09-09-2022, 12:12 AM
— Kurwa, Ethan! – prawie krzyknęła. Ich związek zaczął się romantycznym kurwa, Ethan i wyglądało na to, że kurwa, Ethan zostanie z nimi już na dobre. – Nie przekręcaj moich słów! Nie, że zjebiesz, tylko coś Ci się stanie! Nie jesteś w stanie panować nad wszystkim, wypadki się zdarzają, do cholery! Jak mnie w tamtym roku tłuczkiem zrzucili z miotły, to dlatego, że ja coś zjebałam?!
Może to był kiepski moment na wspominanie tamtego momentu, który jednocześnie zapoczątkował jej związek z Cavingtonem. Swoją drogą, złość na niego zaczynała jej już powoli przechodzić. Zaczynała rozumieć, że nie było wcale tak źle.
Z Ethanem też nie było źle. Było tylko bardziej… burzliwie.
A może po prostu z Mickey’im rozstała się przy pierwszej burzy i na kolejne nie było już czasu.
Z Ethanem jednak było inaczej. Potrafiła znosić jego kaprysy, humorki i zmiany zdania, kręcenie nosem i kwękanie. Zawsze byli razem. I nie chciałaby, żeby to się zmieniło.
Właśnie dlatego potrzebowała usłyszeć od niego tę jedną odpowiedź. Była skłonna zrobić wszystko, ale jedynie wiedząc, że nie jest dla niego zabawą, nie myśli o niech dotychczasowo, w stylu żyje się raz, lub jesteś na teraz, a po szkole naprawdę ułożę sobie życie.
Może to było myślenie na wyrost, ale chciała być w tym dorosłym życiu Ethana. Po drodze mogło pójść milion rzeczy nie tak, ale… ale chciała. Zwyczajnie.
Jego odpowiedź ją tylko zbywała. Powinna się o to wkurzać, ale z drugiej strony – rozumiała go. Rozumiała teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ethan zwyczajnie się bał. Martwił się, że wraz z końcem szkoły przyjdzie koniec wszystkiego. Że straci wszystkich. Zostanie sam. A jednocześnie chciał być twardy.
Odpowiedziało mu tylko głośne westchnięcie i zbyt długa pauza ciszy.
A potem przysunęła się nieznacznie do niego, siedząc i tak pod ścianą. Zabrała mu butelkę i odstawiła dalej, po swoim boku. To nie był czas na picie.
— To nie jest to samo, ale… kiedy odchodziła moja matka, też mówiłam wszystkim dokoła, że jest okej. – Nawet nie wiedziała, dlaczego to zaczęła, ale czuła, że jest to ważne. – Mówiłam, żeby się o mnie nie martwić, że sobie poradzę, że mnie to nie dotyka. Ale wiesz co? Nie tak dawno sobie uświadomiłam, że wcale tak nie było. Że tylko głupio okłamywałam siebie. – Podciągnąwszy kolana pod brodę, zaczęła skubać rękaw swojego swetra. – Pamiętasz, jak byliśmy tu ostatnio na tej samej wieży? Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby nie… nie jakiś dziwny… lęk… że nie traktujesz mnie poważnie. Że jestem tylko zabawką, którą będziesz mógł odstawić, jak Ci się znudzi. Jak moja matka mnie odstawiła dla swojej nowszej, ciekawszej rodzinki, bo tą się już zdążyła znudzić. – Przygryzła delikatnie wargę. – Może to brzmi głupio. I może Ty też myślisz, że to, co Cię gryzie, jest głupie, ale… nie jest. – Zwróciła nieco głowę w jego stronę. – Ja nie jestem jak moja matka. Ja traktuję Cię poważnie. Naprawdę. Nie odstawię Cię, bo mi się znudziłeś, czy bo szkoła się skończyła. Nie robi się takich rzeczy, nie ludziom, na których naprawdę nam zależy. Jesteś dla mnie ważny i… cokolwiek Cię gryzie, jeśli nie chcesz mi o tym mówić… po prostu jestem tutaj, okej? Naprawdę… zaufaj mi, możesz na mnie liczyć.
Nie planowała mu o tym powiedzieć. Niczego z tego wszystkiego nie planowała, ale… miała wrażenie, że, nawet jeśli te formułki były zwyczajne i być może oklepane… to Ethan mógł zwyczajnie potrzebować usłyszeć zwyczajnego jestem tu dla Ciebie.
Może to był kiepski moment na wspominanie tamtego momentu, który jednocześnie zapoczątkował jej związek z Cavingtonem. Swoją drogą, złość na niego zaczynała jej już powoli przechodzić. Zaczynała rozumieć, że nie było wcale tak źle.
Z Ethanem też nie było źle. Było tylko bardziej… burzliwie.
A może po prostu z Mickey’im rozstała się przy pierwszej burzy i na kolejne nie było już czasu.
Z Ethanem jednak było inaczej. Potrafiła znosić jego kaprysy, humorki i zmiany zdania, kręcenie nosem i kwękanie. Zawsze byli razem. I nie chciałaby, żeby to się zmieniło.
Właśnie dlatego potrzebowała usłyszeć od niego tę jedną odpowiedź. Była skłonna zrobić wszystko, ale jedynie wiedząc, że nie jest dla niego zabawą, nie myśli o niech dotychczasowo, w stylu żyje się raz, lub jesteś na teraz, a po szkole naprawdę ułożę sobie życie.
Może to było myślenie na wyrost, ale chciała być w tym dorosłym życiu Ethana. Po drodze mogło pójść milion rzeczy nie tak, ale… ale chciała. Zwyczajnie.
Jego odpowiedź ją tylko zbywała. Powinna się o to wkurzać, ale z drugiej strony – rozumiała go. Rozumiała teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ethan zwyczajnie się bał. Martwił się, że wraz z końcem szkoły przyjdzie koniec wszystkiego. Że straci wszystkich. Zostanie sam. A jednocześnie chciał być twardy.
Odpowiedziało mu tylko głośne westchnięcie i zbyt długa pauza ciszy.
A potem przysunęła się nieznacznie do niego, siedząc i tak pod ścianą. Zabrała mu butelkę i odstawiła dalej, po swoim boku. To nie był czas na picie.
— To nie jest to samo, ale… kiedy odchodziła moja matka, też mówiłam wszystkim dokoła, że jest okej. – Nawet nie wiedziała, dlaczego to zaczęła, ale czuła, że jest to ważne. – Mówiłam, żeby się o mnie nie martwić, że sobie poradzę, że mnie to nie dotyka. Ale wiesz co? Nie tak dawno sobie uświadomiłam, że wcale tak nie było. Że tylko głupio okłamywałam siebie. – Podciągnąwszy kolana pod brodę, zaczęła skubać rękaw swojego swetra. – Pamiętasz, jak byliśmy tu ostatnio na tej samej wieży? Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby nie… nie jakiś dziwny… lęk… że nie traktujesz mnie poważnie. Że jestem tylko zabawką, którą będziesz mógł odstawić, jak Ci się znudzi. Jak moja matka mnie odstawiła dla swojej nowszej, ciekawszej rodzinki, bo tą się już zdążyła znudzić. – Przygryzła delikatnie wargę. – Może to brzmi głupio. I może Ty też myślisz, że to, co Cię gryzie, jest głupie, ale… nie jest. – Zwróciła nieco głowę w jego stronę. – Ja nie jestem jak moja matka. Ja traktuję Cię poważnie. Naprawdę. Nie odstawię Cię, bo mi się znudziłeś, czy bo szkoła się skończyła. Nie robi się takich rzeczy, nie ludziom, na których naprawdę nam zależy. Jesteś dla mnie ważny i… cokolwiek Cię gryzie, jeśli nie chcesz mi o tym mówić… po prostu jestem tutaj, okej? Naprawdę… zaufaj mi, możesz na mnie liczyć.
Nie planowała mu o tym powiedzieć. Niczego z tego wszystkiego nie planowała, ale… miała wrażenie, że, nawet jeśli te formułki były zwyczajne i być może oklepane… to Ethan mógł zwyczajnie potrzebować usłyszeć zwyczajnego jestem tu dla Ciebie.