15-03-2022, 11:53 PM
Nie zauważyła tej małej zmiany nastroju w Ethanie.
Być może była zbyt pochłonięta własnym prywatnym dramatem. Być może nie potrafiła patrzeć do niego jak dotychczas. A być może nawet celowo unikała skupiania na nim spojrzenia, w obawie, że gdy tylko przez chwilę złapią ze sobą kontakt wzrokowy, beznadziejnie zbudowana tama przeciwłzowa u Kai zwyczajnie pęknie.
Jeszcze tego brakowało, żeby rozbeczała się tego wieczoru.
Czemu choć raz coś nie mogło wyjść zwyczajnie dobrze?
Posłała mu lekki uśmiech, może nawet podszyty odrobiną rozbawienia. Nie było na tyle silne, aby ujawnić się w jej włosach, ale przez tę chwilę faktycznie poczuła krótkie ukłucie wesołości. Może też odrobinę rozczulenia.
Gdyby tylko nie całokształt…
— Sugerujesz, że teraz go nie wzbudzam? – spytała równie żartobliwie. Chociaż nigdy w życiu nie żartowała w tak wymuszony sposób.
Sięgnęła po kolejną truskawkę, otworzyła nawet usta, ale nie ugryzła jej. Miast tego przeniosła wzrok na Ethana, który cały czas stał i patrzył na nią, co najmniej jakby miała za moment wybuchnąć niczym jakaś tykająca bomba, na którą lepiej mieć oko i przy okazji trzymać się od niej z daleka.
— No chodź, zjesz coś. Tyle się nadźwigałeś.
Akurat bieganie od wieży do lochów i z powrotem nie było łatwym kondycyjnie wyczynem i nieważne, co by niósł, po jakimś czasie zaczęłoby to zwyczajnie ciążyć.
Wypakowała przyniesione wcześniej ciasto czekoladowe i zabrała dla siebie kawałek.
Być może była zbyt pochłonięta własnym prywatnym dramatem. Być może nie potrafiła patrzeć do niego jak dotychczas. A być może nawet celowo unikała skupiania na nim spojrzenia, w obawie, że gdy tylko przez chwilę złapią ze sobą kontakt wzrokowy, beznadziejnie zbudowana tama przeciwłzowa u Kai zwyczajnie pęknie.
Jeszcze tego brakowało, żeby rozbeczała się tego wieczoru.
Czemu choć raz coś nie mogło wyjść zwyczajnie dobrze?
Posłała mu lekki uśmiech, może nawet podszyty odrobiną rozbawienia. Nie było na tyle silne, aby ujawnić się w jej włosach, ale przez tę chwilę faktycznie poczuła krótkie ukłucie wesołości. Może też odrobinę rozczulenia.
Gdyby tylko nie całokształt…
— Sugerujesz, że teraz go nie wzbudzam? – spytała równie żartobliwie. Chociaż nigdy w życiu nie żartowała w tak wymuszony sposób.
Sięgnęła po kolejną truskawkę, otworzyła nawet usta, ale nie ugryzła jej. Miast tego przeniosła wzrok na Ethana, który cały czas stał i patrzył na nią, co najmniej jakby miała za moment wybuchnąć niczym jakaś tykająca bomba, na którą lepiej mieć oko i przy okazji trzymać się od niej z daleka.
— No chodź, zjesz coś. Tyle się nadźwigałeś.
Akurat bieganie od wieży do lochów i z powrotem nie było łatwym kondycyjnie wyczynem i nieważne, co by niósł, po jakimś czasie zaczęłoby to zwyczajnie ciążyć.
Wypakowała przyniesione wcześniej ciasto czekoladowe i zabrała dla siebie kawałek.