02-02-2022, 09:48 PM
Pociągnęła dramatycznie nosem, zamrugała kilkakrotnie, po czym pokiwała delikatnie głową, na znak, że tak, pomoże mu. We wszystkim, czego tylko sobie zażyczy. I przysunąwszy się do niego, objęła go wpół i wtuliła się w niego, pociągając raz jeszcze noskiem, tak dla dramatyzmu.
Chociaż to akurat nie było zagraniem aż tak bardzo teatralnym. W rzeczywistości, gdyby tylko znaleźli jakiś problem, albo sam Ethan przyznał się, że z czymś sobie nie radzi, Kaia stanęłaby nawet i na rzęsach, aby mu w tym pomóc. Po prostu… i tak należało, i nie chciała zostawiać go samego. On w końcu wielokrotnie przychodził do niej, niosąc ulgę i rozwiązanie w wielu beznadziejnych sytuacjach, więc ona tym bardziej nie pozwoliłaby mu być samemu. Po prostu… Ethan znaczył dla niej zbyt wiele, żeby się miała nim nie przejmować albo rzucić chamskim radź sobie sam.
Spojrzała na niego z pewną dozą nieufności, kiedy poprawiał się, że chodziło mu o dzieciątka, kochane aniołki. Normalnie parsknęłaby śmiechem, jeszcze mając w pamięci sytuację sprzed imprezy, kiedy najchętniej by miotłą wszystkie dzieciaki wygonił, żeby mu tylko nie przeszkadzały w imprezie, a teraz… wyrażał się o nich w ten sposób.
— Mam wrażenie, że nie lubisz moich dzieci… - burknęła wyzywająco.
Ha! Niech się teraz próbuje tłumaczyć!
Na szczęście Ethan tym razem z nią nie dyskutował, a faktycznie poszedł do kasy. Zaraz za nim podreptała Kaia, z lekkimi wyrzutami, czy aby na pewno nie powinna się chociaż trochę dorzucić do tych zakupów. No znali się nie od wczoraj, ale nie chciała go za bardzo wykorzystywać… Poza tym, sama też miała pieniądze, stać ją było na słodycze!
Z tymi lodami to nie była pewna, czy Ethan aby na pewno za moment gardła nie zaziębi, ale postanowiła sobie darować komentarz. Przynajmniej póki był zdrowy. Z drugiej strony – potem nie będzie mogła powiedzieć a nie mówiłam.
Patrzyła, jak ekspedientka podaje lizaki i, ku jej zaskoczeniu, również batonik marcepanowy. Zerknęła na Ethana z lekkim zaskoczeniem, ale też i uśmiechem. Coraz częściej łapała się na momentach, kiedy zastanawiała się, co ją zaślepiło na tyle, że dopiero po dobrych prawie sześciu latach zaczęła dostrzegać, że Ethan może być fajnym facetem. W tym znaczeniu słowo facet zamiast kumpel było kluczowe i niezwykle ważne.
Dlatego dostał jeszcze jednego buziaka, tym razem w policzek, gdy przylgnęła do jego boku, obejmując go jednym ramieniem w pasie.
— Mamy jeszcze jakieś plany na dzisiaj?
Miodowe Królestwo mieli z głowy. Teraz mogli mieć czas na pełnoprawną randkę…
Chociaż to akurat nie było zagraniem aż tak bardzo teatralnym. W rzeczywistości, gdyby tylko znaleźli jakiś problem, albo sam Ethan przyznał się, że z czymś sobie nie radzi, Kaia stanęłaby nawet i na rzęsach, aby mu w tym pomóc. Po prostu… i tak należało, i nie chciała zostawiać go samego. On w końcu wielokrotnie przychodził do niej, niosąc ulgę i rozwiązanie w wielu beznadziejnych sytuacjach, więc ona tym bardziej nie pozwoliłaby mu być samemu. Po prostu… Ethan znaczył dla niej zbyt wiele, żeby się miała nim nie przejmować albo rzucić chamskim radź sobie sam.
Spojrzała na niego z pewną dozą nieufności, kiedy poprawiał się, że chodziło mu o dzieciątka, kochane aniołki. Normalnie parsknęłaby śmiechem, jeszcze mając w pamięci sytuację sprzed imprezy, kiedy najchętniej by miotłą wszystkie dzieciaki wygonił, żeby mu tylko nie przeszkadzały w imprezie, a teraz… wyrażał się o nich w ten sposób.
— Mam wrażenie, że nie lubisz moich dzieci… - burknęła wyzywająco.
Ha! Niech się teraz próbuje tłumaczyć!
Na szczęście Ethan tym razem z nią nie dyskutował, a faktycznie poszedł do kasy. Zaraz za nim podreptała Kaia, z lekkimi wyrzutami, czy aby na pewno nie powinna się chociaż trochę dorzucić do tych zakupów. No znali się nie od wczoraj, ale nie chciała go za bardzo wykorzystywać… Poza tym, sama też miała pieniądze, stać ją było na słodycze!
Z tymi lodami to nie była pewna, czy Ethan aby na pewno za moment gardła nie zaziębi, ale postanowiła sobie darować komentarz. Przynajmniej póki był zdrowy. Z drugiej strony – potem nie będzie mogła powiedzieć a nie mówiłam.
Patrzyła, jak ekspedientka podaje lizaki i, ku jej zaskoczeniu, również batonik marcepanowy. Zerknęła na Ethana z lekkim zaskoczeniem, ale też i uśmiechem. Coraz częściej łapała się na momentach, kiedy zastanawiała się, co ją zaślepiło na tyle, że dopiero po dobrych prawie sześciu latach zaczęła dostrzegać, że Ethan może być fajnym facetem. W tym znaczeniu słowo facet zamiast kumpel było kluczowe i niezwykle ważne.
Dlatego dostał jeszcze jednego buziaka, tym razem w policzek, gdy przylgnęła do jego boku, obejmując go jednym ramieniem w pasie.
— Mamy jeszcze jakieś plany na dzisiaj?
Miodowe Królestwo mieli z głowy. Teraz mogli mieć czas na pełnoprawną randkę…