Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Miodowe Królestwo Znany sklep ze słodyczami, położony w centrum Hogsmeade. Jedno z najbardziej obleganych przez uczniów miejsc w wiosce. Słynie z najlepszej czekolady, jak również największej różnorodności słodkich wyrobów.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
19 września
kontynuacja z tego tematu
Pokiwała głową, robiąc tak wielkie oczy, że brakowało tylko krokodylich łez dla podkreślenia dramatu sytuacji. Sama cholerna Laurel Zimmerman by nie umiała tak dramatyzować! No, może by umiała, pod tym względem jednak nikt jej nie przebijał, ale i tak Kaia była bardzo dumna ze swojej gry aktorskiej i wejścia w rolę ofiary wykorzystywanej żony Ethana Dubois, która, na szczęście, znalazła ratunek w ramionach Ethana Dubois…
A tak w zasadzie to nawet ten głęboki, niski głos Ethana jej się podobał.
Tym razem zmieniła wyraz twarzy, próbując przywołać czysty zachwyt – ale wszystko trafił szlag, kiedy w dowód swoich uczuć Ethan chciał jej kupić największego lizaka.
Nie udało jej się powstrzymać parsknięcia śmiechem, ale zaraz przygryzła wargi, usiłując zdusić w sobie całą resztę. Najwidoczniej ciśnienie w niej narosło do tego stopnia, że poczuła, jak kilka łez wypływa z jej oczu, ale to nie było ważne!
Kiedy już myślała, że w miarę się ogarnęła, sięgnęła dłonią do jego twarzy i z czystym zachwytem wyznała:
— Jesteś idealny – zupełnie jakby największy lizak z Miodowego Królestwa było spełnienie jej wszystkich i największych marzeń! A w dowód, że tak było, podarowała mu nawet słodkiego buziaka!
A potem pchnęła drzwi do lokalu, bo byli już praktycznie na progu, i weszła do niego pierwsza, po czym odwróciła się do Ethana i konspiracyjnym szeptem powiedziała:
— Tylko mój mąż nie może się o tym dowiedzieć. Zabrałby mi cały majątek!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Nie było łatwo, ale Ethanowi udało się nie parsknąć śmiechem. Nawet nie z własnych słów, ale śmiech był przecież zaraźliwy. Zwłaszcza śmiech Kai, z jakiegoś powodu. Rozbawienie zdradzał tylko uśmiech, po którym zaraz odwrócił wzrok i tylko to zagwarantowało mu sukces - i może nawet trochę dramatyzmu, gdy patrzył w dal.
Zaraz wziął głębszy wdech, żeby ponownie utrzymać powagę.
- Zmieniła mnie idealna kobieta...
Czy teraz był romantyczny? Czy to odkupiło jego winy?
Wszedł do środka tuż za nią i choć nie odstępował jej jeszcze o krok, zaczął wodzić wzrokiem po wszystkich dostępnych słodyczach. W końcu może w nowym roku szkolnym pojawiły się jakieś nowości!
- Hmm... Może powinniśmy uciec... Ty, ja i wasz majątek? - zapytał zaraz wciąż z powagą, nie przejmując się tym, że osoby, obok których przychodziły mogłyby coś usłyszeć i zacząć zastanawiać się, co jest z nimi nie tak.
A przecież była to najzwyklejsza rozmowa, jaką mógł odbywać ze swoją partnerką! To był najwyraźniej ich sposób na problemy, a jaką inne pary mają gwarancję na udany związek?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Okej. Mały, skubany, cholerny skubaniec, miał ją i to totalnie. To wręcz śmieszne i przerażające, jak szybko potrafił zmieniać jej nastrój na taki, jaki mu się tylko żywnie podobał, a jeszcze w dodatku kilkoma słodkimi słówkami potrafił ją kupić kompletnie…
Powinna mu to wypomnieć. Tak przy następnej okazji.
Nieważne, czy mówił serio, pół-serio, czy tylko sobie żartował, i tak zrobiło jej się strasznie ciepło na serduszku. Toteż jedynie spojrzała na niego z uśmiechem, po czym wtuliła się w niego mocniej, z cichą nadzieją, że zrozumiał niemy przekaz. Że i tym razem mu się udało, nawet jeśli było trochę trudno na początku.
— Ty, ja i majątek? – spytała w końcu z uniesioną brwią. – Mówiłeś, że nie jesteś ze mną dla majątku! – rzuciła z udawanym obruszeniem.
Tak, totalnie inni mogliby pomyśleć, że Kaia z Ethanem byli kompletnie nienormalni… i w zasadzie by się nie pomylili, bo byli. I właśnie dlatego tak się dogadywali!
Powiodła w końcu wzrokiem po witrynach, choć było to dość trudne, bo, jak to zwykle w Miodowym Królestwie, ludzi było od cholery. Chyba utrzymywali się z samych uczniaków spacerujących do Hogsmeade i robiących zakupy na cały miesiąc.
Ha, komu słodycze starczały na miesiąc…
Tak czy siak, wraz z humorem w zasadzie wróciła jej chęć na czekoladę i nawet była w stanie wybrać to, co by chciała zjeść!
— Okej, ja zamawiam czekoladowe różdżki.
Zastanawiała się też nad kociołkami, ale różdżki jadło się jednak sprawniej i mniej było mazania twarzy czekoladą.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Starał się jak mógł, ale wbrew pozorom nie był tak pewien, czy za każdym razem uda mu się poprawić humor Kai po potencjalnych kłótniach z jej koleżankami - jak ostatnio, w dniu imprezy - czy też ich własnych zgrzytach. Niemniej jednak jego zmartwienie tematem ginęło wraz ze złym humorem dziewczyny. I dobrze! Oznaczało to, że będą mogli dalej wspólnie dobrze się bawić.
- Ja? Dla majątku? - udał nieco oburzony ton i zaraz pokręcił nawet głową z dezaprobatą. - W życiu... Raczej brzmiało to, jakby tobie na tym zależało. To ty chcesz ukrywać nasze uczucie przed światem.
Ze dwie osoby w sklepie zerkały nawet na nich, kiedy Ethan wygłosił swoją dramatyczną mowę, ale on zdawał się tego nie zauważać.
- Ok, czekoladowe różdżki. Co jeszcze? - spytał nie z pretensją, raczej jakby rozpisywał sobie właśnie w głowie listę zakupów.
On sam z kolei miał zamiar kupić trochę nietopiących się lodów, jednak to mogło zostać na koniec. Zwłaszcza że chciał powoli rozejrzeć się i upewnić, czy nie ma ochoty na coś jeszcze. W końcu potem nie odwiedzą Hogsmeade kolejnych parę tygodni...
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Jeśli faktycznie ktoś popatrzył na nich, jakby się urwali z choinki, Kaia kompletnie to zignorowała (a bo to pierwszy raz!), bo była przy tym zajęta udawaniem wielkiego, teatralnego obruszenia. Salvadore powinien w tym momencie podjechać do niej z Oskarem, naprawdę, kiedy położyła dłoń na piersi i otworzyła usta w zdziwieniu.
— Ja? Absolutnie! Ja tylko nie chcę, żeby mój zazdrosny mąż zrobił Ci krzywdę – spojrzała na niego wielkimi, bezradnymi oczętami. – Nie masz pojęcia, do czego potrafi być zdolny…
Nie sądziła, że Ethan byłby zdolny do faktycznej i aż takiej zazdrości, ale wobec siebie samego…
Trochę jak w tym filmie Kłamca, kłamca i sceną spuszczam sobie łomot. Tak, mniej więcej taką scenę miała właśnie przed oczami z Ethanem zazdrosnym o Ethana.
Zastanowiła się przez moment, chociaż niezbyt długo, bo zaraz znów na niego spojrzała, mrużąc oczy.
— Nie wiem, czy jesteś pewien swojej decyzji – dodała.
Nie wiedział jeszcze, do czego mogła być zdolna. Może i była szczupła i nie wyglądała na taką, która się obżera czekoladkami, ALE…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Uniósł brwi. No proszę, robiło się ciekawie.
- Mówisz, że twój mąż jest też agresywny? - spytał, po czym zastanowił się chwilę. - I umięśniony? Silny? Potężny? Do czego potrafi być zdolny?
Wcale nie pytał sam o siebie. No proszę. Niech Kaia teraz spróbuje wybrnąć z tych pytań. Jak nie urazić kochanka obrażając swojego męża, tym samym nie urażając w żaden sposób męża w świetle kochanka?
Zaraz po jej stwierdzeniu zastanowił się chwilę. Czy był pewien swojej decyzji? Rozejrzał się nieznacznie dookoła, a następnie zmierzył dziewczynę wzrokiem, jakby potrzebował tego momentu, aby ocenić sytuację, w jakiej się znalazł.
Ostatecznie kiwnął głową.
- Wiesz, oby było mnie stać na takie wypady z moją dzie-... Kochanką ten raz w miesiącu. Jak nie, to słabo. Dla nas obojga - odparł z uśmiechem.
Tak, to zdecydowanie miało ją zachęcić do nieco większych zakupów, ale przy tym nie za dużych, by nie żałował.
I oczywiście miał nadzieję, że to nie tylko jej słodycze, a ich... Byłoby miło, gdyby część zjedli wspólnie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Zastanowiła się przez moment. Wiedziała, że ją podpuszcza – znowu – a ona wcześniej sama mu się trochę podłożyła… Dlatego teraz zlustrowała go oceniająco, przy tym, oczywiście, nie darując sobie odrobiny uszczypliwości.
— Czy ja wiem… myślę, że byłby w stanie mnie podnieść – stwierdziła, choć w sumie nigdy się o tym przecież nie przekonała. – A to znaczy, że nie jest taki wcale najsłabszy! – pomachała mu palcem przed nosem, jakby w ostrzeżeniu, że lepiej, żeby nie bagatelizował Ethana, bo przecież nigdy nie wiadomo! – Nie wiem, czy jest agresywny, a to przecież gorzej, niż gdybym wiedziała! Bo gdybym wiedziała, do czego jest zdolny, wiedziałabym, jak Cię do tego przygotować! – dorzuciła dramatycznym tonem. I chyba wybrnęła z tego całkiem nieźle, ze szczyptą uszczypliwości, tak, była z siebie dumna!
Uniosła brew, kiedy Ethan tak mierzył spojrzeniem najpierw sklep, a potem Kaię.
— Sprawdzałeś, czy dam radę zjeść cały sklep? – spytała z rozbawieniem, bo nie mogła się powstrzymać.
Ale ostatecznie postanowiła nie próbować nadszarpnąć kieszeni Ethana. I tak był kochany, że zgodził się postawić dzisiejsze zakupy również i Kai. Nie, żeby jej nie wisiał tego za imprezę, ale nadal!
Dlatego sama objęła go w pasie i przysuwając się do niego bliżej, popatrzyła po witrynach sklepowych.
— Kociołkowe pieguski i toffie o barwie miodu – stwierdziła, zwracając znów głowę w stronę Ethana. Tak, tyle wystarczy. – A, no i największy lizak, jakiego znajdziesz – wypomniała mu z rozbawieniem, dźgając go lekko wolną ręką w pierś.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Uniósł lekko brwi.
- Myślisz?
Czy była w tym nuta zwątpienia? Oczywiście, że by ją podniósł! Może nie było póki co takiej potrzeby, ale na pewno! Właściwie zaprezentowałby jej to tu i teraz, gdyby nie to, że byli w zatłoczonym sklepiku ze słodyczami. Cóż, to zadanie na później. Zaraz obok załatwienie jej kiedyś mandragory w prezencie i zdaje się, że mówił jej też, że kiedyś przyniesie jej kiedyś bukiet badyli... Tak, kiedyś wszystko odhaczy.
- Jesteś z kimś po ślubie i nie wiesz, do czego może być zdolny? - spytał z niedowierzaniem, zupełnie jakby oskarżał ją właśnie o kłamstwo.
A przecież nie mogła tu kręcić... Nie przeciwko niemu, swojemu kochankowi. Co innego z mężem, rzecz jasna.
- Widzisz, mówisz zupełnie, jakbyś nadal coś do niego czuła - dodał bez namysłu, choć wchodzili tym na coraz wyższy poziom nonsensu.
Uśmiechnął się jednak, gdy zadała mu pytanie.
- Ale ja wiem, że dałabyś radę - po powiedzeniu tego, pocałował ją krótko w czoło. - Zdolna.
Tak, powiedział to zupełnie jakby był to najlepszy możliwy komplement!
- Befsztykowy, tak? - spytał w odniesieniu do lizaka, choć szczerze liczył, że Kaia na to nie pójdzie.
Bo kto właściwie to jadł? Dlaczego to nadal widniało w ofercie Miodowego Królestwa? Jasne, można było się pośmiać, że ktoś jest wampirem, ale poza tym nie miał chyba zbyt dużego potencjału... I było to zwyczajnie niedobre. A Ethan doskonale o tym wiedział. Próbował. Lizak o smaku krwi to jednak nie jego typ słodyczy.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Kaia tylko zmarszczyła bardziej brwi i jakby nic nie robiąc sobie ze spojrzenia Ethana, zmierzyła go jeszcze raz spojrzeniem, jakby śmiertelnie poważnie zastanawiała się nad jego siłą fizyczną – i jakby ta w ogóle mogła podlegać jakiejś dyskusji czy wątpliwościom! Niczym prawdziwy znawca (nawet głaszcząc z poważaniem niewidoczną bródkę!), pokiwała głową.
— Tak, myślę, że byłby w stanie.
Zaraz rozłożyła bezradnie ramiona na jego pytanie. Jak myślał, że ją złapał, to się pomylił!
— Widzisz, to tylko świadczy o tym, jakim nieobliczalnym człowiekiem jest! – rzuciła z wyrzutem, jakoś tak całkiem nieźle odnajdując się w całej fali absurdu.
Bądźmy szczerzy, Kaia i Ethan – to połączenie nie mogło być normalne. I przez to jest piękne. Nigdy nie będą się nudzili. I na pewno nigdy się sobą nie znudzą, skoro wciąż potrafili wpadać na szalone pomysły i bawić się cudownie ze sobą.
Spojrzała na niego z oburzeniem.
— No wiesz? Jak mogę coś czuć do potwora, który chce mi zabrać dzieci i majątek! – rzuciła niemal płaczliwym tonem, zaraz zawieszając mu się teatralnie na szyi, choć głównie było to pretekstem do tego, aby się do niego przytulić.
Za długo to nie trwało, bo podniosła głowę i spojrzała na niego tak, jakby właśnie z hipogryfa spadł.
— Tak, a potem sam go zjesz – burknęła, oburzona, że mógł w ogóle wpaść na taki pomysł!
Ale przynajmniej wcześniej dostała buziaczka w czółko.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Prychnął cicho, udając nieco urażonego. Pokręcił nawet głową z dezaprobatą!
- Hm. Cóż. Dobrze że tego nie robił. W takim razie ja też nie muszę.
Droczył się. Mimo wszystko sprowokowała go wystarczająco, by planował już podnieść ją przy... Dogodnej okazji. Możliwie niedługo. Może tylko nie w Hogsmeade.
Zastanowił się chwilę, przechodząc jeszcze parę kroków do przodu, by zaraz podnieść jakieś opakowanie czekolady, które wyglądało obco - z czystej ciekawości, tylko aby odłożyć je zaraz z powrotem na miejsce. Następnie skupił wzrok ponownie na Kai, tak jakby właśnie wpadł na ważne pytanie i wytknął ją palcem, którym zamachał nieznacznie w powietrzu.
- No własnie. To ile właściwie masz dzieci? - spytał z udawaną powagą, ale pod koniec nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Czy to moment, w którym go zagnie? A może jednak podejmie się dalszej improwizacji, przy której wielu już dawno i tak by wymiękło! W końcu stawiali sobie nawzajem kolejne, coraz głupsze wyzwania tego typu.
- Niewdzięczna... - mruknął w odpowiedzi. - To jakiego chcesz?
Tym razem pytał całkowicie szczerze. W końcu do całego zamówienia musiał być też ten duży lizak. Tak jej obiecał, a obietnice dotrzymywał! To znaczy, dotrzymywał te, które złożył Kai... Wtedy, kiedy o nich pamiętał...
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Posłała mu niemal natychmiast spojrzenie pełne wyrzutu.
— A mówiłeś, że jesteś lepszy od mojego męża.
Teraz to się będzie musiała porządnie zastanowić, czy naprawdę chce ten romans! Ona odejdzie od męża-terrorysty z niczym, a potem się okaże, że jej kochanek jest dokładnie taki sam! O nie, nie było nawet takiej opcji! Teraz to sobie bardzo konkretnie przegrał!
Popatrzyła, jak Ethan podchodzi do czekolady i… w zasadzie naszła ją nawet ochota na batonika marcepanowego.
— Widziałeś gdzieś tutaj marcepan? – spytała mimochodem, sama przechodząc między ludźmi, aby lepiej dorwać się do wystawy batoników.
Po czym spojrzała na Ethana, gdy zadał jej pytanie, jakby chciał ja podpuścić, a ona uniosła brew, zastanawiając się, czy zabić go odpowiedzią czy tym razem sobie darować…
Oczywiście, że sobie nie darowała.
— Siódemkę.
Mogła rzucić dziesiątkę, ale stwierdziła, że siódemka jest już wystarczającą liczbą, żeby Ethan nie tylko zbladł, ale się zastanowił nad własnym życiem. A przy tym zgłosił podanie o zmienienie nazwisko Ethana Dubois na Weasley.
Podeszła bliżej niego i objęła go, lekko przytulając się do jego boku. I przy okazji porzucając poszukiwania marcepanowego batonika.
— Słodkiego jak ja – mruknęła i musnęła go w policzek.
Przy okazji dając mu pole, aby odbił piłeczkę i podroczył się z nią jeszcze.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Również spojrzał na nią z udawanym oburzeniem, kładąc nawet dłoń na swojej piersi, żeby okazać dodatkowo jak był zaskoczony tym ukrytym oskarżeniem.
- Oczywiście, że jestem, ale nie sądziłem, że będziesz oczekiwała dowodów na to na każdym kroku! - pokręcił głową. - Moja była też by mnie nie podniosła.
Dopiero po tych słowach zaczął się zastanawiać się, ile było w tym prawdy... Cóż, zależy która, ale jako, że Aurora była ostatnią, to o niej pomyślał, a była ona na tyle nieprzewidywalna (łącznie z tym, że na początku roku szkolnego sądził, że są jeszcze skłóceni, a okazało się inaczej), że pozwolił sobie zwątpić. Ważne jednak, że odbił całe wyzwanie.
Zmarszczył lekko brwi na jej pytanie.
- Nie, bo to niedobre...
Mimo to zaraz sam zaczął rozglądać się za czymś z marcepanem, na który przecież nie zwracał uwagi... No, nigdy do tej pory. Przeszedł jednak wzdłuż jednego z regałów, szukając tego, co mogłoby uszczęśliwić jego dziewczynę! Żonę... Kochankę.
- To wyjaśnia ilość słodyczy... - mruknął takim tonem, jakby miała tego nie usłyszeć, ale wystarczająco głośno, by mógł być pewien, że dotrze do niej przytyk.
Przy tym nawet nie grał zdziwienia ilością dzieci! Zamiast grać przerażenie, wolał uznać, że teraz nagle wszystko ma sens.
Uśmiechnął się, gdy znowu do niego przylgnęła, jednak zaraz przybrał poważniejszą minę, gdy popatrzył na nią oceniająco.
- Hmm... Pomarańczowy?
Pomarańczowy, jako smak, był dobry... Może nie należała do tych słodszych owoców, ale liczył się też kolor, a pomarańczowy był ulubionym kolorem Ethana! A przecież coś musiał zaproponować. Najwyżej Kaia zaraz zaprotestuje i będzie miała motywację do wybrania smaku samodzielnie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Na jego oburzenie, zareagowała niemalże histerią! No, może przesadziła, ale za to zrobiła tragicznie smutną, zawiedzioną minę, po czym odwróciła się od niego teatralnie, kryjąc twarz w dłoniach.
— Więc jednak jesteś taki sam jak on… - zaszlochała, coraz bardziej zaskoczona tym, jak dobrze jej szło aktorstwo. Cholera, może faktycznie czas się zapisać na kółko teatralne! Razem w Ethanem wymietliby wszystkich.
Głównie poziomem absurdu, ale nadal się liczyło!
Wywróciła lekko oczami, kiedy stwierdził, że marcepan jest niedobry. Sam był niedobry, marcepan był super! Ale to nic, następnym razem będzie wiedziała, żeby wyłudzać od niego marcepanowe słodycze, przynajmniej nie będzie jej ich bezczelnie wyżerał.
I nawet się zdziwiła, że Ethan w żaden sposób nie skomentował liczby dzieci. I teraz to miała dylemat po jego komentarzu! Czy podtrzymywać dalej temat, czy się obrazić, że uważa ją za grubą i w dodatku łakomą!
— Sam widzisz, dzieci mają swoje potrzeby – stwierdziła, w myślach sobie zapisując, żeby za „bycie grubą” obrazić się następnym razem, przy odrobinę mniej absurdalnych tematach i kłótniach. i…
Kogo ona oszukuje, nie będzie mniej absurdalnych tematów.
Jej wargi jednak rozciągnęły się zaraz w lekkim uśmiechu, gdy mówił o pomarańczowym. Spodziewała się jakiegoś komentarza w stylu nie ma brzydkich lizaków, nawet gdyby sam myślał inaczej, to chociażby tak dla czystej złośliwości… Ale pomarańczowy…
O ile kojarzyła, to był jego ulubiony kolor.
Właśnie dlatego wyciągnęła dłoń, aby ująć jego podbródek i nachylić go bliżej siebie, a na końcu podarować mu soczystego buziaka. Ot, w nagrodę, za ukryte słodkie przesłanie.
— Może być pomarańczowy.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Właściwie Ethan zdążył już zauważyć, że z każdą bardziej absurdalną akcją, coraz więcej osób zerkało dyskretnie w ich stronę, ale wciąż nic sobie z tego nie robił. Nawet, gdy jego ukochana porównała go do Ethana, co przecież miało być absolutnie największym ciosem! I co miał teraz począć? Jak mógł stoczyć się tak nisko - przynajmniej w jej oczach?!
Westchnął i zatrzymał się, podpierając ręce na biodrach i patrząc jeszcze chwilę na jej plecy, kiedy zaszlochała. Dobrze, w takim razie teraz to on musiał wspiąć się na wyżyny aktorstwa i pozwolił sobie na lekki uśmiech i przewrócenie oczami tylko, kiedy tego nie widziała.
Podszedł i położył dłoń na jej ramieniu, a następnie obszedł ją, tak aby zatrzymać się tuż przed nią.
- Kochanie, proszę... - zaczął, odsuwając delikatnie jej dłoń z twarzy. - Poprawię się.
I będę żałował, że to mówię... Bo nie ma szans, by nie odbiło się to na nim w ich przyszłych improwizacjach.
Kiedy z kolei mówiła jeszcze o dzieciach, kiwał tylko głową, idąc wzdłuż jednego z regałów, wciąż szukając jej czegoś z tym głupim marcepanem.
- Nie chcę się wtrącać w twoje rodzicielstwo, ale chyba gówniaki nie powinny jeść aż tyle słodyczy - rzucił, wciąż patrząc po półkach.
Szczerze nie spodziewał się takiej wdzięczności za akurat pomarańczowego lizaka, ale nie miał co narzekać. Choć w pierwszej chwili był zaskoczony, zaraz po buziaku, ponownie uśmiechnął się do niej, by po sekundzie, czy dwóch zmarszczyć brwi i odwrócić wzrok, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Mm... Dwa lizaki pomarańczowe?
Jeżeli to miała być cena za czułości, niech będzie!
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Drgnęła, kiedy położył dłoń na jej ramieniu, a następnie wzdrygnęła się, jakby chciała ją strącić z siebie w teatralnym szlochu. To jednak nie wyszło, a Ethan pojawił się tuż przed nią, troskliwie odsuwając dłonie z jej twarzy…
Spojrzała na niego wielkimi, rozpaczliwymi oczętami, jakby miała ocenić, czy faktycznie Ethan jest w stanie być lepszy od Ethana…
Cholera, podobał jej się taki Ethan. Taki troskliwy, czuły, słodziutki, takiemu, któremu widać, że zależy… Taki kompletnie do rany przyłóż, taki w sam raz do ukojenia największych smutków.
Z drugiej strony podobał jej się też Ethan podły i zadziorny, nieco sarkastyczny, ale też i pełen energii, który mógł pełnić funkcję świetnego kumpla, towarzysza szaleństw i partnera w imprezach.
Cholera, każdy Ethan w Ethanie jej się podobał.
I w jakiś sposób było to dla niej szalenie zaskakujące.
— Obiecujesz? – spytała cichutko, jak bezradna dziewczynka, która chwytała się rzuconej deski ratunku.
Bezradna dziewczynka, która za moment spojrzała na Ethana z oburzeniem.
— Jak Ty się wyrażasz o moich dzieciach!
No i tyle z obiecanej poprawy! Toż to Ethan się tak źle nie wyrażał, jak Ethan!
Chociaż pierwotnie widziała uśmiech na twarzy Ethana, zaraz odwrócił wzrok, jakby się nad czymś zastanawiał… Sama Kaia zmarszczyła brwi, przypatrując mu się nieco podejrzliwie… A kiedy ponownie się odezwał, nie powstrzymała cichego śmiechu, który wyrwał się z jej warg. Ale jednocześnie kompletnie ją rozczulił, dlatego nachyliła się i podarowała mu dwa buziaki, za dwa lizaki.
— Wyłudzacz. Kupuj już, bo zaraz będziesz musiał wywozić te lizaki ciężarówką – rzuciła, popychając go lekko do kasy.
Bo jak się rozbujają, to im nie starczy na inne atrakcje!
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Gdyby tylko nie była to jedna wielka gra, oczywiście czułby się podle, gdyby doprowadził Kaię do takiego stanu... I przy tym, gdyby wszystko oczywiście nie było maksymalnie przerysowane oraz gdyby jej siódemka dzieci stanowiła oddzielny problem. Byłoby mu jej naprawdę szkoda! A jednak teraz ledwo się powstrzymywał, żeby nie parsknąć śmiechem. Może i dobrzy byliby z nich aktorzy, z pewnością nadaliby się do koła teatralnego, ale jeśli tylko mieliby odwalać tego typu improwizacje, nie byłby w stanie zagwarantować, że zawsze zachowa powagę. Nie z Kaią. W końcu między nimi czasem wystarczył jeden głupi tekst, rzadziej nawet jedno słowo, żeby się roześmiał! Tak w końcu było wcześniej z rzodkwią i bulwunią.
- Jeśli tylko ty obiecasz mi w tym pomóc... - odparł utrzymując jeszcze powagę.
I powiedział to troszkę po to, by nie mogła go za bardzo zagiąć w kolejnych absurdalnych rozmowach, kiedy miałaby zdradzać go z Ethanem, ewentualnie na odwrót!
Zaraz oczywiście zauważył swój błąd. Może Ethan mówił o dzieciach "gówniaki", ale Ethan taki nie był. Cholera, niedobrze.
- Dzieciaki, powiedziałem. Dzieciątka. Kochane aniołki - mówiąc to nie potrafił nie zmarszczyć brwi. W końcu z jego ust wydobywały się słowa, których sam po sobie się nie spodziewał. Oby tylko nikt go potem nie cytował...
Faktycznie zaraz ruszył do kasy, biorąc po drodze jeszcze opakowanie nietopiących się lodów, o których myślał już wcześniej, a przy wyłożeniu wszystkiego na ladę poprosił jeszcze o wspomniane lizaki i spytał ekspedientki, czy nie mają czegoś "wstrętnego z marcepanem". Ta dopiero po chwili zrozumiała, że w ten sposób wstrętny może być byle batonik.
No tak, to zakupy mieli gotowe. A przynajmniej tę fazę. Nie był pewien, czy Kaia nie planowała jakiejś większej wycieczki. Po obróceniu się z powrotem do niej, nawet spojrzał pytająco, choć ruszył już ku wyjściu. W końcu dobrze byłoby wydostać się z tego tłoku...
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Pociągnęła dramatycznie nosem, zamrugała kilkakrotnie, po czym pokiwała delikatnie głową, na znak, że tak, pomoże mu. We wszystkim, czego tylko sobie zażyczy. I przysunąwszy się do niego, objęła go wpół i wtuliła się w niego, pociągając raz jeszcze noskiem, tak dla dramatyzmu.
Chociaż to akurat nie było zagraniem aż tak bardzo teatralnym. W rzeczywistości, gdyby tylko znaleźli jakiś problem, albo sam Ethan przyznał się, że z czymś sobie nie radzi, Kaia stanęłaby nawet i na rzęsach, aby mu w tym pomóc. Po prostu… i tak należało, i nie chciała zostawiać go samego. On w końcu wielokrotnie przychodził do niej, niosąc ulgę i rozwiązanie w wielu beznadziejnych sytuacjach, więc ona tym bardziej nie pozwoliłaby mu być samemu. Po prostu… Ethan znaczył dla niej zbyt wiele, żeby się miała nim nie przejmować albo rzucić chamskim radź sobie sam.
Spojrzała na niego z pewną dozą nieufności, kiedy poprawiał się, że chodziło mu o dzieciątka, kochane aniołki. Normalnie parsknęłaby śmiechem, jeszcze mając w pamięci sytuację sprzed imprezy, kiedy najchętniej by miotłą wszystkie dzieciaki wygonił, żeby mu tylko nie przeszkadzały w imprezie, a teraz… wyrażał się o nich w ten sposób.
— Mam wrażenie, że nie lubisz moich dzieci… - burknęła wyzywająco.
Ha! Niech się teraz próbuje tłumaczyć!
Na szczęście Ethan tym razem z nią nie dyskutował, a faktycznie poszedł do kasy. Zaraz za nim podreptała Kaia, z lekkimi wyrzutami, czy aby na pewno nie powinna się chociaż trochę dorzucić do tych zakupów. No znali się nie od wczoraj, ale nie chciała go za bardzo wykorzystywać… Poza tym, sama też miała pieniądze, stać ją było na słodycze!
Z tymi lodami to nie była pewna, czy Ethan aby na pewno za moment gardła nie zaziębi, ale postanowiła sobie darować komentarz. Przynajmniej póki był zdrowy. Z drugiej strony – potem nie będzie mogła powiedzieć a nie mówiłam.
Patrzyła, jak ekspedientka podaje lizaki i, ku jej zaskoczeniu, również batonik marcepanowy. Zerknęła na Ethana z lekkim zaskoczeniem, ale też i uśmiechem. Coraz częściej łapała się na momentach, kiedy zastanawiała się, co ją zaślepiło na tyle, że dopiero po dobrych prawie sześciu latach zaczęła dostrzegać, że Ethan może być fajnym facetem. W tym znaczeniu słowo facet zamiast kumpel było kluczowe i niezwykle ważne.
Dlatego dostał jeszcze jednego buziaka, tym razem w policzek, gdy przylgnęła do jego boku, obejmując go jednym ramieniem w pasie.
— Mamy jeszcze jakieś plany na dzisiaj?
Miodowe Królestwo mieli z głowy. Teraz mogli mieć czas na pełnoprawną randkę…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Z tym, że oczywiście była mała szansa, by faktycznie prosił ją o pomoc z czymś poważnym... Organizacja imprezy, czy podobne - owszem, jak najbardziej. W końcu zwykle byli w tym razem! Niemniej wtedy nawet nie dochodziło do próśb. To było jasne, że jeśli tylko jedno z nich zajmowało się organizacją, drugie z miejsca wkraczało. Ale co jeśli chodzi o poważniejsze problemy? O tych Ethan właściwie nie mówił na głos. Ani o swojej skopanej samoocenie, ani o obawach na przyszłość. I jeśli tylko od niego miało to zależeć, właśnie tak miało zostać. Bo właściwie po co Kai wiedzieć takie rzeczy? Po co właściwie mieliby oboje męczyć się w tak nieprzyjemnych rozmowach? Ethan skupiał się na dobrej zabawie i w towarzystwie wolał udawać, że nic się nie dzieje. Do tej pory działało... Cóż, przynajmniej większość czasu.
Nabrał głębszego wdechu, gdy dziewczyna postawiła przed nim kolejne wyzwanie teatralne.
- Nie znam ich dobrze, ale jeśli są choć częściowo podobne do ciebie, jestem pewien, że są cudowne...
Co innego, gdyby bachory istniały... Ale nie istniały, więc mógł się popisać!
Przy kasie nie umknęło mu, gdy Kai niemal oczy się zaświeciły, kiedy patrzyła na niego z szerokim uśmiechem. On natomiast spojrzał ku niej pytająco, choć również z lekkim uśmiechem. Aż tak ucieszyła go prośba o nieszczęsnego ohydnego batonika?
- Chcesz zjeść od razu? - spytał z lekkim zmieszaniem, skoro za to właśnie dostał kolejnego buziaka.
Nawet podał jej opakowanie zaraz po tym jak zatrzymali się już przed Miodowym Królestwem.
- Nie chciałaś iść jeszcze do Zonka i na piwo kremowe? - odpowiedział pytaniem na jej pytaniem, udając przy tym oczywiście, że rozmowa dotycząca herbaciarni nie miała nawet miejsca.
Oczywiście jemu również pasowały obie propozycje.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Spojrzała na niego pierwotnie nieco podejrzliwie, jakby oceniając, czy faktycznie mógł mówić prawdę. Zmierzyła go surowym spojrzeniem, czekając na jakikolwiek grymas zdradzający, że kłamał… A kiedy go nie zauważyła (albo przynajmniej udawała, że nie zobaczyła), uśmiechnęła się lekko i wtuliła się w niego ponownie.
— Jesteś kochany – stwierdził z westchnieniem ulgi. – Cieszę się, że znalazłam nareszcie kogoś takiego jak Ty.
Bo w odróżnieniu od Ethana, Ethan był zdecydowanie lepszy! Kochany, wyrozumiały, romantyczny… I chciał naprawiać swoje błędy! Ideał, nie mężczyzna! Chłopak. Mężczyzna. W sumie wszystko jedno.
Czy chciała zjeść batonika od razu? Nie, chodziło raczej o to, że w sumie wcale jej nie obiecywał batonika, sam zresztą nie lubił marcepanu, a jednak jej go kupił. To było przesłodkie i właśnie za to dostał buziaka!
— Nie będę Cię męczyć jego widokiem, zjem potem – odparła, nakrywając jego dłoń z batonikiem własną dłonią, aby go schował z resztą słodyczy.
Zastanowiła się nad ich planem małej wycieczki. Tak, faktycznie, możliwe że mówiła coś o Zonku i kremowym piwie. Niewykluczone. Mówiła też o herbaciarni, ale po dzisiejszej małej spinie, nie miała już zamiaru wracać do tego tematu, i tak jak Ethan udała, że ta rozmowa w ogóle nie miała miejsca.
Pokiwała głową z głębokim zastanowieniem.
— To co pierwsze? – spytała, dając mu możliwość wyboru. – Piwo kremowe też Ty stawiasz, to ja postawię Ci chociaż Zonka.
Pomińmy już fakt, jak to mogło zabrzmieć.
|