem jest też zawartość rozporka), pozycję społeczną, czystą krew… czy co tam jeszcze by sobie wymyśliły te wymalowane, wypindrzone panienki.
Fakt, że Ethan akurat pochodził z nieco bogatszej rodziny niż Kaia, ale jakoś nigdy nie zwracała na to uwagi. Dla niej był świetnym kumplem, który dzielił jej pasję. No bo co za różnica, w jakich domach mieszkali.
Zresztą, czemu sama to przed sobą w ogóle tłumaczy? Samo zdanie było absurdalne również ze wzgląd na to, że na razie nikt jeszcze o ich związku nie wiedział!
I ciekawa była jutrzejszych min, jak oznajmią najbliższym, że coś się stało i nagle tak jakoś wyszło, że są parą…
Pewnie sama na siebie by popatrzyła jak na wariatkę, gdyby Kaia z teraźniejszości powiedziała to Kai z wczoraj.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem i nie powstrzymała śmiechu na komentarz o dojebaniu mandragorze. To było fizycznie niemożliwe, ale i tak było jej szalenie miło słyszeć takie słowa. I jego wiarę w nią.
Zaraz uniosła dłonie na znak prawie poddańczy.
— Okej, obiecuję, że nie będę marudzić. Przyjmę wszystko, co mi, panie, dasz – rzuciła żartobliwie i trąciła go lekko biodrem, aby za chwilę wtulić bok głowy w jego pierś.
Dlatego Kaia zmrużyła oczy i wytknęła go palcem, przy okazji mu nim machając, jakby chciała nim pogrozić.
— Ty mnie tutaj nie prowokuj, bo zaraz doczekasz się wojny! – stwierdziła tonem śmiertelnej powagi, a potem pokręciła głową z dezaprobatą. – Ja tutaj okazuję Ci dobre serce, a Ty co! Zero docenienia! Jak ja z Tobą wytrzymałam te wszystkie lata, za kogo ja wyszłam za mąż! – zaczęła lament tonem zmęczonej życiem starej kury domowej, co w sumie śmieszyło też i ją, i ciężko było jej ukryć swój uśmiech.
Spojrzała na niego, unosząc brew. Wiedziała, że sobie żartowali… ALE! Po takich tutaj tańcach triumfalnych myślał, że będzie mu dalej szła na rękę? Nie było nawet takiej opcji! Dlatego potrząsnęła głową natychmiastowo.
— Absolutnie. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem z Tobą wyłącznie dla drogich prezentów i pieniędzy – rzuciła sarkastycznie, próbując przy tym przedrzeźniać nieco sposób zachowania tych lasek, które faktycznie bywają z chłopakami głównie ze względu na zawartość ich portfela (czasami bonusem jest też zawartość rozporka), pozycję społeczną, czystą krew… czy co tam jeszcze by sobie wymyśliły te wymalowane, wypindrzone panienki.
Fakt, że Ethan akurat pochodził z nieco bogatszej rodziny niż Kaia, ale jakoś nigdy nie zwracała na to uwagi. Dla niej był świetnym kumplem, który dzielił jej pasję. No bo co za różnica, w jakich domach mieszkali.
Zresztą, czemu sama to przed sobą w ogóle tłumaczy? Samo zdanie było absurdalne również ze wzgląd na to, że na razie nikt jeszcze o ich związku nie wiedział!
I ciekawa była jutrzejszych min, jak oznajmią najbliższym, że coś się stało i nagle tak jakoś wyszło, że są parą…
Pewnie sama na siebie by popatrzyła jak na wariatkę, gdyby Kaia z teraźniejszości powiedziała to Kai z wczoraj.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem i nie powstrzymała śmiechu na komentarz o dojebaniu mandragorze. To było fizycznie niemożliwe, ale i tak było jej szalenie miło słyszeć takie słowa. I jego wiarę w nią.
Zaraz uniosła dłonie na znak prawie poddańczy.
— Okej, obiecuję, że nie będę marudzić. Przyjmę wszystko, co mi, panie, dasz – rzuciła żartobliwie i trąciła go lekko biodrem, aby za chwilę wtulić bok głowy w jego pierś.