27-12-2021, 11:08 PM
No okej, może jej się odrobinkę zapomniało, że powinna się zamknąć, bo jest gdzieś pewnie koło trzeciej w nocy, a ich naprawdę nie powinno tutaj być, a tym bardziej nie powinni wydzierać się, stojąc pośrodku niczego… Ale dla takiej reakcji Ethana warto było! I ta mina! No jak miała zachować powagę?
Zmusiła się do niej tylko dlatego, że stanął naprzeciwko niej. I to też tylko dlatego, że złapał ją za podbródek, więc siłą rzeczy nie mogła skulić się ze śmiechu, jak miała ochotę. No ale potem powiedział coś znacznie ciekawszego…
O nie, jak mu powie, że powinien ją uciszyć, to zrobi jej jeszcze na złość! Ona go znała!
Dlatego prychnęła lekceważąco:
— Ty? Nie dasz rady mnie uciszyć – rzuciła i spojrzała na niego dość wyzywającym spojrzeniem.
Miała nadzieję, że podejmie wyzwanie i tym razem.
Wywróciła oczami, kiedy stwierdził, że nie powinna spodziewać się zbyt wielu kwiatów. No już niech nie marudzi aż tak bardzo, jakby faktycznie robił jej łaskę, że zbiera jej kwiatki… Psuje cały romantyzm!
W zasadzie faktycznie sam moment zbierania jednak wyglądał mniej romantycznie niż to Kaia sobie wyobrażała. Może gdyby wbiegł, i to jeszcze w slow-motion!, do jeziora, żeby nazbierać jej kwitnących na tafli kwiatów…
Ale nie. Ani nie widziała w tym Ethana, ani siebie. Znaczy siebie widziała – patrzącą na niego jak na debila albo umierającą ze śmiechu, bo nie widziała innej sytuacji, jak tylko jakiś przegrany zakład albo wyzwanie, które mogłaby rzucić Ethanowi. Więc to jednak też nie było wcale takie romantyczne…
— Tylko nie traktuj tego dosłownie. To będzie dziwne, jak przyniosę do dormitorium garść gałęzi…
Tak, to byłoby dziwne, nawet jak na nią.
Ale skoro była mowa o przynoszeniu bukietu do dormitorium, to właśnie objawił jej się taki jeden mały, tycieńki problem…
— Eee… wiesz… tak właśnie sobie przypomniałam, że za bardzo nie mam wazonu, żeby włożyć te kwiatki…
No jakby nie patrzeć, rzadko dostawała bukiety. A odkąd zerwali z Mickey’im, tym bardziej się nie spodziewała takiego typu prezentów, więc tym bardziej – po co miała wrzucać kolejny bibelot do kufra, żeby się w nim kurzył, poniewierał i zajmował miejsce?
Zmusiła się do niej tylko dlatego, że stanął naprzeciwko niej. I to też tylko dlatego, że złapał ją za podbródek, więc siłą rzeczy nie mogła skulić się ze śmiechu, jak miała ochotę. No ale potem powiedział coś znacznie ciekawszego…
O nie, jak mu powie, że powinien ją uciszyć, to zrobi jej jeszcze na złość! Ona go znała!
Dlatego prychnęła lekceważąco:
— Ty? Nie dasz rady mnie uciszyć – rzuciła i spojrzała na niego dość wyzywającym spojrzeniem.
Miała nadzieję, że podejmie wyzwanie i tym razem.
Wywróciła oczami, kiedy stwierdził, że nie powinna spodziewać się zbyt wielu kwiatów. No już niech nie marudzi aż tak bardzo, jakby faktycznie robił jej łaskę, że zbiera jej kwiatki… Psuje cały romantyzm!
W zasadzie faktycznie sam moment zbierania jednak wyglądał mniej romantycznie niż to Kaia sobie wyobrażała. Może gdyby wbiegł, i to jeszcze w slow-motion!, do jeziora, żeby nazbierać jej kwitnących na tafli kwiatów…
Ale nie. Ani nie widziała w tym Ethana, ani siebie. Znaczy siebie widziała – patrzącą na niego jak na debila albo umierającą ze śmiechu, bo nie widziała innej sytuacji, jak tylko jakiś przegrany zakład albo wyzwanie, które mogłaby rzucić Ethanowi. Więc to jednak też nie było wcale takie romantyczne…
— Tylko nie traktuj tego dosłownie. To będzie dziwne, jak przyniosę do dormitorium garść gałęzi…
Tak, to byłoby dziwne, nawet jak na nią.
Ale skoro była mowa o przynoszeniu bukietu do dormitorium, to właśnie objawił jej się taki jeden mały, tycieńki problem…
— Eee… wiesz… tak właśnie sobie przypomniałam, że za bardzo nie mam wazonu, żeby włożyć te kwiatki…
No jakby nie patrzeć, rzadko dostawała bukiety. A odkąd zerwali z Mickey’im, tym bardziej się nie spodziewała takiego typu prezentów, więc tym bardziej – po co miała wrzucać kolejny bibelot do kufra, żeby się w nim kurzył, poniewierał i zajmował miejsce?