14-03-2022, 02:04 PM
Ethan nawet nie był daleki od swoich wyobrażeń! Faktycznie pomyślała o tym, żeby, o ile to by w ogóle było możliwe do zrealizowania, latać wokół trybun, aby ostatecznie skończyły mu się kwiatki… Dla czystej złośliwości by to zrobiła!
Ale pokręciła głową, trochę z niedowierzaniem, a trochę z rozbawieniem.
Aha, więc teraz przyszła rola Ethana, obrońcy Kai, tak? Prywatny ochroniarz brzmiał nawet całkiem seksownie, musiała to przyznać! Gdyby tylko nie cały kontekst i duszone w sobie rozbawienie, żeby tylko wyglądać chociaż w miarę poważnie.
— No tak, masz rację. W starciu z Tobą cała drużyna nie miałaby szans – mówiła, dalej dusząc w sobie rozbawienie i kręcąc lekko głową, bo absurdalnym widokiem był dla niej Ethan spuszczający manto całej drużynie sportowców.
Ale za to jakim romantycznym!
Jego odpowiedź była dość enigmatyczna i niewiele wnosiła do całokształtu, ale cóż, musiała wystarczyć. Może to wszystko po prostu nie miało sensownego uzasadnienia. Może żadne z nich nigdy nie dusiło w sobie uczuć do siebie nawzajem, może po prostu byli w odpowiednim momencie, w odpowiednim miejscu, z odpowiednim nastrojem. Może tak po prostu miało być, a ona bezsensownie doszukiwała się drugiego dna.
Dlatego odpowiedziała mu jedynie uśmiechem i ufnym, ponownym zresztą, wtuleniem się w niego. Przynajmniej na tę krótką chwilę.
Nie zdjęła jego ręki, ani nie odepchnęła go, gdy podszedł bliżej, obejmował ją i całował jej policzek i skroń, tak jak lubiła. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się nawet nieco szerzej, napawając się tą krótką bliskością i przyjemnością.
Choć wewnątrz niej wciąż była dokuczliwa, ziejąca pustka, która nie chciała się napełnić żadnymi z tych krótkich, małych czułości.
Podała mu pudełko z lodami i spojrzała na niego w lekkim zastanowieniu.
Czy był sens, aby szedł po coś jeszcze? Gdy teraz nad tym myślała, to chyba i tak nie zabawią w tym miejscu długo. W końcu zrobi się zimno. Pewnie szybciej niż oboje by myśleli. Czar romantycznej nocy prysł i zdawał się rozpłynąć w powietrzu bezpowrotnie. Nie znaczyło to, że nie chciała spędzić czasu z Ethanem, ale…
A może powinni po prostu posiedzieć, poprzytulać się i pozajadać pasztecikami z dyni? Tak po prostu?
— Jeśli nadal chcesz iść, to mogę zaczekać – zaproponowała nareszcie, przenosząc ponownie spojrzenie na niego. – Nigdzie się nie wybieram – dodała, zapewniając go uśmiechem.
A przy tym ona też zyska tych kilka, kilkanaście minut na to, żeby odetchnąć. I może troszkę się pozbierać…
Ale pokręciła głową, trochę z niedowierzaniem, a trochę z rozbawieniem.
Aha, więc teraz przyszła rola Ethana, obrońcy Kai, tak? Prywatny ochroniarz brzmiał nawet całkiem seksownie, musiała to przyznać! Gdyby tylko nie cały kontekst i duszone w sobie rozbawienie, żeby tylko wyglądać chociaż w miarę poważnie.
— No tak, masz rację. W starciu z Tobą cała drużyna nie miałaby szans – mówiła, dalej dusząc w sobie rozbawienie i kręcąc lekko głową, bo absurdalnym widokiem był dla niej Ethan spuszczający manto całej drużynie sportowców.
Ale za to jakim romantycznym!
Jego odpowiedź była dość enigmatyczna i niewiele wnosiła do całokształtu, ale cóż, musiała wystarczyć. Może to wszystko po prostu nie miało sensownego uzasadnienia. Może żadne z nich nigdy nie dusiło w sobie uczuć do siebie nawzajem, może po prostu byli w odpowiednim momencie, w odpowiednim miejscu, z odpowiednim nastrojem. Może tak po prostu miało być, a ona bezsensownie doszukiwała się drugiego dna.
Dlatego odpowiedziała mu jedynie uśmiechem i ufnym, ponownym zresztą, wtuleniem się w niego. Przynajmniej na tę krótką chwilę.
Nie zdjęła jego ręki, ani nie odepchnęła go, gdy podszedł bliżej, obejmował ją i całował jej policzek i skroń, tak jak lubiła. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się nawet nieco szerzej, napawając się tą krótką bliskością i przyjemnością.
Choć wewnątrz niej wciąż była dokuczliwa, ziejąca pustka, która nie chciała się napełnić żadnymi z tych krótkich, małych czułości.
Podała mu pudełko z lodami i spojrzała na niego w lekkim zastanowieniu.
Czy był sens, aby szedł po coś jeszcze? Gdy teraz nad tym myślała, to chyba i tak nie zabawią w tym miejscu długo. W końcu zrobi się zimno. Pewnie szybciej niż oboje by myśleli. Czar romantycznej nocy prysł i zdawał się rozpłynąć w powietrzu bezpowrotnie. Nie znaczyło to, że nie chciała spędzić czasu z Ethanem, ale…
A może powinni po prostu posiedzieć, poprzytulać się i pozajadać pasztecikami z dyni? Tak po prostu?
— Jeśli nadal chcesz iść, to mogę zaczekać – zaproponowała nareszcie, przenosząc ponownie spojrzenie na niego. – Nigdzie się nie wybieram – dodała, zapewniając go uśmiechem.
A przy tym ona też zyska tych kilka, kilkanaście minut na to, żeby odetchnąć. I może troszkę się pozbierać…