Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Podziemne rozdroże korytarzy Jak niewiele pomieszczeń w lochach, to jest niezwykle klimatyczne i nie ma w sobie tej mrocznej aury bycia wiele stóp pod ziemią. Może to roślinność porastająca kolumny, może światło wpadające w centrum pomieszczenia przez okrągłe, szklane sklepienie, przez które można zobaczyć niebo. Tak czy inaczej, jest tu przyjemnie, choć nieco chłodno, zatem najlepiej zabrać ze sobą kocyk jeśli chce się zostać w tym miejscu na dłużej.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
29 września, ~10:53
Lekcja eliksirów zdecydowanie nie poszła tak, jak Dani by sobie tego życzyła. Okej, może i nie jest Meredith Lancaster, której zawsze wychodzą wszystkie eliksiry, ale nie uważała się też za bardzo w tej dziedzinie słabą! To nie jej domena, okej, ale przykładała się do nauki na tyle, żeby jednak potrafić się wybronić i nie poczuć skazy na swojej dumie pilnej uczennicy.
Nie mniej czasem z jakiegoś powodu coś nie wychodziło. To normalne, prawda? Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi... Ale takiego efektu jednego błędu zdecydowanie się nie spodziewała! I to już na początku lekcji, kiedy jej zalążek eliksiru zaczął wydzielać paskudnie śmierdzący dym. Niby wszystko było okej, wyczyściła, ogarnęła i nie tracąc zimnej krwi zabrała się za ponowne warzenie, ale... no właśnie, ale. Wystarczyła próba odezwania się do siedzącej obok Harper, żeby zaraz zorientować się, że ten śmierdzący dym nie był tylko pierdem losu.
Do końca zajęć starała się już nie odzywać, bo chociaż bardzo by się starała, to nikt by jej nie zrozumiał... bo mówiła wspak! I to tak całkowicie dosłownie wspak! Nie zmieniając szyk zdania, wymawiając słowa od ostatniego do pierwszego, nie. Całe wypowiedzi mówiła wspak. I przez to brzmiała jak jakiś nawiedzony Szwed. Niezależnie od tego jak potoczyła się dalsza część zajęć, Dani zestresował fakt, że nie była w stanie skomunikować się teraz z nikim i nie wiedziała co z tym fantem zrobić. A przed nią jeszcze cały dzień lekcji!
Jak tylko zajęcia dobiegły końca, zdenerwowana zebrała swoje rzeczy i szybkim krokiem opuściła salę. Zamierzała udać się do Skrzydła Szpitalnego, bo w sumie to jedyne miejsce, gdzie mogłaby otrzymać doraźną pomoc, jeśli miała być gotowa do ewentualnej odpowiedzi na zbliżających się zajęciach z Zielarstwa.
Marszcząc brwi i jakby mieląc własny język w ustach, nerwowo zawijając na palcach kosmyk ciągniętych z rozwalającego się już kitka włosów, nie patrzyła nawet przed siebie, a niewidzący wzrok wbijała w podłogę, na autopilocie kierując się do wyjścia z lochów.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Wtorek miał jedną bardzo ważną zaletę i jedną bardzo ważną wadę. Zaletę – bo była tylko jedna lekcja, na której Kaia musiała się pojawić. I wadę – bo była tylko jedna lekcja, na której Kaia musiała się pojawić. W sensie, okej, jedna lekcja to nie aż tak dużo wysiłku… Ale jednak wystarczająco dużo, żeby nie móc się do końca odstresować! Bo jakby to był taki mini-weekend w ciągu tygodnia… nie pogniewałaby się! A tak – co prawda mogła się spokojnie wyspać (pomijając fakt hałasu współlokatorek zbierających się na śniadanie i zajęcia, ale nauczyła się już po prostu zaciągać zasłony w łóżku i miała wszystko totalnie gdzieś), ale jednak musiała się zebrać w sobie, żeby na tę cholerną transmutację pójść.
No nigdy z tego przedmiotu dobra nie była, o ironio, bo w końcu jako metamorfomag może mogła się chociaż odrobinkę poczuwać do zgłębienia tajemnicy takiego zjawiska… I właśnie to poczuwanie się sprawiało, że na tą lekcję w ogóle chodziła. Ale tak minimalnie się tylko poczuwała.
Poczuwała się generalnie mniej do wszystkiego niż taka Dani, która nieraz uratowała jej tyłek, pomagając w pracy domowej.
Tak czy inaczej! Jak już wstała z samego rana prawie o jedenastej i zebrała się w sobie, to stwierdziła, że pasowałoby coś zjeść. A że śniadanie już minęło, a do lunchu jeszcze trochę czasu, poświęciła się i zeszła do kuchni, żeby podjeść skrzatom domowym jakieś resztki pozostałe ze śniadania. Wzięła sobie na drogę trochę ciasteczek dyniowych i miała zamiar wrócić do dormitorium, żeby się przyszykować na tę nieszczęsną transmutację, kiedy nagle prawie przed nosem otworzyły jej się drzwi i z nich zaczęli wypadać ludzie… w różnych stanach. Jedni nieśli dziurawe kociołki, inni zyskali trochę upierzenia, w każdym razie, za nimi ciągnął się tak okrutny smród spalonych naczyń i… czegoś nieokreślonego, w każdym razie ten smród właśnie spowodował, że nie chciała dłużej stać między ludźmi tylko przepchnęła się dalej. I dopiero po chwili zorientowała się, że to przecież Dani kończyła przed chwilą eliksiry! Znając jej talent, pewnie była jedną z tych, którym się udało ukończyć eliksir – tylko ten trop niewiele jej mówił, bo mogła być albo na przedzie tej całej grupki, albo w sali. Chyba wolała sprawdzić najpierw przód, bo z sali jej nie ucieknie.
I się nie pomyliła! Szła jako jedyna samotna, szybkim krokiem, jakby przed czymś uciekała. To było dziwne.
— Dani! – krzyknęła za nią i dogoniła ją, w ramionach ściskając zdobycze w postaci ciasteczek dyniowych. – Szłam właśnie z kuchni, kiedy wpadłam na ludzi wychodzących z klasy eliksirów i sobie przypomniałam, że Ty też je właśnie miałaś. Jezu, co tam się stało? Połowa ludzi ma podziurawione kociołki, inni wyglądają jak kurczaki, cud że gdakać nie zaczęli, a w ogóle smród jest taki, że wybudziłby trolla ze śpiączki, matko! – zaczęła nadawać, kompletnie nieświadoma, że przyjaciółka może należeć do tej grupy poszkodowanych… No wyglądała jakby jej nic nie było!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Zamyślona nad swym marnym losem, jeśli na gadanie wspak nie znajdzie się jakieś remedium, Dani z początku w ogóle nie zwracała uwagi na to, że ktoś ją zawołał. Dopiero kiedy Kaia pojawiłą się obok, zrównując z nią krok, zwolniła trochę, podnosząc nieco zaskoczony wzrok na przyjaciółkę. Kaia w lochach o tej porze? Znała jej plan bardzo dobrze i wiedziała, że dzisiaj ma tylko transmutację, wiec raczej spodziewała się zobaczyć ją dopiero na lekcji. Jakoś tak odruchowo spojrzała za siebie, gdzie inne ofiary losu i porażki w różnym stanie rozpierzchły się po korytarzach, po czym znowu przeniosła spojrzenie na Harris. Nieświadomie nawet zaprzestała zabawy kosmkiem włosów, teraz ciągnąc go niemal sadystycznie, aż napięty tym bardziej rozwalał zmierzwionego i poluzowanego kitka.
- Aiak! Hco ...-op jet o zsibor ut oc. - Mniej więcej w połowie zdania jednocześnie zdała sobie sprawę dlaczego przyjaciółka znalazła się w lochach, i że z pewnością nie rozumie nic z tego całego gadania wspak. Aż westchnęła ze zbolałym zrezygnowaniem, opuszczając obydwie ręce z frustracją. - Ałats ęis afortsatak! - Okej, Kaia nie rozumiała, ale Dani przynajmniej miała przed kim wyrzucić trochę frustracji i nerwów. Nawet na moment się zatrzymała i wskazała na oddalone drzwi sali, żeby zasugerować o czym mówi. No bo jak inaczej miała jej wytłumaczyć, skoro nie była w stanie mówić normalnie, bo zjebała eliksir? Pod wpływem tej myśli aż zarumieniła się lekko z zawstydzenia i wykonała pokazowy facepalm, przecierając twarz dłonią na tyle, że na moment naciągnęła skórę i dopóki znowu nie opuściła dłoni, spoglądała na przyjaciółkę z taką zniekształconą, połowicznie zasłoniętą palcami twarzą. - Ęiwóm oc oget z keiwlokoc zseimuzor? - Wątpiła w to, ale no... warto zapytać.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Dani widocznie wcześniej jej nie spostrzegła, bo teraz nieco zwolniła kroku, a loczek, którym przed chwilą się zaledwie lekko bawiła, teraz stał się ofiarą sadystycznych i bardzo nerwowych zapędów. Ale prawdziwy hit uderzył w nią za chwilę.
To, co usłyszała, sprawiło, że się zatrzymała w miejscu, mrugając z tak wielką dezorientacją, że nadawało się to na okładkę jako przykład prawdziwie głupiej miny głupiego człowieka, który nie rozumie, jak się do niego po ludzku mówi.
No tylko że Dani kompletnie nie mówiła po ludzku!
A może mówiła, ale w jakimś obcym języku…
Ale Dani nie mówiła w żadnych tak bardzo dziwnych językach. Przynajmniej sobie nie przypominała!
Podążyła wzrokiem za ręką Dani. Wskazywała na salę eliksirów. No widziała całe może nieudaczników i poszkodowanych, i być może rannych, nie wiedziała, jakby wracali właśnie z jakiejś dziwnej wojny. No i okej, rozumiała. Ale co to miało do dziwnego gadania, które właśnie prezentowała Gryfonka?
Kaia patrzyła to na Dani, to na klasę eliksirów, oczekując, że albo ona, albo chociaż sala da jej odpowiedź, co tutaj się właściwie stało. Ale jakoś żadna nie była skora do rozwiania wątpliwości Harris.
— Eee… - bąknęła tylko, bo w sumie co miała powiedzieć, jak nic nie rozumiała. – Zaczęliście się uczyć szwedzkiego na eliksirach?
No bo innego wytłumaczenia nie było!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Dokładnie tak jak Dani zakładała - Kaia nie rozumiała zupełnie nic z tego całego gadania wstecz. I nie winiła jej ani trochę, to całkowicie zrozumiałe! No bo i skąd miałaby rozumieć? Davies jedynie mogła mieć nadzieję, że przyjaciółka jakimś cudem cokolwiek wyłapie z tej dziwacznej paplaniny nawiedzonego Szweda.
Westchnęła z totalną rezygnacją i aż ramiona jej smętnie oklapły.
- Ałyzseic ęis myb ot, ikzdewzs łyb ot ybkaj... - Spojrzała raz jeszcze w stronę klasy eliksirów z nieco skrzywioną miną. Akurat języka szwedzkiego to z pewnościa chętniej by się nauczyła, niż mówienia wspak, przynajmniej wtedy miałaby pewność, że ktoś na świecie będzie rozumiał cokolwiek z chaotycznej gadaniny.
Zagryzła lekko wargi i spojrzała raz jeszcze na Kaię, zastanawiając się jak mogłaby jej wytłumaczyć co się stało na lekcji. Już łatwiej było wytłumaczyć Harper czego potrzebowała w trakcie warzenia eliksiru!
- Ęiwóm oc oget z cin zseimuzor ein ob, ćyzcamułtyw ot ic ęgom kaj aicęjop mam ein i kapsw ęiwóm zaret ot zezrp eż, ęis ołazako i myd ćaleizdyw i ćeizdreimś łązcaz, kat ein ołzsop śoc żet meriskile miom z i ikłoicok yłahcubyw śumok ęliwhc oc i riskile yndurt ymśilibor...! - Zupełnie znienacka, wciąż w nerwach zaczęła mówić szybko, gestykulując przy tym dość żywo i starając się robić to obrazowo, rozłożeniem rąk pokazując "wybuch" kociołków, machajac dłonią przed nosem i krzywiąc się pokazując smród, wskazując na siebie i sygnalizując w ten sposób, że mówi o sobie, a jak zbliżyła się do końca zdania... w sumie olśniło ją. I to do tego stopnia, że aż przerwała nagle i jej twarz zastygła w wyrazie uświadomienia sobie czegoś rewolucyjnego. Przecież mówiła wspak, ale nie próbowała pisać!!
Z duszą na ramieniu, gorączkowo wytargała z własnej torby jakiś kawałek pergaminu, książkę i pióro, nie zwracając nawet uwagi na to, że kilka innych rzeczy wypadło na podłogę - zupełnie nie jak Dani. Tak bardzo targała nią frustracja potrzebą komunikacji! Schyliła się nieco, uniosła jedną nogę zgiętą w kolanie, oparła o nią książkę i zaczęła pisać, wstrzymując na chwilę oddech.
- Einilrem, ic ikęizd! - Jak tylko zauważyła, że pisać może normalnie, to poczuła tak nieopisaną ulgę, jakiej chyba dawno nie doświadczyła. Naskrobała kilka słów na kartce, po czym odwróciła ją w stronę Kai, żeby przyjaciółka mogła przeczytać.
"Mówię wspak! Z początku nawaliłam z eliksirem na początku i co prawda nie wybuchł mi w twarz, ale teraz nikt mnie nie rozumie! Brzmię jak szalony Szwed!"
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Smętne klapnięcie ramion Dani mogło oznaczać tylko, że jest bardzo zawiedziona – chociaż nie do końca wiedziała, czy tym, że Harris jej nie rozumie, czy może czymś jeszcze innym… Podążyła wzrokiem za spojrzeniem przyjaciółki, ponownie w stronę klasy eliksirów, w duchu dziękując sobie, że nie wybrała tego przedmiotu na kolejne lata męczarni. Całe szczęście, jeszcze też by zaczęła gadać jak nawiedzony Szwed… nie, żeby miała coś konkretnie do Szwedów, nowy język by jej się przydał, ale nie chciałaby przy okazji zatracić umiejętności mówienia po angielsku!
Wychyliła się odrobinę bardziej, chcąc przy okazji dostrzec, czy z sali czasem nie wyjdzie Ethan. Jeśli on też zacznie gadać w jakimś obcym języku, to nie zostanie jej nic innego niż wrąbanie się miotłą z całej siły w drzewo. Chociaż nie, to już zaliczyła, nie zadziałało.
Dani jednak się nie poddała, a żywą gestykulacją zwróciła uwagę Kai. Gryfonka patrzyła na nią w skupieniu, próbując odgadnąć, o co chodziło w tych dziwnych kalamburach. Jeden ruch był nawet podobny do grzybka atomowego, to by w sumie tłumaczyło ewentualny smród – właśnie Dani go zaprezentowała – wychodzący z klasy za małą hordą uczniów. Czyli to był jakiś wypadek przy eliksirach… Ale jak wybuchający kociołek może sprawić, że człowiek się nagle uczy nowego języka?
Chyba zmieni zdanie i jednak się zapisze na te zajęcia…
— Znaczy… - zaczęła, ale dostrzegła, jak Dani zaczęła gorączkowo przetrzepywać własną torbę, aż wypadło z niej kilka przedmiotów. Altruistycznie Gryfonka podeszła, pozbierała je i wrzuciła z powrotem do… wszystkich innych rzeczy, kiedy Danica zaczęła namiętnie coś wyskrobywać na pergaminie.
Pergaminie, który za moment wylądował praktycznie przed jej twarzą.
— Aaa… - rzuciła z nagłym oświeceniem, że to jednak było mówienie wspak, a nie język obcy. To jednak te eliksiry nie były takie atrakcyjne… Zaśmiała się pod koniec wypisanej wypowiedzi przyjaciółki i pokręciła głową. – Ale pomyśl, że inni wydają pieniądze, żeby tak brzmieć! – Na pewno gdzieś u Zonka był jakiś gadżet załatwiający mówienie wspak. – To co ta Edwards wam zadała? Eliksir wielosokowy w jeden dzień? – Brzmiało jak specjalna złośliwość, skoro nawet Dani nie była w stanie wykonać tego wywaru!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
W tej całej frustracji nawet niespecjalnie zauważyła, że Kaia pozbierała jej rzeczy z podłogi i wrzuciła do torby, była zbyt zajęta skrobaniem na pergaminie. I niezmiernie jej ulżyło, jak w końcu była w stanie zakomunikować przyjaciółce co takiego się stało dokładnie i dlaczego nikt nie jest w stanie zrozumieć jej szalonej paplaniny.
Skrzywiła się w trochę rozbawionym i trochę skonsternowanym uśmiechu, kiedy Harris stwierdziła, że inni wydają pieniądze na to, żeby tak brzmieć. Zwątpiłaby, ale było w tym za dużo prawdy, mimo wszystko.
Na zadane pytanie pokręciła przecząco głową i uniosła na moment jeden palec w geście prośby o to, żeby Kaia zaczekała moment. Pochyliła się znowu odrobię i naskrobała odpowiedź odrobinę niechlujnie, bo w pośpiechu.
"Antidotum na popularne trucizny. Nie jest to łatwy eliksir, ale uznała, że skoro tyle osób łamie regulamin i pałęta się w nocy po Zakazanym Lesie, to chociaż postara się, żeby ograniczyć ofiary śmiertelne w razie jakiegoś zatrucia."
Spojrzała tu też na Kaię odrobinę karcąco, bo oczywiście, że wiedziała o tym wyścigu. I w sumie tylko ze względu na nią nic z tą wiedzą nie zrobiła. Czuła się trochę winna, tak, bo jednak poczucie obowiązku Prefekta Naczelnego dawało o sobie znać, ale nie chciała wpakować przyjaciółki w kłopoty. Chociaż następnym razem może powinna interweniować...
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Chwilę to trwało, zanim Dani skończyła skrobać na pergaminie komunikat, który chciała jej przekazać, więc Kai nie pozostało nic innego jak wiercić się w miejscu, albo od czasu do czasu zaglądać przyjaciółce przez ramię, tak w ramach kontroli, ile jej tam jeszcze zostało.
A kiedy już dostała pergamin do przeczytania, jakoś tak… niekoniecznie zrobiło jej się przyjemnie.
Spojrzała z lekką dezorientacją na Dani, a napotykając jej karcący wzrok, była bardziej niż pewna, że doskonale wiedziała, że Kaia tam też była… Tylko miała na tyle szczęścia, że nikt jej nie złapał. Szczęście w nieszczęściu, bo wróciła do dormitorium bez miotły. I to tuż przed nadchodzącym sezonem… porażka…
Co więc Harris mogła zrobić więcej, jak tylko uśmiechnąć się niewinnie?
— Nie patrz tak, mnie tam oficjalnie nie było… - Tak, to był świetny sposób na wytłumaczenie się, dlaczego jej nie powiedziała, lub, co lepsza, dlaczego tam w ogóle poszła. – A Ethan? Nic mu nie jest? – wolała dopytać, bo nawet stając teraz na palcach, nie widziała, żeby wychodził z klasy. Może poszedł w drugą stronę?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Przewróciła lekko oczami, na koniec spoglądając na Kaię z uniesionymi brwiami, jakby w ten niemy sposób zadała retoryczne pytanie "Oficjalnie?". Nie miała do przyjaciółki pretensji, że nic nie powiedziała o uczestnictwie w wyścigu, ba!, wręcz to rozumiała. Kto normalny informowałby prefekta naczelnego o nielegalnym wydarzeniu w Zakazanym Lesie? No chyba nikt. Nawet jeśli Prefekt Naczelny te gra w quidditcha i też lubi latanie. Dlatego nie miała Kai za złe milczenia. Ale już troszkę przykrości sprawiło to, że Harris nie powiedziała jej później o tym, co się tamtej nocy stało.
Na pytanie dziewczyny obejrzała się w kierunku sali do eliksirów i jak znowu spojrzała na Kaię, wzruszyła lekko ramionami, bo była tak bardzo skupiona na swojej porażce wtedy, że niekoniecznie zwracała uwagę na to jak bardzo źle lub dobrze idzie innym. Pochyliła się jednak znowu nad pergaminem i naskrobała szybką odpowiedź.
"Nie wiem, ale było kilka wybuchów i niektórzy zzielenieli..."
Akurat to mogły obydwie podziwiać w mijającym je powoli tłumie, bo stały w sumie na środku korytarza. Jedyne co, to Dani mogła podejrzewać, że Ethan jeszcze nie wyszedł z sali, bo sama wyrwała z pomieszczenia jako jedna z pierwszych, zdeterminowana znaleźć rozwiązanie na swój problem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Na nieco pretensjonalne spojrzenie odpowiedziała miną niewiniątka i taką to prowadziły właśnie commedia dell’arte, niemo, mimicznie, chociaż obie wiedziały, że wszystko zostało już powiedziane – nawet jeśli słów nie użyły. Cóż, Kaia w rzeczywistości miała bardzo wiele szczęścia, że poszła do pokoju wspólnego jedynie odrobinę wcześniej. Jeszcze w sumie odchodząc słyszała nadchodzące z daleka krzyki woźnego. I, jak na odważną Gryfonkę przystało, zdecydowała się nie wracać i nie narażać własnego tyłka…
No a przy okazji czuła się naprawdę fatalnie i tej wersji wolała się trzymać.
Sama również podążyła spojrzeniem w stronę drzwi pracowni eliksirów. W tym samym czasie Dani nakreśliła jej krótką odpowiedź i mogłaby przysiąc, że tym razem to Kaia zzieleniała. Dobry Merlinie, całe szczęście, że ona sobie oszczędziła bolączki tych zajęć…
— Ale wszyscy żyją, nie? – To mogło być pytanie retoryczne, ale wolała być jednak spokojniejsza w tej kwestii. Wolałaby jeszcze zobaczyć Ethana jednak na własne oczy, i to całkiem żywego. Mógł być nawet i fioletowy…
Zerknęła po raz kolejny na przyjaciółkę.
— Myślisz, że w skrzydle szpitalnym mają coś na mówienie wspak? – Skoro już przyszła, to może jakoś pomoże…
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Chociaż Dani nie było ani trochę do śmiechu w tej chwili, to zmrużyła lekko jedno oko, wykrzywiłą usta w pół-uśmiechu zastanowienia i pokiwała głową na boki, jakby w ten sposób chciała dać Kai znać, że odpowiedź na jej teoretycznie retoryczne pytanie nie jest taka oczywista i jednoznaczna. W sumie nie wiedział, czy nie było ofiar w ludziach, sufity też się zawalały. Niemal od razu wzięła się do kreślenia kolejnych słów.
"Sufit kilka razy się zawalił, ale chyba nie było rannych. Nikt nie panikował, więc zakładam, że poza zranioną dumą, nie było innych ran."
No jej duma na pewno została zraniona! Jak tylko pokazała Kai odpowiedź i zauważyła kiedy przyjaciółka skończyła czytać, przewróciła oczami i uśmiechnęła się trochę krzywo, bo chyba nieśmiesznie wyszło, w jej głowie brzmiało nieco zabawniej. A może po prostu była tak zestresowana, że zatraciła umiejętność żartowania. Poza tym żarty na siłę i tak nie wychodziły śmieszne.
Wzruszyła ramionami w geście bezsilności, wzdychając ciężko. Denerwowało ją, że nie może od razu odpowiedzieć Kai co myśli i musi pisać, bo traciła na to cenny czas! Znowu naskrobała odpowiedź.
"Mam nadzieję! Właśnie tam zamierzam iść przed kolejną lekcją. Nie wiem w jakim stanie jest Ethan, może jemu też przydałaby się wizyta w Skrzydle..."
Pokazała odpowiedź i zerknęła w stronę sali eliksirów, próbując wypatrzeć Gryfona.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ethan żył i właściwie miał się całkiem nieźle... Jako jedna z niewielu osób, ukończył eliksir. I tyle z tego całego gadania o niebezpieczeństwach Zakazanego Lasu i zemsty. Najwyraźniej Edwards nie udało się zemścić na jednym z głównych sprawców całego zamieszania, ale wcale nie musiała tego wiedzieć. Zresztą, jej złość z pewnością została na nowo ukierunkowana przez dwóch idiotów, którzy woleli zwrócić jej całą uwagę na siebie. Jemu jak najbardziej to odpowiadało.
Wkrótce udało mu się wydostać z sali i nie dostać na koniec całkiem dobrej lekcji odłamkiem sufitu w głowę - a było to bardzo realne niebezpieczeństwo. Kierując się ku schodom, natknął się jeszcze na Danicę i co ważniejsze - bez urazy dla Dani - Kaię.
Szczerze mówiąc uznał to za trochę dziwne i nieprzyjemne miejsce do pogawędek, dlatego uniósł lekko brwi i zaraz zatrzymał się przy dziewczynach patrząc po nich badawczo.
- Hej. Kogo obgadujemy? - spytał cicho, konspiracyjnym tonem, licząc że zatrzymały się tu tylko z bardzo ważnego powodu, który szybko musiały omówić. Mogło to być cokolwiek. Danica mogła narzekać na ich babkę od eliksirów, albo mogła właśnie zdawać Kai sprawozdanie z idiotycznej dyskusji, jaka wynikła pomiędzy nią a dwoma chłopakami z ich roku.
Zaraz spuścił jednak wzrok na pergamin trzymany przez jedną z dziewczyn i zmarszczył brwi, by obdarzyć ją pytającym spojrzeniem.
- Chyba że gadacie o esejach, ale właściwie nie było żadnego...
Nie miał pojęcia, czy nie było, ale zaczął się nawet trochę martwić. Może nie był mistrzem oddawania prac na czas i szczerze mówiąc nie zawsze mu na tym zależało, ale koniec końców wolał wiedzieć, z czym i jak długo się spóźnia.
zt x3
|