13-03-2022, 10:13 PM
Chyba zaskoczyła Ethana. Najpewniej nie spodziewał się, że się tak odstroi – ale! Tym lepiej! Po pierwsze, lubiła zaskakiwać. Jeśli po tylu latach znajomości wciąż była w stanie to zrobić, to znaczyło bardzo wiele i to bardzo dobrych rzeczy!
A po drugie, chciała to zrobić dla niego.
Ostatnio odstawiła się tak na imprezę, więc w zasadzie miała okazję… Teraz też miała okazję, z tym tylko, że świętowali we własnym, kameralnym gronie. Nie zaprosili nawet Dani, ale na pewno jej to wybaczy! Poza tym, nadchodził weekend, wiele się mogło wydarzyć…
A póki co, była tutaj z Ethanem. I miała tylko nadzieję, że doceni ten malutki gest, na jaki się wobec niego zdobyła.
Chciała mu się podobać.
Odkryła to stosunkowo niedawno, bo przecież wiedziała, że Gryfon akceptuje ją z całym pakietem zalet i wad, z całym bagażem bycia zupełnie „naturalną”, czasami wręcz nieładną, a po meczu nawet i upoconą, z przylepionymi do twarzy włosami, i zapewne niepachnącą fiołkami.
Lecz dzisiaj wiedziała, że chciała być najatrakcyjniejszą dziewczynką w oczach Ethana Dubois.
Dzisiaj chciała wszystko. Dzisiaj był jej szczęśliwy dzień!
Kiedy Ethan przechodził po balkonie, Kaia nie wyrywała się w tamtą stronę. Nie chciała zmoknąć, nie chciała, żeby było jej zimno, no i… przecież nie zamierzali świętować w deszczu. Prawda?
A szum przy okazji robił im ładną atmosferę dźwiękową…
Spojrzała na niego i z lekkim zdziwieniem, ale też i lekkim uśmiechem.
Do tej pory zdołała zauważyć, że to Ethan był łasy na komplementy i pochwały – a ona chętnie mu je dawała. Dzisiejszego dnia jednak to ona słyszała od niego, jak bardzo jest niesamowita i jak bardzo to wszystko było logiczne, że wręcz nie mogło być inaczej.
Mogło być. Ale i tak czuła się doceniana, słysząc takie słowa padające z jego ust.
Dlatego gdy objął ją, uśmiechnęła się szerzej, kładąc tylko dłonie na jego ramionach.
Zaśmiała się krótko i pokręciła jedynie odrobinę głową.
— Tak jest dobrze, Ethan – powiedziała cicho. – A poza tym… kto wie, kiedy Gryfoni wygrają mecz?
Teraz po jej stronie leżało bardzo wiele bardzo trudnych rzeczy! Opracowanie strategii dla zespołu, planów treningowych, zdobywanie dni i godzin na ćwiczenia… Zadbanie o nastroje w drużynie, w końcu wszyscy powinni się lubić i ufać swoim umiejętnościom…
Nie chciała teraz o tym myśleć.
Teraz jedyną jej myślą powinien być Ethan. I świętowanie ich małego sukcesu.
Wszystko inne było nieważne.
— Cieszę się, że Cię mam, wiesz? – powiedziała ciszej, nieznacznie zbliżając się ku niemu. Po raz kolejny, prawie tak, jak na imprezie, czuła, jak jej serce trzepotało i chciało wyskoczyć z jej piersi. Z radości. I przepełniającego ją uczucia, którego wtedy jeszcze nie znała, a dziś… Może byłaby nawet w stanie nazwać je po imieniu? – Nie mogłabym znaleźć lepszego wsparcia. Lepszego… przyjaciela – mówiąc to, puściła mu oczko i nawet sama się zaśmiała, ponownie wracając myślami do imprezy i tego, jak bardzo blisko była, żeby Ethana zafriendzone’ować na dobre. – Lepszego chłopaka. I lepszego towarzystwa do świętowania.
Powiedziawszy to, ześlizgnęła się dłońmi po jego ramionach, aby również objąć go wpół i wtulić bok głowy w jego pierś.
A po drugie, chciała to zrobić dla niego.
Ostatnio odstawiła się tak na imprezę, więc w zasadzie miała okazję… Teraz też miała okazję, z tym tylko, że świętowali we własnym, kameralnym gronie. Nie zaprosili nawet Dani, ale na pewno jej to wybaczy! Poza tym, nadchodził weekend, wiele się mogło wydarzyć…
A póki co, była tutaj z Ethanem. I miała tylko nadzieję, że doceni ten malutki gest, na jaki się wobec niego zdobyła.
Chciała mu się podobać.
Odkryła to stosunkowo niedawno, bo przecież wiedziała, że Gryfon akceptuje ją z całym pakietem zalet i wad, z całym bagażem bycia zupełnie „naturalną”, czasami wręcz nieładną, a po meczu nawet i upoconą, z przylepionymi do twarzy włosami, i zapewne niepachnącą fiołkami.
Lecz dzisiaj wiedziała, że chciała być najatrakcyjniejszą dziewczynką w oczach Ethana Dubois.
Dzisiaj chciała wszystko. Dzisiaj był jej szczęśliwy dzień!
Kiedy Ethan przechodził po balkonie, Kaia nie wyrywała się w tamtą stronę. Nie chciała zmoknąć, nie chciała, żeby było jej zimno, no i… przecież nie zamierzali świętować w deszczu. Prawda?
A szum przy okazji robił im ładną atmosferę dźwiękową…
Spojrzała na niego i z lekkim zdziwieniem, ale też i lekkim uśmiechem.
Do tej pory zdołała zauważyć, że to Ethan był łasy na komplementy i pochwały – a ona chętnie mu je dawała. Dzisiejszego dnia jednak to ona słyszała od niego, jak bardzo jest niesamowita i jak bardzo to wszystko było logiczne, że wręcz nie mogło być inaczej.
Mogło być. Ale i tak czuła się doceniana, słysząc takie słowa padające z jego ust.
Dlatego gdy objął ją, uśmiechnęła się szerzej, kładąc tylko dłonie na jego ramionach.
Zaśmiała się krótko i pokręciła jedynie odrobinę głową.
— Tak jest dobrze, Ethan – powiedziała cicho. – A poza tym… kto wie, kiedy Gryfoni wygrają mecz?
Teraz po jej stronie leżało bardzo wiele bardzo trudnych rzeczy! Opracowanie strategii dla zespołu, planów treningowych, zdobywanie dni i godzin na ćwiczenia… Zadbanie o nastroje w drużynie, w końcu wszyscy powinni się lubić i ufać swoim umiejętnościom…
Nie chciała teraz o tym myśleć.
Teraz jedyną jej myślą powinien być Ethan. I świętowanie ich małego sukcesu.
Wszystko inne było nieważne.
— Cieszę się, że Cię mam, wiesz? – powiedziała ciszej, nieznacznie zbliżając się ku niemu. Po raz kolejny, prawie tak, jak na imprezie, czuła, jak jej serce trzepotało i chciało wyskoczyć z jej piersi. Z radości. I przepełniającego ją uczucia, którego wtedy jeszcze nie znała, a dziś… Może byłaby nawet w stanie nazwać je po imieniu? – Nie mogłabym znaleźć lepszego wsparcia. Lepszego… przyjaciela – mówiąc to, puściła mu oczko i nawet sama się zaśmiała, ponownie wracając myślami do imprezy i tego, jak bardzo blisko była, żeby Ethana zafriendzone’ować na dobre. – Lepszego chłopaka. I lepszego towarzystwa do świętowania.
Powiedziawszy to, ześlizgnęła się dłońmi po jego ramionach, aby również objąć go wpół i wtulić bok głowy w jego pierś.