Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Park nocny Oczywiście, chodzenie po dworze podczas ciszy nocnej jest zabronione, ale ciemno robi się przecież przed godziną 22! Jak tylko słońce schyli się za horyzontem, drzewa magicznie podświetlają się, tworząc romantyczne, piękne miejsce na wieczorny spacer i oddech przed snem. Tutejsze drzewa i stworzenia na nich żyjące nie raz widziały początek miłości szkolnych, czy też ich nieśmiałe podloty, nie zawsze udane. Jednak oczywiście proszę pamiętać o wróceniu do zamku na czas!
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
6 września, niedziela, 21:17
Pierwszy tydzień szkoły minął niepostrzeżenie. Aaron czuł się tak jakby dopiero wczoraj siedział w pociągu, użerając się z ludźmi w przedziale. Już pomijał fakt, że jakiś żartowniś uznał, że świetnie będzie zatrzymać pociąg, przez co jakaś panna wylałą na Moona obrzydliwy napój, który piła.
Wszelkie niedogodności związane z podróżą, jak również pierwszymi dniami w Hogwarcie, rekompensowały Ślizgonowi przypadkowe spotkania z interesującym osobnikiem z jego domu, na którego dopiero teraz Moon zwrócił większą uwagę, wcześniej mając go jedynie za kogoś, kto po prostu został przydzielony tam, gdzie on.
Philip, pan prefekt, który zachowywał się kompletnie na przekór wszystkiemu. Mówił jedno, robił drugie. Jak w takim razie Aaron miał przejść obok niego obojętnie, skoro jako jedyny cokolwiek sobą reprezentował, nie będąc tak otwarcie podatnym na urok Ślizgona? Nie był jak te wszystkie panny, które wzdychały ilekroć obok nich przeszedł. Nie był jak ci kolesie, którzy patrzyli za nim z fascynacją, czy nienawiścią, bo miał powodzenie. Czy to ta doza wyjebania społecznego?
Już wcześniej zauważył, że Leighton kręci się po korytarzu. Planował po raz kolejny osaczyć starszego chłopaka, by chociaż spróbować zagrozić mu skutecznie szlabanem? A może liczył, że znowu na chwilę zostaną sami, by mógł uraczyć go komentarzami, które chyba były jego specjalnością. Istniała jeszcze szansa, że uzależnił się od towarzystwa Moona, ale na takie rozważania było chyba za wcześnie, co?
Uznał, że da mu pretekst do konfrontacji. Mógł się założyć, że ten nie wyjdzie z żadną inicjatywą, jeśli tylko nie będzie miał odpowiednich fundamentów.
Dlatego Aaron skierował się w stronę Zakazanego Lasu. Już samo przebywanie tam groziło szlabanem, a co dopiero na krótko przed ciszą nocną.
Uśmiechnął się lekko do siebie. Był pewien, że prefekt nie przepuści okazji.
Zniknął pomiędzy drzewami, nie odwracając się ani razu. Chciał, by młodszy Ślizgon myślał, że to wszystko było jedynie przypadkiem.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Philip był zdecydowanie ciekawski. Nieraz los dał mu do zrozumienia, że może nie powinien być oraz że dużo lepiej jest trzymać się swoich spraw... Oczywiście nie zniechęcało go to. Nie wtrącał się też w życie absolutnie każdego! Chodziło tylko o szczególnie ciekawe osoby, czy sytuacje. Aaron był ciekawą osobą, z którą każde kolejne spotkanie prowadziło do coraz to ciekawszych sytuacji - a im więcej o tym myślał, tym mniej wiedział, co ma z tym zrobić... Nie wspominając już o tym, że starszy Ślizgon był dla niego ogromną zagadką, którą najwyraźniej podświadomie chciał za wszelką cenę rozgryźć. Świadomie natomiast, zastanawiał się tylko, co oznaczają niektóre z jego gestów, czy słów, które odbijały się echem po jego głowie co noc oraz każdego dnia w najbardziej losowych momentach. Dziwne uczucie, nie móc pozbyć się kogoś ze swojej głowy... Tym dziwniejsze, że zdaje się wcale nie chciał się go pozbywać. Gdyby tak było, poszedłby teraz grzecznie do dormitorium i zajął się swoimi sprawami. Teraz z kolei jego sprawą okazało się bzdurne podążanie za tajemniczym chłopakiem wgłąb Zakazanego Lasu. Przynajmniej miał pretekst... W końcu, Zakazany Las był - uwaga - zakazany. Argument nie do zdarcia.
Dopiero stając na skraju lasu, Philip zadał sobie fundamentalne pytanie, na które odpowiedź powinna jasno zasugerować mu, że to jak najbardziej odpowiedni moment, by obrócić się i czym prędzej ruszyć z powrotem do zamku. Pytanie brzmiało, co Aaron miał zamiar robić w Zakazanym Lesie, w tym dniu i o tej porze. Odpowiedź brzmiała: nie wiem. Ciekawość jednak tylko pchnęła go do przodu.
Ale nie dowie się, co jest grane, jeśli tak po prostu zwróci mu uwagę, prawda? Z tego właśnie powodu starał się poruszać cicho, śledząc kolegę z domu głębiej, nie myśląc o konsekwencjach dla siebie - tylko tych, jakie mógł potencjalnie podać Aaronowi w razie starcia.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Po raz kolejny Philip zrobił to, czego oczekiwał Aaron. Podobało mu się, że gra, której był prowodyrem, przebiegała w taki sposób. Jego własne zasady zdawały się sprawdzać idealnie, wpływając na młodszego chłopaka. Moon mógł się założyć, że gdyby tylko wspomniał o tym przy Leightonie, ten wszystkiego by się wyparł. Tak było ze wszystkim i starszy chłopak zaczął się już do tego przyzwyczajać. Philip mówił jedno, a reakcje jego ciała, jak również jego własne zachowanie wskazywało na coś zupełnie innego.
Sięgnął po papierosa, korzystając z tego, że jest oddalony od pozostałych uczniów. Ostatnie, na czym mu zależało, to narzekanie, że im śmierdzi. Jak ktoś cuchnął potem albo ohydnym jedzeniem, dla innych było w porządku. Za to zapach perfumowanych papierosów już ich mierził. Czy to nie było chore?
Odpalił go, zaciągając się głęboko, chwilę później wypuszczając dym. Kontynuował wędrówkę, nie dając po sobie poznać, iż doskonale zdawał sobie sprawę, że ktoś za nim idzie. W końcu tego chciał, prawda? Odciągnąć Leightona jak najdalej, by po raz kolejny nikt im nie przeszkadzał. Mmm, podniecające.
Starając się trzymać różdżkę odpowiednio wysoko, aby nie przywalić w nic (należał do raczej wysokich osób, a to wcale nie było takie przydatne we wszystkich miejscach), zapuszczał się coraz dalej. Kilka razy usłyszał za sobą Philipa, który mimo usilnych prób poruszania się cicho popełniał pewne błędy. Odwracał się wtedy lekko, jakby sprawdzał tylko, czy nie idzie za nim jakieś niebezpieczne stworzenie.
W pewnym momencie zgasił światło różdżki, jak i papierosa, chowając się za jednym z drzew i opierając się o nie plecami.
Nastała cisza, którą po chwili przerwały ostrożne kroki Leightona. Aaron uśmiechnął się lekko, krzyżując dłonie na piersi. Czekał, aż chłopak dotrze do miejsca, w którym ten stał. A kiedy go minął, lekko odbił się od kory, stając za młodym Ślizgonem.
-Za głośno się poruszasz, Leighton - powiedział, lekko się pochylając nad jego głową.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Szedł spokojnie z pełnym przekonaniem, że przyłapie Aarona na... No... Czymś. I właśnie dokładnie to, że nie wiedział, na czym konkretnie sprawiało, że tym bardziej chciał podążać za nim dalej wgłąb lasu wbrew zdrowemu rozsądkowi. Oczywiście były też inne powody, dla którego to robił. Raczej nie szedłby tu za byle kim! Aaron był... Inny. Intrygujący - i to w sposób nieznany dotąd Ślizgonowi.
Zastygał za każdym razem, kiedy starszy chłopak zdawał się coś usłyszeć. Był naprawdę ostrożny! Co prawda większość czasu musiał trzymać przed sobą jedną z rąk, by nie wejść na drzewo, a każdy krok stawiał bardzo powoli i ostrożnie, żeby tylko nie wyłożyć się przez jakiś korzeń. Ostatnie czego było mu trzeba, to żeby Aaron nie tylko nakrył go na podążaniu za nim - bo jak miałby się z tego wyłgać? - i to jeszcze w momencie, kiedy leżał na ziemi w jakiś żałosny sposób...
Nie myślał, jak głęboko są oraz czy ciężko będzie wrócić do zamku, póki nie stracił chłopaka z oczu. Na głupi sposób jego obecność jako "przewodnika" sprawiała, że czuł się pewniej. Tylko dlaczego właściwie ufał komuś, kto idzie nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co i kto przede wszystkim nie wiedział, że ma towarzystwo! Obraził sam siebie kilka razy w myślach, skoro wpadł już na to, że jest idiotą, po czym dopiero ruszył naprzód. Coś musiało stać się te parę metrów przed nim! Może znajdował się na jakiejś górce i dlatego nie widział już przed sobą prawie nic? Może to niefortunne ułożenie drzew? A może jakieś tajne przejście? Hogwart był ich pełen! Nieważne, że był w lesie, tu też na pewno czekały na nich podobne niespodzianki.
Wreszcie usłyszał głos. Za sobą. Niemal podskoczył wzdrygając się. Szybkim ruchem - nie dbając już o zachowywanie ciszy - odstąpił na bok i obrócił się, jakby spodziewał się ataku. Nie do końca tak było... Ale wziął go z zaskoczenia! Miał prawo na takie reakcje.
Najgorsze jednak, że spełniło się to, co spełnić się nie miało - a więc to z czego nie mógł w żaden sposób wybrnąć. Tylko co? Pozostawała prawda? I która właściwie? Ta którą sam przyjmował, czy raczej co siedziało w nim głębiej?
- Sam nie jesteś jebaną sarenką... - wymamrotał z niezadowoleniem.
To tyle. Na tyle było go stać. Nie miał nic na swoją obronę.
- Okej, co tu robisz? - dodał głośniej, pewniejszym tonem. Nie, nie czuł się ani trochę pewniej. Była to tylko gra. I tak nieudolna.
Przynajmniej w ciemności nie było widać, że zrobił się czerwony na twarzy. On za to wiedział o tym doskonale, czując jak momentalnie zrobiło mu się gorąco - i to bynajmniej nie miłe uczucie gorąca!
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Igranie z Philipem było nowym, ciekawym hobby, któremu Aaron oddawał się przy każdej możliwej okazji. Nie jego winą było, że młodszy chłopak dawał mu tak wiele okazji, aby z nim pograć w grę, której zasady znał jedynie Moon.
Nawet teraz, kiedy za nim szedł, zapewnie nie zdając sobie sprawy, że starszy Ślizgon wie o jego obecności, stwarzał precedens do zaspokojenia dziwnych potrzeb chłopaka. Dla osób trzecich Moon musiał mieć ostro nie pokolei w głowie, skoro rajcowało go coś takiego, jak śledzenie przez obiekt, który sobie obrał. Czy to podchodziło pod fetysz, czy jednak powinno być traktowane jako obsesja?
Uśmiechnął się do siebie wiedząc, że ten nieprzerwanie podążał jego śladami. Że też jeszcze mu się nie znudziło. Zastanawiający był powód, dla którego Leighton w ogóle zdecydował się za nim ruszyć. Chciał od niego czegoś konkretnego? Aaron aż tak bardzo zafascynował go swoją osobą, że chciał pobyć z nim sam na sam? A może chodziło o coś, co nie przychodziło na myśl Ślizgonowi, który kierował się w tym wszystkim własnymi założeniami, jak również wygórowanym ego, które pragnęło, by jeden z jego scenariuszy okazał się prawdziwy?
Chcąc poznać odpowiedź, zdecydował się ostatecznie przerwać wędrówkę, mierząc się z Philipem, który musiał być zaskoczony w chwili, w której Aaron wyłonił się za jego plecami. Jak szybko biło jego serce w tym momencie?
Powstrzymał śmiech, ograniczając się jedynie do uśmiechu satysfakcji, kiedy ten podskoczył. Punkt dla Aarona. Póki co prowadził w tym wszystkim, ale to nie dziwiło go specjalnie. Ostatecznie to on wyznaczał zasady, wymuszając na niższym chłopaku reakcje. Te same, które robiły na nim wrażenie, dając satysfakcję.
-Niby nie, a jednak nie usłyszałeś, że za tobą jestem - skomentował, mierząc go spojrzeniem w ciemności, co wcale nie było takie proste. Widział zarys, widział nikły blask oczu, ale to wszystko. Przynajmniej póki wzrok nie przyzwyczai mu się do otoczenia.
-Spaceruję. I palę. Wykazałem się manierami i postanowiłem nie dmuchać na żadnego z uczniów. A jak z tobą? Rozumiem, że to czysty zbieg okoliczności, że znaleźliśmy się tu obaj - powiedział lekko, uśmiechając się przy tym.
To nie był zbieg okoliczności o oboje doskonale o tym wiedzieli. Aaron jedynie chciał wiedzieć, co takiego sprzeda mu Philip. Prawdę, czy jedną z wymyślnych wymówek?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Wow, kurwa, niesamowite, jak się nie ruszasz, to tego nie słychać - odparł od razu w reakcji obronnej, przewracając przy tym oczami.
Przecież słyszałby go, gdyby tylko robił cokolwiek poza czajeniem się w ciemności! Nie musiał wciąż podkreślać, jaki był zajebisty, skoro Philip i tak już to wi-... To znaczy, nie musiał być takim bucem - o tym Philip również w jakimś stopniu już wiedział.
Nie bez powodu uwagę młodszego Ślizgona szybko skupiło wspomnienie o paleniu - i nie chodziło tylko o ich niechlubne pierwsze starcie, kiedy to groził mu szlabanem. Teraz mogło się to potoczyć trochę inaczej. Aaron nie mógł wiedzieć, jak rozległy wpływ miał na Philipa. Oczywiście widział wszystkie jego reakcje, z których zwykle poprawnie wszystko odczytywał... Nie wiedział z kolei o tym, że sprowokował do próby opanowania sztuki palenia. Na szczęście Ian już wcześniej zdecydował, że jest w tym coś cool i chociaż Philip początkowo nie podzielał tego zainteresowania, dostał jasny bodziec do podkradania bratu papierosów. Co z kolei oznaczało, że miał teraz idealną szansę na popisanie się przed Aaronem! Pytanie, dlaczego chciał popisywać się przed chłopakiem zamąciło w jego głowie ledwie dwie sekundy. Nie było to teraz ważne! Ważna była sama szansa, która mogła tak prędko się nie powtórzyć.
Zmierzył jego sylwetkę wzrokiem tuż przed odpowiedzią, po czym najciszej jak potrafił, wziął głębszy wdech.
- Dobra, to daj jednego i to wcale nie wyjdzie tak, że łamiesz ze trzy punkty regulaminu chuj wie po co.
Czy to brzmiało wystarczająco cool? Po tych paru rozmowach z Aaronem wiedział już, że zaraz wszystko może obrócić przeciwko niemu, ale póki co był z siebie umiarkowanie dumny. W dodatku celowo zignorował jego pytanie. Trochę aby spróbować dominować w rozmowie, a trochę dlatego, że miał nadzieję nie musieć już wracać do tego pytania...
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Uśmiechnął się lekko. Ile by dał za odrobinę światła, by teraz dokładnie widzieć wyraz twarzy Leightona? Całą ta sytuacja prosiła się o zarejestrowanie z niej jak najwięcej, by można było wykorzystać to w przyszłości. Philip z pewnością nie wiedział, ale nawet najdrobniejsze szczegóły mogły stać się pożywką do późniejszych działań Moona, który był znacznie lepszym obserwatorem, niż inni podejrzewali. Nie musiał z kimś nawet rozmawiać, aby w głowie pojawiły się odpowiednie wnioski.
-Martwiłeś się o mnie, kiedy przestałeś mnie słyszeć? - spytał, postępując krok do przodu, przez co dystans pomiędzy nim, a młodszym Ślizgonem był znacznie mniejszy. Czuł bijące od niego nikłe ciepło, które mieszało się z tym płynącym z otoczenia.
Prowokowanie komentarzami sprawiało mu radość. Philip zawsze połykał przynętę, poddając się grze, która ostatnio stała się ulubioną Moona. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie postanowi skupić się na jednej osobie, ignorując te, które łaknęły jego atencji. Leighton zdawał się być jednak znacznie bardziej interesujący, bo nie okazywał tak otwarcie, jak bardzo chce, by Ślizgon znajdował się w jego otoczeniu. Wzbraniał się, a obserwowanie, jak jego myśli kłócą się z reakcjami jego ciała, było fascynujące i tak mało znane Aaronowi. Ludzie nie byli wyzwaniem. Byli prości, w większości. Nic dziwnego, że jeśli ktoś wykazał się odrobiną cząstki skomplikowanej, Moon postanowił się zabawić. Przynajmniej przez jakiś czas, póki ostatecznie mu się nie znudzi.
-Odważnie. Obaj wiemy, jak skończyło się to ostatnim razem. Chcesz się dusić tutaj? A może liczysz, że udzielę ci pierwszej pomocy mugolską metodą? - mruknął cicho, pochylając się nad nim.
Imponujące, że pomimo ostatniego niepowodzenia, nadal chciał próbować. Głupota, czy determinacja w osiągnięciu celu?
-Może takie mam hobby? Co, nie działają na ciebie buntownicze osoby? - uśmiechnął się lekko kącikiem ust. - I nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jeszcze chwila, a zaczną naprawdę sądzić, że chciałeś pobyć ze mną sam na sam z dala od innych - szepnął mu do ucha.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Czy martwił się? Tak, szczerze mówiąc tak. Ale nie o niego. O Aarona nie zdążył się zmartwić. W pierwszej chwili bardziej przejął się własną przejmującą samotnością. No dobrze, w teorii jeszcze chwilę temu każdy z nich chodził po lesie oddzielnie, samotnie... W praktyce czuł się dużo pewniej wiedząc, że nie był w rzeczywistości sam. Że gdyby coś z jakiegoś powodu miało jednak się wydarzyć, był tu ktoś jeszcze. O Aarona mógłby zacząć się martwić w drodze powrotnej do zamku, jednak ten nawet nie dał mu czasu zawrócić.
- Nie - odpowiedział więc całkowicie szczerze i gdyby tylko było nieco jaśniej, starszy Ślizgon mógłby zobaczyć, że Philip spojrzał na niego niemal z niedowierzaniem. - Raczej że nie dowiem się, po chuj tu przylazłeś...
Oczywiście o to również nie zdążył się zmartwić, niemniej jednak byłoby to jedno z następstw samotnego powrotu do zamku.
Z kolei do pokazania Aaronowi, jak świetnie palił był wyjątkowo zmotywowany! Zarówno przez ostatnią nieudaną próbę, komentarz sprzed chwili, jak i ten sprzed paru dni, kiedy usłyszał, że wcale mu to nie pasuje. Co to właściwie miało znaczyć, że nie pasuje? Że to jedna z wielu rzeczy, w których nie dorasta mu do pięt? Przecież to nawet nie było trudne! A przynajmniej nie było trudne po kilku próbach...
Szturchnął go więc w ramię, odsuwając się o krok w odpowiedzi na komentarz, który jasno zinterpretował jako atak - a z atakami przecież jest tak, że trzeba je odpierać, prawda?
- Raczej daję ci się przekupić... Albo dawałem jeden durny komentarz temu.
Czy na pewno tylko jeden durny komentarz temu? Powiedział tylko pierwsze, co przyszło mu do głowy, a nie chciał tak kończyć tego temat.
- No, chyba że dam ci ostatnią szansę? - zaproponował niby obojętnym tonem, wysuwając rękę przed siebie.
Prychnął cicho na jego dalsze słowa. Jasne, że chciał spędzić z nim więcej czasu, ale jedyną bardziej pewną rzeczą było to, że mu o tym nie powie!
- Uznajmy, że patroluję jebany las, bo domyślam się, że ktoś się zapodział? A co, wolałbyś, żebym wysłał za tobą kogoś innego?
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Pewność siebie Aarona nie pozwoliła mu wierzyć słowom Philipa. Nie znał go długo, przynajmniej nie tak, jak ludzie mają w zwyczaju znać innych, ale przez ten krótki czas podczas nielicznych spotkań zdążył poznać pewne reakcje chłopaka. Jak również domyślić się, że dłuższa przerwa w jego wypowiedzi, czy po słowach, które padały z ust Moona, Leighton szukał wymówki, która zabrzmiałaby najbardziej prawdopodobnie.
Na ile mylił się w swoim osądach? Cóż, nawet jeśli, Ślizgon nie był typem, który przejąłby się własną pomyłką, potrafiąc przerodzić ją w swoje zwycięstwo. Odrobina manipulacji, dobrze dobrane słowa i ponownie wygrana była po jego stronie.
-Czyli się mą interesujesz. Może umówiłem się na sekretną randkę, hm? Niektórzy mają dziwne fetysze - odpowiedział, kodując słowa młodszego chłopaka. Przyjdzie pora, w której wykorzysta je do własnych celów. - Na czym tak bardzo chciałbyś mnie przyłapać, Leighton? Zresztą obaj wiemy, że nie wlepisz mi szlabanu. Przerabialiśmy to ostatnim razem i nie sądzę, by wiele się zmieniło - uśmiechnął się lekko. Na litość Merlina, tak bardzo brakowało mu teraz światła, w którym mógłby obserwować twarz kolegi z domu. Jego reakcje, które miały się zmieniać niczym w kalejdoskopie. To, jak bardzo ze sobą walczy za każdym razem, kiedy Aaron powie coś, do czego można podejść dwojako. Którą opcję wybrać?
-To trochę jak napaść - rzucił krótko, czując szturchnięcie. Czemu tak bardzo zależało mu, aby z nim zapalić? I kto właściwie wybrał go prefektem, skoro umiejętności przekonywania, a tym bardziej wywierania na kimś pożądanych zachowań Philip zupełnie nie posiadał. Był raczej jak ktoś, cóż, uroczy, chociaż tego słowa starszy chłopak nie zwykł używać.
-Przekupić tym? Uwierz mi, mam zdecydowanie lepsze sposoby na przekupstwo - powiedział cicho, zmniejszając odległość, którą wcześniej Leighton zwiększył. Zlustrował miejsce, w którym powinna być jego twarz, po raz kolejny tej nocy wkurwiając się, że nie widzi jej dokładnie.
-Naprawdę wysłałbyś za mną kogoś, kto spędziłby ze mną czas zamiast ciebie? - lekko się uśmiechnął, sięgając do kieszeni, w której spoczywały papierosy. Złapał Philipa za rękę, wkładając w nią jednego z nich, z premedytacją dotykając skóry we wnętrzu jego dłoni.
-Pokaż, jak wiele zmieniło się od ostatniego czasu - mruknął.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Philip na tym etapie zdawał sobie sprawę z tego, że przy Aaronie zachowuje się zwykle inaczej, niż przy innych. Doskonale wiedział, że mógłby wiele rzeczy rozegrać inaczej - a każdą taką alternatywną kolej rzeczy rozpracowywał setki razy, tuż po każdym takim spotkaniu... Już nie wspominając o tym, że dużo później również pojawiały się pomysły na ripostę, czy inne zachowanie, które gwarantowałoby mu niejaką wygraną. A przynajmniej tak mu się właśnie zdawało, z jakiegoś powodu. Jakby nie patrzeć jeszcze ani razu nie udało mu się przegadać Aarona... Czy to właśnie stało się jednym z jego celów? Tak. Tak, zdecydowanie.
Zmarszczył brwi, kiedy chłopak zaczął mu wmawiać tu jakąś randkę. Przynajmniej tu odpowiedź przyszła naturalnie szybko.
- Fetysze na las po dwudziestej pierwszej?
Chyba nie do końca zrozumiał, co ten mu sugerował, ale starał się rozpracowywać wszystko na bieżąco.
- Ok, jasne, to ja jestem twoją jebaną sekretną randką.
Czemu w jego głowie zabrzmiało to jak groźba... A na głos już nie? Może szybkie odpowiedzi wcale jednak mu nie sprzyjały.
Sapnął kręcąc krótko głową.
- Hej, a może wlepię? - odparł jednak również pospiesznie, unosząc lekko ręce, starając się sugerować, że jeszcze się nad tym zastanawia. - Na przykład po to, żeby ci to udowodnić?
Mógł mu udowodnić! Nie był wciąż przekonany, czy by tego chciał... To znaczy, na pewno chciał go zagiąć, ale z jakiegoś powodu stanowczo za bardzo rozprawiał w głowie, czy aby na pewno Aaron nie byłby na niego za bardzo zły i czy nie ucięłoby to tej... Dziwnej, dziwnej znajomości, do której przecież ciągnęło go coraz bardziej.
Ale lepsze sposoby na przekupstwo? Tu nawet nie drążył. W końcu doskonale wiedział, czego chce i tego zażądał, prawda?! Na co mu inne, lepsze sposoby?
- Nie pytałem - mruknął unosząc głowę, by spojrzeć mu, cóż, w oczy. Ciemność była teraz po jego stronie.
Nie pytał i nie zamierzał. Zacznie się nad tym zastanawiać dopiero później i mógł być pewien, że te myśli zajdą za daleko.
- A co, wolałbyś spędzić czas z woźnym, czy kimś takim? - dopytał, bo właśnie takie osoby miał mimo wszystko na myśli. Takie, które uwielbiały przyłapywać uczniów na robieniu czegoś nie tak. Przecież ich już wcale by nie przekupił!
Mimo wszystko nie spodziewał się, że po tym wszystkim Aaron jednak zdecyduje się ugiąć - o ile można było to tak nazwać - i przekupić go tak, jak tego oczekiwał. Może dlatego zadrżał lekko i cofnął jedną nogę, gdy otrzymał w końcu papierosa?
- Aha, kurwa, totalnie po to to robię. Żeby ci pokazać - prychnął w odruchu obronnym.
Tak, totalnie po to to robił... Ale chciał być w tym wystarczająco dyskretny. Gdyby tylko się w tym poddał, pewnie jeszcze wytknąłby mu jego własne słowa - że niby nie pasuje mu palenie. Co to w ogóle miał być za tekst? Niby jemu pasowało bardziej? I na czym miała polegać ta różnica? I dlaczego spędził parę wieczorów na zastanawianiu się nad tym?
Odwrócił się od Aarona i odszedł o dwa kroki na bok, odpalając papierosa, by następnie zaciągnąć się nim lekko i z dumą zaprezentować, że tym razem uda mu się nie udusić... I udawało się. Inna sprawa, że nie było w tym uczucia relaksu, jakiego niektórzy poszukiwali. Była tylko i wyłącznie chęć popisania się i obawa przed tym, że coś pójdzie nie tak.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Fetysz na niebezpieczeństwa płynące z przebywania w tym lesie po dwudziestej pierwszej. Wzrasta poziom adrenaliny, robi się nieprzewidywalnie. Co, Leighton, nie kręci cię to? Wolisz bardziej kolorowe i jasne przestrzenie? - spytał, uśmiechając się przy tym ironicznie. Jeśli tylko chłopak zdążył poznać Aarona bardziej, mógł usłyszeć w jego głosie podobną nutkę, która miała na celu sprowokowanie go. Chociaż czy Moon musiał w ogóle używać jakiegoś specjalnego tonu przy Philipie, skoro wystarczyły odpowiednio dobrane słowa, aby ten zaczął się dwoić i troić, byleby tylko wypaść przy starszym koledze jak najlepiej? Mógł przed nim ukryć wiele, ale niestety, Aaron był zdecydowanie zbyt dobrym obserwatorem, poświęcając temu więcej czasu, niż rozmowie z osobami, które na to nie zasługiwały.
-Chciałbyś zostać moją sekretną randką, Philip? Ten las może stać się naszym specjalnym miejscem - wymruczał. Ach, ile by dał, by te słowa powiedzieć mu prosto w ucho, napawając się drżeniem, które z pewnością przebiegłoby po ciele młodszego chłopaka. Moon był na tyle pewien, że z góry zakładał, że właśnie takie wrażenie wywarłby na prefekcie.
-Nie obawiasz się, że później mógłbym się zemścić. Albo inaczej… naprawdę myślisz, że go przyjmę? - spytał, opierając się o drzewo, które miał za sobą. Nie nawykł do słuchania prefektów i wielu musiało się naprawdę natrudzić, by faktycznie odbył karę. Nic dziwnego, że najczęściej kończyło się na utracie punktów.
-Woźnego jeszcze nie obczaiłem, ale skoro go polecasz - uśmiechnął się lekko. Nie miał w zwyczaju oglądania się za starszymi i pewnością nie miał zamiaru tego zmieniać. Był jednak ciekaw w jakim celu właściwie Philip go o to pytał. Czyżby zazdrość? A może próba wyciągnięcia kto był w typie starszego kolegi?
-Imponujesz mi, Leighton. Nikt do tej pory nie postanowił się truć dla mnie - stwierdził, sięgając po zapalniczkę. Taką zwyczajną, mugolską, zrobioną ze srebra. Miał ją przy sobie zawsze, odkąd tylko dowiedział się, że należała do jego ojca. Odpalił ją, a niewielki płomień pojawił się pomiędzy nimi. Po raz pierwszy miał okazje dostrzec w bladym świetle twarz Philipa, znajdującą się tak blisko. - Romantycznie - szepnął, drażniąc Philipa.
Patrzył, jak młody się oddala, rezygnując z jego pomocy. Uśmiechnął się lekko. Proszę, jaki niezależny.
-Naprawdę zależało ci na tym, by nauczyć się palić - stwierdził tak po prostu. Nie wierzył bowiem, że chłopak w tak krótkim czasie opanowałby sztukę palenia, przyzwyczajając do tego swoje płuca.
Odpalił swojego, gasząc płomień, by na nowo mogła ogarnąć ich ciemność.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Raczej nie wzrusza... - mruknął bez przekonania.
Co prawda czuł się tu nieco mniej pewnie, a gdyby tylko miał zostać nagle sam w głębi lasu, najpewniej faktycznie zacząłby się bać i priorytetem byłby powrót do zamku. Teraz jednak dużo innych rzeczy zaprzątało jego myśli. Stworzenia zamieszkujące las musiały poczekać w kolejce. Póki nie stanowiły bezpośredniego niebezpieczeństwa, z którym mogliby stanąć twarzą w twarz, mógł o nich zapomnieć.
- A co, o to chodzi? Przychodzisz tutaj się bać? - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo, siląc się na złośliwość w akcie małej zemsty. Przecież Aaron w trakcie tych paru rozmów był złośliwy nie raz! Czas się odegrać. Chociażby w tak delikatny sposób. Na początek.
Kolejne pytanie Aarona jednak wprawiło go w kolejny stan chwilowego zawieszenia. Z jednej strony wydawało się absurdalne i przerysowane... Sekretne randki... Jasne. Ale czy naprawdę nie chciałby czegoś podobnego? A przynajmniej, gdyby sądził, że Aaron mówił na poważnie i wcale z niego przy tym nie drwił? Cóż, jego dobór słów, czy ton kazały mu w to nie wierzyć. A jednak zrobiło mu się cieplej, gdy w pierwszej reakcji przewrócił wymownie oczami, na chwilę zapominając, że nie każdy z jego gestów może być w tej chwili tak oczywisty. Dlatego też nie odpowiedział nijak. Zamiast tego od razu przeszedł do kolejnego tematu.
- Nie, niekoniecznie... Ostatecznie też mógłbym się zemścić. I to chyba nie do końca działa na zasadzie przyjęcia, czy nie przyjęcia...
Skrzywił się lekko na wzmiankę o woźnym. Nie, zupełnie nie to miał na myśli i szczerze mówiąc na tym polu nawet nie był zazdrosny. Raczej zaskoczony, że i tym razem myśli Aarona powędrowały tą samą wydeptaną ścieżką.
- No tak, jasne - odparł neutralnie, nawet nie wiedząc, jak inaczej miałby to skomentować. Cóż, może miniony komentarz miał dać mu do myślenia później. W końcu słowa Aarona jeszcze długo zapewne miały odbijać się echem w jego głowie.
Gdy tylko płomień zapalniczki oświetlił im twarze, ponownie podniósł wzrok, by spojrzeć mu w twarz. Przez chwilę patrzył na niego w milczeniu, z dziwnym zagubieniem wymalowanym na twarzy... Zaraz potem uratował się ucieczką parę kroków w bok.
- Skąd pomysł, że to dla ciebie? No chyba nie byłeś zachwycony ostatnim razem, co? - spytał, niezamierzenie nawiązując jeszcze do jego słów, które jako jedne z wielu wracały w minionych dniach. Nie pasowało mu to, nie pasowało mu to... To teraz niech wie, że jednak pasuje!
- Zresztą, nie wiem, jak ty miałeś, ale to nic trudnego...
A jednak pierwsze próby wprawiały go w niezrozumiałą irytację. To nie powinno być nic trudnego, to na pewno.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Co w takim razie jest twoim fetyszem, Leighton? A może żadnego jeszcze nie odkryłeś, hm? - zainteresował się. Co takiego mógł lubić osobnik pokroju prefekta? Był niemal pewien, że na polu związkowym Philip doświadczenie miał raczej marne. Z pewnością to samo było z relacjami międzyludzkimi, bo przez ten czas, który mieli okazję ze sobą spędzić Aaron upewnił się, że młodszy chłopak raczej nie bratał się blisko z nikim innym. A już z pewnością w podobnym aspekcie nie traktował własnej płci. Czyżby Moon chciał to zmienić utwierdzając się w przekonaniu, że jeśli tylko się postara, nikt nie będzie w stanie mu się oprzeć? Leighton był dla niego pewnym wyzwaniem, a wygranie go miało zapewnić miłą satysfakcję. Jak miałby zrezygnować?
-Kto wie, może kręci mnie dreszczyk emocji. Kontrolowane niebezpieczeństwo, kontrolowany strach. Adrenalina to przyjemna sprawa - odpowiedział takim tonem, jakby faktycznie o to wszystko chodziło. Czy była to jednak prawda, czy nie, Philip musiał sam osądzić. Moon nie miał póki co najmniejszego zamiaru wykładać wszystkich kart, pośrednio zmuszając młodszego chłopaka o myśleniu o nim.
Uniósł lekko kącik ust, kiedy nastała krótka cisza. O czym myślał? Szukał odpowiedniej riposty czy już teraz Aaron zasiał w nim ziarenko, które miało rozwijać się w następnych dniach? Ziarenko opatrzone jego imieniem i wszystkim, co było z nim związane.
-Jak byś się na mnie zemścił? Postraszyłbyś mnie kolejnym szlabanem? Tylko tą pozorną przewagę chcesz wykorzystać? Jak byś sobie poradził gdyby nie odznaka? - spytał niemal beznamiętnie. Był ciekaw jego pomysłowości. Do jakich zagrań byłby skłonny, byleby tylko dopiec Aaronowi? Jak daleko by się posunął, by pokazać mu, że zemsta nie jest dla niego niczym szczególnym? - Cóż… zawsze możesz spróbować. Tylko nie zapomnij przy mnie być i pilnować, że faktycznie wykonam to, co mi przypiszesz - zakpił, nadal wątpiąc, że szlaban dostanie. Gdyby miał go dostać, już dawno znalazłby się na jego koncie. Nie bez powodu Leighton tak z tym zwlekał. Nic dziwnego, że Moon przyjął, że ten niczego wlepiać mu nie chciał.
-Nadal podtrzymuję, że to do ciebie nie pasuje. Jeśli chciałeś mi zaimponować mogłeś zrobić to w inny sposób - lekko wzruszył ramionami. Nie oceniał ludzi, którzy palili, niemniej z jakiegoś powodu papieros w dłoni Philipa wyglądał absurdalnie. - O to właśnie chodzi, nie? Nie byłem zachwycony ostatnim razem, więc postanowiłeś to zmienić - dodał, wydmuchując porcję dymu. Czy go rozgryzł? Liczył, że tak. Zresztą halo, ego Moona było tak wygórowane, że i tak każde przemyślenie brał za pewniaka.
-Nic trudnego… ostatnio wyglądało to trochę inaczej - uśmiechnął się lekko. Odepchnął się od drzewa, podchodząc do chłopaka. Sięgnął po papierosa, który ten trzymał w dłoni, zabierając mu go. - Nie truj się dla mnie, Leighton - szepnął, nachylając się nad nim.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Czy naprawdę ta absurdalna rozmowa zeszła właśnie na temat fetyszy? Co gorsza, oczywiście powoli przestawało go to dziwić.
- Serio myślisz, że z tobą bym o tym gadał? - wybronił się od niewygodnego tematu... Lub raczej miał nadzieję, że się wybronił. Powoli uczył się, że z Aaronem nie powinien być tego wcale taki pewien. Ale czy naprawdę sądził, że jeśli byłby już świadom podobnych rzeczy, to właśnie on byłby pierwszą osobą, której o tym powie? Z drugiej strony, czy ktokolwiek zaszedł dalej niż on? Dobrze, nie miał nigdy nikogo, ale to dlatego, że do tej pory nikt nie zainteresował go w ten sposób!
- Czyli spacery po lesie. W nocy. Samemu. I to bez celu. To. To jest ta twoja rzecz, tak? - wyraźnie wątpił i chciał tylko podsumować jak absurdalnie to brzmiało.
Oczywiście przez myśl nie przeszłoby mu, że tak właśnie miało być. Że spacer nie miał być samotny, że to on miał za nim podążyć i wykonał wszystko według planu Aarona... Bo nie mógł wiedzieć. Wystarczyłoby, że by go nie zauważył, albo może postawił sobie granicę - uznałby, że chodzenie za nim do lasu nocą, to o ten jeden krok za daleko. I co wtedy?
- Pozorną przewagą... - prychnął, powtarzając za nim. - A to nie ty się podniecałeś, że jaki to nie jesteś wyższy, czy silniejszy? To cała twoja przewaga, tak?
Tak, po raz kolejny nieświadomie udowadniał nie tylko, jak uważnie go słuchał, ale jak wiele razy przypominał sobie jego słowa. Jak bardzo zamieszkały na stałe w jego głowie, kiedy powtarzał je sobie po parę razy.
- Wiesz co, pierdol się, żebyś się kiedyś nie zdziwił! - dodał głośniej, brzmiąc tym razem na poważniej urażonego.
Wystarczyło parę sekund, żeby poczuł się głupio, iż podniósł na niego głos, ponosząc tu znów jakąś porażkę. Ale przecież teraz się nie wycofa... Nie wspominając już o tym, że mimo wszystko, naprawdę go zirytował! Przecież starał się pokazać mu na wszelkie sposoby, że jest dużo lepszy, niż ten uważa, a wychodziło... Miernie.
- Nie chciałem ci zaimponować, nie obchodzi mnie to - wymamrotał zaraz ponuro. Zaraz nawet chciał coś dodać, ale Aaron postanowił zaskoczyć go po raz kolejny, tym razem zabierając mu papierosa.
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie! - po raz kolejny się uniósł, dla kontrastu z jego szeptem.
Dobrze, więc po raz kolejny nic nie poszło po jego myśli... Z tą różnicą, że chwilowo zażenowanie, czy niezadowolenie były zdecydowanie stłumione przez złość. Jakoś w innych sytuacjach, z innymi ludźmi potrafił zaplanować sobie pewne rzeczy i stosunkowo często wszystko szło po jego myśli. A z Aaronem? Zdawało mu się, że nigdy! Może wynikało to ze stosunkowo krótkiej znajomości, ale budowało w nim powoli coraz więcej frustracji... W dodatku frustracji, której wcale nie miał zamiaru zwalczyć poddaniem się. Wręcz przeciwnie.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Mógł się spodziewać podobnej odpowiedzi ze strony Philipa. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy kierował w jego stronę słowa w podobnym tonie, o podobnym brzmieniu. Przyzwyczaił się. Dodatkowo to właśnie ten drobny akcent sprawiał, że chciało się przebywać z młodszym Ślizgonem jeszcze bardziej. Może to trochę masochistyczne, ale łatwe drogi nigdy nie były dla Moona.
-Wolisz rozmawiać o tym z jakimiś rozchichotanymi koleżankami? A może to właśnie JA jestem twoim fetyszem, hm? - lekko się uśmiechnął, patrząc na niego. Następnym razem, kiedy ponownie się spotkają (a on był pewien, że będzie miało to miejsce) wybierze jakieś jaśniejsze miejsce, bo chociaż było interesująco, tak brak możliwości rejestrowania reakcji wymalowanych na twarzy Leightona był dziwnie drażniący.
-Czy w Zakazanym Lesie można być samym? Nigdy nie wiesz, kto znajdzie się blisko ciebie, hm? Widzisz, ja dzisiaj trafiłem na ciebie. Następnym razem to może być jakieś stworzenie - powiedział lekko, jakby wcale wcześniej nie wiedział, że Philip tu za nim przyjdzie. Moon często planował, jeśli tylko coś lub ktoś okazywał się wystarczająco interesujący, by zaprzątać sobie nim głowę. Młodszy chłopak był, udowodnił to już nie raz. Podobnie, jak udowodnił, że Aaron nie jest mu obojętny. Wszak w innych okolicznościach po prostu już dawno dałby mu szlaban, odejmując punkty, zamiast trwać przy nim wdając się w coraz to dziwniejszą rozmowę, podczas której to właśnie Leighton pokazywał najwięcej.
-Mam tego znacznie więcej, Leighton. Ale jaka to byłaby zabawa, gdybyś dowiedział się o mnie wszystkiego? - zainteresował się. On wiedział o Philipie znacznie więcej, niż on o nim. Wiedza. To kolejny element, który z całą pewnością można było rozpatrywać jako przewagę. - Schlebia mi jednak, że tak uważnie mnie słuchasz - uśmiechnął się. Jak bardzo ten będzie się teraz wypierał, że wcale tak nie było?
-Traktuję to jako obietnicę, Leighton - stwierdził, nie precyzując, czy chodzi mu o szlaban, przyszłe spotkanie, czy jeszcze o coś innego. Niech się Ślizgon głowi, to już nie było broszą Aarona.
-Po co w takim razie palisz? Po co zaczynasz, skoro jeszcze niedawno wcale cię to nie interesowało? Chwilowa zachcianka brzmi marnie - odpowiedział dziwnie poważnie. Trochę hipokryzja, bo sam palił, ale miał przynajmniej powód, który można było jako tako zaakceptować.
Kolejny krok, by zmniejszyć dystans. Na tyle, by czuć ciepło bijące od ciała Leightona.
-W takim razie wokół kogo, Philip, skoro tak wiele rzeczy robisz właśnie pode mnie? - spytał.
Odsunął się od niego, oddając mu znowu przestrzeń. Przeczesał włosy dłonią, gasząc wcześniej papierosa, którego gdzieś rzucił.
-Interesujące z ciebie stworzenie, panie Leighton. A jeśli nie masz zamiaru zostawać kompletnie sam w tej ciemności, polecam ruszyć za mną. Tym razem nie będziesz musiał się skradać - powiedział, obracając się do niego plecami.
Ruszył w kierunku zamku nasłuchując, czy Leighton postanowi po raz kolejny pokazać, jak bardzo jest niezależny i nie słucha innych, czy jednak zastosuje się do poleceń, unikając w ten sposób zapewne pożarcia przez jakiegoś zdeformowanego niedźwiedzia z ogonem jednorożca.
z/t
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
No dobrze, może podążanie za Moonem w ciemną noc wgłąb Zakazanego Lasu nie było najlepszym pomysłem. Prawdopodobnie Philip powinien był powstrzymać swoją ciekawość... Będzie wiedział na kolejny raz! Nie mógł być pewien, że skorzysta z rady dla przyszłej wersji siebie, za to w razie czego będzie miał pretensje tylko do siebie! Lub co najmniej głównie do siebie.
Otworzył już usta, by wytknąć mu, który z nich ma najpewniej więcej rozchichotanych koleżanek, ale chyba nie chciał wcale zagłębiać się w ten temat. Brzmiałby na zazdrosnego, prawda? A przecież nie miał o co!
- Nie wiem, po chuj w ogóle o tym rozmawiać - odparł po krótkiej pauzie, kręcąc głową.
Już nawet nie chciał odnosić się do dalszej części jego wypowiedzi! Że to on był jego fetyszem? Przecież to nawet tak nie działa! A przynajmniej Philip nie sądził, by tak to działało.
Oczywiście sytuacja, w jakiej się tutaj znaleźli daleka była od trafienia na siebie nawzajem... Po prostu głupio polazł za nim i absolutnie niczego się nie dowiedział. Na tę chwilę zaczął wierzyć, że Aaron faktycznie miał jakiś cel w całym tym spacerze, o którym nie chciał mu powiedzieć - bo właściwie czemu miałby tego chcieć? I może starał się przestraszyć go tym całym stworzeniem, jakie mógłby spotkać kolejnym razem? Ten jeden ze zdecydowanie nielicznych razy, postanowił przemilczeć.
- Wow, bo zwykle ludzie nie słuchają, co mówisz, jak z tobą gadają, tak? - spytał ironicznie w swojej obronie.
- To jest obietnica - odpowiedział poważnym, pewnym tonem, a przez myśl mu nie przyszło, że równocześnie jasno przyznał, że spodziewa się już kolejnego losowego spotkania z nim.
Dla Philipa hipokryzja Aarona w temacie palenia była absolutnie jasna i był to jeden z niewielu tematów, na które mógł jeszcze się wykłócać i nie brakło mu argumentów! No dobrze, musiał przy tym trochę ściemniać, ale w tym jednym temacie czuł się pewniej...
- Słuchaj, nie mój problem, że ty sobie zaczynałeś dla kogoś, skoro tak mi wpierasz, że wow, to na pewno dla ciebie. Aha, jasne... Nic nie robię pod ciebie, ty po prostu-... No kurwa, zawsze starasz się tak to wszystko obrócić, to już jest cholernie na siłę!
Nie było i to głównie dlatego aż tak się denerwował. I chociaż chciał teraz udowodnić mu, jak bardzo jest od niego niezależny, faktycznie wolał nie wracać do zamku sam... Właściwie był tak skupiony na podążaniu za Aaronem najciszej, jak się da, że teraz nie był już pewien, z której strony przyszli. Pozostało mu ufać starszemu Ślizgonowi, nawet jeśli nie do końca mu się to podobało. Ruszył więc parę sekund później za nim, mamrocząc jeszcze pod nosem najpewniej parę przekleństw.
z/t
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
6 września, godzina 00:02
Ze wszystkich miejsc, z których widać by było dobrze gwiazdy, jak to sobie wymyśliła w opowiedzianym śnie, którego w rzeczywistości nie było, Ethan zaprowadził ich właśnie w to. Nie narzekała – było całkiem zabawnie, kiedy, z prowiantem w jednej dłoni, trzymając się za ręce starali się uniknąć wszelkich możliwych patroli, aby przemknąć niezauważeni przez całe siedem pięter, a potem przeciąć błonia w stronę Zakazanego Lasu. Zdawało jej się, że to praktycznie było niemożliwe! A jednak dnia dzisiejszego wyjątkowo dopisywało im szczęście.
Może powinna odczytywać to jako dobry znak na przyszłość? We wróżbiarstwo bawić się nie lubiła, ale naprawdę chciała w to wierzyć. Wszystko zapowiadało się… dobrze. Chociaż uczucie, które pojawiło się zupełnie niespodziewanie do Ethana, było dla niej zaskoczeniem, to miała wrażenie, że z każdą chwilą jest coraz bardziej pewne i silne. I jeśli nawet wszystko to działo się pod wpływem chwili, to nie chciała, aby ich przyszłość była jedynie ulotną chwilą. Sama nie wiedziała, dlaczego, ale… naprawdę chciała z nim być.
A na samym początku chciała wiedzieć, czy on też myśli i czuje to samo, co ona.
Kiedy dotarli na miejsce, była w szoku. Spędziła w tym zamku dobre sześć lat, ale nie widziała jeszcze czegoś tak… pięknego jak to. Niewykluczone, że przechodziła tędy kilka razy, ale najpewniej za dnia i nie dostrzegała całego wdzięku tego miejsca. Równomiernie rosnące drzewa jakby same podświetlały się delikatnym blaskiem, tworząc przy tym niesamowitą atmosferę, której nie potrafiła opisać. Światło tak doskonale współgrało z blaskiem gwiazd i księżyca, że… brakowało jej po prostu słów.
Puściła delikatnie dłoń Ethana, aby odejść kawałek i obrócić się wokół własnej osi, powolutku, jakby wzrokiem chciała chłonąć wszystko to, co dostrzegała.
To przewyższało jej najśmielsze oczekiwania. Na jej wargach pojawił się szeroki uśmiech, i odetchnęła głęboko, jakby samo powietrze przynosiło jej szczęście.
Niewykluczone, że tak właśnie było. Ponownie poczuła się tak, jakby żyła w zupełnie innym świecie. Jakby była lżejsza od puchu, jakby mogła wznieść się i odfrunąć.
W końcu jej wzrok padł na Ethana. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc go, stojącego pośród blasku drzew. Podeszła do niego ponownie, aby ująć jego twarz w dłonie i podarować mu pełen czułości pocałunek, który jednocześnie był i podziękowaniem, i wyrazem zachwytu.
— Chyba przeszedłeś sam siebie – stwierdziła, gdy otwierała oczy, aby na niego spojrzeć. – Tak pięknie nie było nawet w moim… hm… śnie.
Wszelkie słowa uznania i komplementy dzisiaj mu się należały. Szczególnie teraz, gdy zaskakiwał i zachwycał ją jednocześnie…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ethan doskonale wiedział, dokąd ją prowadzi. Miał tylko nadzieję, że przemkną niezauważeni... Na szczęście oboje z Kaią znali też całe mnóstwo tajnych przejść, które nieco usprawniły podróż na parter i być może uchroniły ich nawet przed spotkaniem z nocnym patrolem.
Miejsce, które wybrał w Zakazanym Lesie wydawało się idealne. Spełniało warunki Kai, które właściwie nie były wygórowane i miało dodatkowy urok dzięki niskim, podświetlonym drzewkom. A jednak nie spodziewał się, że Gryfonce aż tak się spodoba. Uśmiechnął się lekko, gdy postanowiła odejść od niego te parę kroków, by najwyraźniej ocenić jego starania. Sam rozejrzał się nawet nieznacznie, jakby również zastanawiał się, czy trafił z miejscem. Odłożył przy tym zabrane butelki tuż przy jednym z drzewek.
Gdy z kolei wróciła do niego, objął ją i odwzajemnił pocałunek.
Zaraz uśmiechnął się nieco szerzej na jej komentarz, jednak próbując zachować powagę, pokiwał głową.
- Tak, w 2013 roku posadziłem te drzewka... - zmarszczył lekko brwi, mierząc najbliższe drzewko wzrokiem, zastanawiając się, jak szybko właściwie mogłyby mu urosnąć. - Tak, właśnie... Ekhm... Żeby przyprowadzić tu potem wyjątkową osobę.
Bo jak to przeszedł sam siebie? No dobrze, było to przemiłe i cieszył się, że jej się podoba, ale szczerze mówiąc, nie czuł by wiele zrobił. Poszli na żywioł - właściwie ze wszystkim dzisiaj - i to zdawało się wyjść... Idealnie? Tak, chyba na ten moment mógł powiedzieć, że był to wieczór idealny. Zdążył zapomnieć już o byłej przyjaciółce Kai, która okropnie ją potraktowała oraz zaatakowanym ponczem Milesie, który wycofał się z imprezy i... Właściwie jeszcze trochę i pewnie zapomni, że w zamku wciąż trwa rzeczona impreza. Miał teraz ciekawsze rzeczy na głowie.
Skinął głową ku trawce tuż obok butelek i zaraz przysiadł w tym miejscu, licząc, że Gryfonka postanowi pójść za jego przykładem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Roześmiała się na jego słowa, a po chwili, w falach śmiechu, pokiwała głową jakby z uznaniem. To był cały Ethan, jej Ethan, który nawet z komplementy potrafił obrócić w żart.
A ona nigdy nie pozostawała mu dłużna.
— Hm, to teraz co? Żeby być prawdziwym mężczyzną, musisz jeszcze postawić dom – mrugnęła do niego zalotnie, chociaż jej wargi nadal wygięte były w szerokim uśmiechu.
Cóż, ciąg dalszy był i spłodzić syna, ale chyba o takich fantazjach nie chciała jeszcze rozmawiać. Jakoś tak nie chciały przejść jej przez gardło, a sama budowa domu była dość neutralna! Tym bardziej, że zanim się zbierze na ten dom pieniądze, zrobi projekt, wybuduje, urządzi, to potrafią naprawdę minąć prawdziwe lata…
O tym można było myśleć już jako siedemnastolatek!
Nie musiał jej zapraszać dwa razy. Podeszła i przysiadła obok niego, koło butelek pozostawiając przyniesione przez nich przekąski. Ale kiedy już tak rozsiadła się, delikatnie przy tym napierając na bok Ethana, rozejrzała się po ich zdobyczach, a jej wzrok zawisł na moment na napojach.
— Hm, możemy mieć mały problem. – Sięgnęła po ognistą i odkręciła ją. – Nie wzięliśmy żadnych kubeczków.
Spojrzała dość bezradnie na Ethana, po czym pociągnęła delikatny łyk z gwinta.
— Ale może to nawet lepiej… - lekko podsunęła butelkę ku niemu. – To prawie jak połowa pocałunku.
Puściła mu prowokująco oczko, przysuwając alkohol bliżej niego.
|