18-08-2022, 10:22 PM
Na jego słowa pobladła jeszcze bardziej, tak jak jej włosy pojaśniały. Czuła, że brakło jej oddechu, choć nie tylko – nie potrafiła wydusić z siebie choćby słowa, a oczy otworzyły się znacznie szerzej, kiedy tylko to powiedział. Nie dowierzała. Nie wierzyła, że mógłby mówić o tym poważnie. Czemu Ethan, jej chłopak, którego powinna znać, miał myśli samobójcze?
Miała chęć się w tym momencie rozpłakać, ale nie. Stała twardo, patrząc, jak odwracał się ku niej bokiem i opierał o ścianę, nietrzeźwy jak cholera, ale za to szczery jak nigdy.
Żałowała, że nie upiła go znacznie wcześniej. Sama.
— O to, że się dystansujesz. Że w imię swojej wolności chodzisz sobie gdzie chcesz, jak chcesz, z kim chcesz, robisz co chcesz, nie chcesz mi nic powiedzieć, bo co, nie wolno? i w konsekwencji ja nie wiem, co się z Tobą dzieje. Ja. Twoja cholerna dziewczyna, Ethan. Osoba, która powinna być poinformowana w pierwszej kolejności, zamiast dowiadywać się od obcych osób.
Na tyle starczyło jej względnego spokoju – a może to ten szok sparaliżował ją na tyle, że powstrzymał choć na chwilę przed wybuchem.
Wybuchem, który za moment i tak przecież nastąpił. A ona była coraz bardziej zła. Z każdym jego słowem czuła narastające w niej wkurwienie. Zacisnęła dłonie w pięści, ale ostatnie słowa, wraz z ostatnim gestem, były jak rzut nożem prosto w serce.
— Nie wiedziałam, że potrzebujesz mnie tylko do końca szkoły. Dobrze wiedzieć.
Tak, dokładnie tak go zrozumiała. Że nie będzie chciał jej już potem, że stała się tylko durną zabawką na czas roku, aż potem pójdzie w świat i będzie mógł sobie znaleźć prawdziwą dziewczynę, która pewnie potem wyjdzie za niego za mąż i urodzi mu dzieci.
— Dobrze wiedzieć, że nie myślałeś o mnie poważnie.
Czerwień zbladła, ustępując miejsca błękitowi, który zaczął rozlewać się od nasady jej włosów. Chciało jej się płakać, ale powstrzymywała się, zaciskając dłonie w pięści.
— Wiesz co, Ethan? Jesteś skończonym chujem.
Czuła się paskudnie. Popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę, czując piekące pod powiekami łzy, nim odwróciła się, ruszając w stronę wyjścia.
Miała chęć się w tym momencie rozpłakać, ale nie. Stała twardo, patrząc, jak odwracał się ku niej bokiem i opierał o ścianę, nietrzeźwy jak cholera, ale za to szczery jak nigdy.
Żałowała, że nie upiła go znacznie wcześniej. Sama.
— O to, że się dystansujesz. Że w imię swojej wolności chodzisz sobie gdzie chcesz, jak chcesz, z kim chcesz, robisz co chcesz, nie chcesz mi nic powiedzieć, bo co, nie wolno? i w konsekwencji ja nie wiem, co się z Tobą dzieje. Ja. Twoja cholerna dziewczyna, Ethan. Osoba, która powinna być poinformowana w pierwszej kolejności, zamiast dowiadywać się od obcych osób.
Na tyle starczyło jej względnego spokoju – a może to ten szok sparaliżował ją na tyle, że powstrzymał choć na chwilę przed wybuchem.
Wybuchem, który za moment i tak przecież nastąpił. A ona była coraz bardziej zła. Z każdym jego słowem czuła narastające w niej wkurwienie. Zacisnęła dłonie w pięści, ale ostatnie słowa, wraz z ostatnim gestem, były jak rzut nożem prosto w serce.
— Nie wiedziałam, że potrzebujesz mnie tylko do końca szkoły. Dobrze wiedzieć.
Tak, dokładnie tak go zrozumiała. Że nie będzie chciał jej już potem, że stała się tylko durną zabawką na czas roku, aż potem pójdzie w świat i będzie mógł sobie znaleźć prawdziwą dziewczynę, która pewnie potem wyjdzie za niego za mąż i urodzi mu dzieci.
— Dobrze wiedzieć, że nie myślałeś o mnie poważnie.
Czerwień zbladła, ustępując miejsca błękitowi, który zaczął rozlewać się od nasady jej włosów. Chciało jej się płakać, ale powstrzymywała się, zaciskając dłonie w pięści.
— Wiesz co, Ethan? Jesteś skończonym chujem.
Czuła się paskudnie. Popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę, czując piekące pod powiekami łzy, nim odwróciła się, ruszając w stronę wyjścia.