13-03-2022, 08:14 PM
Jeszcze nigdy tak szybko się nie ogarnęła.
Kiedy wleciała jak wystrzelona z procy do dormitorium, od razu dorwała się do pisania listu. Naskrobała tylko kilka krótkich, ale przepełnionych radością słów, wrzuciła do koperty, a kopertę rzuciła na łóżko, kiedy dobrała się tym razem do kufra.
No przecież szła właśnie na randkę, więc musiała tez ładnie wyglądać!
Założyła czarną, dość krótką sukienkę, sięgającą gdzieś połowy ud. Poprawiła włosy, popryskała się perfumami, i będąc gotowa, wyleciała z dormitorium, oczywiście nie zapominając o kopercie. Po drodze zwinęła Ethana, czy tego chciał czy nie, lecz w pierwszej kolejności poszli do sowiarni. Tam przymocowała do nóżki sowy liścik i posłała ją w świat. Jeszcze przez chwilę patrzyła, jak przecina nocne niebo i znika gdzieś na horyzoncie, nim odwróciła się do Ethana, obdarowując go szerokim uśmiechem.
— Chodź, stąd mamy niedaleko.
W istocie – nie musieli iść daleko, aby dotrzeć na balkon. Może było tu nieco chłodno i słychać było szum deszczu, ale za to jak pięknie… i ciemno…
Co prawda liczyła na patrzenie w gwiazdy, a przez chmury ledwo przebijała się nawet i poświata księżyca, ale w ostateczności i tak nie mogła narzekać. Najważniejsze, że miała Ethana.
— Chyba nikt nie powinien nam tu przeszkadzać – powiedziała, zwracając się ku niemu i puściwszy mu oczko.