28-12-2021, 04:42 PM
Na szczęście Ethan, chociaż mógł się zachować dosłownie w każdy sposób, włączając w to ten najbardziej podły, podłym być teraz nie chciał. Kiedy przesunął dłonią po jej policzku, a drugim ramieniem objął ją w pasie, uśmiechnęła się delikatnie i chętnie odwzajemniła ten ciepły, długi pocałunek. Dała mu się grzecznie uciszyć, a jakże! Jeśli ma mieć takie haki na uzyskanie niektórych efektów… to ona bardzo chętnie się im podda.
Poza tym była pewna, że będą działać w obie strony.
Pokręciła tylko lekko głową, kiedy się odsunął, ale kolejne słowa brzmiały bardziej zachęcająco. Więc uśmiechnęła się, skrzyżowała ramiona pod biustem i pozwoliła mu odejść kawałek dalej.
W zasadzie miał rację, jakby powiedziała, że garść patyków dostała od Ethana, nikt by więcej pytań nie zadawał. Tak, miałoby to sens. Może by się dziwnie czuła z badylami przy łóżku, no ale… w sumie praktyczny prezent. Można dorzucić do kominka w pokoju wspólnym, jak ogień zacznie przygaszać! I nie zwiędnie tak szybko…
Nie wiedziała, czy powinna jego pytanie potraktować na poważnie czy też podejść żartobliwie, ale za to uruchomił w niej szereg myśli. Na przykład tego, że trzeba będzie powiedzieć wszystkim znajomym o tym, że są już razem… I że na pewno posypie się pełno pytań, bo przecież nikt się nie spodziewał. Oni sami się nie spodziewali! No i Aurora… Miała nadzieję, że zrozumie. Niby nie powinno się chodzić z byłym chłopakiem swojej przyjaciółki, to jakiś niewypowiedziany kodeks honorowy… Ale… Cóż. No trochę słabo. Ale może się nie pogniewa?
— Z tym wstydzeniem się to muszę jeszcze pomyśleć – rzuciła, robiąc przy tym na tyle głupią minę, że powinien załapać, że się z nim dalej droczy.
No tak, czego się spodziewała. Dobrze, że nie rzucił tych kwiatków w cholerę.
— Eee, może Dani będzie coś miała… ale Dani jest na patrolu, więc najwcześniej dowiem się od niej czegoś rano. I będę musiała tłumaczyć, skąd mam te kwiatki. Znaczy, i tak będę musiała, więc to akurat nie robi większej różnicy. – Westchnęła cicho. Kogo ona jeszcze miała tam w tym dormitorium? Harper, ale ona też była na imprezie… Z Francis nie było szans się dogadać. Cholera, była jednak w dupie. – Może skrzaty nam pożyczą coś z kuchni? – spytała z naiwną nadzieją.
Uśmiechnęła się i wzięła od Ethana kwiaty, po czym nachyliła się i cmoknęła go słodko w policzek w podziękowaniu. Uroczo! To teraz mogli iść do dormitorium. Albo do kuchni. Albo gdziekolwiek, gdzie mogli znaleźć wazon na te kwiatki…
Poza tym była pewna, że będą działać w obie strony.
Pokręciła tylko lekko głową, kiedy się odsunął, ale kolejne słowa brzmiały bardziej zachęcająco. Więc uśmiechnęła się, skrzyżowała ramiona pod biustem i pozwoliła mu odejść kawałek dalej.
W zasadzie miał rację, jakby powiedziała, że garść patyków dostała od Ethana, nikt by więcej pytań nie zadawał. Tak, miałoby to sens. Może by się dziwnie czuła z badylami przy łóżku, no ale… w sumie praktyczny prezent. Można dorzucić do kominka w pokoju wspólnym, jak ogień zacznie przygaszać! I nie zwiędnie tak szybko…
Nie wiedziała, czy powinna jego pytanie potraktować na poważnie czy też podejść żartobliwie, ale za to uruchomił w niej szereg myśli. Na przykład tego, że trzeba będzie powiedzieć wszystkim znajomym o tym, że są już razem… I że na pewno posypie się pełno pytań, bo przecież nikt się nie spodziewał. Oni sami się nie spodziewali! No i Aurora… Miała nadzieję, że zrozumie. Niby nie powinno się chodzić z byłym chłopakiem swojej przyjaciółki, to jakiś niewypowiedziany kodeks honorowy… Ale… Cóż. No trochę słabo. Ale może się nie pogniewa?
— Z tym wstydzeniem się to muszę jeszcze pomyśleć – rzuciła, robiąc przy tym na tyle głupią minę, że powinien załapać, że się z nim dalej droczy.
No tak, czego się spodziewała. Dobrze, że nie rzucił tych kwiatków w cholerę.
— Eee, może Dani będzie coś miała… ale Dani jest na patrolu, więc najwcześniej dowiem się od niej czegoś rano. I będę musiała tłumaczyć, skąd mam te kwiatki. Znaczy, i tak będę musiała, więc to akurat nie robi większej różnicy. – Westchnęła cicho. Kogo ona jeszcze miała tam w tym dormitorium? Harper, ale ona też była na imprezie… Z Francis nie było szans się dogadać. Cholera, była jednak w dupie. – Może skrzaty nam pożyczą coś z kuchni? – spytała z naiwną nadzieją.
Uśmiechnęła się i wzięła od Ethana kwiaty, po czym nachyliła się i cmoknęła go słodko w policzek w podziękowaniu. Uroczo! To teraz mogli iść do dormitorium. Albo do kuchni. Albo gdziekolwiek, gdzie mogli znaleźć wazon na te kwiatki…