16-03-2022, 04:37 AM
Ten delikatny, pozornie nieznaczący gest, jakim gładził ją po ramieniu, w jakimś stopniu działał. Czuła się dzięki niemu pewniejsza. Dzięki temu, że Ethan był blisko i że nie odpuścił, czuła się… jakoś… minimalnie pewniej. Przynajmniej wiedziała, że ma pole do dyskusji, że ma w ogóle do kogo i o czym mówić i…
Może trochę dramatyzowała… Albo panikowała… Bo w końcu… w końcu jej nie zostawiał. Prawda? Wziął ją z całym bagażem emocjonalnym, znosił jej humory i, teraz dopiero do niej to docierało, skakał wokół niej, czasem jak pacynka, żeby tylko zobaczyć uśmiech na jej wargach.
Dlaczego zawsze musi podejrzewać wszystkich o najgorsze, a dopiero potem uświadamiać sobie, że na świecie istnieją też ludzie, którzy wcale nie chcą Cię zostawić?
Po tym, jak, chociażby pozornie, powierzchownie, udało mu się ją uspokoić, nie walczyła z jego dotykiem. Poddała się również wtedy, gdy obracał ją ku sobie i zapłakanymi oczami spojrzała na jego twarz.
Zapewne nie był to widok, który pragnął oglądać. W tym momencie zresztą sama się czuła taka… taka jak nie ona. Taka mała. Niepozorna. Nieswoja. Taka… łatwa do zgniecenia. Taka słaba.
Nie do końca zrozumiała, co właściwie chciał jej powiedzieć. A właściwie, nie zrozumiała na samym początku. Bo kiedy tylko mijały sekundy ciszy, podczas których jedynie patrzyła na jego twarz, cały czas usilnie przetwarzając słowa, które pomiędzy nimi padły… chyba zrozumiała…
Że Ethan czuł coś, czego nie potrafił nazwać.
Czyli… to wcale nie musiało znaczyć, że jej nie kochał…
No i sam mówił – i udowadniał – że była dla niego najważniejsza…
Rozumiała. Kiedy Kaia powiedziała, że potrzebuje czasu, Ethan nie naciskał. Po prostu uszanował jej zdanie. Ona jego problemu nie do końca rozumiała, ale… ale chyba była w stanie zrobić to samo dla niego. Chyba była w stanie po prostu zagryźć odrobinę wargi i na niego zaczekać.
Ostatecznie uniosła ramiona, aby objąć go wpół i wtulić się w niego. Tak, jakby nie widziała go co najmniej rok. Jakby była o krok od utracenia go.
Może tak faktycznie było…
— W porządku – szepnęła. – Zaczekam.
Tak, jak Ethan czekał na nią.
— Tylko, Ethan, ja nie rozumiem… - zadarła głowę, aby spojrzeć na jego twarz. – Jak można zacząć sypiać z kimś, kogo nie wie się, czy się go kocha?
Nie pytała po to, żeby go wykpić, albo wskazać błąd, lukę w postępowaniu. Naprawdę nie rozumiała. Kłóciło jej się to z obrazem świata, tak skrupulatnie wypracowanego przez wszystkie te lata…
Może trochę dramatyzowała… Albo panikowała… Bo w końcu… w końcu jej nie zostawiał. Prawda? Wziął ją z całym bagażem emocjonalnym, znosił jej humory i, teraz dopiero do niej to docierało, skakał wokół niej, czasem jak pacynka, żeby tylko zobaczyć uśmiech na jej wargach.
Dlaczego zawsze musi podejrzewać wszystkich o najgorsze, a dopiero potem uświadamiać sobie, że na świecie istnieją też ludzie, którzy wcale nie chcą Cię zostawić?
Po tym, jak, chociażby pozornie, powierzchownie, udało mu się ją uspokoić, nie walczyła z jego dotykiem. Poddała się również wtedy, gdy obracał ją ku sobie i zapłakanymi oczami spojrzała na jego twarz.
Zapewne nie był to widok, który pragnął oglądać. W tym momencie zresztą sama się czuła taka… taka jak nie ona. Taka mała. Niepozorna. Nieswoja. Taka… łatwa do zgniecenia. Taka słaba.
Nie do końca zrozumiała, co właściwie chciał jej powiedzieć. A właściwie, nie zrozumiała na samym początku. Bo kiedy tylko mijały sekundy ciszy, podczas których jedynie patrzyła na jego twarz, cały czas usilnie przetwarzając słowa, które pomiędzy nimi padły… chyba zrozumiała…
Że Ethan czuł coś, czego nie potrafił nazwać.
Czyli… to wcale nie musiało znaczyć, że jej nie kochał…
No i sam mówił – i udowadniał – że była dla niego najważniejsza…
Rozumiała. Kiedy Kaia powiedziała, że potrzebuje czasu, Ethan nie naciskał. Po prostu uszanował jej zdanie. Ona jego problemu nie do końca rozumiała, ale… ale chyba była w stanie zrobić to samo dla niego. Chyba była w stanie po prostu zagryźć odrobinę wargi i na niego zaczekać.
Ostatecznie uniosła ramiona, aby objąć go wpół i wtulić się w niego. Tak, jakby nie widziała go co najmniej rok. Jakby była o krok od utracenia go.
Może tak faktycznie było…
— W porządku – szepnęła. – Zaczekam.
Tak, jak Ethan czekał na nią.
— Tylko, Ethan, ja nie rozumiem… - zadarła głowę, aby spojrzeć na jego twarz. – Jak można zacząć sypiać z kimś, kogo nie wie się, czy się go kocha?
Nie pytała po to, żeby go wykpić, albo wskazać błąd, lukę w postępowaniu. Naprawdę nie rozumiała. Kłóciło jej się to z obrazem świata, tak skrupulatnie wypracowanego przez wszystkie te lata…