Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Czy to naprawdę tak niepokojące, że nie miałby nic przeciwko, gdyby poszła faktycznie oglądać półnagich facetów na rurze? Ostatecznie to przecież samo patrzenie... Czy to może tylko ten moment w związku, kiedy zazdrość nie zdążyła się na stale zadomowić się w jego serduszku i wszystko przed nim? Tak, może ostatnia godzinka, czy dwie, to za mało... Mimo ślubu, oczywiście.
- Jasne, mam iść z tobą? - spytał od razu, nie potrzebując nawet chwili zastanowienia.
Ale przecież nie mogła go nawet winić! Mimo że uczucie, a jeszcze przed nim wyraźny pociąg, było prawdziwe, większość z tematów jako poruszali była luźna, choć przy tym przerysowana. Dlaczego więc miałby spanikować i nie zgodzić się na wyimaginowane oglądanie striptizerów? Dosłownie jedyną odpowiedzią musiało być wspólne oglądanie podobnego show!
Uśmiechnął się wyraźnie zachwycony pomysłem podpisania najbliższego eseju. Pozostawał tylko jeszcze przedmiot zakładu...
- Hmm... Wyjście do Hogsmeade już sobie załatwiłaś... - zaczął zastanawiać się na głos.
Może to tylko formalność, ale przecież zakłady były zawsze ekscytujące! Musieli na coś wpaść.
- Chyba po prostu musisz wymyślić mi autorskie zadanie - zdecydował rozkładając lekko ręce. - Chyba, że ja mam sobie coś wymyślić.
Oczywiście to byłaby ta słabsza opcja. Na co miałby wpaść dla siebie? Jeszcze miałby próbować zagiąć sam siebie? Nie ma szans.
- To się nazywa dbanie o ciebie! - zauważył z udawanym oburzeniem.
Zaraz zmarszczył brwi w chwili zastanowienia i opuścił wzrok na butelkę, którą przecież właśnie mu przekazała.
- Dałaś mi to, żebym był łatwiejszy? - oburzył się po raz kolejny w ten sam sposób, ale tu już nie powstrzymał uśmiechu. - W razie czego mnie nie musisz namawiać do nocy poślubnej.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Okej, spodziewała się czegoś zupełnie innego. I teraz to już nawet nie wiedziała, czy powinna mu strzelić, czy się obrazić, czy w ogóle co! No bo jak to? Co to – otwarty związek miał być? Jeśli tak, to ona się natychmiast wypisywała!
Prychnęła tylko na jego pytanie i rzuciła:
— Chyba sobie żartujesz. Pójdę sama. Albo z koleżankami, same się zabawimy – rzuciła nieco ironicznie, patrząc na Ethana dość oskarżycielsko.
No bo teraz to się czuła urażona! Jak mógł jej w ogóle pozwalać na coś takiego? Jak mógł chcieć jeszcze iść z nią na coś takiego?! Nie, żeby zamierzała, ale nadal!...
Zerknęła na niego dopiero, kiedy rzucił propozycję, że sam może sobie wymyślić zadanie… Ha! Jasne! I co sobie wymyśli? Podwędzenie skrzatom ciasteczek dyniowych, czy oblanie sokiem jakiejś koleżanki? Nie ma mowy, ona już coś wynajdzie!
— Niech pomyślę… - mruknęła cicho, marszcząc brwi, kiedy na niego patrzyła.
To musiało być coś ekstra. Coś tak ryzykownego jak… jak mniej więcej to, że Kaia najpewniej zarobi szlaban za podpisywanie się nieswoim nazwiskiem, a na pewno straci punkty dla Gryffindoru. Coś naprawdę dobrego…
— Wiem – rzuciła z bardzo złośliwym uśmieszkiem, który równie dobrze mógł symbolizować koniec świata. – Przelecisz się w nocy po zamku. Na miotle. Totalnie na nagusa – przekrzywiła lekko głowę z poszerzającym się uśmieszkiem. – A jeśli do tej pory nikt Cię nie złapie, wlecisz do łazienki dziewczyn na drugim piętrze i zaprosisz Jęczącą Martę na randkę.
Uniosła brwi w pełnym ciekawości uśmieszku. Czy nie spęka? Sama by wtedy obejrzała to show! Cóż, może niekoniecznie, jako dziewczyna Ethana, powinna wystawiać go na latanie (dosłownie!) na nago po szkole, ale… mógł trafić tylko na nauczycieli – a to się nie liczy (albo na prefektów, to już nieco gorzej), a Jęcząca Marta… była martwa, nie? To też się w sumie nie liczy!
Ale jego pytanie kompletnie wybiło ją z rytmu. Bo… cholera, w ogóle nie spodziewała się, że akurat w tym odbije piłeczkę, a jej broń obróci się przeciwko niej! Jakby w dezorientacji uciekła dość nerwowo wzrokiem, czując się trochę głupio. Ale przeszło jej dość szybko, wraz z teatralnie urażonym tonem Ethana. Na jej ustach pojawił się z powrotem uśmiech.
Cóż, wspominał jej już o tym – a ona mu odpowiedziała. Skoro wspominał raz jeszcze, tej samej nocy, to… chyba nie będzie myślał, że odpowiedź będzie inna. Prawda?
Przesunęła się do niego, zmniejszając stopniowo dzielącą ich odległość, coraz bliżej, i bliżej… a gdy ich wargi prawie się stykały, szepnęła:
— Nigdy nie mówiłeś, że pociągam Cię aż do tego stopnia, że jesteś gotowy na tu i na teraz – mruknęła prowokacyjnie.
W czym… miała w sumie własny cel, bo przy okazji by się dowiedziała, czy Ethan widział w niej kogoś więcej od dawna, czy dopiero od dzisiaj…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Rzecz jasna Ethan miał zupełnie inny sposób na interpretację tego typu wyjść. Jak można mówić o zdradzie, kiedy to tylko niewinne oglądanie?
- Przecież ustaliliśmy już, że w razie potrzeby jestem twoją koleżanką!
A takie sytuacje zdecydowanie były potrzebą.
Chociaż całkowicie szczerze, nie sądził na ten moment, by podobne wyjścia byłyby dla niego, jako nowego chłopaka Kai, obraźliwe.
- Wow - mruknął, nie zdradzając przy tym jeszcze żadnych emocji, co do pomysłów dziewczyny.
Cóż, wyzwanie na pewno było oryginalne, ale zwrócił uwagę na parę drobnych niedogodności, czy problemów. Pomijając już, jak niewygodnie latało się nago na miotle!
- Ale to byłaby już zdrada - zauważył z powagą, kręcąc przy tym głową. - Chyba że interesuje cię życie w trójkącie z Martą... Co oznacza, że stale mnie zaskakujesz. Chyba tak to jest, że najgorsze rzeczy wychodzą po ślubie, co?
Chyba tak właśnie było. A przynajmniej jemu kojarzyło się w ten sposób.
- Ale nie sądzisz, że to wymaga nieco więcej zaangażowania niż złożenie podpisu? - spytał unosząc brwi. - Nie chciałbym, żebyś czuła się, jakbyś oszukiwała. W końcu chyba zwykle chcecie pokazać swoją wątpliwą wyższość nad nami, co?
No właśnie, bo jakby to miało wyglądać? Ona napisze swój esej i złoży podpis w parę sekund, a on miałby poświęcać pół nocy? Jeśli miałby wykonać jej zadanie, musiałoby być naprawdę warto!
Kiedy Kaia zaczęła się zbliżać, sądził raczej, że to zapowiedź kolejnego pocałunku i rozchylił nawet nieco wargi... Ale ta kontynuowała ich rozmowę, na co mimo wszystko uśmiechnął się lekko, choć przewrócił też oczami. Co prawda nie rozumiał w tej chwili jej gry, ale nie miał zamiaru się przez to wycofywać!
- Mam powiedzieć ci teraz? - spytał, ponownie podnosząc rękę, by pogładzić ją delikatnie po policzku, a następnie przesunąć ręką po jej ciele, aż do biodra.
Może i mówiła mu już, co o tym myśli, ale z jakiegoś powodu teraz go prowokowała, prawda?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Zamrugała w lekkim zdumieniu, kiedy stwierdził, że ustalili w końcu, że był jej koleżanką.
— Co? Niby kied… - zaczęła, ale olśnienie przyszło dosłownie za moment, kiedy przypomniała sobie ten pamiętny dzień, gdy Ethan piszczał jak dziewczynka, próbując przekonać Kaię, że impreza z dzieciakami to słaby pomysł. I, cóż, zważywszy na obrót spraw, faktycznie teraz zdawał się to bardzo słaby pomysł… - Ach, faktycznie. Pożyczyć Ci mascarę, moja najlepsza przyjaciółko? - zapytała złośliwie, celowo podkreślając ostatni zwrot, tak ku przypomnieniu, że przed momentem cudem uniknął wsadzenia we friendzone. Gdyby zapomniał.
Pewnie nie zapomniał, to zawsze było traumatyczne przeżycie, ale przypomnieć nie zaszkodzi.
Przechyliła lekko głowę w zaciekawieniu, kiedy Ethan reagował jakoś tak… bez entuzjazmu na pomysł Kai. Nie wiedziała zupełnie, dlaczego, pomysł był zajebisty!
Prychnęła jedynie na sugestię trójkątu z Martą.
— Wiesz, sądziłam, że kręcą Cię bardziej żywe i bardziej gorące laski niż umarlaki - rzuciła dość oskarżycielsko, bo skąd mu do głowy w ogóle przyszło, że chciałaby żyć w takim trójkącie i to z duchem! - I przepraszam, jak to najgorsze? A kiedy było najlepsze?
W końcu, skoro przeskoczyli właśnie dwa etapy związku, to chyba to przegapili…
Zaraz szybko machnęła ręką, jakby zupełnie nie przejmowała się rzekomą urazą na honorze.
— Ależ, to będzie wymagało ode mnie napisania całego eseju. CAŁEGO ESEJU! Wiesz, jakie to wyrzeczenie? - dla Kai, której nauka wyjątkowo nie szła, było, i to cholernie wielkie. - Naprawdę lot na miotle przy tym to pikuś.
I naprawdę nie rozumiała, dlaczego podpisanie się jego nazwiskiem mu nie wystarczało! Jakby nie był to wystarczający powód do dumy… Co jeszcze miała zrobić? Złożyć przed dyrektorem dokumenty ślubne?
To w ogóle było legalne?
Czy w ogóle były jakieś dokumenty ślubne?
Dość szybko porzuciła te myśli, kiedy Ethan uniósł dłoń, aby dotknąć jej policzka… Przymknęła z przyjemnością oczy, i z cichym westchnięciem napawała się jego dotykiem, który sunął coraz niżej po jej ciele, aby ostatecznie zatrzymać się na biodrze.
To sprawiło, że zapragnęła być bliżej. Dlatego przysunęła się bardziej, siadając tuż przy jego kolanach, jedną dłonią dotykając jego policzka, a drugą układając na jego piersi.
— Jeśli to prawda… - mruknęła prowokacyjnie, chociaż w sumie ciekawa była, jak brzmiałaby odpowiedź.
Jednocześnie chyba nieco za mało świadoma była gry, jaką właśnie z Ethanem prowadziła...
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Cierpliwie poczekał, aż Kaia przypomni sobie moment, w którym okazał się być nie tylko jej przyjacielem, ale również małą przyjaciółką. Nie spodziewał się jednak, że jej najlepsza przyjaciółka może potrzebować mascary. Mascary, która była... Do rzęs, tak? Był prawie pewien, że wie, jednak dziewczyny zdawały się czasem wymyślać kosmetyki oraz ich nowe zastosowania na poczekaniu! Z nimi nigdy nic nie wiadomo!
- A to nie tak, że dziewczyny malują siebie nawzajem? - spytał niemal z triumfalnym uśmiechem w krótkiej pauzie budując odpowiednie napięcie. - Na przykład ja mogę umalować ciebie, a ty mnie.
Kolejne wyzwanie? Może w innym przypadku byłoby to dziwne, ale chodziło o Kaię i Ethana! Przecież to codzienność. A z drobną pomocą alkoholu może ich kreatywność została tylko nieco bardziej pobudzona.
- Mnie tak! To ty posyłasz swojego chło-... Męża na jakiś dziki, nagi podryw! Pewnie masz w tym jakiś głębszy plan, zboczeńcu! - a mówiąc to, tyknął ją oskarżycielsko w bok.
O nie, nie obróci tego dziwnego fetyszu przeciwko niemu! To jej brudne myśli wyszły na światło dzienne!
- Ale ja nie każę ci pisać eseju! Esej napiszesz... Wiesz, przy okazji. To nie esej z tego, jak jestem cudowny. To zmieniałoby postać rzeczy - pokiwał powoli głową z uznaniem dla własnego pomysłu. - Mógłby wtedy być na historię magii... Biografia osoby, która cię inspiruje? I która zaistniała-... Albo ze świetlaną przyszłością!
Na ten moment oczywiście był to tylko kolejny pomysł, który zdawał się być genialny. Pytanie, na czym Kaia miała zamiar powiedzieć "stop".
Dziewczyna prowadziła zresztą bardzo niebezpieczną grę. I to dla nich obojga! Tworzyły się przecież coraz większe niedopowiedzenia, towarzyszące każdej kolejnej prowokacji z jej strony, a Ethan wcale nie zamierzał tego przerywać. Wszystko było w jej rękach.
Pochylił się ku niej, by zaraz szepnąć jej do ucha.
- W takim razie, tak, bardzo mnie pociągasz. Szczególnie teraz.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Spojrzała na niego co najmniej tak, jakby spadł właśnie z choinki. Dziewczyny malują siebie nawzajem! Kiedy! W przedszkolu?
— No tak, zapomniałam, że moja przyjaciółka ma siedem lat i bawi się w dorosłe z koleżankami - powiedziała to tak słodkim głosem, lekko szczypiąc jego policzki jak rozczulająca się ciocia nad własną bratanicą, że naprawdę robiło się aż mdło!
I chociaż w pierwszym odruchu roześmiała się, słysząc pomysł, jaki Ethan jej rzucił, tak w kolejnym… Cóż, jego propozycja warta była rozważenia…
Hmm… w sumie, to dość kusząca propozycja. Będę miała od razu makijaż na Noc Duchów - rzuciła z podłym, perfidnym uśmieszkiem.
Aczkolwiek naprawdę sądziła, że mejkap zrobiony przez Ethana nadawałby się na Noc Duchów. Nie wiedziała co prawda, kogo by przedstawiała (może Jokera albo Harley Quinn?), ale brzmiało super, musieli tego spróbować!
Uniosła dłonie jakby w poddańczym geście, jakby w ten sposób mówiła mu you got me here.
— Okej, masz rację! - przyznała się od razu, bez bicia. - Niesamowicie kręci mnie, jak jesteś tak totalnie zażenowany… i już masz się poddać i przyznać, że to jednak dziewczyny są lepsze - mruknęła słodziutko, muskając w delikatnym buziaczku jego policzek. Może przy tym uśmiechała się odrobinę za szeroko…
Ale zaraz wywróciła oczami, słysząc kolejną propozycję Ethana. On chyba naprawdę zatrzymał się gdzieś na pierwszym roku szkoły… Aurora jednak mogła mieć rację w tym, że samce się wolniej orientują, najwidoczniej takie naprawdę było prawo natury…
— Ethan, skarbie, my nie mamy po jedenaście lat, żeby pisać o swoich idolach na historii magii… Ale możesz zrobić jakąś promocję jakimś dzieciakom, może oni napiszą o Tobie esej, skoro masz takie marzenie? - rozłożyła ręce jakby w odruchu bezradności, chociaż z jej warg nie znikał ani na moment uśmiech. - Jako Twoja dziew… żona mogę Ci nawet pomóc w marketingu. The things we do for love.
Taki esej w sumie sama chętnie by przeczytała! Nawet jeśli Ethan trochę ją czasem bawił ze swoim mniemaniem o sobie, to chętnie by się jeszcze czegoś o nim dowiedziała, tak patrząc z zupełnie innej perspektywy. Bo kto wie, może coś umknęło jej uwadze? Może była nieobiektywna?!
Na pewno była. Ale nadal - co jeśli? Dlatego chętnie przeczytałaby taki esej!
Zmrużyła z przyjemnością oczy, kiedy nachylił się do niej delikatnie, aby słodko szepnąć jej… Właśnie, w sumie co takiego?
— Och? - uniosła zaczepnie brwi. - A czym chwila obecna różni się od innych? Czemu teraz pociągam Cię szczególnie?
Może była nieodpowiedzialna, brnąc w to dalej, ale naprawdę była ciekawa! I to w pewnym naukowym stopniu… poznawania Ethana od nieco innej strony. Tak.
W końcu do tej pory nie myślała nawet, że dla niego może wydawać się atrakcyjna…
Z drugiej strony ona też nie patrzyła na niego jak na kandydata na własnego chłopaka, więc…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Ale zdziwiłabyś się, gdybyś zobaczyła moje umiejętności-... Malarskie... Makijażowe...
Oj, zdziwiłaby się. Bardziej niż on, kiedy pod koniec zdania zauważył, że jednak nie bardzo wiedział, jak to ująć. Najważniejsze, że wybrnął!
- Widzisz! W takim razie, co, mamy już plan na przyszły tydzień - zaczął wyliczać, nieświadomy, że wycieczka do Hogsmeade wcale nie wypada w przyszłym tygodniu, a fakt, że o tym już rozmawiali wcale nie pomagał. Może działo się dziś nieco za dużo. - I na Noc Duchów w przyszłym miesiącu... Jeszcze parę dni i wyjdą plany na cały rok.
Nie należał raczej do osób, które wiele planują. Chociażby dlatego, że potem zapominał o podobnych rzeczach... Na przykład wielką tajemnicą było, kiedy to przypomni sobie o zakładzie z Aurorą, która miała przynieść im wino. Czy w ogóle przypomni sobie samodzielnie? A jednak na ten moment był wręcz głupio podekscytowany kolejnymi planami z Kaią.
Zaraz uniósł lekko ręce w obronnym geście.
- Jeśli takie rzeczy cię kręcą, to ja jednak się wycofuję - ogłosił od razu, bo przecież nigdy się nie poddawał. Co najwyżej walczył z niesprawiedliwością i nierównością, jaka właśnie miała go dotknąć! - Już wolałem, kiedy kręcili cię zmarli.
Przy tym wszystkim zdaje się żadne z nich - a na pewno nie Ethan - nie zauważyli, jak daleko zachodzą w słowach. Ale czy było to ważne? Jakby nie patrzeć, nikt ich nie słuchał. A przynajmniej mogli mieć nadzieję, że nikt ich nie słuchał... Nikt, ani nic... Ale przecież to nie pierwszy wypad do Zakazanego Lasu i czy komuś się coś kiedykolwiek stało? Nie, na pewno nie!
Pokręcił nieznacznie głową, kiedy jego wyzwanie zostało oddane losowemu jedenastolatkowi. No nie, to już nie to. A przecież nauczyciel historii magii tak by się zdziwił, dostając esej od Kai Dubois... Gryfonki, która nie kontynuowała nawet jego zajęć.
- Dobra, ja tylko mówię, sam podpis nie jest równowarty lataniu po szkole nago, tylko po to, by na koniec spytać Jęczącą Martę, czy nie chciałaby spędzić upojnej nocy ze mną i z moją żoną.
O tak, będzie to przekręcał przeciwko niej tak długo, jak tylko mógł. Nie wysyła się mężów na podryw!
Zaraz przesunął dłoń niżej, by pogładzić dłonią jej udo, słuchając pytania.
- Może to w jaki sposób do mnie mówisz... Jak dziś wyglądasz. Otoczenie - skinął tu głową w stronę drzewek. - Towarzystwo, albo jego brak.
Mówiąc to może profilaktycznie nie zachodził za daleko myślami, ale przesunął przy tym dłoń aż na jej kolano, a następnie wrócił opuszkami palców na udo tuż pod materiałem jej sukienki.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Przechyliwszy nieco głowę, uniosła brwi, co miało zwiastować ogromne niedowierzanie Gryfonki co do rzekomych zdolności malarsko-makijażowych... czy jakkolwiek by to tam Ethan nazwał.
— Och? - rzuciła zaczepnie - Chciałabym to zobaczyć - dodała, tak dla pewności, żeby wiedział, że wątpi w jego talent, a to znaczyło, że rzucała mu kolejne wyzwanie! I chociaż Ethan do wyzwania zawsze był pierwszy, to mimo wszystko była ciekawa, czy uda jej się go sprowokować... Tak odrobinkę...
Zastanowiła się jednak porządnie, kiedy mówił, że następny tydzień mieli zaplanowany. Mieli...? Nie przypominała sobie. A może mieli, a zapomniała? Pamiętała tylko o randce w Hogsmeade, ale ona była chyba trochę dalej... Ach, nieważne! Ważniejsza teraz była odpowiedź, do której uśmiechnęła się słodziutko, nim odpowiedziała:
— A zaraz potem całe życie - po czym puściła mu porozumiewająco oczko.
Może to mogło wyglądać jak zabawa albo droczenie się, ale w sumie to, co mówił jej Ethan, było dla niej w tym momencie bardzo ważne, bo... bo mogła poznać jego oczekiwania i zapatrywania się na ten związek. To, czego chciał, czy oboje chcieli tego samego, niż być ze sobą zaledwie przez chwilę... Wydawało jej się, że tak - że Ethan myślał o niej poważnie, tak jak ona myślała o nim. Ale jednak, pomimo nawet ślubów, wciąż nie mogła być do końca pewna. Chociaż - czy kiedykolwiek będzie mogła być?
A może to było zwyczajnie dla niej za wcześnnie, żeby pakować się w nowy związek i tak bardzo bała się porzucenia...?
Zaśmiała się krótko, chociaż powinna poczuć się obrażona! Zawstydzony Ethan był zdecydowanie widokiem godnym uwagi...
— Daj spokój... Zazwyczaj kręci nas coś, czego jeszcze nie dostaliśmy. A ja jeszcze nie widziałam zawstydzonego Ethana - rzuciła mu kąśliwie, po czym nachyliła się, aby skraść mu całusa. I aby przy okazji zapomniał o tej gadce o Jęczącej Marcie, jakoś tak odechciało jej się zakładów z jej udziałem...
Zaraz jednak prychnęła, słysząc komentarz o upojnej nocy.
— Kto mówił o upojnej nocy?! Czy randki to tylko chodzenie wzajemnie do łóżka? - rzuciła, tym razem już z autentycznym oburzeniem.
No bo na randkach można robić tyle cudownych rzeczy! Poznawać się lepiej, śmiać, bawić się, dokuczać sobie, patrzeć w oczy, patrzeć w gwiazdy, rozmawiać na przeróżne tematy i dzielić się zainteresowaniami, zjeść coś, wypić coś... Było tyle możliwości poza chodzeniem do łóżka, no naprawdę!
I nieważne, czy mówił to tylko po to, aby ją podenerwować czy też nie, jej myśli odpłynęły w zupełnie inną stronę, kiedy dłoń zsunął powoli na jej udo i... poczuła nagły, przeszywający jej ciało przyjemny dreszcz. Mimowolnie zacisnęła nieco mocniej uda, szczególnie, kiedy przesuwał dłoń w stronę kolana, a potem wracał nią do góry i... poczuła zabawne łaskotanie w brzuchu.
Boże... dokąd to wszystko zmierzało? Czy powinna w ogóle o tym myśleć...?
Z delikatnym uśmiechem, musnęła opuszkami palców skórę na jego szyi i... nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. Dla niej to wszystko także było kompletnie nowe i... w życiu by się nie spodziewała, że kiedykolwiek spojrzy na Ethana jak na chłopaka, z którym mogłaby... chodzić. Całować się. Który mógłby jej się podobać...
— Mam tylko nadzieję, że nikt nie skropił mnie perfumami z amortencji, bo byłoby mi bardzo przykro - mruknęła zaczepnie, nim zbliżyła się, aby wpić się z czułością w jego wargi w długim pocałunku, który z czasem przestawał być jedynie zwykłą pieszczotą, a zaczął stawać się... chyba czymś o wiele, wiele więcej...
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Oj, zobaczy... To znaczy, zobaczy, jeśli tylko będą pamiętali o przygotowaniu odpowiedniego makijażu na Noc Duchów. W końcu to chyba nie mogło być trudne, prawda? Miał w rękach pędzle i... Farby... Kiedyś. Wiedział też zdaje się, jak korzysta się z kredki do oczu! A przecież wiele więcej nie było, prawda? Cała reszta, to już z górki.
- Zobaczysz. A inne dziewczyny będą ci zazdrościć - odparł, klepiąc ją przy tym po ramieniu.
No dobrze, może sam nie spodziewał się po sobie cudów, ale był przekonany, że poszłoby mu... Akceptowalnie. Dobrze. To znaczy, nie byłoby żadnej tragedii!
- Nie licząc przyszłego - rzucił bez przemyślenia, ale zaraz dotarło do niego, że nie dość, iż było to niepotrzebne, to nawet za mało precyzyjne. - Roku, nie życia.
Nie to, żeby mieli jeszcze coś do planowania w przyszłym życiu.
A przede wszystkim nie było potrzeby myśleć teraz o przyszłym roku rozłąki! Był wrzesień! Stanowczo za wcześnie na zastanawianie się, co będzie w przyszłym roku... Czym on będzie miał się zajmować... Jak bardzo zmieni się jego życie...
- Może widziałaś, tylko dobrze się kryję - odparł bez zawahania.
Zdaje się, że żeby być wystarczająco macho, nie wolno zdradzać podobnych sekretów, jednak na szczęście Ethanowi wcale nie zależało na akurat tym tytule. A przecież musiała widzieć go kiedyś zawstydzonego! Znali się przecież tyle lat...
Ale jak Kaia mogła się oburzyć o hipotetyczną randkę z Jęczącą Martą, którą sama zasugerowała w wyzwaniu!
- Ćśś - położył palec na jej ustach, żeby przypadkiem nie burzyła się bardziej. - Pamiętaj, że to nie ja wymyślam ci randki z innymi facetami.
Zaraz po tym opuścił rękę, sądząc, że to wystarczający komentarz do całej sytuacji.
Dla niego to było zresztą jasne! Ona zaczęła i wcale nie mówiła o rzeczach mniej stosownych... Z tą różnicą, że wspominała o nich z większą powagą, niż Ethan do tej pory.
Po wcześniejszych słowach Kai, sądził, że jej granice znajdują się w zupełnie innym miejscu. A jednak udawało mu się badać je dalej, a ona nie tylko nie protestowała, ale zachęcała go do dalszych eksploracji! Cóż, przynajmniej tak właśnie wyglądało to z jego perspektywy.
Uśmiechnął się lekko na jej komentarz, po czym oczywiście odwzajemnił pocałunek, podczas gdy jego ręka wędrowała dalej po zewnętrznej części jej uda, coraz wyżej, aż do jej pośladka. Był przy tym bardzo delikatny, jedynie muskając jej skórę palcami - a przynajmniej póki co. Zaraz jednak zawrócił ręką z powrotem w dół, by z kolei skierować się ku wewnętrznej strony uda, nie przerywając przy tym już serii pocałunków.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Pokiwała jedynie głową z szerokim uśmiechem, a chociaż mogło wyglądać to na potwierdzenie, że faktycznie będą miały czego zazdrościć, to jednak troszeczkę, odrobinkę w to wątpiła...
Ale nie wątpiła na pewno w jedno.
Przysunęła się do niego i oparłszy dłonie o jego kolana, nachyliła się tak blisko, że niemalże dotykała wargami jego warg.
— Między nami, już mają mi czego zazdrościć.
I gdy tylko mrugnęła do niego porozumiewawczo, skradła mu kolejny, długi pocałunek, jakby na przypieczętowanie słów, które jeszcze bardziej dobitnie miały podkreślić jesteś mój.
A przy okazji wiedziała, że Ethan będzie się cieszył z tego komplementu. I pewnie zaraz domagał się więcej, ale... carpe diem. Czy tam momento. Czy coś tam.
Jego kolejne słowa ją nieco zszokowały, nieco wybiły z rytmu. Zwyczajnie się ich nie spodziewała. Na początku ich w ogóle nie zrozumiała, ale oświecenie przyszło dość szybko, bo... bo w końcu Ethan w przyszłym roku miał już nie wrócić do szkoły. I chociaż nie słyszała o tym, żeby się bał, albo miał jakieś wątpliwości, to... to wcale nie znaczyło, że tak nie było.
A jego słowa, jego zachowanie zdradzały jej, że coś jednak musiało być na rzeczy...
Dotknęła jego policzka, chociaż nie był to już zamiar pieszczotliwy, dotknęła go jako wyraz zmartwienia, pokazania, że ma jej uwagę i że porozmawia z nim, jeśli tylko będzie chciał.
— Chcesz o tym pogadać? - spytała cicho.
Miała co prawda tego nie poruszać na dzisiejszej randce. Już przecież była podobna sytuacja, ale jakoś tak ją odwlekła, bo nie chciała psuć natroju. Jednakże... jednakże jeśli Ethana coś gryzło, chyba nie należało czekać. Nawet jeśli będzie to kosztem nastroju.
A może nie? Może właśnie będzie im dzięki temu lepiej? Lżej?
W tym wszystkim zignorowała kompletnie jego kompletną uwagę, bo jakoś tak... gadanie już o swoich preferencjach i zawstydzenia w obliczu prawdziwych problemów zdawała jej się nieco błaha.
Z lekkim zaskoczeniem spojrzała na palec, który przyłożył do jej warg, i... chociaż potem spodziewała się jakiejś pieszczoty, pocałunku chociażby, to nic takiego nie nastało. A to drań! Prychnęła na niego jedynie i odwróciła głowę, jakby była obrażona.
Chociaż już zauważyła, że udawanie obrażonej na Ethana nie działa. Będzie musiała wymyślić coś innego, zdecydowanie bardziej skutecznego na wyłudzanie całusów i... innych różnych rzeczy.
Na przykład do takiego dotyku, który powodował dreszcz i drżenie serca i... jej serce niemalże stanęło, gdy jego dłoń sięgnęła jej pośladka. Czuła, jak jej oddech mimowolnie przyspiesza, a w jej głowie, dość niewyraźnie, zaczyna tlić się lampka, że chyba zaczęła prowadzić dość... ryzykowną grę. Była jednak ona na tyle niewyraźna, że udało jej się ją zignorować, aby z drżącym sercem nadal oddawać się słodkim, pełnym żaru pocałunkom. Czuła, jak dłoń Ethana zaczyna wracać i mogłaby odetchnąć z ulgą, gdyby...
Gdyby nie poczuła jej na wewnętrznej stronie swojej nogi.
Poczuła nagły, zimny, dość nieprzyjemny dreszcz, szczególnie w okolicy łopatek, a serce zadrżało jej ze strachu. Natychmiast oderwała się od Ethana i odsunęła na niewielki kawałek, z przyspieszonym oddechem. Nie odpychała go, po prostu zwiększyła odległość między nimi, bo... bo wiedziała, że Ethan nie będzie chciał jej krzywdy. Nigdy.
I o ile jej włosy wcześniej zmieniały swoje kolory stopniowo, tak teraz, zupełnie nagle, w mgnieniu oka, zmieniły barwę na róż przemieszany z pasemkami bieli.
— Nie, Ethan, nie... - szepnęła dość zmieszana, unikając celowo patrzenia mu w oczy. - Ja... wybacz, ale... nie jestem jeszcze gotowa...
Przygryzła lekko dolną wargę, zerkając na niego na ułamek sekundy, nieco kontrolnie.
Wychodziło na to, że jednak będzie musiała mu powiedzieć - i to szybciej niż później...
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ach tak? Miały czego zazdrościć? Świetnie, to teraz niech jeszcze doda, czego takiego!
- Już? - udał zdziwienie. - Czegoś poza urodą, charyzmą i intelektem?
Zaraz jednak złapał się na tym, jak Kaia mogłaby obrócić to przeciwko niemu, więc uniósł rękę w obronnym geście, aby nie weszła mu przypadkiem w słowo.
- Kolejność przypadkowa!
Nie będzie wystawiał się tak łatwo! Zaraz jeszcze mogłaby mu zarzucić, że zaczął od wyglądu, jako tej najważniejszej wartości.
Gdy tylko uniosła rękę do jego policzka, właściwie był przekonany, że to tylko pieszczota, a jeśli byłby to rodzaj pocieszenia, to tylko i wyłącznie w paru miłych gestach. A jednak był też przekonany, że Kaia nie ma pojęcia o jego drobnych wewnętrznych rozterkach oraz pewnej drażliwości tematu kolejnego roku... Czy też kolejnych lat. Dlatego też był szczerze zaskoczony, słysząc jej pytanie. O nie. Czy brzmiał aż tak żałośnie?
- Niee, na razie masz mnie na co dzień do końca roku szkolnego. Może z małą przerwą na święta - odparł szybko, licząc że w ten sposób uda mu się zbyć temat.
Mogli do niego przecież wrócić! Na przykład nigdy...
Kwestia ta była jednak problematyczna. W rzeczywistości, w głębi, Ethan naprawdę chciał poruszyć ten temat i potrzebował się wygadać, jednak nie zgadzał się na to nawet przed samym sobą! Przecież świetnie radził sobie sam... W dodatku, aby rozmawiać na ten temat, trzeba było dokładniej i dłużej o nim myśleć, czego unikał za wszelką cenę. Wizję przyszłości zostawiał sobie na ostatnią chwilę. Planował na poważnie zacząć się tym wszystkim martwić w dniu, w którym ukończy szkołę.
Faktycznie nie zareagował też na jej kolejną próbę odegrania małego foszka. Może gdyby była przy tym nieco bardziej dobitna i podkreśliła, czego oczekuje od Ethana w ramach odkupienia swoich win... Ale drobne sugestie zdecydowanie nie wystarczały.
Zdawało mu się też, że Kaia od pewnego czasu dawała mu raczej jednoznaczne sygnały i zielone światło na dalszą eksplorację... Spodziewał się nawet, że w pewnym momencie może postawić jakoś granicę, ale chyba nie oczekiwał, że ta z kolei będzie już tak dobitna. Nie było to delikatne chwycenie jego ręki i przekierowanie jej tam, gdzie by sobie jej życzyła. Nie było to też krótkie stop, które nie zakłócałoby wymiany czułości, a jedynie dałoby mu do zrozumienia, że właśnie otarł się o tę niepisaną granicę.
Ale nie, dziewczyna wydała mu się dziwnie spanikowana, kiedy zdecydowała się odsunąć i brzmiała, jakby zamotała się też we własnej wypowiedzi. Zdziwiło go to na tyle, że milczał chwilę, patrząc na nią uważnie, jakby oczekiwał czegoś więcej.
Co prawda nie rozumiał podobnych granic u niektórych dziewczyn, ale wychodził z założenia, że nie musi tego rozumieć. Po prostu istniały i... Cóż, nie miał nic do gadania.
- Okej - mruknął na początek, z pewną dozą ostrożności.
Mieszane sygnały co prawda nigdy nie były przyjemną sprawą, ale nie miał zamiaru przekonywać jej na siłę. Co prawda był o krok od wyrzucenia z siebie, że przecież zdawała się być zainteresowana, ale był zdolny do samodzielnej refleksji oraz werdyktu, że to okropny krok.
Tylko co właściwie miałby powiedzieć? Wolałby, żeby Kaia sama przeszła do wygodniejszego tematu, ale wyraźnie kisiła się we własnej niezręczności i... Czy zrobił coś bardzo nie tak?
- Znaczy... Wszystko w porządku? - dopytał po chwili, licząc że wyjaśni mu to w prostych słowach i nie będzie żywiła żadnego wyrzutu... W przeciwnym wypadku, to okropna pierwsza randka.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uśmiechnęła się odrobinkę szerzej, widząc, jak chętnie przystąpił do kolejnej gry. No a cóż, skoro już zaczęła, to bardzo chętnie jeszcze troszkę popieści jego ego. Odrobinkę! Tak na dobry początek!
Potem może zapomnieć o aż tylu komplementach!
Gdy już otwierała usta, Ethan wszedł jej w słowo, a Kaia zamrugała oczami w zdziwieniu, a potem, gdy dotarł do niej sens wypowiedzi, zaśmiała się głośno, kręcąc przy tym głową. Okej, akurat nie przyszło jej na myśl, żeby się z nim drażnić w ten sposób, ale doceniała przezorność!
— Och, myślę, że tego przede wszystkim. Ale, na przykład, wsparcia... zrozumienia... lojalności. Optymizmu. Daru do rozbawiania. Tego, że mój chłopak jest jednocześnie moim najlepszym kumplem - szturchnęła go przy tym w ramię. O nie, tego zapomnieć nie zamierzała! - I tego, że mój, przepraszam, mąż jest mistrzem tekstów na podryw - zafalowała zabawnie brwiami. - Moja Rzodkiewko - mruknęła tak słodziutko, że niemalże zabrzmiało to nawet seksownie! Niemalże. Na pocieszenie musnęła lekko wargami jego policzek i uśmiechnęła się.
Jeśli następnymi słowami chciał ją jakoś pocieszyć, albo zapewnić, że nie ma o czym mówić, to cóż... nie wyszło mu. Zmartwiła się jeszcze bardziej, bo brzmiało to tym bardziej poważnie, im bardziej on nie chciał o tym mówić. Ale... chciała z nim porozmawiać. Chciała, żeby wiedział, że ma w niej wsparcie, no i... mogła sobie wyobrażać, czego Ethan się boi. Ona miała jeszcze rok i względny plan na siebie, ale co będzie za rok?
Mimo to, nie chciała na niego naciskać. Poniekąd powiedział jej to, co myślała jeszcze przed chwilą - byli na randce. Na randce robi się bardziej miłe rzeczy, chociaż naprawdę, dla niego skłonna była poświęcić ją na poważniejsze rozmowy o jego problemach. W końcu jej zależało. Od zawsze jej zależało. Chciała, aby o tym wiedział.
Dlatego na razie postanowiła nie drążyć tematu. Zamiast tego, pogładziła jego policzek delikatnie, opuszkami palców, a drugi policzek ucałowała słodko i długo, specjalnie przeciągając.
— Ale wiedz, że zawsze jestem z Tobą, Ethan.
I jakby na podkreślenie swoich słów, ponownie odnalazła jego dłoń i splotła ze sobą ich palce.
Bo wiele można było powiedzieć o Kai, można było wytykać jej wady, albo roztrzepanie, albo zbyt niepoważne podchodzenie do niektórych spraw, które powagi by wymagały... ale na pewno nie to, że zostawiała swoich przyjaciół samych, na lodzie.
A Ethan był już kimś więcej niż tylko przyjacielem. Zasługiwał na jej pełną uwagę.
Wydawał jej się zdumiony, ale... ale zatrzymał się w... tym wszystkim, dokądkolwiek by to zmierzało. I chociaż między nimi przez długą chwilę panowała niewypowiedziana cisza, to poczuła się... jakby lepiej. I z myślą, że Ethan uszanował jej wolę, i z tym, że nie naciskał, i... generalnie. Nawet jeśli był zdziwiony i zapewne nie rozumiał, o co chodzi. No bo jak mógłby zrozumieć, skoro nie mógł mieć nawet pojęcia?
Może zareagowała nieco zbyt gwałtownie, ale... ale ten temat... nadal jeszcze napełniał ją mnóstwem obaw. Strachu. Dlatego tak bardzo spięła się, gdy jego dotyk dotarł w miejsce, do którego nikt wcześniej nie docierał, i kiedy dotarły do niej konsekwencje całej tej sytuacji... po prostu spanikowała. Tak zwyczajnie.
A teraz było jej cholernie głupio.
Krótkie i ostrożne okej wcale jej nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie - poczuła się gorzej, jakby była winna temu, że naciągała Ethana niewiadomo na co, a teraz... tak po prostu... się wycofywała. Bo nie pomyślała. Bo w sumie nie wiedziała, o czym myślała. Czemu była taka głupia?
Dopiero kiedy usłyszała jego przejęte pytanie, podniosła na niego wzrok, po czym nieco nerwowo zaczęła kręcić głową.
— Och, nie, Ethan... nie chodzi o to, ja po prostu... - uciekła spojrzeniem ponownie, zaciskając jakby mocniej palce na materiale swojego ubrania. - Ja po prostu jeszcze nigdy... wiesz... - zerknęła na niego odrobinkę niepewnie - nie byłam... z chłopakiem... tak... wiesz.
Po tak wydukanej odpowiedzi, byłaby bardziej zdziwiona, gdyby się faktycznie domyślił, o co jej chodzi, ale... ale jakoś w tym momencie zatraciła umiejętność dobrego składania zdań.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Przewrócił oczami na kolejny, delikatny przytyk o byciu najlepszymi przyjaciółmi.
- Ej, poczekamy aż będziesz musiała narzekać swojemu najlepszemu kumplowi na swojego chłopaka - odparł, wytykając ją palcem niemal ostrzegawczo.
Bo chyba tak właśnie robiły dziewczyny, kiedy ich partner robił coś nie tak? Cóż, Ethan, jako jej najlepszy przyjaciel byłby od teraz szczególnie gotów ją pocieszyć, a nawet wstawić się za jej chłopakiem!
- Nie to, żebyś miała mieć na co narzekać, bulwo...
Zaraz parsknął krótko, bo nijak nie brzmiało to jak komplement. Nawet nie potrafił w tym momencie zagrać odpowiednio tonem, żeby to słowo mogło brzmieć inaczej, niż obelga. Niech tylko poczeka, aż nazwie ją tak przy znajomych! Oj tak, chętnie zobaczyłby ich miny w podobnej sytuacji... I zobaczy, na pewno!
Tematu swoich przemyśleń oczywiście nie miał zamiaru poruszać. Ani teraz, ani nigdy, póki tylko zależało to w pełni od niego. Dlatego też pokiwał jedynie głową i machnął ręką na całą sytuację oraz jej jasną propozycję rozmowy, kiedy tylko by jej potrzebował. Nie będzie potrzebował. Poradzi sobie. Jeszcze nie miał pojęcia jak, ale zdaje się, że kluczem do sukcesu miało być olewanie problemu, który może rósł w jego głowie, ale wiedział, jak go zagłuszać. Było... Dobrze. Względnie.
A teraz na przykład było bardzo dobrze! Mieli dobry dzień i tym bardziej nie można było tego zepsuć. Choć rzecz jasna zaniepokoił się nieco na bardzo obronną postawę Kai, której nie do końca rozumiał. Właściwie zachowywała się trochę, jakby już zdążył zrobić jej krzywdę... Jednak na spokojnie trwał w tej niezręczności, czekając aż uda jej się sklecić zdanie i wyjaśnić, co takiego jest tu nie tak. Poza tym, że najwyraźniej po prostu nie chciała zachodzić dalej.
I nie jak się okazało, nie była z chłopakiem tak, wiesz... Otóż w pierwszej chwili nie wiedział. Zmarszczył nawet brwi i choć jego pierwsza myśl miała być poprawna, rozprawiał przez moment w myślach, czy aby na pewno o to chodzi. Bo jak to? Nigdy?
- Jak to? - o właśnie, to niestety okazało się jego pierwszym pytaniem, które rzucił bez większych przemyśleń.
Dopiero po chwili uznał, że może nie brzmi to najlepiej, ale... W gruncie rzeczy nie musiał nigdy zastanawiać się, jak spędzała czas ze swoimi dotychczasowymi chłopakami. I chyba tylko zakładał z góry, że każdy mniej więcej od szesnastego roku życia ma pewne doświadczenia tego rodzaju. Najwyraźniej nie. I choć delikatnie burzyło mu to światopogląd, generalnie było w porządku. Był jedynie zdziwiony.
- Znaczy, nie wiem czy rozumiem - dodał pospiesznie, żeby tylko się upewnić. - Nigdy i nic?
Może nie było to pytanie na miejscu. To jeszcze raz.
- Znaczy, okej, w sumie w porządku, po prostu...
Po prostu on był z niejedną osobą do tej pory.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Roześmiała się z nutką satysfakcji w głosie. W końcu! W końcu go tym znowu zirytowała! Była z siebie tak dumna, że sama sobie by nadała order najbardziej wkurwiającej dziewczyny... ale to chyba nie była pochlebna nagroda i lepiej, żeby do świadomości Ethana to nie dotarło, szczególnie w dniu pierwszej randki.
Co nie zmieniało faktu, że dnia, w którym ledwie uniknął friendzone'a, nie zapomni. Nie było nawet takiej opcji!
— Nie, nie, to tak nie działa - pokręciła palcem, jakby zastrzegała tym samym, że w tym momencie prawo zaczyna się nieco zmieniać. Nowelizacje i te sprawy. - Mogłam narzekać na swoich facetów do Ciebie, kiedy byłeś tylko moim kumplem, bo byłeś tylko moim kumplem! Wiesz, to działało mniej więcej na zasadzie jak kolega-gej, który może oglądać laskę praktycznie nago, żeby ocenić, czy fałdki na brzuchu faktycznie są jakieś paskudne, czy... cokolwiek robi się z kolegą-gejem. - W sumie żadnego chyba nie miała. Chociaż, może miała? Ale na pewno nie paradowała przed nimi nago! - Ale kiedy jesteś moim chłopakiem i moim kumplem, no to jak mam na Ciebie narzekać do Ciebie? Absolutnie nie! Znajdę sobie kogoś innego do tego. Dani na przykład.
Dani może była jeszcze bardziej zielona w tematach damsko-męskich niż Kaia, ale zawsze jej uważnie słuchała. No i zawsze miała dla niej dobrą, rozsądną, tak dla równowagi, radę! A jakby chciała kogoś szalonego, to miała jeszcze Aurorę... Aurora ją lepiej zrozumie, bo przecież też była kiedyś z Ethanem. Jakiś czas. Chwilę.
Czy Aurora będzie miała coś przeciwko temu związkowi? Miała nadzieję, że nie...
Ten jeden wieczór budził tyle pytań!
Zaraz jednak otworzyła usta w oburzeniu, słysząc z jego ust bulwo. I chociaż doskonale wiedziała, o co chodzi i do czego nawiązywał, to w tym momencie zabrzmiało to co najmniej tak, jakby ją obrażał!
— Chociaż wiem, o co Ci chodziło, to w tym momencie czuję się śmiertelnie obrażona! - przyznała wprost, bo w końcu bardziej subtelne komunikaty dotyczące fochów nie działały... A teraz, skoro już mu powiedziała wprost, prychnęła i odwróciła teatralnie głowę w teatralnym fochu.
I chociaż niespecjalnie podobało jej się podejście Ethana do swoich problemów, to nie zamierzała naciskać. Cóż, może nie dzisiaj. Miał rację - mieli cały rok szkolny, a był dopiero wrzesień... A jeśli myśli, że może uciec przed własnymi lękami, to się grubo pomyli i bardzo szybko się o tym przekona. Ale Kaia zamierzała poczekać... i nie psuć przy tym ich pierwszej randki.
Która... chyba obrała dość dziwny kierunek, bo Ethan trwał przez chwilę w dziwnej konsternacji, jakby kalkulował w myślach wszystkie możliwe scenariusze i upewniał się, że na pewno dobrze Kaię zrozumiał. Cóż, jej odpowiedź była tak enigmatyczna, że... że mógł nie zrozumieć. Ale, na jej szczęście, zrozumiał. I odetchnęła cicho, nawet jeśli jego pytanie zdawało jej się dziwne.
Jak to z nikim nie spała? W sensie... czy Ethan jej właśnie sugerował, że jest jakaś nienormalna, skoro nie wskoczyła pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka? Teraz to faktycznie się zmartwiła i... generalnie zwątpiła we wszystko. Bo co w tym było nienormalnego, że nie puszczała się na prawo i lewo? Miała przykład w postaci matki, jak kończy się skakanie z kwiatka na kwiatek i rozkładanie nóg przed każdym... nie chciała być jak ona.
Nawet jeśli z zawodu dziwką nie była, to Kaia i tak jej nie lubiła za to, że złamała serce tacie, bo jej się nudziło, albo znalazła sobie lepszego bolca. Czy coś.
Chyba trochę za szybko poczuła się zaatakowana, bo Ethan zaraz sprostował, o co mu chodziło - że w porządku, po prostu... się zdziwił? W sumie dlaczego się zdziwił?
No dobra, w sumie słyszała jakieś plotki na jego temat w kwestii oglądania się za dziewczynami... i chłopakami, jak się dzisiaj okazało, ale jako przyjaciółka, jakoś nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiała i miała generalnie gdzieś, z kim, gdzie, jak i jak często... Ale...
W sumie już sama nie wiedziała, gdzie jej tok myśli zaczął wędrować.
— Nigdy i nic - powtórzyła za nim spokojnym tonem, chociaż nadal unikała jego wzroku. - Znaczy, dobra, raz był nawet nastrój i w ogóle... ale do niczego nie doszło, bo się wystraszyłam. - Westchnęła głęboko i przymknęła oczy. - Możesz uważać mnie za nienormalną, ale czuję, że to jeszcze nie był i nie jest mój czas. To są dla mnie poważne sprawy, nie chcę skakać z kwiatka na kwiatek, tu z jednym, tam z drugim, jakby to było nic takiego i... i chciałabym, żeby jeśli nie każdy, to chociaż ten pierwszy raz był wyjątkowy. Z kimś wyjątkowym.
Kto by pomyślał, że sportowa bestia i rockmenka Kaia Harris tak wewnątrz, w duszy, jest odrobinkę romantyczką? Na co dzień była kompletnie szalona, skłonna do największego ryzyka... ale gdy ją się lepiej poznawało... dostrzegało się jej delikatniejszą stronę, która na co dzień może nie była ukryta za żelaznymi murami, ale była zakryta przed przelotnymi spojrzeniami. Trzeba było poświęcić chwilę, aby ją dostrzec.
Uśmiechnęła się z nutką niezręczności.
— Chociaż po Twojej reakcji wnioskuję, że mi chyba odbiło.
W sumie, chyba było jej odrobinę przykro, bo... bo chyba chciała, żeby ją troszkę zrozumiał. Nawet jeśli nie podzielał jej poglądu, to żeby zrozumiał i... nie lekcważył. Bo były to dla niej bardzo trudne tematy, o których nie rozmawiała z byle kim.
A Ethan nie był byle kim. Znała go od lat, a teraz, kiedy byli parą, to... to chyba był ważny temat do poruszenia. Również w kwestii przyszłości, skoro oboje podchodzili do tego poważnie.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Gdy kończyła tłumaczyć mu, dlaczego teraz to Dani miała przejąć część jego obowiązków, uniósł przed nią palce wskazujące, na znak, że chce coś wtrącić, sprostować i sprawnie wykazać, iż nie ma racji.
- Nie, zobacz. Jak już ustaliliśmy, jestem twoim najlepszym kumplem, tak? Tak. A więc znam się na twoich potrzebach najlepiej - tłumaczył powoli, ale z pełnym przekonaniem, jakby chciał jej właśnie sprzedać coś jak niedziałające radio. - W razie czego, możesz przyjść się wyżalić do mnie... A ja wtedy poświęcę chwilę na przemyślenie sytuacji, a potem, na koniec, powiem ci, że twój chłopak miał rację.
Idealna opcja! Przecież wszyscy byliby zadowoleni. Jedynie jego triumfalny uśmiech zdradzał, że może jednak nie mówi w pełni na poważnie, ale pomysł sam w sobie wydawał mu się na ten moment godny podziwu.
Zaraz jednak zagrał oburzenie na jej śmiertelne obrażenie!
- Słucham? Przecież miało być romantycznie! Tak się umawialiśmy! - udał pretensję, nawet rozkładając przy tym ręce w akcie bezradności.
W końcu to w pieszczotliwym słowie "bulwa" krył się cały romantyzm dzisiejszego wieczora. Właśnie na to poleciała Kaia!
- To inaczej. Mała, kochana bulwa? Bulwunia? Bulweńka? Bulwusia? - wymieniał z krótkimi przerwami, patrząc na nią uważnie, aby wyczuć, które ze zdrobnień spodoba jej się najbardziej. Któreś musiało! W końcu tak miał nazywać ją resztę związku.
Jednak mieli też poważniejszy temat do obgadania i choć Ethan wyraził swoje zdziwienie, oczywiście nie miał zamiaru w żaden sposób urazić Kai. Po prostu z jakiegoś powodu nie brał takiej opcji pod uwagę - prawdopodobnie patrząc na wszystko przez swoją własną perspektywę... Albo raczej własną i większości osób w swoim otoczeniu, dla których seks w związku był rzeczą absolutnie normalną. Niemniej dobrze, że wyłożyła mu problem (o ile można było go tak nazwać) wprost. Niechęć do takiego zbliżenia na pierwszej randce, to jedna rzecz - którą zresztą akceptowałby tak samo... Brak gotowości był nieco poważniejszy. Nie zniechęcał Gryfona na tym etapie, ale nie potrafił on kryć zdziwienia.
- No... Nie, dobra - odparł w końcu powoli, po tym jak zdążyła mu wyłożyć całą tę sytuację.
Na jakiś sposób może miało to sens, ale faktycznie nijak nie podzielać tu jej zdania.
Tylko gdzie właściwie leżała teraz granica? Na pewno od dziś wolno było mu ją całować i to pewien postęp od ich relacji sprzed kilku godzin, ale nie był nawet przekonany, na ile bardziej mógł ją dotykać? Z kolei pytanie o takie sprawy zdawało się jeszcze gorszym pomysłem...
Dobrze, pozostawało spróbować jakoś rozładować sytuację.
- Znaczy, nie wiem, co może być bardziej wyjątkowe niż pierwszy raz na trawie, z jakimiś mrówkami, czy innymi, które mogłyby pogryźć cię po tyłku, ale jeśli to nie wyjątkowość na którą się piszesz... - rzucił z uśmiechem, licząc że faktycznie naprawi trochę atmosferę, która ucierpiała w ostatnich chwilach.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Uniosła brwi, kiedy ten uniósł dwa palce, jakby zgłaszał się do odpowiedzi. Totalnie zastanawiała się, czy powinna powiedzieć teraz "proszę, panie Dubois" niczym rasowy nauczyciel, ale darowała sobie tę wstawkę, chociaż patrzyła na niego ze szczerym rozbawieniem, które rosło wraz z kolejnymi słowami wypowiedzi, jaką wytaczał ku niej Ethan.
I to nawet mogłoby się trzymać kupy - ależ bardzo chętnie opowiedziałaby swojemu najlepszemu kumplowi, co miała do zarzucenia swojemu chłopakowi... Tylko gdyby Ethan stwierdził, że sam pogada z tym chłopakiem, to może by to przeszło i nawet by się na taki układ zgodziła! Ale wszystko epicko spieprzył.
— Ten pomysł jest do bani - stwierdziła z porażającą szczerością. - Przykro mi, zostałeś zdetronizowany, od dzisiaj Twoje miejsce zajmuje Dani - rzuciła, po czym chwilę nad tym pomyślała, bo w końcu, bądź co bądź, Dani aż tak dobrze na chłopakach się nie znała... - Albo Aurora - dorzuciła jeszcze ku sprostowaniu.
Udawane oburzenie Ethana na nią nijak nie zadziałało, co najwyżej mogła tylko prychnąć i odwrócić się jeszcze bardziej teatralnie, bo w końcu nie o to chodziło w przepraszaniu! I może by się nie obruszała, gdyby nie fakt, że ton Ethana naprawdę sugerował przemycanie jakiejś obrazy w słowie bulwa!
Nie potrafiła jednak powstrzymać uśmiechu, a nawet zahamowanego śmiechu na słowo bulwieńka. No było w nim coś takiego rozkosznego, że po prostu nie mogła! Ale jednocześnie nie mogła też dać poznać, że to ją rozbawiło, dlatego szybko pokręciła głową.
— Nie, nie, nie, nie tak się przeprasza swoją żonę - prychnęła, celując oskarżycielsko w niego palcem. - Najpierw przychodzisz z kwiatami, czekoladki możesz sobie darować, chociaż dobrze, gdyby były... a jak już się trochę uśmiechnie, to dajesz jej najlepszego buziaka na jakiego Cię stać. I dopiero potem można negocjować!
No naprawdę, wszystkiego trzeba było go nauczyć, straszne!
Z jakiegoś względu naprawdę zależało jej na tym, aby Ethan zrozumiał. I nie miał jej za wariatkę. To były bardzo poważne i delikatne tematy, o których zazwyczaj nie rozmawiała... w ogóle. Z nikim. Raz chyba z Mickey'im, bo mu się należało wytłumaczenie, dlaczego się wycofała... a Ethanowi w tym momencie należało się ono jeszcze bardziej - szczególnie przez wzgląd na to, że znali się przecież nie od wczoraj, a płaszczyzna, na którą weszli, była zupełnie nowa i... no i, mimo wszystko, nie było tych początkowych granic i barier, które zazwyczaj napotyka sie w nowym związku - że może coś nie wypada, że może za szybko, że takie poważne rozmowy to nie na teraz, bo nie chciała źle wypaść...
Ethan znał ją doskonale i chyba nie dało się źle wypaść w jego oczach. Chyba że by nie zaakceptował faktu, iż Kaia do seksu jeszcze się nie rwała i była kompletnie zielona w tym temacie. To faktycznie stanowiłoby problem, jeśli chodziło o stworzenie stabilnego, stałego związku... Ale chociaż był nieco zaskoczony, to chyba nie było źle...? Miała nadzieję...
Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz, który miał chyba nieco rozluźnić sytuację, ale wcale się tak nie czuła. Chyba w tym momencie żarty nie były odpowiednie na poprawę nastroju, a coś, co faktycznie by jej pomogło, to... rozmowa.
Tylko czy Ethan chciał rozmawiać? To teoretycznie była ich pierwsza randka, ale... ale przecież i pierwsze randki mogą być czasem poważniejsze. Prawda? W sumie nie była jakąś wielką specjalistką...
— Ethan... - zaczęła z cichym westchnięciem, dłonią odnajdując jego dłoń i splatając ze sobą ich palce. Potrzebowała teraz jego bliskości i dotyku. Naprawdę zależało jej na akceptacji. - Ja... okej, może to się nie wpisuje w romantyzm pierwszej randki, ale naprawdę możemy o tym porozmawiać. Chyba nawet poczułabym się lepiej, gdybyśmy porozmawiali.
Paradoksalnie! Bo przecież to były tak delikatne, tak intymne tematy...
— Bo chciałabym, żebyśmy oboje byli szczęśliwi w tym związku. Bo... może to za wcześnie na takie deklaracje, ale naprawdę mi zależy.
Nie wiedziała, dlaczego. Przecież zaledwie dzisiaj poczuła coś więcej do Ethana! A jednak... jednak nie chciała go tracić. Czy brzmiała jak desperatka? Chyba tak... ale chyba rozwód rodziców odbił się na niej w taki sposób, że na zawsze w jej głowie będzie już wybrzmiewała nutka desperacji, niepewności i pragnienia stabilności.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Od kiedy w parze z awansem szła również degradacja? O nie, tak to nie powinno działać!
- Ale one się nie nadają! - zauważył szybko z oburzeniem. - W każdym razie nie tak dobrze, jak ja.
Doprawdy, kto lepiej nadawał się do krytykowania Ethana, niż... Sam Ethan! No dobrze, może gdyby miał tak absurdalną szanse wspierania Kai po kłótni ze sobą, starałby wyjaśnić jej, że wcale nie zjebał aż tak bardzo oraz że jest właściwie w porządku, a ona nadreagowała! Z drugiej strony wcale nie planował się z nią kłócić i wierzył, że ich dotychczasowa przyjaźń jest gwarancją jakości, która dowodzi, że czekają ich lata bez większych konfliktów! Ale tak dla zasady - nie mogła go tak sobie zastąpić Aurorą, czy Danicą.
Zastanowił się chwilę na jej instrukcję przeprosin. Pierwsze pytanie, jakie mu się nasunęło, brzmiało "skąd ja, kurwa, miałbym wziąć kwiaty?". Szybko jednak sam sobie na to odpowiedział. Przecież było ich sporo na błoniach...
- Dobra, dobra. Dostaniesz swoje kwiaty, jak będziemy wracać, ale bulweńka zostaje - zadecydował poważnym tonem.
Bo przecież co to za problem przejść się jakąś łąką na skraju lasu w drodze do zamku. Był gotów nazrywać jej wtedy mały bukiecik, co właściwie ogólnie nie było takim złym pomysłem na pierwszą randkę! Pomijając udawane przeprosiny na udawany foszek.
I naprawdę liczył, że uda mu się sprawnie rozładować atmosferę, a poważne tematy zostaną za nimi... Jednak Kaia zdawała się chcieć ciągnąć tę rozmowę, a powiedzenie jej "stop" zdawało się nie na miejscu. Niestety.
Tylko czego właściwie od niego oczekiwała? Zaznaczyła, że chce o tym pogadać, ale w gruncie rzeczy w żaden sposób nie nakreśliła kierunku tej rozmowy, a Ethan... Chyba nie miał na ten moment nic do powiedzenia.
Pogładził jej dłoń kciukiem, myśląc chwilę, co tak właściwie mógłby jeszcze powiedzieć.
- Nie no, jasne, przecież cię nie zmuszam - odparł po krótkiej chwili ciszy, która i tak zdawała mu się ciążyć zbyt długo.
Ale dokładnie o to chodziło! Nie chciała, to nie. Koniec tematu... To znaczy, koniec na ten moment i zdaje się najbliższy czas, ale w końcu pewnie by do tego wrócili.
- Znaczy, rozumiem.
Nie do końca rozumiał, ale to chyba zamykało zgrabnie temat, który przecież i tak nie prowadziłby do niczego, tak?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Jego oburzenie było dla niej nawet całkiem zabawne! Przypominało jej trochę reakcję dzieciaka, któremu właśnie zabrano zabawkę. Brakowało tylko, żeby Ethan skrzyżował ramiona na piersiach i zrobił naburmuszoną minę!
Znaczy, tyle by mogła znieść, bo rzucanie się na podłogę i wybuchanie płaczem było nieco poza jej zdolności i mozliwości wychowawcze.
— Ty będziesz nieobiektywny! Mam uwierzyć, że jak zawalisz, to będziesz sam siebie opierdalał? – uniosła brwi. – Zresztą, nawet jak nie zawalisz, mogę mieć ochotę sobie ponarzekać, bo dlaczego by nie! – prychnęła.
Może to była mało optymistyczna wizja na początek związku i powinna wierzyć, że w życiu spotkać ją mogę same cukierki i słodko-pierdzące słówka, ale była zbyt świadoma tego, że życie nie było tak kolorowe, tylko wredne i podłe, a związek składał się i na te dobre, i na gorsze chwile. Zresztą, w zdrowym związku ludzie się kłócili!
Uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy obiecał jej kwiaty. Cóż, o ile o nich nie zapomni, gdy będą faktycznie wracać. Ale! To przecież nie był koniec!
— Zapomniałeś o buziaczku – mruknęła ponaglająco, wskazując palcem na swoje wargi z wzrokiem pełnym wyczekiwania. Niech nie myśli, że mu odpuści!
Zresztą, czy to faktycznie miała być dla niego kara? Kaia najchętniej przykleiłaby się do niego taśmą klejącą i leżała z nim, patrząc w gwiazdy. Może trochę przesadzała, ale… ale nie, nie przesadzała. Tak było!
Może jej się zdawało, ale… Ethan chyba nie za bardzo chciał o tym rozmawiać. Znaczy, tak, jasne, mówił, że rozumiał, doceniała to, że się starał, tylko że… czy taka na pewno była prawda?
Poczuła bardzo nieprzyjemne uczucie spływające po jej ciele, sięgające jej serca i boleśnie je ściskające. A jeśli mu to tak naprawdę przeszkadzało? Może pisał się na coś innego? Może myślał coś innego i teraz żałował, że w coś takiego się wpakował?
Poczuła się z tymi myślami tylko gorzej, ale nic nie potrafiła na nie poradzić. Co więcej, jej włosy zbledły, przybierając przygnębiająco niebieską barwę, zmieszaną z białymi pasmami. Uścisk jej dłoni na dłoni Ethana nieco zelżał, a ona spuściła wzrok, unikając jego spojrzenia.
— Na pewno nie będzie Ci to przeszkadzało? – spytała cicho, sama już nie wiedząc, czy chce usłyszeć prawdę czy też nie.
Chyba zaczęła to wszystko nadinterpretować, ale… ale gdyby tylko miała jakiś stabilny grunt, żeby się oprzeć! Ale nie. Wszystko było zupełnie nowe, a chociaż Ethan przez wiele lat był jej przyjacielem, to… to nie znała go od tej strony. Chciała poznać, ale… co, jeśli oboje się sobie nie spodobają? Jeśli nie będą do siebie pasować? Jeśli Ethan będzie po prostu zmęczony jej towarzystwem? Ograniczeniami i jej potrzebami?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Właściwie był o krok od skrzyżowania rąk i naburmuszonej miny! Uznał jednak, że to zbędne i Kaia dobrze rozumiała jego i tak przerysowane emocje. Niemniej jednak zaraz otworzył usta w taki sam sposób prezentując swoje zdziwienie, zmieszane z oburzeniem.
- Sam siebie opierdalał... Co?
O nie. Takie okoliczności wymagały specjalnych kroków! Natychmiastowo po swoim pytaniu, skrzyżował ręce na piersi.
- Mam rozumieć, że w razie czego Aurora, czy Danica mają mnie opierdalać? - spytał podtrzymując przerysowany, oburzony ton.
Bo jak tak można? Miała nasyłać na niego koleżanki? No dobrze, świetnie! To teraz chętnie obróci to przeciwko niej, w ramach równouprawnienia.
- Kto ma opierdalać ciebie, jeśli zawalisz, co? - spytał, tykając ją przy tym lekko palcem w bok.
A przecież również miał sporo osób do wyboru. A po dzisiejszym wieczorze na myśl o jednej z nich nawet nie powstrzymał uśmiechu wbrew odgrywanych przez nich roli w scenie sprzeczki.
- Może Milesa? Zdaje się, że on jest w tym dobry, zadaje odpowiednie pytania... - dodał kiwając głową, na znak, że absolutnie się ze sobą zgadza.
Oczywiście w tym wszystkim nawiązywał do nieszczęsnego pytania, które tego samego dnia właśnie jej zadał... I może to ta odrobina alkoholu, a może ogólna atmosfera pozwoliła mu już z tego żartować i droczyć się z nią w ten sposób.
Na upomnienie o buziaczek, westchnął teatralnie, jakby był już styranym mężem z ponad dwudziestoletnim stażem. Inna sprawa, że oczywiście chętnie ją całował! Ale jak odgrywali przy tym scenę bezlitosnego przekupstwa, to musiało to jakoś wyglądać. Zaraz po westchnieniu faktycznie ponownie pocałował ją w usta, zostając na nich chwilę dłużej, niż było to konieczne.
Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, oczywiście nie chciał rozmawiać o jej braku zainteresowania seksem na tym etapie... A przynajmniej miał nadzieję, że to tylko na tym etapie. Ale chodziło o to, że nie wiedział właściwie, co jeszcze mogliby tu sobie powiedzieć - nie widział sensu w ciągnięciu tematu! Absolutnie nie rozumiał też, co działo się teraz w głowie Kai i szczerze mówiąc zdążył już pożałować tego pewnego ruchu ręką po jej nodze. Do tej pory sądził, że to w porządku - w końcu, zatrzymała go, a on zdystansował, zdaje się odpowiednio? Ale zamiast dalej cieszyć się sobą, utknęli w jakiejś dziwnej niezręczności, której Ethan chyba nigdy nie doświadczył. To znaczy, rzecz jasna początki niektórych związków były w rzeczy samej niezręczne, ale też nie w ten sposób. I przede wszystkim chyba nigdy go to aż tak nie drażniło. Może teraz było inaczej, bo chodziło o Kaię? Bo z nią było zupełnie inaczej! Nie potrafiłby, w szczególności w tej chwili, dobrze wyjaśnić, co się tak różniło, poza tym, że przecież startowali z tak bliskiej przyjaźni... Ale było na pewno.
W dodatku zawsze zwracał szczególną uwagę na nastawienie Kai, co było dosyć proste dzięki jej metamorfomagii. Nie musiał się więc domyślać, co czuje. Wystarczyło nauczyć się kolorów. Z kolei czasem wraz z jej tak wyraźnymi zmianami emocji, on zdawał się czuć podobnie. Zawsze, gdy Gryfonka była zła, czy smutna, czuł się przy tym nieswojo, podzielając jej słaby humor - choć nie zawsze jeden do jednego. Na przykład gdy te kilka godzin temu siedziała przygnębiona w Pokoju Wspólnym, on był co najwyżej zły. Zwłaszcza po wysłuchaniu historii na temat jej koleżanki. Teraz z kolei czuł się źle, choć nie potrafiłby z taką łatwością nazwać poszczególnych emocji. Na pewno żałował i skupiał się przede wszystkim na tym, jak wybrnąć z sytuacji i sprawić, by dziewczyna znów poczuła się lepiej.
Dopiero po chwili złapał się na tym, że trwająca między nimi cisza brzmi po prostu źle. Zupełnie jakby faktycznie przeszkadzała mu decyzja Kai. A on jedynie zastanawiał się, jak odpowiednio ubrać to w słowa! Jednak skoro już dostrzegł swój błąd w postaci zwłoki, musiał podjąć desperacką próbę wybrnięcia... Musiał... Postawić na szczerość.
- Eeee... Dzisiaj? Dzisiaj nie.
Zaraz. To też brzmiało nie najlepiej...
- Znaczy, to też nie tak - dodał pospiesznie. - W sensie, że dzisiaj, czy w takiej niedalekiej przyszłości... No to nie, to jest spoko.
Cały czas mówił powoli, z pewną dozą ostrożności, obserwując ją z uwagą, mając nadzieję, że nie okaże się zaraz, że całkowicie zjebał.
- Ale sama mówiłaś, że to jeszcze nie jesteś gotowa, więc to nie tak, że na zawsze...
Zmarszczył lekko brwi.
Nie, absolutnie nie czuł się komfortowo w tej rozmowie. Czy to, co mówił brzmiało źle? Czy może jednak brnął w niewłaściwym kierunku? Nie miał pojęcia! Nigdy nie musiał odpowiadać na takie pytania!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
O no właśnie! Sam już dał jej odpowiedź, że wcale się sam nie opierdoli! Ale następne zdanie… Co on w ogóle mówił? Pomijając nawet udawanego focha, to przecież wcale nie o tym mu mówiła!
— Nie! Znaczy, jeśli przyjdą Cię opierdolić, to ich decyzja, nie moja – uniosła dłonie, podkreślając swoją niewinność w tejże sytuacji. – Ale sam siebie to już byś mógł!
Pomijając chwilę autorefleksji, która by szła za tym opierdolem, to byłoby to nawet całkiem zabawne!
Zaraz machnęła ręką, jakby opędzając się od muchy, chociaż w praktyce opędzała się bardziej od palca Ethana tykającego ją w bok – chociaż zaraz sama trzepnęła go w ramię za komentarz, że Miles będzie dobrym kandydatem. Chociaż nie, nie konkretnie za to, a za to, że zadaje celne pytania.
I tym razem to ona udała oburzenie, chociaż chciało jej się śmiać na wspomnienie Milesa pytającego ją, czy ma okres. W tamtym momencie najchętniej by go rozniosła w drobny mak, ale teraz zdawało jej się to nawet zabawne. Pomijając fakt, że kobieta przecież nie musi być wkurzona tylko wtedy, gdy ma okres!
— Chyba tylko w zadawaniu takich pytań. Już widzę ten jego rzekomy opierdol. Kochana, wydaje mi się, że troszkę przegięłaś, Ethan jest bardzo niezadowolony. Ale rozumiem też Twój punkt widzenia.
W gruncie rzeczy nie miała pojęcia, czy Miles by tak powiedział, ale przynajmniej świetnie się bawiła, przerysowując sposób bycia i mówienia Villiersa!
— Poza tym ja się sama opierdolę i zreflektuję!
Nie. Nie było takiej opcji. Dopóki się Kai nie zatrzymało i nie pokazało palcem, że to ona zjebała, za nic w świecie by się nie przyznała!
Znaczy, zawsze można było wziąć ją jeszcze na litość, albo na przetrzymanie… w końcu pewnie by sama i tak podeszła, mając totalnie w dupie kłótnię.
Wyjątkiem był Cavington. I nawet nie umiała wyjaśnić, dlaczego. Może zwyczajnie przelała się czara goryczy.
A może, mając do wyboru stanąć za Ethanem vs. stanąć za Mickey’im wybrała tego pierwszego.
Czy to znaczyło, że od jakiegoś czasu podświadomie kochała Ethana…? Nie… Nie wydawało jej się. Może to ta dziwna lojalność. Albo fakt, że Ethana znała dłużej… A może po prostu nie nadawała się do związków, bo przedkładała nad partnera swoich przyjaciół. Taka opcja tez istniała, a Kaia miała dopiero szesnaście lat i brak możliwości, aby to zweryfikować lepiej.
Uniosła zaraz z powątpiewaniem brwi, kiedy ten westchnął teatralnie, jakby bardzo ciężko było mu się zebrać na buziaka. Zaraz miała strzelić kolejnego focha, ale na szczęście nie ociągał się z nim zbyt długo – i nawet nie ucałował jej w przelocie, a nieco… dłużej. Wargi Kai rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, gdy na chwilę ich wargi się rozłączyły, po czym sama ucałowała go po raz kolejny, sięgając przy tym do jego twarzy, sunąc dłonią po policzku, aby zanurzyć dłoń w jego włosach i delikatnie zmierzwić je pomiędzy palcami.
Ale przy całej tej rozmowie czuła się tylko coraz gorzej. Sama już nie wiedziała, co ją napadło, ale… ale potrzebowała czuć się pewnie. Nawet nie za bardzo wiedziała, skąd przyszła jej ta nagła potrzeba – przecież nigdy nie zachowywała się aż tak desperacko! A może się zachowywała, i dopiero przy Ethanie to zauważyła, bo wiedziała, że przy nim normalnie to wszystko toczyłoby się normalnie inaczej? Sama nie wiedziała, ale…
Ethan bardzo szybko się poprawił. Kaia uśmiechnęła się tylko blado, ale mimo to uciekła zaraz spojrzeniem, rozplotła ich dłonie i odsunęła się delikatnie, aby oprzeć się o pień drzewa.
Sama już nie wiedziała, o co chodziło i czego chciała… Może Miles jednak wcale nie był bezczelny z tym pytaniem i jednak coś było na rzeczy…?
— No bo nie chodzi mi o to, że na zawsze. W sensie, nie mam jakichś… problemów, czy coś. Normalnie podobają mi się faceci… tylko to jeszcze chyba nie jest ta chwila. – Westchnęła głęboko, z poirytowaniem, ale wybrzmiewającym też politowaniem dla samej siebie. Podciągnęła tylko nogi pod brodę, a potem oparła tył głowy o korę drzewa, zamykając oczy. – Wybacz. W ogóle nie wiem, po co ciągnę ten temat. Psuję nam tylko wieczór.
Ale naprawdę czuła się okropnie. Czuła się tak, jakby zaraz cały świat miał jej runąć, jakby miała stracić grunt pod stopami, bo… bo bała się, że Ethan może być przez nią nieszczęśliwy. I chociaż dopiero zaczęli być razem, już zaczynała się bać, że ją zostawi. Że się rozstaną, również jako przyjaciele.
Czy to było normalne?
— Kiedy byłam mała, moja matka rozwiodła się z moim tatą. Znudziła się nim, znalazła sobie lepszego. Z dobrej rodziny, chyba nawet był czystej krwi, tak samo zresztą jak i ona – westchnęła głęboko. – Nie myślałam, że to miało na mnie jakiś wpływ, poza tym, że zaczęłam ją nienawidzić za to, jak potraktowała mojego tatę… Ale to chyba jednak miało na mnie wpływ, wiesz? – Otworzyła oczy, aby spojrzeć na Ethana. Mógł z nich śmiało wyczytać to, jak bardzo uważała się w tym momencie za słabą i żałosną. Nie za taką, jaką widział na co dzień do tej pory. Nie za silną, radosną, pełną energii, przebojową, chętną podbijać świat. Dzisiaj zdjęła maskę. Po raz pierwszy chyba zdjęła maskę sama przed sobą. – Wszystko było dobrze, aż pewnego dnia powiedziała mu, że nie czuje już tego samego i znalazła sobie kogoś lepszego. Kto bardziej do niej pasuje.
Zacisnęła nerwowo wargi i zwiesiła nieco głowę. Teraz dodatkowo pomiędzy biało-niebieskie kosmyki włosów zaczęła wkradać się czerń. Czuła się naprawdę beznadziejnie…
Odetchnęła raz jeszcze, głęboko, nim niemalże wyszeptała:
— Nie chcę obudzić się pewnego dnia i dowiedzieć się, że wszystko się zmieniło, jednak nie było okej i jednak nie byłam wystarczająca. Podziwiam mojego tatę, że to wytrzymał, bo… bo ja bym nie potrafiła.
|