14-03-2022, 02:20 AM
Śmiała się. Śmiała się dalej, gdy mówił kolejne rzeczy, brzmiące tak niedorzecznie, że nawet nie zakładała, że faktycznie mógłby tak zrobić.
Znaczy, krzyczenie najgłośniej? Jak najbardziej. Nawet transparent brzmiał dosyć realnie, gdyby tylko Ethan się uparł, na pewno by go zrobił i ze sobą przytachał! Ale obrzucanie kwiatkami za każdym razem, gdy przelatywała obok?
— Musisz zatrudnić tragarzy, bo sam się nie zabierzesz z taką ilością kwiatów – rzuciła pomiędzy falami śmiechu, ostatecznie opierając czoło o jego policzek i pozwalając sobie na upust własnego rozbawienia do granic możliwości. A jeszcze była podjudzana przez Ethana!
To mogło potrwać bardzo długo…
Cóż, gdy wracała myślami do tamtej feralnej imprezy, sama nie wiedziała, co ją tchnęło. Nie wiedziała, co się zmieniło, że nagle Ethan przestał być tylko przyjacielem, a stał się obiektem, który był dla niej nawet atrakcyjny. Stał się chłopakiem, z którym była w stanie się siebie samą wyobrazić, u którego boku mogła się zobaczyć. Nie wiedziała, co się wtedy stało. Ani nie planowała też przyjmować tych uczuć.
To wszystko po prostu się stało.
I cieszyła się z tego.
— Dalej nie wiem, co Cię podkusiło, żeby w ogóle spróbować – zagadnęła. Bo w sumie ilekroć wracali do tamtej sytuacji, zwykle żartowali. Głównie ze swoich beznadziejnych flirtów i tekstów na podryw, a zaraz potem z tego, jak bardzo usilnie próbowała wcisnąć go w rolę przyjaciela, ale były przecież inne aspekty. Jak na przykład to, dlaczego to się stało. – Ani co podkusiło mnie, żeby faktycznie dać szansę – wyznała. Bo w końcu nadal nie znała powodu, dla którego Ethan nagle stał się dla niej zupełnie atrakcyjnym chłopakiem!
Sekundy dzielące jej szept od pocałunku nie dłużyły się, choć potrafiła wyczuć lekkie podenerwowanie w ciele Ethana. Zaskoczyła go? Prawdopodobnie. Teraz jednak było już za późno, żeby się wycofać, a z jej spojrzenia biła niemalże rozpaczliwa prośba, aby tylko jej nie odtrącał…
Pocałunek mógłby być odpowiedzią. Przez jakiś moment nawet nią był, przez jakiś moment nawet uwierzyła, że w ten sposób daje jej znak, że nie potrzeba słów, aby wyrazić jego uczucie. Przez moment nawet poczuła się lżej, szczęśliwa, że, choć zaryzykowała, nic się nie stało. I być może wejdą na nieco wyższy, nieco poważniejszy poziom…
Dlatego chętnie i z czystym zaangażowaniem oddawała mu ten pocałunek.
Pocałunek, który, jak się okazało, nie był odpowiedzią, lecz zatuszowaniem ciszy.
Delikatny gest, zmieniony dotyk, kiedy wrócił dłonią ponownie do jej talii, powiedział jej więcej niż mogły wyrazić wszelkie słowa.
To jednak było za wcześnie.
Gdy odsuwała się do niego, nadal się uśmiechała. Lecz uśmiech ten różnił się od spojrzenia – spojrzenia rozpaczliwego, nieco zdezorientowanego. Może nawet przepraszającego. Może odrobinę zawiedzionego, odrobinę zrezygnowanego.
A przecież mogła dziś dać mu wszystko, czego tylko pragnął. Wiedziała, że jest na to gotowa.
Odsunęła się nieco, zagubionym spojrzeniem błądząc gdzieś po podłodze. Czar, który przed chwilą czuła, prysnął gdzieś, zanikł w pamięci. Nie było go już. Ale nie było też gniewu, negatywnego ładunku. Było… coś, czego nie potrafiła nazwać.
Żółte pasemka zbladły, a pomiędzy nie wkradł się biały kolor, zabierając włosom również różową mieszankę odcienia.
— Chodź, zobaczymy, co przyniosłeś – rzuciła, odnajdując spojrzeniem reklamówkę. Uśmiechnęła się nieco szerzej na jej widok, choć wzrok pozostał pusty. Ale nie patrzyła już na niego. Nie musiał więc wiedzieć.
Nachyliła się, by sięgnąć po torebkę. Poza ognistą, która przyda jej się dzisiaj jak nigdy, wyciągnęła z niej opakowanie lodów. Uśmiechnęła się, może nawet ze szczyptą rozbawienia. To dość kiepski wybór na chłodny wieczór… ale przynajmniej mieli ognistą, żeby się rozgrzać.
Problem był taki, że kompletnie nie była głodna.
— Chcesz? – spytała, podając mu jedno z pudełek.
Znaczy, krzyczenie najgłośniej? Jak najbardziej. Nawet transparent brzmiał dosyć realnie, gdyby tylko Ethan się uparł, na pewno by go zrobił i ze sobą przytachał! Ale obrzucanie kwiatkami za każdym razem, gdy przelatywała obok?
— Musisz zatrudnić tragarzy, bo sam się nie zabierzesz z taką ilością kwiatów – rzuciła pomiędzy falami śmiechu, ostatecznie opierając czoło o jego policzek i pozwalając sobie na upust własnego rozbawienia do granic możliwości. A jeszcze była podjudzana przez Ethana!
To mogło potrwać bardzo długo…
Cóż, gdy wracała myślami do tamtej feralnej imprezy, sama nie wiedziała, co ją tchnęło. Nie wiedziała, co się zmieniło, że nagle Ethan przestał być tylko przyjacielem, a stał się obiektem, który był dla niej nawet atrakcyjny. Stał się chłopakiem, z którym była w stanie się siebie samą wyobrazić, u którego boku mogła się zobaczyć. Nie wiedziała, co się wtedy stało. Ani nie planowała też przyjmować tych uczuć.
To wszystko po prostu się stało.
I cieszyła się z tego.
— Dalej nie wiem, co Cię podkusiło, żeby w ogóle spróbować – zagadnęła. Bo w sumie ilekroć wracali do tamtej sytuacji, zwykle żartowali. Głównie ze swoich beznadziejnych flirtów i tekstów na podryw, a zaraz potem z tego, jak bardzo usilnie próbowała wcisnąć go w rolę przyjaciela, ale były przecież inne aspekty. Jak na przykład to, dlaczego to się stało. – Ani co podkusiło mnie, żeby faktycznie dać szansę – wyznała. Bo w końcu nadal nie znała powodu, dla którego Ethan nagle stał się dla niej zupełnie atrakcyjnym chłopakiem!
Sekundy dzielące jej szept od pocałunku nie dłużyły się, choć potrafiła wyczuć lekkie podenerwowanie w ciele Ethana. Zaskoczyła go? Prawdopodobnie. Teraz jednak było już za późno, żeby się wycofać, a z jej spojrzenia biła niemalże rozpaczliwa prośba, aby tylko jej nie odtrącał…
Pocałunek mógłby być odpowiedzią. Przez jakiś moment nawet nią był, przez jakiś moment nawet uwierzyła, że w ten sposób daje jej znak, że nie potrzeba słów, aby wyrazić jego uczucie. Przez moment nawet poczuła się lżej, szczęśliwa, że, choć zaryzykowała, nic się nie stało. I być może wejdą na nieco wyższy, nieco poważniejszy poziom…
Dlatego chętnie i z czystym zaangażowaniem oddawała mu ten pocałunek.
Pocałunek, który, jak się okazało, nie był odpowiedzią, lecz zatuszowaniem ciszy.
Delikatny gest, zmieniony dotyk, kiedy wrócił dłonią ponownie do jej talii, powiedział jej więcej niż mogły wyrazić wszelkie słowa.
To jednak było za wcześnie.
Gdy odsuwała się do niego, nadal się uśmiechała. Lecz uśmiech ten różnił się od spojrzenia – spojrzenia rozpaczliwego, nieco zdezorientowanego. Może nawet przepraszającego. Może odrobinę zawiedzionego, odrobinę zrezygnowanego.
A przecież mogła dziś dać mu wszystko, czego tylko pragnął. Wiedziała, że jest na to gotowa.
Odsunęła się nieco, zagubionym spojrzeniem błądząc gdzieś po podłodze. Czar, który przed chwilą czuła, prysnął gdzieś, zanikł w pamięci. Nie było go już. Ale nie było też gniewu, negatywnego ładunku. Było… coś, czego nie potrafiła nazwać.
Żółte pasemka zbladły, a pomiędzy nie wkradł się biały kolor, zabierając włosom również różową mieszankę odcienia.
— Chodź, zobaczymy, co przyniosłeś – rzuciła, odnajdując spojrzeniem reklamówkę. Uśmiechnęła się nieco szerzej na jej widok, choć wzrok pozostał pusty. Ale nie patrzyła już na niego. Nie musiał więc wiedzieć.
Nachyliła się, by sięgnąć po torebkę. Poza ognistą, która przyda jej się dzisiaj jak nigdy, wyciągnęła z niej opakowanie lodów. Uśmiechnęła się, może nawet ze szczyptą rozbawienia. To dość kiepski wybór na chłodny wieczór… ale przynajmniej mieli ognistą, żeby się rozgrzać.
Problem był taki, że kompletnie nie była głodna.
— Chcesz? – spytała, podając mu jedno z pudełek.