31-12-2021, 05:24 PM
Sprawa z miotłą po tym cholernym wyścigu nie dawała jej spokoju. Niby nie była w najgorszym stanie, ale w najlepszym też nie. Jak na początek sezonu, była w stanie całkiem beznadziejnym i Kaia stanęła przed solidnym dylematem – próbować na niej latać, czy darować sobie i tymczasowo wziąć jedną ze szkolnych mioteł. One dopiero były beznadziejne. Ale istniała przynajmniej minimalna szansa, że w kilka tygodni da się ją chociaż naprawić. Jak nie na pierwsze treningi, to może na pierwszy mecz uda się ją zreperować.
W sumie dlatego czekała na wyjście do Hogsmeade. Jej sowa sama by przecież nie uniosła całej miotły z Szkocji do Londynu, no miejmy litość, dlatego postanowiła wysłać przynajmniej ze dwie. Będzie ją to kosztowało, no ale trudno. Zależało jej na tej cholernej miotle.
Dzisiaj z Ethanem nieśli ją ładnie zapakowaną w papier, można by pomyśleć, że jest zupełnie nowa. Podając ją obsłudze za ladą, dołączyła do paczki jeszcze liścik z wyjaśnieniem, zresztą podobnym do tego, które zaproponował jej Ethan tydzień temu.
— Myślisz, że da się ją naprawić jeszcze przed pierwszym meczem? – spytała chyba z gasnącą nadzieją w oczach.
Chyba treningi bez własnej, dobrej miotły by przeżyła. Ale mecz? Jeszcze jak jej przyjdzie grać ze Ślizgonami, znowu naprzeciwko Cavingtona, którego ego po tym cholernym wyścigu prawie rozsadziły mury zamku… To było nie do zniesienia!