08-08-2022, 11:52 AM
Rok szkolny pełną parą przygniatał wszystkich obowiązkami. Może Kaię nieco mniej niż takich przykładowych siódmoklasistów, którzy za moment zdawali owutemy, ale kiedy pomyślała, że to już za rok…
To wolała w sumie nie myśleć.
I to właśnie był taki dzień. Pomijając już fakt, że to przecież była wycieczka do Hogsmeade, to w miasteczku nieopodal zorganizowany był jarmark! Idealne miejsce i idealny czas, żeby zapomnieć o nakładających się pracach domowych i obowiązkach, zapomnieć o wszystkim.
No i… to nie tak, że zapomniała o Ethanie. Zwyczajnie myślała, że nie będzie miał nic przeciwko temu, jeśli tym razem wyjdzie z dziewczynami. Przecież mu o tym powiedziała, prawda? Była z nim w związku (już dobry miesiąc!), ale nie chciała też zostawiać swoich przyjaciółek samych sobie, jakby się nie liczyły. Wiedziała, że Dani cieszyła się jej szczęściem, ale przy tym czuła się bardzo samotna.
Nic dziwnego, w końcu prawie każdą możliwą chwilę spędzała właśnie z Ethanem.
Więc jeden dzień oddzielnie nie zaszkodzi, prawda? Ethan przecież też miał kumpli, którzy pewnie by chcieli się z nim spotkać… Albo Milesa, na przykład. Ten ostatnio pojawiał się szczególnie w towarzystwie starszej Gryfonki, ale może akurat znajdzie czas dla przyrodniego brata?
Jakoś tak to sobie wytłumaczyła i zajęła się sama sobą (oraz dziewczynami) na tyle, że do końca dnia nie myślała o niczym innym, jak o wspólnej zabawie i wycieczce – i dopiero po kolacji, kiedy wróciła do pokoju wspólnego, zorientowała się, że coś tutaj nie gra.
Nigdzie nie było Ethana.
Początkowo nie zareagowała – pomyślała, że może dalej spotykał się z kolegami, czy coś takiego. Ale zaczęła się solidnie niepokoić, kiedy zobaczyła Willa wchodzącego do dormitorium samego. Wtedy ruszyła też tyłek samemu i podążając za nim, trafiła do męskiego dormitorium – gdzie również nie zobaczyła Ethana. A co lepsze, dowiedziała się, że nikt go przez cały dzień nie widział i nikt nie wie gdzie jest.
Cholera…
Co, jeśli mu się coś stało?
Przecież ktoś musiał go widzieć. To niemożliwe, żeby przez cały dzień szwendać się jak duch i nie rzucić nikomu w oczy!
Najgorsze w tym wszystkim było, że minęła już godzina swobodnego poruszania się po zamku i na nocną eskapadę musiała wymknąć się sama, po cichutku. I znaleźć najlepiej dość trafne miejsce, gdzie Ethan mógłby się w danej chwili znajdować.
Przychodził jej jeszcze na myśl salon Ślizgonów. Uczepiła się Milesa jak tylko mogła, ale kiedy minęła po drodze tę Gryfonkę, za którą się uganiał, ta upewniła ją w przekonaniu, że Ethana z nimi nie było – i najpewniej nadal nie ma go u Ślizgonów.
Więc to odpadało.
Świetnie.
Miała do wyboru jeszcze Zakazany Las, ale wolała zostawić to miejsce jako ostateczną ostateczność. Było daleko, i bardzo duże ryzyko, że da się złapać…
Zaciągając na siebie ciepły sweter, wyszła z wieży Gryfonów bez większego celu. Sprawdziła siódme piętro i pustą komnatę, w której często się spotykali całym zespołem – ale tam go nie dostrzegła. Postanowiła się pójść po najmniejszej linii ryzyka i sprawdzić wieże, choć wątpiła, że właśnie na nich go znajdzie.
Jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy się pomyliła.
Siedział dokładnie w tym samym miejscu, co wtedy, kiedy ich randka legła w gruzach, razem z jej nadziejami na odwzajemnione kocham Cię.
— Ethan? – zaczęła dość niepewnie, wzrokiem lustrując go od stóp do głów. Praktycznie leżał na tej podłodze, a w dłoni trzymał…
O nie…
— Ethan, szukam Cię przez cały wieczór – westchnęła i zdecydowała się na podejście bliżej. – Co ty tutaj robisz?
To wolała w sumie nie myśleć.
I to właśnie był taki dzień. Pomijając już fakt, że to przecież była wycieczka do Hogsmeade, to w miasteczku nieopodal zorganizowany był jarmark! Idealne miejsce i idealny czas, żeby zapomnieć o nakładających się pracach domowych i obowiązkach, zapomnieć o wszystkim.
No i… to nie tak, że zapomniała o Ethanie. Zwyczajnie myślała, że nie będzie miał nic przeciwko temu, jeśli tym razem wyjdzie z dziewczynami. Przecież mu o tym powiedziała, prawda? Była z nim w związku (już dobry miesiąc!), ale nie chciała też zostawiać swoich przyjaciółek samych sobie, jakby się nie liczyły. Wiedziała, że Dani cieszyła się jej szczęściem, ale przy tym czuła się bardzo samotna.
Nic dziwnego, w końcu prawie każdą możliwą chwilę spędzała właśnie z Ethanem.
Więc jeden dzień oddzielnie nie zaszkodzi, prawda? Ethan przecież też miał kumpli, którzy pewnie by chcieli się z nim spotkać… Albo Milesa, na przykład. Ten ostatnio pojawiał się szczególnie w towarzystwie starszej Gryfonki, ale może akurat znajdzie czas dla przyrodniego brata?
Jakoś tak to sobie wytłumaczyła i zajęła się sama sobą (oraz dziewczynami) na tyle, że do końca dnia nie myślała o niczym innym, jak o wspólnej zabawie i wycieczce – i dopiero po kolacji, kiedy wróciła do pokoju wspólnego, zorientowała się, że coś tutaj nie gra.
Nigdzie nie było Ethana.
Początkowo nie zareagowała – pomyślała, że może dalej spotykał się z kolegami, czy coś takiego. Ale zaczęła się solidnie niepokoić, kiedy zobaczyła Willa wchodzącego do dormitorium samego. Wtedy ruszyła też tyłek samemu i podążając za nim, trafiła do męskiego dormitorium – gdzie również nie zobaczyła Ethana. A co lepsze, dowiedziała się, że nikt go przez cały dzień nie widział i nikt nie wie gdzie jest.
Cholera…
Co, jeśli mu się coś stało?
Przecież ktoś musiał go widzieć. To niemożliwe, żeby przez cały dzień szwendać się jak duch i nie rzucić nikomu w oczy!
Najgorsze w tym wszystkim było, że minęła już godzina swobodnego poruszania się po zamku i na nocną eskapadę musiała wymknąć się sama, po cichutku. I znaleźć najlepiej dość trafne miejsce, gdzie Ethan mógłby się w danej chwili znajdować.
Przychodził jej jeszcze na myśl salon Ślizgonów. Uczepiła się Milesa jak tylko mogła, ale kiedy minęła po drodze tę Gryfonkę, za którą się uganiał, ta upewniła ją w przekonaniu, że Ethana z nimi nie było – i najpewniej nadal nie ma go u Ślizgonów.
Więc to odpadało.
Świetnie.
Miała do wyboru jeszcze Zakazany Las, ale wolała zostawić to miejsce jako ostateczną ostateczność. Było daleko, i bardzo duże ryzyko, że da się złapać…
Zaciągając na siebie ciepły sweter, wyszła z wieży Gryfonów bez większego celu. Sprawdziła siódme piętro i pustą komnatę, w której często się spotykali całym zespołem – ale tam go nie dostrzegła. Postanowiła się pójść po najmniejszej linii ryzyka i sprawdzić wieże, choć wątpiła, że właśnie na nich go znajdzie.
Jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy się pomyliła.
Siedział dokładnie w tym samym miejscu, co wtedy, kiedy ich randka legła w gruzach, razem z jej nadziejami na odwzajemnione kocham Cię.
— Ethan? – zaczęła dość niepewnie, wzrokiem lustrując go od stóp do głów. Praktycznie leżał na tej podłodze, a w dłoni trzymał…
O nie…
— Ethan, szukam Cię przez cały wieczór – westchnęła i zdecydowała się na podejście bliżej. – Co ty tutaj robisz?